Ibiki bił mnie po twarzy. Nie chciałam mu przeszkadzać. Bałam się go. Po chwili ujrzałam biegnącego w naszą stronę Kakashiego. Coś tam cicho powiedział, lecz ja nie chciałam go zdradzić przed Ibikim. Uśmiechnęłam się tylko, kiedy Hatake wbił katanę prosto w jego serce. Był szczęśliwy, że udało mu się, lecz po chwili ten łysol upadł przede mną na kolanach. Zginął. Nie było mi go żal. Wręcz przeciwnie.Chciałam go znowu zabić, lecz ten Hatake na pewno by mi na to nie pozwolił. Idiota głupi.
- Co ty robisz?- zapytał mnie, kiedy chciałam Ibikiemu włożyć nóż do jego jajec. Ależ ja okrutna xD
- Jak to co?- zapytałam głupio.- Przecież wiesz.
- No i co. No wiem, ale bez przesady...-powiedział cicho.
- Posłuchaj, jeżeli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę to skończysz tak jak on, tyle, że jeszcze, że bez jaj.- powiedziałam groźnie i uśmiechnęłam się do niego.
- Jasne.- odpowiedział przerażony. Zaśmiałam się krótko. Szkoda, że przez tę maskę nie mogę...
- Hej pokaż twarz...- powiedziałam spokojnie.
- Chyba Cię coś powaliło...- odpowiedział zażenowany. Prychnęłam cicho, kiedy ten się uspokoił chwyciłam za jego piękną buźkę i rozerwałam mu tę przecudowną maskę. Dostałam szoku od pierwszy raz od kilku lat. Jego twarz... Mmm... Nadal była przykryta maską! Uderzyłam go zdenerwowana w kolano z tego powodu też zaczął się zwijać z bólu. Uśmiechnęłam się złośliwie i ruszyłam w stronę domu. Oczywiście nie zwykłego domu tylko zamku. Te czasy były po prostu okropne, kiedy w końcu doszła na dwór wszyscy zaczęli mi się kłaniać. Nigdy tego nie lubiłam, więc od razu kazałam im wstawać, Ci jednak się nie zgadzali i nadal uparcie klęczeli. Spuściłam smutna głowę. Weszłam w końcu do środka. Zatrzymał mnie kilka straży, którzy zaczęli panikować.
- Co się stało?- zapytałam spokojnie.
- Pańska siostra właśnie rodzi!- krzyknął jeden z nich. Wyszczerzyłam oczy.
- To ona była w ciąży o.O- byłam zaskoczona. Nie wiedziałam o tym. Wszyscy w jednym momencie zatrzymali się i spojrzeli na mnie. Cisza w pomieszczeniu przerażała mnie.- Myślałam tylko, że Kurenai jest gruba -.-' Ale jak, z kim, KIEDY?!- krzyknęłam przerażona.
- No jak to kiedy?! Osiem miesięcy temu!- krzyknął drugi z nich.
- Osiem?!- krzyknęłam teraz naprawdę przerażona. Ciąża została przyspieszona. Pytanie tylko dlaczego?
- A z kim?- zapytałam smutna.
- Z panem Asumą Sarutobim...- powiedział sam spuszczając głowę. Nie możliwe. Ona i mój Eks? Cóż... Zabiję go! Spojrzałam na nich wściekła.
- Wezwijcie do mnie Genme!- krzyknęłam odwróciłam się na pięcie i ujrzałam zdziwioną twarz Kakashiego. Prychnęłam cicho i uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Ale po co?- zapytał jeden z nich- Przecież to płatny morderca...
- Jeśli nie to ja ciebie prędzej zabiję.- odpowiedziałam i przystawiłam miecz do jego szyi.- Już!
Wszyscy nagle puścili się pędem szukać ogłoszenie z jego imieniem i nazwiskiem. Wysłali do niego list i po kilku minutach morderca był już przy mnie. Klęknął i uśmiechnął się złowieszczo. Po niedługim czasie chłopak wstał i przytulił się do mnie.
- Co tam ciekawego?- zapytał i uśmiechnął się.
- Moja siostra rodzi!- krzyknęłam i zaśmiałam się krótko.
- Znając Ciebie nawet o tym nie wiedziałaś...- powiedział zażenowany.
- Wydaje ci się...- odpowiedziałam i machnęłam wymownie ręką.
- Jasne, jasne ^^- odpowiedział i puścił do mnie oko. Uśmiechnęłam się i po chwili poczułam jego słodkie usta na swoim policzku.
- Jak zwykle romantyczny...- powiedziałam spokojnie. Mówiąc wprost zawsze tak robił. Ten mój przyjaciel ^^. Kocham go jak brata, ale nic więcej^^ Uśmiechnęłam się i przedstawiłam go zdziwionemu Kakashiemu.
- Kakashi to mój przyjaciel, Genma to Kakashi mój... Hmm... Trudno powiedzieć...- powiedziałam.
- Chłopak...- zachrząknął brązowowłosy. Kopnęłam go w te jego jaja i uśmiechnęłam się. No cóż... Wkurzył mnie. Miał za swoje.
Od autorki:
No i jak ci się podoba ? :) Mam nadzieję, że fajnie to napisałam :-) Możliwe, że będzie 6-10 części, ale, możliwe, że jeszcze więcej ^^ Hehe xD No i mam wenę na to xD
czwartek, 30 maja 2013
Sztuka miłości (ItaSaku) cz.1
Dźwięk budzika szybko
postawił mnie na nogi. Jeszcze szybciej biorąc do dłoni moją komórkę upewniłam
się tylko w jednym – znowu zaspałam. Klnąc pod nosem po omacku szukałam na
ziemi czegokolwiek nadającego się do wyjścia poza moją zrujnowaną kawalerkę. Chociaż
zrujnowana to mało powiedziane. Ale nie miałam innego wyjścia.
