poniedziałek, 25 lutego 2013

ITASAKU - OBSESJA cz.II


Cztery dni. Tyle czasu minęło odkąd widział ją ostatni raz, tamtego dnia go leczyła a on odwdzięczył się jej za okazaną pomoc słowami pełnymi bólu, które uderzyły w nią niczym potężnej mocy piorun. Miał ponownie się z nią spotkać za tydzień, licząc od pierwszej wizyty, tym czasem chodząc po domu z kąta w kąt nie mógł przestać o niej myśleć. 

Czy kiedy opuścił budynek ona płakała? Czy nadal jest smutna? Czy może uśmiecha się w ten sam sposób w jaki robiła to przy nim?. Oczywiście domyślał się jaka była jej reakcja, ale chciał mieć pewność, wiedzieć że tak właśnie było.

Ciekawość jego stawała się coraz bardziej natarczywa. On,  potężny shinobi który na sumieniu nosił setki swoich ofiar, nie był w stanie stawić  czoła tak błachej emocji. Teraz, w rok po jego przybyciu odzywa się w nim potwór który został stworzony właśnie przez to uczucie, monstrum to przybierało każdego dnia coraz bardziej intensywne kształty i w jego oczach, gdy patrzył w lustro stawał się coraz bardziej widoczny. A wszystko to za sprawą pojawienia się w jego marnym życiu Sakury Haruno. 

Usiadł na parapecie i przyglądał się widokowi za oknem, jak zwykle krajobraz świecił pustkami. Nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w dzielnicę którą zamieszkiwał za dnia, a co dopiero mówić o nocy. Nie przeszkadzało mu to jednak, przywykł do spokoju jaki tu panował i szczerze powiedziawszy sam nie wiedział jakby zareagował gdyby nagle  z dnia na dzień ktoś mu ten spokój zakłócił. Cisza mimo jego woli stała się  jedyną przyjaciółką jaką do siebie dopuścił, nie zadawała zbędnych pytań, nie oczekiwała odpowiedzi, po prostu przy nim trwała nieugięcie prawie w każdej chwili jego bytu. Zegar tykał na ścianie, czas brnął do przodu a on jakby zamarł w swojej pozycji wyraźnie nad czymś głęboko myśląc. Po chwili poderwał swe ciało na nogi, chwycił w dłoń katanę i wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwiami. Musiał nakarmić istotę która tak bardzo wyrywała się z jego wnętrza pragnąc wolności, nie musiał szukać ofiary, cel miał już obrany.

Pożegnawszy ostatniego pacjenta , usiadła na krześle i chwyciła w dłoń kubek z gorącą kawą. Przez ostatnie dni nie była tą samą osobą, nie mogła dojść do siebie po słowach Itachiego. Domyślała się że celowo powiedział jej to wszystko, miał w tym jakiś powód, chciał coś sprawdzić, tylko co? O co mu chodziło?. 
Był dziwnym mężczyzną, całkowicie obojętnym na wszystko co go otaczało. Zastanawiała się się czy w ogóle, cokolwiek leżało w geście jego zainteresowania. Tajemniczy, zimy i nieosiągalny dla nikogo, żył w świecie wykreowanym przez samego siebie i nie otwierał nikomu drzwi, jakby obawiając się skutków niosących ze sobą wtargnięcie do jego przestrzeni.  Obraz postawnego bruneta nie znikał z jej myśli, teraz żałowała że zdecydowała się mu pomóc, nie dziwiła się już Shizune i innym dlaczego nie chcieli mieć z nim jakiejkolwiek styczności. Samo przebywanie z jego osobą w jednym pomieszczeniu niosło ze sobą nieodwracalne skutki. Kilkoma słowami potrafił zniszczyć opanowanie człowieka i choć ona od jakiegoś czasu uważała siebie za twardą osobę, on zdołał w ciągu kilku sekund udowodnić jak bardzo się myliła. Teraz pragnęła jedynie w spokoju dotrwać do wieczora, iść do domu i położyć się spać by jutro na nowo przeżyć monotonię swojego dnia. Starając się zapomnieć o wszystkim co ją trapi postanowiła zająć sobie wolny czas i nadrobić zaległości w dokumentach.

Wypełniała ostatnią kartę pacjenta kiedy poczuła za sobą czyjąś obecność. Wiedziała kto to jest, przy nikim innym nie odczuwała takiego dyskomfortu. Ręce jej zadrżały, jednak starała się za wszelką cenę zachować spokój, on tylko czekał na to by dostrzec u niej strach. Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji.

-Do wizyty kontrolnej zostało jeszcze trochę czasu, więc co tu robisz?

Ciche zapytanie wypełzło niczym wąż z jej ust i gdyby tylko posiadało jad powodujący natychmiastowy zgon, nie zawachałaby się go ugryźć. Przez jego postępek, który wprawił ją w stan smutku, od tamtego momentu czuła do niego wyłącznie niechęć, choć jednak nadal była ciekawa jego osoby.

-Nie zamierzasz mi odpowiedzieć? A może coś cię boli?

Wstała powoli i odwróciła się w jego stronę. Oparty ramieniem o ścianę przy oknie, przyglądał się jej. Jak zawsze opanowany, bez żadnego wyrazu, przypominał rzeźbę której tu wcześniej nie było. Zapanowała cisza, oboje jedynie wpatrywali się w siebie na wzajem, ona czekając na odpowiedź a on najwyraźniej bez celu, jakby chcąc sprawdzić ile zielonooka wytrzyma w takiej sytuacji za nim puszczą jej nerwy. Taki stan rzeczy trwał jakiś czas, postanowił jednak zrobić krok do przodu. Odezwał się.

-Co wtedy poczułaś?
-Słucham?

Czy on pytał o jej uczucia kiedy to oznajmił że Sasuke ją kochał? Czy to są jakieś żarty? Ten człowiek w ogóle nie miał zahamowań, teraz to do niej dotarło. Jakim trzeba być draniem żeby w tak bestialski sposób drwić z czyichś emocji.

-Pytałem co wtedy poczułaś.
-Jeśli uważasz że ci odpowiem to jesteś w błędzie. W ogóle jak możesz mnie o to pytać? Co ty sobie wyobrażasz!?
-Jestem ciekawy.

Ciekawy? Czy  dobrze usłyszała? Chce zaspokoić swoją ciekawość jej kosztem? To było według niej chore. Przekroczył granicę zdrowego rozsądku i jej cierpliwości.

-Wyjdź stąd, po prostu się wynoś.

Podeszła do drzwi i chciała je otworzyć by prędzej się pozbyć nie proszonego gościa, ułatwiając mu wyjście, niestety nie zdążyła nawet chwycić w dłoń metalowej klamki jak poczuła mocne szarpnięcie za ramię po czym wpadła na swoje biurko. Jego siła była tak mocna że po przeturlaniu się po blacie i ona i wszystkie dokumenty spadły na podłogę. 

-Zadałem ci pytanie i oczekuje odpowiedzi.

Stanął nad leżącą dziewczyną, ona jedyne co mogła zrobić to obdarować go swoimi zielonymi, przerażonymi tęczówkami i odpowiedzieć. Tak, bała się go, w tym momencie czuła się jak mała, przestraszona dziewczynka budząca się nocą z koszmaru którym aktualnie dla niej był Itachi Uchiha.

-Dlaczego to robisz?

Kucnął obok niej i brutalnie chwycił delikatną twarz Sakury, zmuszając jej wzrok do spotkania się z jego. Nie przejmował się że zadał jej ból, tym razem fizyczny. Nie interesowały go również jej łzy, które powoli napływały do jej oczu. Nie, on chciał zaspokoić swoją ciekawość, poprawka. On musiał zaspokoić ciekawość swojego monstrum, mieszkającego w jego ciele i umyśle. 

-Sakura. Wiesz że igrając z ogniem można się poparzyć?
-Czego ty chcesz?!
-Odpowiedzi.

Silnym ruchem ścisnął jej buźkę i podnosząc się do pionu zmusił ją by zrobiła to samo. Gdy już stanęła na nogach pchnął ją do tyłu aż oparła się o biurko. Umiejscowił swoje dłonie na drewnianym meblu, blokując dziewczynie drogę ucieczki. Mogła śmiało powiedzieć że prawie napierał swoim ciałem na jej, był tak blisko że na swoich wargach czuła jego gorący oddech. Był równomierny, spokojny jakby przed chwilą nic się nie stało. Jakby dopiero tu wszedł. A stało się, dla niej stało się zbyt wiele w ciągu tak krótkiej chwili.

-Ból.... rozpacz, złość. To czułam gdy powiedziałeś mi o Sasuke.

Przechylił delikatnie głowę w bok, bacznie wpatrując się w zieleń jej oczu. Odpowiedziała mu, wzbudzając w niej strach dostał to czego chciał, ale czy na tym chce poprzestać? Czy to mu wystarczy?. Nie, to zdecydowanie za mało.

-Powiedz mi. Czego w życiu najbardziej się boisz?

Po co zadaje jej te pytania? Dlaczego go to interesuje, przecież nigdy wcześniej nie zwracał na nią uwagi, była mu obojętna, dlaczego teraz to się zmieniło? Rozmyślała w tej chwili co mu odpowiedzieć. Jeśli zdradzi mu prawdę, może to wykorzystać przeciwko niej, ale jeśli go okłamie, a on to wyczuje to co wtedy? Zabije ją? Nie. On miał w planach o wiele gorszą dla niej karę, nie ważne czy powie prawdę czy spróbuje go oszukać. Znał odpowiedź na zadane jej pytanie, chciał jedynie zobaczyć jej reakcję, to jak się teraz zachowa. To był jedynie eksperyment, a on w tej chwili był naukowcem który go przeprowadzał.

-Boję się, straty przyjaciół.

Cóż, nie skłamała ale też do końca nie powiedziała prawdy. Haruno ma to do siebie że zawsze na pierwszym miejscu stawiała przyjaciół, a konkretnie jednego.

-Zwłaszcza Naruto, prawda?

Zaskoczył ją. Szeroko otworzyła oczy tym samym dając po sobie poznać że ma rację. Zdradziła się. Co jeśli on będzie chciał go zabić? Co jeśli go zabije?. Nie mogła do tego dopuścić, ten blondyn był dla niej niczym brat, zawsze jej pomagał, dbał o nią, chronił nawet przed największymi niebezpieczeństwami jak i błachymi drobnostkami, nie mogła go stracić.

-Proszę cię, nic mu nie rób.

To błaganie widoczne w jej oczach, przyniosło odwrotny skutek niż się spodziewała. Widziała jak w złości zagryza zęby, jak przymruża oczy i choć  z zewnątrz wyglądał na spokojnego to w środku aż wrzał. Nie chciał jej błagania, chciał by mu się postawiła, by walczyła a nie się poddawała. Jej postawa w pewnym sensie również go zaskoczyła, prędzej spodziewałby się wybuchu złości i próby ataku ze strony pupilki samej Hokage, która słynęła ze swojej brutalnej siły niż tego co tu zobaczył teraz. Słabość. To widział, strach, słabość i jej nic nie wartą próbę wybrnięcia w jakikolwiek sposób z tej sytuacji. Wyglądała jak zbity pies czekający na kolejną dawkę ciosów, on jednak nie zamierzał jej bić, był bardziej wyrafinowany w doborze odpowiednich tortur. Zbliżył swoje usta do jej ucha, po czym wyszeptał.

-Więc go uratuj.

Nie zdążyła nawet zareagować jak już go nie było. Zniknął niczym duch zostawiając ją całkowicie zdezorientowaną. Co miała w tym wypadku zrobić?, co on miał na myśli mówiąc by go uratowała?. Wiedziała że jeśli Itachi skrzywdzi Naruto, to będzie to wyłącznie jej wina, nie mogła na to pozwolić, musiała dowiedzieć się czegoś więcej, musiała dowiedzieć się czego Uchiha od niej oczekuje, jakiego posunięcia od niej wymaga i co miał na myśli mówiąc ostatnie zdanie.

Wrócił do domu, był pewny że tym razem dziewczyna nie odpuści że sama do niego przyjdzie. Przecież nie potrzebował świadków przy dokonywaniu zbrodni na tej panience, a tu w swoim domu jest nadzwyczaj bezpieczny. Wchodząc do sypialni postanowił że tu na nią zaczeka i wtedy pojawiło się zwątpienie. Przecież dziś już raz go zaskoczyła swoim zachowaniem, może tym razem nie okaże się na tyle głupia i nie pojawi się tu. Ciekawość, znów zbierała swoje żniwo. Zaczynała przeradzać się w niepewność, całkiem nowe dla niego odczucie, a co za tym idzie niebezpieczne. Czyżby potwór w jego skórze przybierał na sile?. Jeśli tak jest, to Haruno czeka nawet gorsza przyszłość niż jego wcześniejszą ofiarę obsesji. Dziecina nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką bestię w nim obudziła. Postawił sobie  jedną, żelazną zasadę. Jeśli różowo-włosa dziś się nie pojawi, pozwoli jej na ucieczkę przed nim. Wcześniejsze takie samo postanowienie wobec niej złamał, nie dał jej wyboru pokazując to swoim dzisiejszym zachowaniem, to on w końcu nie wytrzymał i do niej poszedł, tym razem jednak da jej szansę.

Już przy pierwszych oznakach zachodu słońca usłyszał głośne stukanie w drzwi jego domu, w jego uszach brzmiał jej dźwięczny głos. W tych okolicznościach jej szansa wyzwolenia się z jego sideł prysnęła jak bańka mydlana.

-Itachi! otwórz, proszę!

Nie zamierzał schodzić na dół, domyślał się że po kilku chwilach i braku odpowiedzi z jego strony sama wtargnie na jego teren. Nie mylił się. Szukała go najpierw na dole biegając po wszystkich pomieszczeniach, gdy go tam nie zastała ruszyła po krętych schodach na górę. Jeden pokój - pusto, drugi - pusto, trzeci - pusto... Nie, tym razem odwracając się z zamiarem przeszukania kolejnych dostrzegła go stojącego przy ścianie, obok drzwi. Jej oddech był przyspieszony, biegła przez tą całą drogę nie bacząc na konsekwencje bycia z nim sam na sam, z daleka od mieszkańców Wioski, tu była zdana wyłącznie na siebie i jego litość. Litość? śmieszne, przecież w jego słowniczku nie istniało takie pojęcie.

-Jak, powiedz mi jak mam go uratować?
-Księżniczko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielki błąd popełniłaś.

Zatrzasnął drzwi swojej sypialni, próbując ukryć przed światem zbliżające  się cierpienia niewinnej dziewczyny.



Na początku, dziękuje za tak miłe komentarze. Dzięki nim wzięłam się ostro do roboty i oto jest część druga którą dedykuję wam dziewczyny:). Tak jak za pierwszym razem mam nadzieję że się spodoba. Trzecia część pojawi się w ciągu kilku dni. 
Pozdrawiam i zapraszam do czytania i wystawiania komci oczywiście:]

piątek, 22 lutego 2013

ITASAKU - OBSESJA cz.I


Wrócił do Wioski Liścia ponad rok temu, ludzie nie byli mu przychylni tym bardziej że konsekwencją powrotu było zabicie młodszego brata. Wielu próbowało przemówić Wielmożnej Hokage do rozsądku, by nie pozwoliła mu ponownie się tu osiedlić, jednak pomimo ich błagań ona nie miała innego wyjścia. Już przed jego przybyciem znała prawdę o Klanie Uchiha, o tym jak bardzo musiał się poświęcić dla dobra misji jaką zlecił mu sam Trzeci Hokage.

Itachi od najmłodszych lat był bardzo uzdolnionym Shinobi. Najpotężniejsi w wiosce pokładali w nim swoje nadzieje i planowali jak wykorzystać małego jeszcze wtedy chłopca. Jak się później okazało wymyślili '' Plan Idealny'' z jego udziałem w roli głównej. Dla nich był to jedynie wydany rozkaz, który  jego osobie zwiastował czarną przyszłość.

'' Zabij cały swój klan''. Tak brzmiały słowa które usłyszał tydzień przed dopuszczeniem się mordu na własnych rodzicach. Zrobił to, gdyż sam najwyższy rangą w wiosce tłumaczył mu jak bardzo Uchiha rosną w siłę i jak wielkim zagrożeniem stają się  dla kraju Ognia. '' Twoja rodzina stała się butna i za wszelką cenę dąży do władzy, nie liczy się dla nich życie ludzkie. Czy chcesz by twój młodszy brat stał się taki sam jak oni? Żądny krwi i chęci posiadania wszelkiego istnienia w swoich rękach? '' Te słowa słyszał przed bardzo długi czas, nimi właśnie starali się osiągnąć zamierzone sobie cele, udało się.

W deszczowy wieczór , w wieku 12 lat założył na twarz maskę Anbu. Ukrył swoje lico przed światem i z ostrą niczym brzytwa kataną wkroczył na teren własnej posesji. Zabijanie członków swojego Klanu trwało zaledwie kilka minut, kiedy tego dokonał stanął nad martwymi ciałami swoich rodzicieli i czekał na przybycie najmłodszego, ostatniego ocalałego. Cały we krwi i ze łzami w oczach nie ruszał się z miejsca, różne myśli nachodziły jego głowę, jednak nawet chwila zawahania kiedy to chciał jak najszybciej stąd uciec nie wprawiła jego ciała w najmniejsze drżenie. Przecież nie mógł tak po prostu odejść bez wyjaśnienia Sasuke powodu swojej zbrodni. Kłamliwego wyjaśnienia, bo przecież tylko w ten sposób go ochroni.

''Zabiłem ich gdyż chciałem sprawdzić swoje możliwości. Nienawidź mnie całym sercem, by w przyszłości zdobyć siłę aby mnie zabić.'' Takimi słowami zostawił  zapłakanego siedmiolatka pośród martwych ciał i cuchnącej krwii, którą umazane było wszystko wokół. Nie pozwolił mu na to by dostrzegł jego potok łez spływających po policzku. Tak bardzo bolały go słowa które padły z jego ust w kierunku istoty którą kochał ponad wszystko. Nie oglądając się za siebie ruszył w kierunku głównej bramy Wioski, by jak najszybciej opuścić teren będący jeszcze przed chwilą jego domem. Z ogromnym ciężarem  na barkach udał się tylko w sobie znanym kierunku, by kontynuować powierzoną mu misję.

Dołączył do organizacji Akatsuki i infiltrował ich od środka. Informacje o ich posunięciach otrzymywała Rada Starszych, tylko te trzy osoby znały prawdę o Itachim Uchiha. Lata mijały a w nim wszystkie ludzkie uczucia wygasły. Zbyt wielu nie ludzkich czynów się dopuścił, zbyt wiele krzywd wyrządził niewinnym by mógł pozwolić sobie na słabość jaką były emocje. Czuł się martwy wewnątrz. Był jak robot, wykonywał swoje zadania bez żadnych sprzeciwów. Łzy i błagania o życie jego ofiar przed śmiercią nie robiły na nim żadnego wrażenia. On nie żyje, Itachi umarł w momencie kiedy po raz pierwszy splamił swoje ręce krwią, krwią swojego rodu.

Teraz wrócił. Na nowo rozpocznie życie w osadzie która go nienawidzi. Boją się że ich również może pozbawić życia tak jak zrobił to ze swoim Klanem gdy był jeszcze dzieckiem. Zabił nawet brata którego kiedyś tak bardzo pragnął chronić, nic dla niego nie znaczył. W tej bitwie był jedynie jego przeciwnikiem, jednym z wielu którym ukradł życie. Wszelkie wartości dla niego nie istniały, nie miał planów związanych z przyszłością, żył dniem dzisiejszym i był przygotowany nawet na najgorszą śmierć. Jego nie można było zaskoczyć, on przewidywał wszystko.

Błąd. Jednej rzeczy jednak nie był w stanie przewidzieć.

Dzień jak co dzień. Przebywała w gabinecie Piątej Hokage a zarazem swojej mentorki pomagając jej w układaniu dokumentów. Mimo iż Tsunade pełniła w tej Wiosce najwyższy urząd i podejmowała najtrudniejsze decyzje, to była niezłą bałaganiarą. Tym razem jednak przeszła samą siebie. Dziewczyna zbierając dokumenty porozrzucane po całym pomieszczeniu, nie raz potknęła się o puste butelki po sake. Przeklinając w duchu jej osobę przy okazji sprzątała odpadki próbujące pozbawić jej równowagi. Miała nieodpartą ochotę umoralnić swoją przełożoną, tak jak to tłumaczy matka dziecku, jednak nie dostała takiej szansy. Drzwi otworzyły się na rozcież uderzając o ścianę co spowodowało głośny huk, a do środka wbiegła zdyszana Shizune z przerażeniem w oczach. Obie wlepiły w nią swój pytający wzrok czekając na wyjaśnienia, jednak ona zdołała wydusić z siebie tylko dwa słowa.

-Itachi Uchiha....

Na dźwięk tego imienia, osiemnastolatkę przeszedł nie miły dreszcz. Czasem widywała ów osobnika kiedy przecinał jej drogę swoim krokiem, jednak oprócz krótkiej wymiany wzroku nie zdarzyło się nic innego. Nigdy nie zamienili ze sobą ani słowa, z resztą on z nikim nie rozmawiał, a miała do niego tyle pytań. W końcu pozbawił życia osobę którą kochała najbardziej na świecie, chciała wiedzieć dlaczego to zrobił i jak do tego doszło. Nie czuła strachu co do jego osoby, owszem miała respekt ale to wyłącznie przez te rzeczy jakich nasłuchała się od ludzi, po całej okolicy krążyły plotki jaki to on jest zimny i okrutny. Nie osądzała go, bo przecież jak można osądzać człowieka którego w ogóle się nie zna. Nie uciekała na jego widok jak to inni mieli w zwyczaju robić. Nie rozumiała też ludzi którzy od razu go skreślili. Przecież wszyscy poznali prawdę, wiedzieli że dopuszczając się zbrodni wykonywał jedynie rozkaz, okrutny rozkaz którego większoś by się nie podjęła, ale jednak rozkaz. Jej rozmyślenia przerwał głos dochodzącej do siebie kobiety.

-Itachi Uchiha jest w szpitalu.
-Jak to w szpitalu?