Nazywam się Sakura
Haruno i mam 22 lata. Od trzech lat studiuję, a tak właściwie to powinnam.
Niestety na to mnie nie stać. Moi rodzice ledwo utrzymują się sami, dlatego
nigdy nie miałam im tego za złe, że nie wsparli mnie ani razu po moim wyjeździe
do Tokyo. Chociaż często zazdrościłam innym. Zmartwienia większości moich
znajomych to brak kasy na alkohol czy fajki albo zbliżające się sesje.
Natomiast ja ledwo wiązałam koniec z końcem i ostatkiem sił pozostawałam w
Tokyo. A wiadome jest, że przetrwanie tutaj w dogodnych warunkach jest równe
cudowi. Dlatego moja kawalerka z odpadającym tynkiem i nieszczelnymi drzwiami
nie jest jakąś tam karą. To po prostu mobilizacja do cięższej pracy.
Na początku roznosiłam
ulotki, później pracowałam w Pizzerii. Przez te dwa lata nie miałam stałej
pracy. Ciągle ktoś tylko mnie oszukiwał, albo chciał wykorzystać. Nawet osoby,
których ufałam na sam koniec okazywały się osobami nie wart zaufania. Tak było
z moją ostatnią współlokatorką. Lei wydawała się całkiem spokojna. I przez ten
jej spokój nie zauważyłam, jak wynosiła większość mojej skromnej wypłaty oraz
wszystko to, co zdołałam za nią kupić. Dlatego mieszkam teraz sama i nie mam
zamiaru ponownie robić tego błędu.
- Sakura, znowu się
spóźniłaś! Nie możemy tyle razy przekładać zajęć! To ma być ostatni raz! – Usłyszałam
to od razu po wejściu na uczelnię. Mimo tego, że już tutaj nie studiowałam to udało
mi się znaleźć pracę. Ale nie, jako sprzątaczka czy wykładowca. Po prostu
pozuję dla wydziału Sztuk Pięknych.
Początkowo było to dla
mnie dość krępujące. Siedząc półnago na środku sali i czując spojrzenia
studentów czułam się bardzo źle. W miarę czasu przyzwyczaiłam się do tego.
Dzięki temu po południu mogłam iść do jeszcze innej pracy, a dwie wypłaty dla
osoby takiej jak ja to naprawdę dużo. W końcu sama wymyśliłam sobie Tokyo, więc
teraz muszę sobie jakoś radzić.
- Wszyscy na ciebie
czekają. Ciesz się, że jeszcze tego nigdzie nie zgłosili. Dobrze wiesz, że mają
określony czas na te zajęcia – upomniała mnie ponownie blond włosa kobieta.
Nazywała się Tsunade. To dzięki niej znalazłam tę pracę. Tej kobiecie chyba
naprawdę zależy na tym, żebym w końcu wróciła na uczelnię, jako studentka.
Przecież byłam najlepszą uczennicą na roku.
Kilka minut później
siedząc pośrodku sali popadłam w melancholię. Często tak miałam, gdy widziałam
w ogół siebie twarze pełne pasji i marzeń. Poza tym wieczne pytania dotyczące
tego, dlaczego przerwałam naukę… Początkowo było mi z tym ciężko, ale w końcu
się do tego dostosowałam. Obiecałam sobie kiedyś, że zostanę lekarzem. A
marzenia to największa mobilizacja w życiu.
Siedząc pośrodku sali miewałam
jeszcze jedno zmartwienie. To był mój najnowszy problem, z którym nie miałam
zielonego pojęcia, jak sobie poradzić. Był nim o n . Wpatrując się w niego
widziałam, z jak wielkim wysiłkiem przerysowuje mnie na papier. Dzisiaj
szkicowali ołówkami. Widziałam, jak co chwilę łamie swój i mimo prób
zastrugania go efekt był ten sam. Od pierwszych zajęć wiedziałam, że ten
czarnowłosy chłopak jest jakiś inny. Wszyscy traktowali mnie, jako coś do
przerysowania. To była dla nich zwykła praca. A on…
Po pierwszych zajęciach
szedł za mną tylko do pokoju, w którym się przebieram. Zwyczajnie to olałam. Po
kilku zajęciach zaczął śledzić mnie aż do mojego mieszkania. I tak od dwóch
miesięcy. Dzień w dzień. Ostatnio zauważyłam, że nawet w weekend przesiaduje w
parku, który widzę przez okno. Na szczęście
tylko mnie obserwuje. Dlatego staram się tym nie przejmować. Jednak nigdy nie
wiadomo, co mu może strzelić do głowy. Poza tym mógłby, chociaż mi się
przedstawić. Nie znam nawet jego imienia…
Gdy
zajęcia się skończyły to, czym prędzej opuściłam uczelnię. Spiesząc się do
drugiej pracy mijałam wielu roześmianych studentów. Minęłam też jego. Jak
zwykle miał na sobie czarną rozpinaną koszulę i szare, poplamione farbą jeansy.
Zimny wiatr, który zapowiadał zbliżającą się od rana burzę niesamowicie igrał
jego długimi, ciemnymi włosami spiętymi w kitkę. Może to i mój prześladowca,
ale urodę to on miał. Gdyby zachowywał
się normalniej to może i bym do niego zagadała. Kto wie?