Tsunade nie dowierzała jej słowom. No tak, w końcu kto by się spodziewał że ta machina do zabijania kiedykolwiek będzie potrzebowała pomocy innych.

-Właśnie wrócił z misji i jest poważnie ranny, ale...
-Ale co?
-No bo nikt nie chce go opatrzyć.
-Jak to?

Tym razem różowo-włosa zadała pytanie jakby nie dowierzając w słowa jakie usłyszała.

-Sakura, ludzie się go boją. Z resztą ja też wolę nie mieć z nim nic wspólnego.
-Ja się nim zajmę. Przy okazji, nie mogę uwierzyć w to co powiedziałaś. Przecież jesteśmy medykami, naszym obowiązkiem jest pomagać innym, choćby nie wiadomo jaki to był zbrodniarz.

Nie czekając na tłumaczenia Shizune, ruszyła w stronę szpitala. Po tym jak w recepcji została poinformowana o numerze sali, w której znajduje się pacjent bez słowa udała się w wyznaczone miejsce. Recepcjonistka była najwyraźniej zdziwiona jej zachowaniem, gdyż wydawałoby się jakby chciała coś powiedzieć, jednak widząc zdecydowanie w oczach młodej Haruno, zatrzymała te '' wieści '' dla siebie. 

Wchodząc do gabinetu zabiegowego wzięła głęboki wdech próbując rozluźnić swoje napięte mięśnie i z uśmiechem weszła do środka zamykając za sobą drzwi.

-Witam. Nazywam się Sakura Haruno i będę twoim lekarzem.

Zerknęła w jego stronę. Siedział zupełnie nie wzruszony tym iż z rany na jego brzuchu z dość dużym ciśnieniem, równomiernie sączy się brunatna ciecz. Wydawał się być niczym człek ze stali nie czujący bólu, zero zmartwienia tym iż w każdej chwili mogą  pochłonąć go kościste ramiona śmierci w mroczną, bezdenną czeluść. To opanowanie, ten chłód od niego bijący i te zimne, bez wyrazu, puste oczy. On na prawdę potrafił przerazić. 

Nałożyła na swoje drobne ciało biały fartuch, a dłonie opatuliła gumowymi rękawiczkami po czym podeszła do niego.

-Zdejmij koszulkę.

Bez słów zrobił co mu kazała, a przecież chciała usłyszeć jego głos, choćby jeden raz. Dokładnie obejrzawszy ranę, zaleciła by się położył, sytuacja się powtórzyła. Jednak kiedy podwinęła do góry fartuch i okrakiem usiadła na jego udach, najwyraźniej nie wytrzymał.

-Co ty wyprawiasz?

W jego oczach dało się wyczytać zdziwienie i ciekawość, natomiast jego głos przeszył ją na wskroś. Miał barwę podobną do Sasuke, ale wyższą, bardziej męską i lekko zachrypniętą najwyraźniej przez zmęczenie którego po sobie nie pokazywał. Choć poczuła w swoim organizmie odrobinę strachu, to jednak nie zamierzała zmieniać pozycji.

-Masz poważną ranę do której potrzebuję sporej ilości chakry i czasu. Usiadłam na tobie, bo nie mam zamiaru męczyć się przy leczeniu, a wydaje mi się że jakoś zdołasz przeboleć mój ciężar na swoich nogach, skoro  ten defekt nie sprawia ci problemu.

Wskazała miejsce które zaczynała oczyszczać z bakterii. Nie sprzeciwił się, zamilkł i jedyne co mogła dostrzec, to oczy bacznie obserwujące jej ruchy. Po około dwóch godzinach zakończyła swoją leczniczą technikę i ślimacznymi ruchami zeszła ze swojego pacjenta. Chwyciła się półki wiszącej na ścianie by nie upaść kiedy czerń pojawiła się w jej polu widzenia. Niestety, ale jego uszczerbek na zdrowiu znacznie nadwyrężył pokłady jej wewnętrznej energii. Dowlokła się do krzesła na którym swobodnie spoczęła, wzięła do ręki długopis i pisała coś na kartce.

-Możesz się już ubrać. Napiszę ci nazwy ziół które przez tydzień będziesz musiał zażyważ oraz ich sposób dawkowania. Po wyjściu idź do szklarni obok szpitala, tam wydadzą ci wszystko co tu wymieniłam. Acha, oczywiście przez te siedem dni zero nadwyrężania ciała.

-Co to znaczy?

-Zapomnij o treningach i misjach. Jeśli nie chcesz znów trafić pod moją opiekę oczywiście.

Tu się uśmiechnęła, sama nie wiedząc dlaczego liczyła choćby na najmniejsze drgnięcie jego kącików ust ku górze, jednak wiedziała że to nie możliwe. Rozmawia z nim pierwszy raz w życiu i co? Nagle on ma się do niej uśmiechać? Żałosne. Skrytykowała samą siebie w myślach za takie nędzne przemyślenia.

-Widzimy się w następną środę, oczywiście jeśli będziesz odczuwał jakieś niepokojące bóle to zgłoś się wcześniej.
-Nie sądzę bym musiał to robić.
-Nigdy nie odczuwasz bólu?

Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, zupełnie jakby swoim pytaniem ingerowała w jego przestrzeń prywatną. Postanowiła się wycofać, choć trzeba  przyznać że nie było to łatwe, chciała dowiedzieć się o nim czegokolwiek. Kto jak kto, ale ta młoda panna  miała okropnie ciekawską naturę, przez co wiele razy naraziła się na spore problemy. Najwyraźniej w tym wypadku nie było inaczej.

-Wybacz. Nie powinnam zadawać ci pytań nie związanych z twoim stanem zdrowia, zignoruj je.

Złapała za kartkę i wyciągnęła rękę przed siebie. Odebrał świstek po czym ją zaskoczył, trzeba jednak dodać że zaskoczenie objęło także jego osobę. Nie spodziewał się słów które wypłynęły niczym potok z jego ust, nie posądził by siebie że cokolwiek jej odpowie.

-Odczuwam ból inaczej niż ty, czy którykolwiek z twoich znajomych. Otwarta rana mi nie przeszkadza, przynajmniej wtedy wiem że nadal żyje.

Zaskoczenie wymalowało się na jej twarzy jasnymi kolorami, mężczyzna również wyglądał na zdziwionego, jednak jego chwilowe wyłamanie się z zimna którym był owinięty aż do szpiku kości szybko zawładnęło nim ponownie. Znów jego twarz przybrała wyraz kamiennego posągu, żył samotnie i nie zamierzał tego zmieniać a zwłaszcza wiązać swoje plany z jakąś dziewczyną, dla niego to był zbędny balast którego nie zamierzał brać na pokład. Jedna myśl jednak zaprzątnęła jego umysł i postanowił się nią podzielić, wiedział że w jakimś stopniu ta wiadomość zrani młodą panią doktor, a on uwielbiał zadawać nieoczekiwany ból.

-Sakura Haruno tak?
-Słucham?
-To ty jesteś tą dziewczyną zakochaną po uszy w moim bracie.

Jego słowa wprawiły ją w osłupienie, skąd on o tym wiedział.? Czekała na dalszy ciąg jego zdania, wyraźnie widziała że na tym nie zakończył swojego monologu.

-Leżąc i dławiąc się krwią, Sasuke cię przepraszał za to że nie miał okazji wyznać przed tobą tego co na prawdę do ciebie czuł. Nie powiedział w prost, ale domyśliłem się że był na tyle głupi by się w tobie zakochać. Żałosne.

Po tych słowach zostawił Haruno samą, nie mogła w to uwierzyć . On Sasuke Uchiha, ten który zawsze ją krytykował, ten który twierdził że jest słaba i irytująca, on ją kochał. Obraz zamazał się od napływu łez, serce rozrywał ból i rozpacz, wściekłość szarpnęła jej delikatnym ciałem i pojawił się żal. Żal, że nie starała się bardziej, że nie walczyła o niego z całych sił, że nie zdołała sprowadzić go do domu i że w tej najważniejszej chwili, po prostu się poddała. Nie wytrzymała, szpitalne ściany wypełniły się jej głośnym płaczem.

Miał rację, widział to po niej. Te słowa przysporzyły jej cierpienia, ale przecież nie skłamał, powinna znać treść  która była do niej skierowana. Celowo zadał jej ten cios, ostrzem prosto w serce, w końcu kobiety są takie sentymentalne, przez co stają się aż na zbyt przewidywalne. Teraz pewno zamknęła się w tym pomieszczeniu z którego przed chwilą wyszedł i zalewa swoją twarz łzami. Tylko czy to jej w czymś pomoże? Przecież Sasuke nie żyje, więc czy warto na darmo wylewać z oczu słone krople? Dla niego to nie miało sensu. On nie płakał już tyle lat, zapomniał jak to jest, jaką ulgę przynosi to w cierpieniu. Wylać z siebie wszystkie smutki, by móc znów normalnie funkcjonować. Ta sytuacja musi się powtarzać, to odruch bezwarunkowy, choćby po to by zrobiło się lżej na duszy. 

Itachi Uchiha zapomniał jednak jak smakuje to uczucie, na zawsze zamknął za sobą drzwi prowadzące do swojego wcześniejszego życia i nigdy już nie zamierzał ich otwierać. Zamieszkał w mrocznym świecie, bez żadnego dostępu do jasnych barw, jego własne idealne miejsce zbrodni i krwi. Coś jednak w jego umyśle nie dawało mu spokoju. Dlaczego myślał o tej dziewczynie dłużej niż pięć minut? , to nie naturalne w jego przypadku, jednak mimo wszystko nie potrafił pozbyć się jej ze swojej głowy. Czyżby ciekawość? Tylko raz w życiu był czegoś ciekawy, dążenie do osiągnięcia tego stało się jego obsesją i nie skończyło się dobrze, bynajmniej dla tego kogoś. Jeśli jest  ciekawy tej nad wymiar delikatnej osóbki, to czy sytuacja się powtórzy? 

Nie przewidział tego, za to był coraz pewniejszy że Sakura Haruno posiada coś co zawładnie nim na tyle by mógł uczynić z jej życia piekło. Czy ona na powrót obudzi w nim to dzikie uczucie? 

Obrócił się i spojrzał na szpitalny budynek.

-Sakura Haruno, czy staniesz się moją obsesją?  Uciekaj, póki jeszcze ci na to pozwalam.




Witam.
Oto pierwsza część partówki ItaSaku, łącznie będą trzy części, kolejna już nie długo:)
Mam nadzieję że się podoba. Zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam.

środa, 6 lutego 2013

Kobieta - idealna podpora każdego zwiazku (część 1)



Gdybym wiedział, że moje życie zmieni się tak nagle, jak będę szanowanym biznesmenem, to nigdy bym nie został. Praca mnie wykańcza, ale nie mógłbym nikomu odpuścić. Mam też inną robotę, którą pochwalam. Zawsze tak będzie, i będę tak chwalił ją. Chociaż zarabiam więcej pieniędzy niż codziennie siedzieć przy biurku i wypełniać głupie papiery. Nie znosiłem tego, ale jak mój ojciec chciał tak zrobiłem. Dla niego musiałem stać się kimś ważnym w mieście, inaczej by mnie wydziedziczył.
Jedno jest pewne. Nie wie czym się dodatkowo zajmuję. Tak jest najlepiej, a w dodatku jeśli znów do mnie przyjdzie i będzie stękał, to go uduszę. Raz w życiu chcę odpocząć od ich nagłych rozterek z moją osobą. Oni nic nie rozumieją moje zapotrzebowania na życie. Towarzyskiego i seksualnego. Czego się dziwię? Oni są już starzy i przeszli swoje, wiec chcą mnie ustabilizować. Nie będzie tak łatwo. Jestem jeszcze zbyt żywy, i aż tak bardzo nie jestem w formie do małżeństwa. Do tego na pewno mnie nie zmuszą. Jestem jeszcze zbyt energiczny do takich rzeczy. Nie ustabilizuje się chyba do czterdziestki. Zaśmiałem się cicho ze swoich myśli.
Do czterdziestki co? No to długo jeszcze potrwa. Może potrafię prawić komplementy, i mam pełno swoich dziewczyn, które by chciały abym z nimi spędził resztę życia. To jakoś mnie nie kręci. Wolę się zabawiać. Dobrze, że żadna o tym nie wie co robię nocami. Bądź co bądź to dzięki moim kumplom stałem się taki zaborczy na wszystko, a moje „byłe” by chciały wziąć mnie w każda inną stronę, czyli tylko dla siebie. Mają szczególną nadzieję, że którąś z nich bym wybrał na żonę?
Każda dziewczyna, była oddana, ale całe szczęście, ze nie były zarażone niczym. Choć zawsze było robione z elastyczną prezerwatywą. Nie zaraziłbym się niczym, gdyż po każdym wspólnej nocy, może nawet południu chodziłem do ginekologa bądź innego lekarza. Musiałem być zdrowy, inaczej rodzice by podejrzewali.
Kurczę, to naprawdę dziwne, mam straszny pociąg do niektórych kobiet, który ubierają się wyzywająco. Zaczęło się to od czasów liceum. Tamta dziewczyna, była inna od wszystkich wyróżniała się. Nikt może jej nie lubił, ale mnie pociągała. Po pół roku zniknęła jak makiem zasiał.  Nie wiedziałem co mogło się stać, ale nie mogłem się tym przejmować. Byłem całkowicie czym innym zajęty. Myśli o kobiecie?
Nie, dla mnie one Ne były. Każda jest inna, a w dodatku nie rozumiałem tej egzystencji istnienia. Nie są wcale tak potrzebne, choć jestem teraz od nich uzależniony. Bez nich chyba świat by się zawalił? One nam dają przyjemność, która sprawia, że świat staje się bardziej energetyczny dzięki płci przeciwnej. Maja swoją grację i te ruchy, dzięki nim możemy szaleć w każdych chwilach naszego życia.
Mój ojciec wkurzyłby się. Chyba wiedział co czasami w moim domu się dzieje. Może urządzam huczne imprezy, na których są moi kumple wraz z panienkami lekkich obyczajów. Inne dziewczyny i mężczyźni też towarzyszą, aby było całkiem sympatycznie.   Taka impreza kończyła się… Łóżko plus dziewczyna równa się szybkie wejście. Ta… Już za tym tęsknię. Nienawidzę  tego wszystkiego. Najbardziej swojej chorej pracy, która nigdy się nie skończy. Monotonność, która nigdy nie zniknie z mojego życia. Gdyby coś było inaczej byłbym zadowolony z takiego efektu.
Jestem od siedmiu lat biznesmenem, mam w tym momencie dwadzieścia pięć lat. Mam dłuższe, czarne włosy związane w kitkę. Po obu stronach opadała grzywka od czasu do czasu zakrywając oczy po przez wiatr. Oczy ciemne niczym czerń z otchłani nie liczącej dna. Jestem jednym z najlepszych biznesmenów, robię wszystko dla ojca by był dumny, lecz nie znają mojej drugiej natury. Dobrze, że nie obserwują mnie inaczej nie mógłbym tak szaleć jak robię to w niektórych momentach. Nazywam się Uchiha Itachi. Mam swoje pragnienia, a najbardziej teraz chcę wyrwać się na spotkanie towarzyskie z chłopakami. Mogło by się przydać, moglibyśmy razem powariować.
W spodniach poczułem wibrowanie. Westchnąłem głęboko. Kto tym razem się do mnie dobija? Jaka kobieta? Oby tylko nie one, bo naprawdę zwariuję dzisiejszego dnia, przepraszam wieczoru. Spojrzałem na wyświetlacz. Odetchnąłem z ulga. Dzwonił to mój najbliższy przyjaciel.
-Słucham.
-Co tak oficjalnie? - zapytał rozbawionym głosem. Nie mogłem się na ten temat odezwać. On zawsze robił jakieś sceny. Cały On! Deidara, był mężczyzną, który wzrokiem rozbierał kobiety. Widział jej ponętne walory w swoich myślach, i jednak tak trafiało. Wszystko o danej dziewczynie wiedział. Miał ją na celowniku, więc przyszła wtedy kolej na „dziewczynę z jego marzeń”. Szczerze? On o każdej się tak wyrażał. - Dobra. Nie ważne. Słuchaj, masz może dzisiaj czas?
-Zawsze mam go pełno. Sam dobrze wiesz, ze wieczorami siedzę tylko przed biurkiem patrząc na pieprzone papiery. - powiedziałem zażenowany. Siedziałem w fotelu popijając whisky z lodem. Lubiłem od czasu do czasu wypić, aby zaspokoić swoje zmysły.
-Piepszone powiadasz.. Chyba ktoś dawno tego nie robił.
-Deidara, zamknij jadaczkę. - westchnąłem kolejny raz. - Sam wiesz, że nigdy nie miałem czasu. Zawsze w głowie miałem pracę. Tylko to się liczyło przez ostatni czas. - powiedziałem do niego. Nie miałem na nic ochoty, a najbardziej na pracę. Choć naprawdę rozrywka się przyda na dzisiejszy wieczór. Ten dom i tak jest pusty, tylko służba obsługuje i sprząta, a i jeszcze moi poplecznicy?. Nikogo więcej tutaj nie ma. Mój brat mieszka z rodzicami, i całe szczęście. Mam spokój, nie jęczy nad głową. Mogę w spokoju odpoczywać…
-Dobra... - przeciągnął słowo. - To wracając do sprawy. Ochotę na pewno masz iść. Hidan i reszta mają iść do Domu Rokoszy. Idziesz? - Wypiłem jednym łykiem alkohol, który smakował mi bardzo często.
-Jasne. Będę tam za pół godziny. Czekajcie na naszym miejscu, w  środku. Dojdę. - uśmiechnąłem się delikatnie. Rozłączyłem się z lekkim uśmiechem. Może dzisiaj trochę się zabawię. Muszę, w końcu tego bardzo długo nie robiłem. Chciałbym się rozluźnić, czuć się w każdej chwili inaczej. Rozkosz rozlewająca się po całym ciele, jęki i ekstaza. Choć nie czułem tego od wielu miesięcy, to gdy się z jakąś kochałem to nie było to czego oczekiwałem. Może nie mięłam tej frustracji, ale było całkiem co innego. Nie czułem takiego spełnienia do kobiety… trudne to było.
Wszedłem do swojej ekskluzywnej sypialni. Szafa rozsuwana z wieloma rzeczami. Była wmontowana w ścianę i spokojnie mogłem do niej wejść. Łóżko stało przy ścianie, rozmiarów na sześć osób. Spokojnie mogłoby się zmieścić wiele panienek. Po oby dwóch stronach były dwa duże okna balkonowe, które prowadziły na balkon. Wszędzie były szafki, i na nich stały czerwone róże, które uwielbiałem. Ten zapach koił moje nerwy. Kolory były ciemne. Bordo, a na nich, po rogach jasnego beżowego koloru wzory drzew. Wyglądało to nawet ładnie.
Z szafy wyciągnąłem czystą  koszulę, ciemne jeansy, pasek, z srebrnym zapięciem na którym pisało sexy. Rzuciłem także skórzaną kurtkę z znakiem swojej rodziny. Przebrałem się szybko. Założyłem wszystkie rzeczy. Jeansy przełożyłem pasek zapinając go, założyłem czarne buty, ciemno fioletowa koszulę. Poprawiłem włosy by wyglądały bardziej elegancko. Odpiąłem dwa guziki od koszuli, było mi delikatnie widać umięśniony tors. Uśmiechnąłem się do dużego lustra widząc swoją sylwetkę.
Czy naprawdę jestem aż tak seksowny jak mówią moje ostatnie dziewczyny? Mówiły wiele rzeczy, że sprawiam im przyjemność do granic możliwości. Sam nie byłem tego pewien. Mogły kłamać, choć po ich oczach widziałem wiele rzeczy. Pierwszym z nich było większe pożądanie wobec mojej osoby.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi biorąc kluczyki do samochodu. Chciałem pic, więc musze wziąć ze sobą szofera. Zaczepiłem go po drodze i poszedł ze mną. Wsiedliśmy razem do samochodu. Tym razem ja kierowałem. Pędziłem szybko, bo nie chciałem się spóźnić na to nasze spotkanie. Mogłem widzieć wiele panienek, które na pewno by się na mnie rzuciły. Choć to do nich trzeba podchodzić, lecz ze mną to na pewno nie będzie możliwe.
Zatrzymałem się. Wyciągnąłem parę rzeczy spod schowka. W tym największej klasy papierosy, gumę i komórkę. Podałem jeszcze potrzebne informację szoferowi. Wyszedłem. Zamienił się miejscem i odjechał ze wszystkim oprócz z dowodem i różnymi kartami. Bramkarz od razu mnie wpuścił do środka, gdy tylko zobaczył. Byłem bratankiem właściciela tego burdelu. Nie musiałem nic płacić, jedynie moi kumple.