Trzymając mocno
szkicownik pod pachą rozmawiał ze znajomymi do chwili, w której mnie zauważył.
Po tym przerwał i chwilę później ruszył za mną trzymając się odpowiedniej
odległości. Doskonale wiedział, dokąd zmierzam. Moja druga praca mieściła się w
małej kawiarni. Czasem nawet tam przesiadywał, co nieźle mnie dekoncentrowało.
Słysząc grzmienie przyspieszyłam.
Chwilę później
znalazłam się przy przejściu dla pieszych czekając na zielone światło. Z
niepokojem spoglądałam na niebo. Panicznie bałam się burzy. To trochę
dziecinne, ale nic na to nie poradzę. Gdy zielone światło się zaświeciło, to
odetchnęłam z ulgą i ruszyłam.
- Czy on zwariował?! – Krzyknęła
kobieta stojąca obok mnie. Początkowo myślałam, że to ona zwariowała. Ale gdy
ujrzałam przed sobą pędzącego rowerzystę, który nie patrzył, gdzie jedzie to
zmieniłam zdanie. W ostatniej chwili odsunęłam się na bok. Niestety przez
przypadek kogoś popchnęłam. I nie uniknęłam upadku.
- Przepraszam! – Przerażona
krzyknęłam w stronę mężczyzny, który razem ze mną upadł na ziemię. Ale chyba
tego nie usłyszał. Było zbyt głośno. I mijało nas zbyt wiele ludzi, którzy nie
zważali na to, czy ktoś leży na ziemi. Z pewnością nie chciał być poturbowany
po raz drugi. Gdy w końcu zrobiło się mniej tłoczno to wstałam i wolnym krokiem
podeszłam do mężczyzny, który dalej siedział na chodniku. Bałam się, że coś mu
zrobiłam. W końcu to ja go przewróciłam.
- Naprawdę pana
przepraszam. Nie zauważyłam pana, bo przestraszyłam się tamtego rowerzysty –
zaczęłam się tłumaczyć nieznajomemu, który z pewnością dalej mnie nie słuchał.
Ale… zaraz, zaraz. Ja go znam! Zawsze rozpoznałabym śledzącego mnie chłopaka. Czarne,
spięte w kitkę włosy. Ta koszula. Gdy tylko mężczyzna na mnie spojrzał to
cofnęłam się o krok do tyłu. Otwierając szerzej oczy zaniemówiłam. On też nic
nie powiedział. Ale jego wzrok wiele tłumaczył. Też był zdziwiony. A nawet
bardziej, niż zdziwiony. Zamykając otwarte usta zdecydowałam się podejść z
powrotem i zaoferować mu pomoc. Jednak on jakby zgadując to, co chcę zrobić
szybko wstał i skierował się w stronę uczelni.
- Ale.. – szepnęłam zawiedziona.
Brunet szybko zniknął mi z oczu w tłumie ludzi. Przecież chciałam mu tylko
pomóc. A on sobie poszedł całkowicie mnie zbywając. Nie próbowałam go nawet
gonić, to nie miało najmniejszego sensu. Jednak, gdy ktoś śledzi drugą osobę
przez kilka miesięcy to chyba powinien mieć w tym jakiś cel. Czując narastającą
ciekawość spojrzałam po raz ostatni na miejsce, na którym wcześniej siedział brunet. Zauważyłam
szkicownik. Szkicownik, który brunet codziennie ze sobą nosił. Podekscytowana przy
nim kucnęłam, wzięłam go ręki i rozpoznałam poplamioną przez zieloną farbę
okładkę. Tak jak myślałam, brunet o nim zapomniał. Uśmiechając się do siebie
mocniej go ścisnęłam i zadowolona ruszyłam w kierunku kawiarni.
Gdy tylko zamknęłam
drzwi mojej kawalerki to od razu pozbyłam się mokrej bluzki. Po pracy złapał
mnie deszcz, a nie mając parasolki i zapominając kurtkę w pracy nie można być
nieprzemokniętym. Kilka minut później stojąc pod prysznicem starałam się sobie
wszystko poukładać, ale mi to nie wychodziło. Dzisiejsze spotkanie z brunetem
całkowicie wywróciło wszystko do góry nogami. Gdybym nie upadła, to brunet
dalej chodziłby kilka metrów za mną i niczym bym się nie przejmowała. A tak
jestem pełna domysłów i ciekawości. Nigdy nie zastanawiało mnie tak bardzo jak
teraz, dlaczego ten chłopak to robi. Nigdy nawet nie zamierzałam się go o to
spytać. Doszłam kiedyś do wniosku, że w końcu mu się to znudzi. Ale teraz po
tym zdarzeniu nie mogłam tego zostawić bez wyjaśnienia. Ten chłopak coś ukrywa.
A ja nie zostawię tego bez wyjaśnienia. Nie po jego ucieczce.
Wychodząc spod prysznica owinęłam się
ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Siadając na łóżku spojrzałam na leżący na nim
szkicownik. Bałam się go otwierać. Mimo ogromnej ciekawości bałam się, że
znajdę tam coś, co wszystko wywróci jeszcze bardziej. Ale już nigdy nie będę
miała takiej możliwości. Brunet szybko zauważy brak szkicownika, który musi być dla
niego bardzo cenny. Biorąc głęboki oddech i zamykając oczy zebrałam się w
sobie, po czym otwierając oczy z powrotem rozsiadłam się wygodniej ze szkicowaniem
w ręku. Otwierając pierwszą stronę zauważyłam bardzo ładne pismo.