W pomieszczeniu znajdowała się na środku mała scena, stoliki, niektóre były we wnękach paliły się małe świeczki wraz z lampami czerwonymi, bądź niebieskimi. Zależało od wnętrza pomieszczenia. Gdzie niegdzie były także rury, gdzie tańczyły dziewczyny rozbierając swoje ubranie. Także tańczyły za pieniądze. Wiedziałem wszystko jak co działa. Dokąd prowadzą różne korytarze. Niektóre do ekskluzywnych sypialni, bądź innych sekretnych miejsc by się pieprzyć z ladacznicą.
Było także drugie piętro, gdzie mogło wszystko się dziać. Od zamawiania drinków, po wynajdzie dziewczyny na całą godzinę lub noce. Słyszałem, ze w tym domu jest tylko jedna taka, która od bogaczy potrafi wyciągnąć od dwóch do piętnastu tysięcy jenów za godzinę. Dzięki niej wuj zarabia sporo kasy, i to go cieszy. Gdyby nie było tej dziewczyny chyba zbankrutowałby szybciej niż mu się zdaje.
Zatrzymałem się koło filaru, gdzie wisiał plakat, z dziewczyną w wyzywającym stroju. Możliwe, że to właśnie ona tyle zarabia? Dzisiaj ma obsługiwać gości. Cóż to naprawdę zaszczyt dla niektórych. Ona tylko będzie podawać jedzenie i napoje? No cóż, przeżyje się. Na pewno nie poszedłbym z nią. Jeśli tak wyłudza, to niby czemu musiałbym na taką wydawać? Niektóre z nich to wyłudzaczki.
Weszłam w jedną wnękę, gdzie siedzieli kumple z panienkami lekkich obyczajów. Patrzałem na nich. Każda była z nimi, i masowała ich po udach, lub w intymnym miejscu. Jak to było z Hidanem...  Srebrno włosy miał jeden kolczyk w uchu, i dużo żelu nałożone na włosy by mu się dobrze układały. Jedna z nich szeptał blondynowi miłe słówka do ucha. Sasori i Kisame nic nie robili tylko siedzieli. Usiadłem na wolnym fotelu.
-Itachi… - zaczął Deidara. - Dzisiaj będzie najlepsza z panienek Tylko ciebie na Nią stać, zamierzasz zaryzykować? - dopytywał. Nie mam zamiaru tracić na taką zdzirę pieniędzy. Ona na pewno tylko chce pieniądze, a nic nie daje w zamian. Usłyszałem gwizdanie z strony mężczyzn. Nawet się nie obróciłem. Muzyka dawała o sobie znać.  Gdzie niegdzie było można słyszeć jęki wraz z westchnieniami.     
-Nie mam zamiaru. Nie kręcą mnie takie. - westchnąłem cicho. Kurde, ze dałem im się namówić, aby wpaść tutaj w te strony. Mój wuj, na pewno będzie zadowolony. Wydam na niego trochę kaski, którą tak dokładnie zbiera. Grosz do grosza!  
-Jak tam sobie chcesz, gdybym ja miał tyle kasy co ty od razu na nią się rzucił. Dzisiaj chyba jest przydzielona do kelnerowania tylko. Co za szkoda... - westchnął zrezygnowany. Uśmiechnąłem się słysząc jego głos. To sprawiało przyjemność. Patrzałam na kobiety, które od czasu do czasu wpatrywali się we mnie. Byli tu także faceci, którzy oddawali się kobietą. Oj mój wuj wie jak zrobić ludziom dobrze. 
-Sakura! - usłyszałam przytłumiony głos kobiety dobiegającej z góry. - Przyjdź tutaj na chwilkę. - skądś znałem to imię, ale teraz to chyba w każdym kraju jest popularne. Więcej się nie odezwała. Uśmiechnąłem się. Do nas na pewno nie podejdzie. Moi kumple jeszcze niczego nie zamówili? Co za dziwna sprawa.
-Cześć bracie.. - usłyszałem baryton z boku. Popatrzałem w tamta stronę. Był to mój ukochany braciszek i uśmiechał się delikatnie. Oddychał trochę ciężej. Już się z kimś pieprzył? No cóż, On zawsze był szybki. Przysiadł się do nas. - I jak? Przyszedłeś się dzisiaj zabawić? Nie dziwię się, skoro jest taka piękna kobieta każdy by z nią chciał, ale wujas ostrzegał.
-Przed czym?
-Nie można ruszać kelnerek. A ona jest teraz kelnerką, co mnie bardzo wkurza. Specjalnie wyciągnąłem od rodziców sporą sumę pieniędzy by się dzisiaj zabawić kolejny raz z nią. Gdybyś wiedział jaka dobra jest… - zaśmiał się cicho. Czyli mój braciszek z nią się już przespał? Dała mu aż tyle przyjemności? Była prawdziwą kochanką? Czuła, namiętna? Mnie na pewno by nie zaspokoiła.
-Rodzice wiedza gdzie jesteś?
-Chory chyba jesteś. Gdyby wiedzieli dostali by szału. - powiedział z uśmiechem. - przecież wiesz jak by zareagowali. Z agresją, ze przesiaduje w burdelu u wuja. Gdyby złapali ciebie wyszedłbyś na tym jeszcze gorzej. Straciłbys zaufanie ojca a także prace.
-Prace bym miał. Tylko zaufanie by legło. Przypominam ci, że firma jest moja. Sam na nią zarobiłem. Nic bym nie stracił. - powiedziałem pewnie. Zrobił nie zadowoloną minę. Teraz wiedział z pewnością, że nie kłamię. Popatrzałem przed siebie w naszą stronę szła kelnerka. Westchnąłem. Sasuke uśmiechnął się delikatnie...
-Czy mam coś podać? - zapytała kelnerka. Spojrzałem na nią. Wy chyba sobie jaja ze mnie robicie? To jest Ona! Miałem się nią nie przejmować, ale teraz, gdy Ją widzę rozumiem. Jej matka była ciężko chora i zarabiała na jej operację? Czyżby zeszła do tak drastycznych środków, aby siebie oddawać? To nie logiczne. Uśmiechnąłem się chytro. Nawet dla mnie lepiej.
Ma długie różowe włosy sięgające do pośladków zakręcone delikatnie. Zielone oczy lekko wymalowane. Czerwona szminka podkreślała jej usta. Na włosach ciemne okulary, na uszach większe kolczyki w formie kółek. Czarny stanik ozdobiony cekinkami. Było widać jej sporą część piersi. Na to ciemno czerwona tunikę sięgającą do ud z pewnością zaczepioną z tyłu. Miała spory dekolt, co odsłaniało jej stanik i kawałek brzucha. Lekko było można zauważyć jej majteczki w koronkę koloru czerni. Do tego miała czarne pończochy kabaretki, u góry z koronką. Buty, czarne na dziewięciu centymetrowym obcasie. Patrzałem na nią zahipnotyzowany. Teraz to z Wojasem sobie pogadam.   
-Jak byś mogła to siebie - powiedział brat.
-Dzisiaj nie ma takiej opcji, kochaniutki. - uśmiechnęła się.  - Dzisiaj szef chce sprawdzić ile beze mnie dziewczyny zarobią. Czyli masz wiele innych panienek. - zrobił naburmuszoną minę. - Więc chłopacy? Zamawiacie coś? - zapytała z uśmiechem.
-Osiem piw. - powiedział Hidan. Dobrze, ze dla mnie nic nie zamawiali.
-Dla mnie to samo - powiedział Sasuke.
-I podwójne Whisky z lodem. - powiedziała zapisując. Odeszła. Chwila, skąd ona wie co lubię? Wszyscy na mnie spojrzeli wraz z Sasuke. Cóż, sam byłem zdziwiony, ze to wiedziała. Teraz tylko zostało znać jej imię i nazwisko.
-Skąd Sakura wie co lubisz? - zapytał mój brat
-Nie wiem. Nawet jej nie znam.
-Cóż może ty jej nie znasz, Itachi - powiedział Sasori - Haruno wszystkich zna, co lubią. Zawsze często obserwuje swoje kolejne ofiary. Może kiedyś ciebie miała na muszce, lecz odpuściła? Zawsze tak mogło być. - zaśmiał się czerwono włosy. Zamyśliłem się. Cóż tak mogło być, przecież oddaje się mężczyzną najbogatszym. Sasuke miał forsę więc się oddała. Taka kobieta, a sprzedała swoje ciało? Cóż, wszystko jest możliwe jak są potrzebne pieniądze na dobra materialne, bądź uratowania życia. Deidara zaczął szperać w komórce? W takim momencie? Jaki debil! Przekazał mi komórkę.
-Czytaj. - polecił. Wziąłem sprzęt i czytałem każde słowo o dziewczynie zwanej Sakura Haruno. No proszę ma tyle pieniędzy by chodzić na studia? Właściwie to kończy bo poszła na dwuletnie. A w wieku osiemnastu lat skończyła liceum. Ale jak? Przecież zrezygnowała ze szkoły! Czytałem dalej. Prywatni nauczyciele zobowiązani przez mojego wuja!! Z tym się spotkam pierwszy raz. Mu nigdy na tym nie zależało. Wszystko dokładnie przeczytałem. Ciekawa z niej kobieta. Zrezygnowała ze szkoły, ale i tak dalej się uczyła. Miała bardziej ciekawie ode mnie. Oddałem mu komórkę. -Ciekawe nie? Jej cały szef pomógł we wszystkim i musi mu odpłacać. Takie jest moje zdanie. - uśmiechnął się. Jego szyja została obdarowywana pocałunkami przez kobietę. Do nas przyszła różowo włosa. Podała wszystkim po piwie. Mi ostatniemu podała szklankę z whisky z kostkami lodu.
-Sakura, naprawdę nie masz ochoty?
-To nie do mnie w tym momencie. Idź do swojego wuja, może ci pozwoli. - wstałem z szklanką alkoholu. Minąłem ją patrząc przez ułamek sekundy. Musiałem właśnie iść do  wujka. Z nim o wszystkim porozmawiam.  Oby się zgodził. Miałem sporo pieniędzy, wiec to nic takiego nie będzie. On chciał posiadać jak najwięcej zielonych papierków, więc zgodzi się. Jestem pewna.
-Ha! Nareszcie sobie poszedł. - usłyszałem ripostę brata. Zauważyłem jeszcze jak Sakura od nich wychodzi. Popiłem trunku. Był o wiele lepszy niż ten co sam sobie robiłem. Jeśli to ona robiła, to musiała się nauczyć dawniej. Szybko idzie się nauczyć robienia drinków. Bez zastanowienia ruszyłem schodami do góry.




PS. Partówkę pot tytułem "Męskie pożądanie  (MadaSaku)" Dokończę w najblizszym czasie, a tu macie coś innego, tak aby nie było, że wogóle nie piszę ;) bo pisze cały czas. Proszę o szczerą opinię każdego kto czyta  ;))

niedziela, 3 lutego 2013

Braciszku


Witam wszystkich tu zebranych. Dziękuję Karci-chan i Kimi-san za wasze komentarze, dodały mi motywacji do pisania. Tak nawiasem mówiąc żebyście mnie nie posądzali o to, że jestem maniaczką yaoi. Ja toleruje to, ale nie kocham. Tak, więc przedstawiam wam w nieco trochę ostrzejszym klimacie parę braci Uchiha i ich nieziemską miłość. ^^ Dobra zagalopowałam się troszeczkę, prawda?

„Braciszku <3”

Braciszek.
Tak go kiedyś nazywał. Kiedyś, kiedy, jako mali chłopcy, biegali po zielonym jeszcze ogrodzie Domu Uchida. Kiedy, śmiejąc się, ciągnęli starszą Mikoto za włosy.
Kiedy Młody mógł patrzeć na niego bez nienawiści w oczach.
Braciszek.
Tak zwrócił się do niego i dziś.
Itachiego rzadko można był zadziwić. Ale widok stojącego na progu Sasuke, rzucającego krótkie ''Cześć Braciszku'' zupełnie wytrąciło go z równowagi.
Właściwie nie wiedział, czy się cieszył. Od czasu ucieczki z domu widywał brata jedynie w szkole.         A i tam nie zdarzało się to często.
A teraz Młody stał przed jego drzwiami, z dziwnie błyszczącymi oczami, rozwianymi włosami i najwyraźniej pokojowymi zamiarami. Przynajmniej tak podejrzewał.
Inaczej już leżałby oszołomiony na ziemi. Sasuke w takich sytuacjach był dosadny.
- Nie wpuścisz mnie do środka? - Cichy, niski głos wyrwał go z osłupienia. Obrzucił Sasuke krótkim spojrzeniem i przesunął się, wpuszczając go.
Młody zdecydowanie czegoś chciał.
Salon był niewielki i przytulny. Ciemna, skórzana kanapa była niesamowicie wygodna, o czym zresztą Sasuke przekonywał się, przeglądając jakąś książkę. Itachi siedział w obok niego, czując się dziwnie stłamszony.
- ''Na cóż tworzenie wieczne, na cóż uganianie, jeśli stworzone pada w nicości otchłanie?!'' *- Przeczytał na głos Młody, powodując u Łasicy lekkie wzdrygnięcie - Nie wiedziałem, ze czytujesz Goethe'go.
- Co, nie można? - warknął cicho. - To pierwsza książka, która wrzuciłem do plecaka. Nawet nie wiedziałem, co to.
- Cóż braciszku, widzę, że nie doceniasz prawdziwej literatury. Sztuka tworzenia...
- Czego chcesz? - Sasuke spojrzał na Itachiego ze złośliwym uśmiechem.
- Nie tak nerwowo. Przyszedłem porozmawiać.
- Jaaasne, postanowiłeś odwiedzić staruszka bez korzyści dla siebie?
- Co, nie można? - Powtórzył słowa brata sprzed minuty. - Ładnie tu masz. Matka wydziedziczyła Obito za ten spadek. Pieprzona suka. Lubiłem go.
- Och, czyżby mały Sasuke obraził kochaną mamusię? -Rzucił ironicznie Itachi. Nie, żeby nie wiedział, że Sasuke miał dość wszystkich Uchihów. Lubił się z nim droczyć.
- Przestań stary, nie o tym chciałem rozmawiać. - Łasicy zdziwił się nieco. Najpierw nieporządny wygląd Młodego, teraz brak chęci do kłótni. Przyjrzał się mu uważniej. Miał na sobie czarne jeansy i czarną koszulę z rozpiętymi kilkoma guzikami. Itachi zagapił się chwilę na śnieżnobiałą skórę szyi. Rozwiane, hebanowe włosy wpadające do czekoladowych oczu. Pełne usta wygięte w kpiącym uśmiechu.
Cholera! Sasuke był niesamowicie pociągający, a Itachi właśnie zdał sobie z tego sprawę.
Młody zauważył spojrzenie brata i uśmiechnął się wrednie w duchu. Przysunął się bliżej.
- Braciszku... - Wymruczał, opierając się o ramię Itachiego. - Brakuje mi ciebie, wiesz?
- Ttak? - Głos Łasicy drżał lekko. Młody prowokował. Do jasnej cholery, niech on przestanie bawić się tymi guzikami! A Sasuke wsunął się na jego kolana, próbując pochwycić jego spojrzenie.
Itachi oparł czoło o czoło brata, próbując zignorować rozchylone usta i oczy wypełnione pożądaniem. Dopóki nie poczuł gorącego oddechu na swych wargach.
Wpił się w jego usta, napawając się smakiem cynamonu i jabłek. Młodszy przyciągnął go bliżej i wsunął język w jego usta.
Po chwili poczuł ciężar drugiego ciała, kiedy ułożyli się na kanapie. Sasuke wsunął dłonie pod koszulkę Itachiego, wodząc nimi po plecach. Z jego ust wydarł się cichy jęk, kiedy Łasica przyssał sie do jego szyi.
- Sypialnia? - Niski, wibrujący głos pieścił wręcz ucho Starszego. Nie odpowiadając, wstał i pociągnął brata w stronę drugich drzwi.
Lądując na szerokim łóżku, pozbywali się w pośpiechu zbędnych ubrań. Czarna koszula Młodego leżała podarta na ziemi, obok jasnych jeansów Itachiego. Kiedy w końcu wylądowały tam bordowe bokserki, po pokoju rozległ się przeciągły jęk. Sasuke pochylał się nad męskością Starszego, lekko na nią dmuchając.
- Byłeś grzeczny, Braciszku?
- Nie - uśmiechnął się sie bezczelnie, po chwili znów głośno jęcząc, kiedy Młody musnął czubek językiem.
- Nie? Niedobrze. Trzeba cię ukarać. - Pochylił się, biorąc go w usta. Ssał, przygryzał delikatnie, wsłuchując się w przyśpieszony oddech brata. Najpiękniejsza muzyka. Itachi złapał Sasuke za włosy, zmuszając do przyśpieszenia tempa. Chwilę potem krzyczał głośno, wytryskując w usta brata. Młody spojrzał na niego, zlizując spermę z warg.
- Itachi - wyszeptał do jego ucha, ocierając swym członkiem o członek brata, który już nów budził się do życia. - Weź mnie.. Mocno. Ostro. Tak, żebym zapamiętał.
Łasica nie mógł nie spełnić takiej prośby. Pobiegł wręcz do łazienki, wychodząc z tubką oliwki w ręce. Sasuke leżał na brzuchu, jego uśmiech był drapieżny.
- Uwierz mi - wyszeptał Starszy, pochylając się i składając lekki pocałunek na karku brata - Nie zapomnisz. Nigdy.
Wytyczał ustami szlak wzdłuż kręgosłupa Młodego, wodził rekami po jego klatce piersiowej, udach, muskając lekko erekcję Sasuke.
Dotarł ustami do pośladków brata i wsunął do jego wnętrza język. Młody krzyknął cicho, kierując rękę w stronę swojej męskości. Powstrzymała go ręka Itachiego. Łasica wysunął język, otwierając buteleczkę oliwki. Nawilżył palce, wsuwają jeden w ciasne wejście Sasuke. Mięśnie zacisnęły się lekko i ledwo powstrzymał się od wzięcia go teraz, bez przygotowania.
- Szzybciej, braciszku! - Wydyszał Młody, starając się złapać oddech. Do pierwszego dołączył drugi, potem trzeci palec. Kiedy Itachi wysunął je z brata, usłyszał cichy jęk zawodu. Jednak już po chwili zmienił się w krzyk zdziwienia, kiedy coś większego zaczęło napierać na jego wejście. Łasica wsunął się w niego do połowy, a cisze zakłócił krzyk bólu i przyjemności zarazem.
- Rozluźnij się. - Wyszeptał, pochylając sie i całując kark Młodego. Zaczął się lekko poruszać, wsłuchując w jęki zadowolenia brata. Sasuke zaczął sie na niego nabijać, więc zwiększył tempo.
- Szybciej, do chooolery. - Jego pchnięcia były teraz rytmiczne, szybkie i głębokie. Zaczął pieścić męskość Młodego, doprowadzając go na szczyt. A gdy poczuł mięśnie zaciskające się na jego penisie, wytrysnął wypełniając brata ciepłą spermą. Wysunął się z niego, wciągając w namiętny pocałunek. Młody ułożył się z głową na ramieniu Itachiego wtulając się w jego bok.
- Braciszku - wymruczał sennie, zamykając oczy. Przypominał teraz rozleniwionego kota. I Łasica polubił tego kota, słodkiego, uległego i sennego.
- Dobranoc. - Mruknął i również zasnął.
Był środek nocy, kiedy Młody otworzył szeroko oczy. Podniósł lekko głowę, wpatrując się w twarz Itachiego. Starszy Uchiha spał spokojnie, uśmiech wyginał jego wargi. Młody pochylił się, musnął jego usta swoimi, ubrał się i wyszedł. Zostałby może do rana, ale musiał coś zrobić.
Itachi uchylił powieki, szukając gdzieś w pobliżu drugiego ciała. Znalazł tylko kartkę z krótkim ''Nie zapomnę, Braciszku. Nigdy'' Braciszek...to słowo nigdy nie będzie kojarzyć się tak samo.
A gdy tydzień później usłyszał od zaaferowanej Andromedy, że Młody zniknął ostatniej soboty, uśmiechnął się lekko pod nosem.
Nie zapomniał.
Nigdy.
Nie zdążył.

THE END

PS. Karcia-chan proszę, jeśli będziesz to czytała, jaką byś chciała parę w moim wykonaniu przeczytać. Napisz w komentarzu, a ja spróbuję jak najszybciej to wykonać.
PS2. Przepraszam za wszystkie błędy, jakie pojawiły się. Wybaczcie jestem dyslektykiem.
PS3. Mile widziana jest obiektywna opinia na temat tego rozdziału.  

~~ EDIT ~~


Dziś przyjmę jedynie dwa zamówienia. Chętnie je wykonam, bo mam dużo czasu wolnego, ponieważ mam teraz ferie, więc strasznie mi się nudzi.

sobota, 2 lutego 2013

ItaSaku


                                                                 DOTRZYMANA OBIETNICA

-To nie do pomyślenia - warknęła zdenerwowana Hokage - jak on śmie się o nią upominać, zwłaszcza że jest zdrajcą wioski!!!
Rada Starszych wschłuchiwała się w jej słowa, mimo jej agresji i oburzenia, wiedzieli że nic nie może na to poradzić. Złożona dawno temu obietnica, musi zostać dotrzymana, w przeciwnym razie rodzina ją składająca, straci swój honor.
-Po tylu latach, on jest bezczelny! - wykrzykiwała dalej swój gniew we wszystkie cztery strony ścian - co mam zrobić?!
-Tsunade, znasz przecież nasze prawo, nic na to nie poradzisz - odezwał się jeden ze starszych, Danzou - decyzja zapadła dawno temu, chyba nie chcesz pozbawiać dziewczyny i jej przodków honoru?
-Ja nie mogę na to pozwolić!!! Sprowadzić do mnie Sakurę Haruno, natychmiast!!! - krzyknęła do jednego z członków oddziału Anbu, trzymającego wartę przy drzwiach od gabinetu.
-Tak jest.
-Jeśli będzie trzeba, ukryję ją w innej wiosce, ten drań jej nie dotknie!