Własność: Itachi Uchiha
A więc nazywasz się
Itachi? Nie spotkałam się nigdy z takim imieniem. Powtarzając powoli kilka razy jego
imię otworzyłam kolejną stronę. Zobaczyłam szkic martwej natury. Kilkadziesiąt
stron dalej szkic jakiegoś mężczyzny, który również pracował na uczelni, jako model.
A po nim ja. Tylko, że oprócz szkiców z zajęć byłam tam też ja wracająca do
domu i roznosząca kawę w kawiarni. Marszcząc czoło przewertowałam kartki do
końca. Ostania strona przedstawiała dzisiejszą lekcję. Ja w bieliźnie. Nie
chciałam popadać w jakiś samo zachwyt, ale to było naprawdę piękne. Wszystko
wyglądało tak realistycznie. Doskonale oddał wyraz mojej twarzy. Byłam wtedy dość spięta i poddenerwowana, bo było mi zimno. Jejku, koszmarnie wyglądałam. I ta delikatna kreska. A na zajęciach tak się
denerwował.. Zamykając szkicownik odłożyłam go obok. Czując pustkę w głowie
położyłam się i westchnęłam. Dobrze wiedziałam, że ta noc będzie nieprzespana.
Moje myśli nie dadzą mi spokoju…
- Itachi, w co ty
grasz?
Następnego dnia czułam
się koszmarnie. Tak jak sądziłam, nie zmrużyłam oka ani raz. Tylko przewracałam
się z miejsca na miejsce, aż w efekcie spędziłam noc przy telewizji. Dlatego kawa,
której nie cierpię jest dzisiaj jedynym rozwiązaniem.
- Cześć Sakura! Co ty
tak szybko dzisiaj? Nie miałaś być dopiero o 10? – przywitała się ze mną roześmiana
granatowowłosa. Jej długa grzywka prawie zasłaniała jej niespotykane białe oczy.
Celowo ją zapuszczała, bo ciągłe robienie jej zdjęć przez obcych ludzi już
zaczynało doprowadzać ją do szału. – I od kiedy pijesz kawę? – Dodała zdziwiona.
Przyglądając się mi bliżej westchnęła – Znowu nieprzespana noc? Zupełnie jak kiedyś…
Wracasz na studia?
- Nie. Może w przyszłym
roku. – odpowiedziałam. Po tym zawiedziona brunetka znowu spuściła głowę. Byłam
z nią na pierwszym roku medycyny. Od razu się ze sobą zgadałyśmy i wszędzie
razem chodziłyśmy. Nawet wynajmowałam z nią mieszkanie. Można powiedzieć, że się z
nią przyjaźniłam. Ale gdy zaczęły się moje problemy z pieniędzmi to nie
chciałam jej w to mieszać. Dlatego w pewien sposób ją zraniłam, bo tak nagle bez
słowa się od niej odsunęłam. Na szczęście Hinata mi to wybaczyła.
- Jejku. To, co się
stało? – Zapytała zmartwiona łapiąc mnie za ramię.
- Długa historia.
- Sakura – dodała ostrzej
– Wiesz, że możesz mi zaufać.
- Czołem! – Przerwał jej blondyn, który nieźle mnie wystraszył. Zawsze wyskakiwał tak znienacka... Marszcząc czoło spojrzał na Hinatę. – Znowu ci przerwałem?
- Tak. Ty i te twoje
wyczucie czasu – westchnęła, po czym chłopak pocałował ją w policzek. Naruto
był jej chłopakiem, w co nikt by nigdy nie uwierzył, gdyby ich nie znał.
Nieśmiała dziewczyna i pozytywnie zakręcony świr? Miłość nigdy nie wybiera.
- A co się stało? – Zapytał
patrząc na mnie.
- Problem z chłopakiem.
Ale nie w tym sensie, co myślisz, Naruto. – Dodałam, gdy zobaczyłam zboczony
uśmiech na jego twarzy - Po prostu to zbyt skomplikowane, żeby wam o tym mówić.
- Sakura… - zaczęła
Hinata.
- No niech wam będzie.
Po prostu powiedźcie mi, czy znacie Itachiego Uchihę. To mi na pewno pomoże.
- Itachi? Szukasz
Itachiego? – Zdziwił się Naruto.
- Tak. Skąd ty go..
- O, właśnie tutaj
idzie. – Dodał szczerząc się w kierunku bruneta. – Cześć Itachi! – Krzyknął.
Brunet w odpowiedzi skinął mu głową i idąc dalej całkowicie olał mnie i Hinatę.
- Ech.. Chyba ma
dzisiaj zły humor. No, ale skoro go szukałaś, to za nim idź. Będzie dobrze. Zaufaj
mi – uśmiechając się klepnął mnie w plecy.