Od samego rana miała złe przeczucia co do dzisiejszego dnia, władał nią niepokój i co? I proszę, miała rację, jak zwykle. Stała na polu treningowym a naprzeciw niej widniała postać młodego mężczyzny, największego wroga i zdrajcy wioski, Itachiego Uchicha.
Przyglądał jej się ze spokojem co chwilę stawiając kolejny krok ku dziewczynie. Była odrętwiała, bała się go, bała się jego spojrzenia i każdego kolejnego kroku. Nic nie mówił do czasu aż znalazł się na odległość jednego metra od niej.
-Pora dotrzymać obietnicy.
Wyciągnął dłoń przed siebie z zamiarem dotknięcia jej twarzy, jednak odsunęła się.
-Jakiej obietnicy, o czym ty mówisz?
Wiedział że ona o niczym niewie, ale nadeszła pora by poznała całą prawdę oraz swoje przeznaczenie.
-Nasze klany przyjaźniły się ze sobą w przeszłości, prowadziły razem interesy. kiedy miałem 5 lat, ty się narodziłaś. Cała nasza rodzina z tej okazji dostała zaproszenie do twojego domu, to była wielka chwila dla nich i dla naszej przyszłości, wtedy jednak jeszcze o tym nie wiedziałem. Wszyscy się tobą zachwycali, miałaś jasne różowe włoski i soczyście zielone oczy, domyśliłem się że będziesz wyjątkową kobietą w przyszłości. Wtedy to też przy kolacji, nasze klany rozmawiały o przyszłości swoich dzieci, o Tobie, o mnie i o Sasuke, który przyszedł na świat kilka miesięcy przed tobą. Nasze rodziny miały wielkie wpływy w wiosce i nie mogły sobie pozwolić na nieznaną przyszłość dla nas. Wtedy mój ojciec złożył propozycję twojemu. Zaproponował małżeństwo, twoje ze mną. Miałaś zostać moją żoną gdy skończysz 16 lat. Wszyscy byli tym zachwyceni, również twoi rodzice, więc twój ojciec dał słowo , złożył obietnicę, na znak zgody. Co prawda, wszystko poszło inaczej niż sobie wyobrażali, ale obietnica, pozostaje obietnicą i jeśli zechcesz ją złamać stracisz honor, jak również cały twój klan.
-Nie wierzę...
Łzy napłynęły do jej oczu, nie wiedziała co ma zrobić, nie wiedziała czy on mówi prawdę, ale po co miałby kłamać? Z resztą, pojawił się w wiosce, bez dobrego powodu nie narażał by swojego życia.
-Życie to nie bajka, moja droga księżniczko. Czasem trzeba się poświęcić.
-Dlaczego? Dlaczego po mnie przyszedłeś? mogłabym złamać obietnicę, gdybyś tylko ty tego chciał...
-Gdybym tego chciał, nie pojawił bym się tu w 2 dni po twoich 16-tych urodzinach, nie sądzisz?
-O co ci tak naprawdę chodzi?
-Dziś w nocy, uczynię cię swoją, staniesz się kobietą klanu Uchicha.
Była przerażona jego słowami, dokładnie nie rozumiała ich znaczenia, domyśliła się jedynie że chyba dziś chce ją wziąć za żonę.  Nie chciała tego, ale czy warto poświęcać dla siebię dobre imię swej rodziny? Nie, nie mogłaby ich zchańbić.
-Tsunade będzie chciała mnie powstrzymać i nie dopuścić do ciebie, masz kilka sekund na decyzję, zbliża się jej odsiecz.
Za nim dokończył zdanie, Sakura była już przy nim, stała gotowa na wszystko ze łzami w oczach i spuszczoną głową, a jedyne pytanie jakie nasuwało jej się na myśl to: 'Co teraz ze mną będzie?'
Objął ją w pasie i zniknął, zostawiając jedynie smugę dymu.

-Co?!!!!
Wpadła w szał kiedy została poinformowana przez wysłannika, że Haruno zniknęła, a w miejscu gdzie się znajdowała, wyczuwalna była chakra Itachiego Uchichy, nie mogła znaleźć sobie miejsca, jedynie krążyła z jednego kąta w drugi.
-Jak ona mogła być tak lekkomyślna! Czy nie wie co to za człowiek?  Nie obchodzi mnie że poszła z nim dobrowolnie, znajdźcie ją i sprowadźcie z powrotem, bez względu na cęnę.
-A co z Uchichą?
Zadał pytanie kapitan oddziału, który miał zająć się poszukiwaniami dziewczyny.
-Zabić...Zabić za wszelką cenę!!!  Gdy zniknie Uchicha, zniknie obietnica.