Nawet się z nimi nie
pożegnałam, bo brunet zadziwiająco szybko zniknął mi z oczu. Czym prędzej za
nim pobiegłam. Biegnąc upewniłam się, czy aby na pewno schowałam do torby jego
szkicownik. Na szczęście tam był, dlatego skupiłam się na drodze. Itachi był na
drugim piętrze. Siedział przy oknie i przepisywał jakieś notatki. Początkowo bałam
się do niego podejść i stanęłam kilka kroków od niego. Niestety mnie nie
zauważył, tylko dalej przepisywał notatki. Straszliwie się denerwując powoli do
niego podeszłam. Gdy się przy nim zatrzymałam to czułam, że serce podejdzie mi
zaraz do gardła. A co, jak on coś mi zrobi? A jeśli on jest na mnie zły? Przy
Naruto nie zrobił zbyt dobrego wrażenia…
Gdy wróciłam do rzeczywistości
to przestraszył mnie wzrok bruneta. Moja podświadomość krzyczała, żeby rzucić w
jego stronę szkicownikiem i jak najszybciej stąd zwiać. Ale jego wzrok nie był
aż taki straszny. Sprawiał raczej wrażenie dość mocnego szoku.
- Hej – zaczęłam sztywno
– Ostatnio na ciebie wpadłam i upadłeś… Zapomniałeś swojego szkicownika.
Dlatego chciałabym ci go oddać.
Mówiąc to wyjęłam go z
torby i pokazałam brunetowi. Miałam wrażenie, że cicho westchnął, jakby z ulgą.
Gdy podałam szkicownik w jego stronę to brunet szybko go złapał. Ale nie
zamierzałam mu go tak łatwo oddać. Itachi chyba tego nie zrozumiał, bo próbował
mi go wyrwać.
- Za nim ci go oddam to
żądam wyjaśnień.
- To moja własność –
odpowiedział. Nie sądziłam, że w końcu się do mnie odezwie. Przez to nieco
rozluźniłam uścisk i szkicownik wrócił do bruneta.
- Oddawaj to – dodałam
głośniej.
- Dziękuję –
odpowiedział Itachi jakby nie słuchając tego, co do niego mówię.
- Żądam wyjaśnień! Nie
życzę sobie, żebyś mnie śledził. Mógłbyś, chociaż mi wytłumaczyć, po co to robisz?
- Muszę iść na wykład –
powiedział ciszej.
- Nie zmieniaj tematu. –
Warknęłam.
- Sakura – uciszył mnie
kładąc swój palec na moje usta. Przybliżając się bliżej do mojej twarzy szepnął
– Im mniej wiesz tym lepiej dla ciebie. – po czym biorąc notatki i szkicownik
pod pachę zniknął w korytarzu zostawiając mnie samą z kolejnymi pytaniami.
________________________________________________
Cześć!
To moja pierwsza partówka na tym blogu, którą podzieliłam na kilka części. Drugą postaram się dodać jeszcze w tym
tygodniu, a po tym zająć się zamówieniami, które już zdążyły się uzbierać;)
Mroczne Powitanie
Cześć jestem Mroczna Elfka i pochodzę z Podmroku. Zostałam wysłana na Ziemię z pewną misją (ale jej wam nie zdradzę), a jako, że jestem na Ziemi to postanowiłam pisać blogi, jednopartówki itp.
A tak na serio to… jestem blondynką (xd), śpię na lekcjach, noszę okulary, próbuję rysować, gram w RPGi, oglądam anime i czytam mangę.
Właśnie!
Więc tak, przyjmuję zamówienia na praktycznie wszystko. Yaoi, yuri, hentai, najdziwniejsze paringi też są mile widziane :). Jeżeli chcecie paring z OC, to proszę byście podali mi jej wygląd, najlepiej na mailu (mroczna.elfka@gmail.com) albo na GG (47511416) lub przy zgłoszeniu. Byłoby dla mnie również prościej gdybyście podawali jako taki zarys fabuły, ale nie jest to konieczne.
Może jeszcze coś w stylu autoreklamy… podam wam blogi, gdzie możecie mnie znaleźć
mroczne--opowiadania.blogspot.com
mroczne--zycie.blogspot.com
owocowe-oceny.blogspot.com
Pozdrawiam was wszystkich!
Mroczna Elfka
A tak na serio to… jestem blondynką (xd), śpię na lekcjach, noszę okulary, próbuję rysować, gram w RPGi, oglądam anime i czytam mangę.
Właśnie!
Więc tak, przyjmuję zamówienia na praktycznie wszystko. Yaoi, yuri, hentai, najdziwniejsze paringi też są mile widziane :). Jeżeli chcecie paring z OC, to proszę byście podali mi jej wygląd, najlepiej na mailu (mroczna.elfka@gmail.com) albo na GG (47511416) lub przy zgłoszeniu. Byłoby dla mnie również prościej gdybyście podawali jako taki zarys fabuły, ale nie jest to konieczne.
Może jeszcze coś w stylu autoreklamy… podam wam blogi, gdzie możecie mnie znaleźć
mroczne--opowiadania.blogspot.com
mroczne--zycie.blogspot.com
owocowe-oceny.blogspot.com
Pozdrawiam was wszystkich!
Mroczna Elfka
Życie to czasem brutalna przygoda cz. 2
Druga część partówki na zamówienie dla Riddle.
( Sorki za błędy ):)
Odzyskując przytomność rozejrzała się wokół, zrozumiała że
tkwi w zupełnej ciemności ale to jej nie przerażało bardziej obawiała się
otwieranych w tym momencie drzwi przez nieznanego osobnika. Wszedł do środka i
chwycił za jej nadgarstek zmuszając do wstania i ciągnąc w nieznane miejsce. W
pewnym momencie zawahała się podjętej przez siebie decyzji, przecież oni mogli
ją zabić, ale czy to by się opłacało?
Ciągnięta korytarzem przez długowłosego blondyna chwytała
wzrokiem wszystko co było wokół ale nie dostrzegła nic interesującego, były
tylko kamienne ściany pochłonięte wilgocią i co jakiś czas palące się pochodnie
oświecające drogę przez którą kroczyła.