Znajdowała się w wiosce piasku, a raczej na jej uboczu w drewnianym domku blisko lasu. Wewnątrz panowały ciemne kolory, nawet zasłony na oknach były czarne. Jedynie symbol klanu Uchicha na ścianie w sypialni odznaczał się jaśniejszymi barwami. Usiadła na brzegu łóżka, była sama i była przerażona. Jej przyszły mąż, poszedł na jakieś spotkanie, nie wiedziała z kim. Podeszła do drzwi znajdujących się na przeciw łóżka, uchyliła je i weszła do środka. Była to dość sporych rozmiarów łazienka. przekręciła kurek w zlewie a z kranu pociekła czysta jak kryształ woda. Zamoczyła ręce i nachyliła głowę by obmyć twarz po słonych łzach. Powtórzyła tę czynność kilka razy i zakręciła kran, po czym podniosła twarz i spojrzała w lustro wiszące nad zlewem. Zamarła. Stał za nią i przyglądał się jej ruchom, bez żadnego słowa, poprostu patrzał. Zimny dreszcz przewędrował całe jej ciało, mimo iż miał zostać jej mężem, nadal się go bała.
Obie swoje dłonie położył na jej ramionach i gładził delikatnie jej skórę. Czuł drżenie jej ciała, widział w jej oczach strach. Swoim gestem próbował dać jej do zrozumienia że nie zamierza jej skrzywdzić, jednak jej strach nie mijał. Obrócił ją do siebie przodem. Była o głowę niższa i w dodatku spoglądała w dół, chwycił jej podbródek i uniósł ku górze by spojrzeć w jej oczy. Po sekundzie zobaczył to co chciał. Unikała jednak jego czarnych tęczówek rozglądając się na boki.
-Spójrz na mnie.
Wypełniła jego prośbę od razu. W jego oczach dostrzegła smutek, nie wiedziała tylko z jakiego powodu. Czy to przez nią?
-Chodź.
powiedział i pociągnął ją za sobą do sypialni. Podszedł z nią do łóżka, zatrzymał się przed nim i wziął ją na ręce, by po chwili położyć jej drobne ciało na miękkiej, satynowej pościeli.
-Co robisz?
Zapytała gdy dotarło do niej że zdejmuje z siebie płaszcz.
-To o czym mówiłem ci wcześniej, dziś uczynię cię swoją.
-C..Co?
Dopiero teraz dotarło do niej, że nie chodziło mu wtedy o ślub. On chce jej ciała. Usiadła w szybkim tempie na łóżku, przywarła plecami do zimnej ściany i podkuliła nogi pod samą brodę.
Zdjął koszulkę i spojrzał na nią. Miała zamknięte oczy, a pozycja którą przybrała w danym momencie, świadczyła o jej przerażeniu. Nie usłyszał jednak sprzeciwu, jedynie pytające słowo 'co?'. Wszedł na łóżko i usiadł na przeciw dziewczyny.
-Nie zrobię ci krzywdy, obiecuję.
Uchyliła powieki, był tak blisko w dodatku pół nagi, nie potrafiła powstrzymać rumieńców, które pojawiły się na jej policzkach.  Wsunął prawą dłoń z tyłu pod jej włosy i delikatnie, opuszkiem palca pogładził jej kark, by po chwili rozwiązać supeł i zdjąć z jej włosów ochraniacz z symbolem Wioski Liścia.
-To nie będzie ci już potrzebne.
-Proszę nie.
Wpatrywał się w nią.
-To jedyne co mi po nim zostało, po moim domu.
Przeniósł wzrok na tak ważną dla niej rzecz, po czym odłożył ją na szafkę obok łóżka.
-W porządku.
Powrócił do dziewczyny by tym razem zasmakować jej ust. Wolno zetknął ich wargi w jedną parę i choć miał utrudniony do nich dostęp przez jej kolana opierające się o jego tors, nie przeszkadzało mu to. Wymusił swoim językiem by uchyliła wargi, poczuła jak pieści wnętrze jej jamy ustnej, jak zachęca jej język do wspólnej zabawy. Nie znała się na tym, nie wiedziała jak się zachować, w końcu to był jej pierwszy pocałunek. Spanikowała kiedy zmusił ją by mocniej rozchyliła usta, a jego pocałunki stawały się mocniejsze. Położyła swoje dłonie na jego ramionach, z zamiarem odepchnięcia go od siebie, jednak on wykorzystał to w inny sposób. Jedną ręką złapał za jej kolano, zmuszając ją tym gestem do rozkroku, drugą chwycił pośladek przyciągając do siebie jej ciało, przez co znalazła się w pozycji leżącej. Tym zagraniem zyskał dwie rzeczy na raz. Ona leżała pod nim, a on na niej, mając tym samym swoje biodra między jej nogami. Pisnęła ze strachu, ale on nie przestawał. Całował jej szyję i dłonią jeździł po udzie. Już od dość dawna nie był z kobietą, ale nie sądził że ta młoda osóbka, doprowadzi jego ciało do takiego wrzenia. Pragnął jej, jeszcze nigdy nie czuł takiej żądzy, podniecenie zaczynało nad nim górować, a on zaczynał się obawiać że straci nad sobą kontrolę i ją skrzywdzi.
-Itachi...przestań, proszę.
Przerwał na chwilę swoje pieszczoty i zaszczycił ją spojrzeniem. Jego oddech był przyspieszony a bicie srca o wiele mocniejsze niż zazwyczaj. Pogłaskał dłonią jej policzek.
-Sakura, dobrze wiesz że nie przestanę. Chcę żebyś ty również odczówała przyjemność. Więc proszę cię, zaufaj mi.
Jego słowa zaskoczyły ją, nigdy by się po nim niespodziewała zdolności do takich gestów. Śądziła że jest człowiekiem zimnym, bez uczuć, bez skrupułów i wiecznie opanowanym. Tymczasem prosi ją o zaufanie, w dodatku jego opanowanie zniknąło. Świadczył o tym jego sposób wymowy, bardziej sapał niż mówił. Wiedziała już na pewno że nie uniknie wspólnej nocy z nim, wiedziała że musi ulec, w przeciwnym razie zrobi sobie jedynie krzywdę. Zrobiła tak jak postanowiła, choć było to dla niej trudne, zamknęła oczy i pozwalała mu na wszystko.
Powrócił do poprzedniej czynności, widział jak dziewczyna chwyta w dłonie powłoczkę kołdry, widział jak zamyka oczy. Najwyraźniej zrozumiała że jej upór w niczym nie pomoże, że on nie ma zamiaru grzecznie wypuścić jej z objęć. Uśmiechnął się delikatnie i zassał się na jej szyi, językiem zjeżdżał coraz niżej aż dotarł do dekoltu. Powolnym ruchem zaczął rozpinać zamek jej czerwonej bluzki, całując przy tym każdy nowo odsłonięty centymetr jej skóry, delektował się tym, jej zapachem i gładkością skóry. Językiem jeździł po jej brzuchu, do czasu aż zamek całkiem ustąpił. Przeniósł się z powrotem do jej ust, o dziwo coraz częściej zaczynała oddawać pocałunki, co przekonało go do podjęcia kolejnego kroku. Zaczął sunąć dłonią w górę, od uda, przez biodro i żebra aż dotarł do celu. Ścisnął jej pierś, co prawda miała na sobie stanik, ale to nie przeszkodziło jej w wydaniu z siebie cichego jęku podniecenia. Powtórzył ten ruch, po czym zsunął się niżej, odsłonił miseczkę stanika i chwycił jej sutka w swoje wargi, od czasu do czasu przegryzając bądź pieszcząc językiem.
Z początku była przeciwna temu co zamierzał z nią zrobić, teraz jednak zaczynała się czuć jakby jej ciało płonęło, z minuty na minutę coraz bardziej paliło ją we wnętrzu. Nigdy wcześniej nie miała okazji się tak poczuć, teraz kiedy właśnie się to dzieje, nie mia pojęcia jak się zachować. Z całych sił próbowała panować nad swoim ciałem, jednak z chwili na chwilę stawało się to coraz trudniejsze. Kiedy błądził językiem po jej piersi, myślała że oszaleje, wygięła się w delikatny łuk, on tymczasem kontynuował nieprzerwanie. Poczuła się mokra między nogami, wiedziała że to przez niego, przez to co z nią robi. Już nie chciała żeby przerywał. Kolejny jęk padł z jej ust kiedy drugą dłonią zjechał do jej kwiata i delikatnie go masował. Z początku przez materiał, jednak czując zbyt duży niedosyt, zsunął z niej do kolan krótkie spodenki wraz z koronkowymi majtkami, pozwalając jedynie lekko różowemu materiałowi przysłaniać jej kobiecość. Czuł jej soki na swoich palcach, udało mu się, doprowadził ją do podniecenia, teraz postanowił przejść do sedna sprawy. Była mokra i gotowa go przyjąć więc nie chciał dłużej czekać. Podniósł się i zaczął pozbywać się spodni a następnie bokserek. Wpatrywała się w niego z pół przymkniętymi oczyma i głośno dyszała, kiedy zobaczyła go zupełnie nagiego, natychmiast obróciła głowę w bok.
-Nie wstydź się, chcę żebyś na mnie patrzyła cały czas.
Klęknął między jej nogami i podciągnął cienki materiał na jej brzuch, ściągnął spodenki wraz z dolną częścią bielizny i odrzucił gdzieś w kąt, po czym nachylił się i zaczął językiem pieścić jej kobiecość.
-Itachi!!!
Krzyknęła, podciągnęła się na łokciach do góry, po czym wygięła swe ciało do tyłu. Teraz już nawet nie zwracała uwagi na swoje głośne jęki, czuła się jak wulkan zaraz po przebudzeniu, nie wiedziała jak długo jeszcze wytrzyma, była jednak pewna że wybuchnie.
Wsadził język do jej wnętrza. Natychmiast usłyszał jej kolejny jęk podniecenia, co zaczynało go doprowadzać do istnego szaleństwa. Nie chciał dłużej czekać, teraz chciał znaleść się w jej wnętrzu, poczuć jego gorąco. Przerwał swoją czynność i wygodnie umiejscowił się na niej. Całując jej usta, naprowadził swojego członka na otwór prowadzący do raju, po czym wolnym ruchem wszedł w nią. Zacisnęła oczy w momencie w którym on wyczuł opór, już zaczynało ją boleć, a przecież w tak wolnym tempie trochę minie czasu za nim zanurzy się w niej cały. Pchnął w przód...
-Itachi, boli.
-Spokojnie, rozluźnij się, zrobie to szybko.
W chwili w której delikatnie się cofnął, ona poczuła się swobodniej. Wykorzystał ten moment i jednym mocnym ruchem wszedł w nią przedzierając się przez zaporę bez większych problemów. Krzyknęła z bólu, ale on nie przestawał się poruszać, robił to z sekundy na sekundę coraz szybciej, wiedział że jeśli się zatrzyma to sprawi jej tym większy ból. Była ciasna, nawet bardzo w dodatku mocno krwawiła. Ten stan jednak był przejściowy i już po kilku minutach, jej ból minął a zastąpiła go rozkosz. Pragnął jej coraz bardziej, coraz mocniej, im bliżej był spełnienia tym bardziej jej pożądał. Poruszał biodrami w szybkim tempie, ruchy były silne i zdecydowane, a jej jęki odbierały mu dar logicznego myślenia. Jeszcze kilka pchnięć i jej głośny krzyk, po czym i on dołączył do niej. Nasienie Itachiego wypełniło wnętrze jego wybranki, ale nie przestał odrazu. Jeszcze kilka pchnięć i opadł zmęczony na jej ciało. Oboje byli wyczerpani tym przeżyciem, oboje cali mokrzy od potu głośno dyszeli na przemian. Uniósł się na łokciach i pocałował ją po raz kolejny tego dnia w usta, odwzajemniła się tym samym, wplątując przy okazji swoje smukłe palce w jego długie włosy. Zamruczał w jej usta, dając jej tym samym do zrozumienia że jest mu dobrze, po czym oderwał się od słodkich warg kochanki i spojrzał na nią. Wyglądała pięknie. Dorodne rumieńce na jej policzkach, twarz mokra od potu i usta czerwone jak malina. Ostatni raz pocałował ją w czoło i położył się obok dziewczyny, przyciągając ją do siebie. Leżeli chwilę w milczeniu, po czym Itachi wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Sakury.
-Wydaje mi się że przydałaby nam się ciepła kąpiel.
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym skorzystała z pomocy. Oboje udali się pod prysznic relaksując się przy ciepłych kroplach wody i wzajemnie nagich ciałach ocierających się o siebie przy każdym najmniejszym ruchu.
Noc minęła im bardzo spokojnie, przespali ją wtuleni w siebie co jakiś czas budząc się i sprawdzając czy ta druga osoba jest obok, po czym znów zasypiali.
Rano gdy się obudziła, jego nie było. Wstała, pościeliła łóżko i ruszyła do lodówki przygotowywać śniadanie. Tym razem nie tylko dla siebie. Nie zdążyła go nawet skończyć, gdy do domu wpadł zdenerwowany Itachi. Spojrzała na niego z lekkim strachem.
-Ubierz się, musimy zmienić miejsce pobytu.
-O co chodzi? Co się stało?
-Anbu zmierza do tej wioski, jeśli się nie pośpieszymy nie obejdzie się bez walki.
Na te słowa jak poparzona żuciłam się biegiem do sypialni, nie chciałam żeby przeze mnie ktokolwiek poniósł śmierć, a na pewno tak właśnie by się stało. Itachi nie pozwoliłby mnie im zabrać, zabiłby ich. Byłam gotowa w kilka minut. Chwycił moją dłoń i natychmiast wyruszyliśmy, nawet nie wiedziałam gdzie. Byłam przerażona faktem że od dziś właśnie tak może wyglądać moje życie, na ciągłych ucieczkach.
Biegli już jakieś 3 godziny, a odległość od wrogów nie zmniejszała się, coś było nie tak, coś go niepokoiło, złe przeczucia nachodziły jego myśli. Spojrzał na zmęczoną dziewczynę, była wykończona, nawet jeśli będą biegli dalej to dystans się nie zwiększy, najwyraźniej nie obejdzie się bez walki. Zatrzymał się w środku lasu na małej polance i spojrzał na Sakurę. Zadała mu pytające spojrzenie jednak nie odpowiedział, spojrzał tylko za siebie analizując wszystko co mu przyszło na myśl.
-Itachi, dlaczego stanęliśmy?
-Nie uciekniemy im, są coraz bliżej. Walka jest nieunikniona.
-Ale, spróbujmy, może się uda...
-Nie uda się Sakura, idą dokładnie naszym śladem. Najwyraźniej mają tropiciela. Cóż nie wiedziałem że Tsunade może być aż tak zawzięta.
-Zabijesz ich, prawda?
Chwycił jej twarz w dłonie i pocałował namiętnie jej usta.
-Nie dali mi wyboru księżniczko. Nie oddam im ciebie.
Wtuliła się w niego. Wziął ją na ręce i usiadł pod drzewem sadzając sobie dziewczynę na kolanach. Głaskał ją po włosach chcąc uspokoić, choć zdawał sobie sprawę że to z pewnością niewiele pomoże. Ten czas w ciszy zleciał im naprawdę bardzo szybko. Nawet kiedy Anbu znaleźli się naprzeciw nich z bronią w dłoni, jemu nie chciało się wstawać i jej puszczać z uścisku, ale niestety nie miał wyboru.
-Wreszczcie was znaleźliśmy.
-Zaczekałem na was.
Rozejrzał się wokół, była ich 6-tka, najlepsi shinobi Hokage Wioski Liścia, najlepsi w zabijaniu.
-Oddaj dziewczynę Itachi.
-Wiecie że tego nie zrobię.
Stała obok swojego przyszłego męża i wsłuchiwała się w to co do siebie mówili, nie chciała niczyjej śmierci, zwłaszcza przez jej osobę.
-Proszę przestańcie, jestem z Itachim z własnej woli, uszanujcie moją decyzję.
-Przykro nam, ale to rozkaz Hokage.
-Sakura, stań z tyłu za mną.
Zrobiła tak jak kazał Uchicha. Nim się spostrzegła, walka już trwała. Przyglądała się jak zadają sobie wzajemnie rany, ale nie była w stanie nic zrobić, Itachi by się wściekł gdyby się wtrąciła. Minuty mijały jak szalone, aż do chwili w której poczuła zimne ostrze noża przy szyi.
-To koniec Itachi, ona zginie.
Nie przewidział tego ruchu, obrócił się w jej stronę z zamiarem ratunku, jednak coś mu to uniemożliwiło. Spojrzał w duł. Z jego klatki piersiowej wystawała połowa katany, a po niej ciurkiem spływała jego krew. Dopiero teraz poczuł przeszywający ból i płonący ogień w ciele, trucizna, mógł się tego spodziewać. Sharinghan zniknął z jego oczu, a on sam upadł na kolana plując przy tym krwią.
-Nie!!!
Krzyczała i starała się wyrwać, ale trzymał ją mocno. Płakała, nie miała siły, nie była na to przygotowana. Jeszcze wczoraj, przed jego przybyciem do wioski i zabraniem jej, byłoby to dla niej obojętne, ale teraz? Czuła ból.
-Puść ją, on i tak zdechnie. Na tą truciznę nie ma antidotum.
Była wolna, podbiegła do niego i kucnęła. Jego oddech spowalniał, a puls był ledwo wyczuwalny.
-Itachi...
-Nie tak...widziałem naszą przyszłość...Sakura.
Wyciągnęła katanę z jego ciała i żuciła obok, upadł na plecy dławiąc się krwią.
-Weź to.
Wcisnął jej do ręki jakąś rzecz, nawet na nią nie spojrzała. Ważny był tylko on.
-Itachi, ja...
-Ciiii...wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Nie płacz...to bezsensu.
Otarł jej łzy, pozostawiając na twarzy ślady swojej krwi.
-Zapamiętaj mnię.
To były ostatnie słowa za nim zasnął na wieki. Wtuliła się w martwe ciało swojego niedoszłego męża i płakała. Chcieli zostawić jego ciało, ale nie pozwoliła. Sprowadziła go do wioski, do jego domu, gdzie spoczął na wieki.
Kilka miesięcy minęło od tego zajścia. Spędziła z Uchichą praktycznie jeden dzień, ale chyba najszczęśliwszy dzień w życiu. Czy go kochała? Sama nie wie. Czy on ją kochał? Tego już się nie dowie. Jednak nie odszedł zupełnie z jej życia, pozostawił po sobie coś bardzo cennego. Pozostawił po sobie drugie serce, które w niej biło. Jednym słowem, Marzenia Uchicha się spełniły, w przyszłości klan ma szansę na odbudowę.
Chwyciła pudełeczko w którym znajdował się ostatni podarek od Itachiego. Otworzyła je i wyciągnęła wisiorek z symbolem klanu Uchicha. Dotknęła swojego Brzucha.
-To będzie dla ciebię Itachi..... synu Itachiego.
Z uśmiechem na ustach weszła do domu, kładąc się do łóżka i zasypiając ze spokojem na twarzy i wierząc że jutrzejszy dzień, będzie jeszcze lepszy.

Mam nadzieję że się pogoba.
Liczę na wasze wejścia i komcie:)
Pozdrawiam. 

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)