- Gdzie idziemy?
Zapytała ale nie uzyskała odpowiedzi więc więcej nie
zadawała pytań. Po kilku chwilach stanęła przed dębowymi, wielkimi drzwiami a
po ich skrzypiącym otwarciu została wepchnięta do pomieszczenia. Nie było tam
jaśniej niż na tej ścieżce którą przed chwilą przeszła, za to wystrój był o
wiele ciekawszy. Kilka mahoniowych szaf i dębowe biurko na środku po którym
zalegało pełno kartek papieru i rozlanego tuszu do pióra. Najwyraźniej ktoś
miał dość wypełniania całymi dniami jakiś dokumentów, rozejrzała się wokół i
dostrzegła postać , a raczej jej cień na ścianie. Ów osobnik znajdował się
dokładnie za jej plecami, przełknęła głośno ślinę i wyprostowała się czekając
na cios, ale on nie nadszedł.
- Dlaczego nas szukałaś?
- Ponieważ chcę dołączyć do Akatsuki.
- A dlaczego myślisz że cię przyjmę?
Po jego słowach zrozumiała że rozmawia z Liderem tej
organizacji i chciała zrobić wszystko by ją przyjął.
- Ponieważ jestem najsilniejszą kunoichi w Liściu i jestem
medykiem, a medyka chyba nie macie w swoich szeregach.
Chwycił jej blond włosy i mocno pociągnął, dla niego była
wymądrzającą się gówniarą która jeszcze nic nie udowodniła.
- Masz się za najlepszą tak? Więc ulecz to.
Wbił jej kunai w udo zahaczając o tętnicę przez co mocno
krwawiła. Jednak ona nie wykonała żadnego gestu, miejsce rany poświeciło
niebieską chakrą i zaleczyło się samoistnie przez co wywarła na Pain-ie znakomite
wrażenie. Zrozumiał że ta dziewczynka jest bardzo uzdolniona a im brakowało
medyka więc puścił ją i nakazał wyjść gestem dłoni.
- Przyjmę cię ale Itachi i Kisame cię sprawdzą.
Wyszła a po zamknięciu za sobą drzwi wpadła na kogoś.
Spojrzała w górę i natrafiła na czerwone oczy wiedziała do kogo należą.
- Mógłbyś mnie tak nie straszyć Itachi.
- Czyli jednak jest coś czego się boisz.
- To zrozumiałe, posiadasz sharinghan którym możesz zabijać
bez ruchu dłoni, każdy w Liściu obawia się tej taktyki.
- No Itachi, sławny jesteś.
- Dosyć. Wychodzimy na polanę tam cię przetestuję.
Szła za nimi z obawą że Itachi wykonując pierwszy ruch ją
zabije, ale nie zamierzała się poddać w końcu takiej adrenaliny jej brakowało.
Wychodząc na opierzałą w zieleń przestrzeń łapczywie łapała zapach wiosny w
nozdrza w których zalegał kurz z kryjówki Akatsuki.
To tak jakby w tym momencie narodziła się od nowa zaczynając
nowe życie. W niepamięć poszła walka którą zaraz miała stoczyć, liczyły się
pyłki drzew które przelatywały obok jej twarzy i to ciepło jakim obdarzało ją
słońce. Jeśli ta walka ma być jej ostatnią to chce przynajmniej nacieszyć się
tym co ją raduje.
Stając na przeciw Itachiego uchiha miała pełną świadomość co
może nastąpić a kiedy zaatakował odczuła to na własnej skórze. Jego ruchy były
zwinne jak u kota, szybkie jak u dorosłego geparda i ostre jak pazury tygrysa.
Wiedziała że z nim nie wygra ale jednak starała się i prowokowała wiedząc jakie poniesie konsekwencje za swoje
słowa.
- To tak wymordowałeś swój klan? Cienki byłeś a oni chyba
jeszcze bardziej.
Narastający w nim gniew wybuchł jak wulkan, udało jej się
sprowokować jego gniew tylko chwile dzieliły ją od śmiercionośnego sharingana
ale uważała że jeśli ma zakończyć własny żywot to tylko jako shinobi w walce.
Niespodziewany ruch i czyjeś ciepłe dłonie na jej ramionach,
twarda klatka piersiowa i bezpieczeństwo jakie poczuła. To był Pain uratował ją
i trzymał w ramionach. Gniewnym wzrokiem lustrował Itachiego dając mu do
zrozumienia że ma przechlapane, w końcu miał ją tylko przećwiczyć by dowiedzieć
się do czego jest zdolna, tymczasem on próbował ją zabić.
- Jesteś cała?
- Tak.
Postawił ją na ziemi i spojrzał w czarne oczy które z jednej
strony wyrażały lekki strach a z drugiej zaskoczenie. Ta dziewczyna w sobie coś
ma, wiedział to dlatego interweniował, w innym wypadku podarowałby Itachiemu jej
śmierć ale nie tym razem.
- Itachi do gabinetu.
- Zasłużyła...
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie, porozmawiamy sobie zaraz.
A ty
Wskazał palcem na dziewczynę.
- Ochłoń trochę i przyjdź do mnie, też musimy porozmawiać.
Wpatrywała się w jego plecy jak odchodził. Ocalił ją i tak
delikatnie trzymał w ramionach, nie wiedziała że Lider najgroźniejszej
organizacji przestępczej na świecie jest zdolny do takich uczuć. Ona je
dostrzegła i w pewnym sensie postanowiła wykorzystać.
- Na pewno nie będę się tu nudziła.
Druga część zakończona. Przepraszam za zwłokę ale to
nadrobię, mam nadzieję że Ci się podoba Riddle.
Pozdrawiam:)( Sorki za błędy ):)
wtorek, 28 maja 2013
Szara Rzeczywistość cz. 4 ost.
Wybiegając z jego mieszkania nie zastanawiałam się nad
niczym innym jak tylko uciec od niego jak najdalej, jednak uczucie strachu minęło szybciej niż
myślałam a moje myśli wypełniły wyrzuty sumienia. Przecież uderzając go tą
butelką mogłam go zabić. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych i
spojrzałam w tył. Powiedział że mnie nie skrzywdzi i w sumie tego nie zrobił,
nie mam żadnych obrażeń ciała, on po prostu mnie pragnął a fakt że nigdy nie
byłam z mężczyzną mnie przeraził. Poczułam się winna, to ja go skrzywdziłam nie
on mnie.
Zebrałam się w sobie i zawróciłam, musiałam wiedzieć czy
dobrze się czuje, zimne dreszcze oplatały moje ciało zupełnie w ten sam sposób
co przed chwilą dłonie Itachiego, ale nie zawahałam się tylko ruszyłam w drogę
powrotną.
Uderzenie jakie mi zadała było bardzo silne jak na taką
kruchą istotkę, krew ciekła mi z głowy starałem się ją zatamować moją koszulą
której użyłem jak zwykłą szmatę ale to nic nie pomagało. Nie miałem pretensji
do Sakury, zachowałem się okropnie wobec niej i zasłużyłem sobie na to co mnie
spotkało. Jednak nie żałowałem ani sekundy, jej usta były tak słodkie że
odbierały mi dech w piersiach, wiem że nie powinienem ale tak bardzo jej
zapragnąłem że nic innego się w tamtej chwili nie liczyło. Bałem się teraz
jednak że może zrobić coś głupiego, wybiegła z mojego mieszkania tak bardzo
przerażona...
- Itachi...
Spojrzałem w stronę korytarza gdzie stała ona, zapłakana z
czerwonymi rumieńcami na twarzy opierając się o ścianę. Wyglądała na
zmartwioną, ale dlaczego? Dlaczego wróciła?
Zobaczyłam jak siedzi na podłodze przytrzymując koszulę przy
głowie, mocno leciała mu krew i to z mojej winy. Wyglądał na zaskoczonego
widząc mnie ponownie w swoim mieszkaniu, najwyraźniej nie spodziewał się że tu
wrócę.
Wolnym krokiem podeszłam d niego i ukucnęłam patrząc w jego
czarne jak noc źrenice, dotknęłam swoją dłonią jego i zmusiłam by odsunął
materiał z rany który wchłaniał krew. Rozcięcie było dosyć głębokie dlatego tak
mocno krwawił, praktycznie całe jego włosy były pokryte juchą. Nie spuszczał ze mnie wzroku tak jakby rana
zupełnie go obeszła, jednak mnie ona bardzo martwiła więc wyciągnęłam dłoń w
jego stronę by pomóc mu wstać i zająć się jego bolączką. Skorzystał z niej i
bez słowa podniósł się do pionu.
- Przepraszam Sakura.
Spojrzałam na niego w drodze do łazienki, poczucie winy miał
dosłownie wymalowane na twarzy przez co poczułam się jeszcze gorzej.
- Nie przepraszaj, to nie ty mnie skrzywdziłeś tylko ja
ciebie. Zaraz zajmę się raną chociaż uważam że powinieneś jechać na pogotowie.
- Nic mi nie będzie i po stokroć wolę żeby zajęły się mną
twoje ręce.
- W końcu to moja wina....
- Nie, to ja zawiniłem i zasłużyłem sobie na to ale....
- Ale?
- Nie żałuję ani sekundy. Jesteś idealna a ja tak bardzo
pragnę tej idealności. Pragnę ciebie Sakura.
Polewając jego krwawiące miejsce spojrzałam mu w oczy i
zrozumiałam że nie potrzebny był w naszym towarzystwie mój strach, nie
potrzebnie go uderzyłam przecież nie chciał mnie skrzywdzić, on jedynie mnie
pragnie. Nic innego się teraz nie liczyło, w tej chwili chciałam należeć do
niego ale nie robił nic w tym kierunku więc postanowiłam go wyręczyć.
Po założeniu opatrunku szybkim ruchem wpiłam się swoimi
ustami w jego choć jeszcze kilka chwil temu tak bardzo mnie przerażały, nie
odepchnął mnie przeciwnie, pogłębił pocałunek i przyciągnął mnie bliżej swojego
ciała. Pierwszy raz w życiu poczułam się tak wyjątkowa.
Kiedy mnie pocałowała poczułem tą niesamowitą żądzę która po
chwili ogarnęła całe moje ciało. Nie zamierzałem się hamować chociaż
wiedziałem że jestem jej pierwszym mężczyzną. Pragnąłem podarować jej noc
której nigdy nie zapomni.
Chwyciłem silnym ruchem jej uda i podciągnąłem do góry tak
że trzymałem ją ponad podłogą a jej zgrabne nogi obejmowały mnie w pasie, nie
czekałem ani chwili ruszyłem wprost do sypialni.
Ta chwila będzie trwać wiecznie choćby w mojej i jej pamięci.
Położyłem ją delikatnie na jedwabnym posłaniu i bez zbędnych słów pieściłem
językiem jej wargi oraz szyję by po chwili zrzucając na podłogę jej górną część
odzienia zająć się jej nagimi piersiami. Były średniego rozmiaru, idealnie
mieściły się w dłoni a zaróżowione sutki
same prosiły się o przyjemność którą w tej chwili im dostarczałem. O dziwo nie
wstydziła się swojej nagości i zręcznie swoimi dłońmi przez materiał moich
spodni pieściła moje przyrodzenie. Pożądanie zupełnie przyćmiło nasze umysły,
ona była dla mnie jak zakazany owoc którego każdy w życiu chce posmakować
najbardziej dlatego nie wzbraniałem się przed tą chwilą tylko brałem z niej jak
najwięcej.
Kilka chwil później leżeliśmy na posłaniu zupełnie nadzy
dając sobie wzajemną rozkosz, wytrzymałem dłużej niż się spodziewałem na grze
wstępnej jednak dłużej już nie chciałem czekać.
Rozchyliłem jej uda i już za pierwszym pchnięciem pozbawiłem ją
dziewictwa, krzyknęła głośno z bólu ale nie przestałem się poruszać, starałem
się delikatnie brnąć do przodu aby się rozluźniła i tak po chwili się stało.
Ból był niesamowity, nie powstrzymałam się od krzyku ale nie
chciałam by przestał, pragnęłam czuć go w sobie a każdy jego kolejny ruch
stawał się coraz bardziej przyjemny i po kilku minutach była już tylko rozkosz.
Z chwili na chwilę poruszał się coraz szybciej aż oboje poczuliśmy że zbliża
się Ten moment. Ja wbiłam mu paznokcie w plecy a on zatkał mi usta głębokim
pocałunkiem i wtedy poczułam to, całym moim ciałem zawładnęły zimne dreszcze a
gorący impuls przeszył mnie na wskroś. Itachi jęknął w moje usta i wtulił swoją
głowę w moje włosy, wiedziałam że on również doznał orgazmu.
Trwał w moim wnętrzu jeszcze jakąś chwilę po czym powoli
wyszedł ze mnie a na posłaniu pojawiła się moja dziewicza krew pomieszana z
jego sokami, nawet nie zwróciliśmy na to uwagi tylko przytuleni wskoczyliśmy
pod kołdrę. Żadne z nas nie odzywało się do siebie, nie wiem dlaczego może
po prostu nie chcieliśmy aby ta cudowna chwila dobiegła końca, jednak w końcu
coś musieliśmy powiedzieć.
- Itachi ja...
- Wiem Sakura, wiem.
Nic nie mów , śpij księżniczko.
Kiedy się we mnie mocniej wtuliła powoli pogrążając się we
śnie, zrozumiałem że to co się przed chwilą zdarzyło było zbyt piękne żeby
mogło trwać wiecznie, dotarło do mnie że to była pierwsza i ostatnia wspólna
noc w naszym życiu. Ja i ona to jak ogień i woda, nie możemy bez siebie żyć jednak razem być również nie
możemy i nie pomyliłem się. Kiedy rano otworzyłem oczy po Sakurze nie było
śladu, wyszła kiedy spałem nie
zostawiając żadnej wiadomości. W pierwszej chwili chwyciłem komórkę i chciałem
do niej zadzwonić powstrzymał mnie jednak brak jej numeru który musiała
wykasować przed wyjściem. Przesłanie było jasne nie chciała mieć już ze mną
żadnego kontaktu i choć spodziewałem się takiego obrotu spraw to jednak byłem
zawiedziony, najpiękniejsze w życiu chwile są najbardziej ulotne doświadczyłem
tego na własnej skórze.
Wyszłam o świcie kiedy jeszcze spał wiedziałam że będzie
chciał do mnie zadzwonić dlatego skutecznie pozbawiłam go tej możliwości,
chciałam żeby nasza wspólna noc pozostała najcudowniejszym wspomnieniem choć
nie sądziłam że w tej chwili będzie również najbardziej bolesne. Tak bardzo
chciałam trwać przy jego boku, wspierać go we wszystkim, być podporą na całe
życie. Choć wiedziałam że to nie możliwe on stał się moim największym
marzeniem.
Od naszej wspólnej nocy minęło 5 lat, nie widziałam się z
Itachim ani razu słyszałam jedynie z plotek że wyjechał gdzieś za granicę by
prowadzić rodzinny interes. Nigdy nie szukał ze mną kontaktu więc i ja tego nie
robiłam, teraz miałam swoje życie wychowując przy tym naszego syna. Tak, tamtej
pamiętnej nocy zaszłam w ciążę i 9 miesięcy później urodziłam zdrowego chłopca.
Nie miałam zamiaru mu o tym mówić i choć może to wyglądało na samolubne
zachowanie to jednak takie nie było.
Od samego początku oboje czuliśmy że to
jest tylko jedna noc, jedna chwila która uleciała w raz ze świtem jaki zastał
na w łóżku następnego dnia i nasz syn mógł mieć tylko jednego rodzica którym
zostałam ja. Mimo wszystko Kochałam Itachiego w swój własny inny sposób i
bardzo za nim tęskniłam, ale nie żyłam już przeszłością tylko tworzyłam nową
dla mnie i dziecka.
Któregoś dnia robiąc małemu Itachiemu śniadanie usłyszałam w
wiadomościach coś co zmroziło mi krew w żyłach, dotyczyło to ojca mojego
dziecka. Ponoć oskarżyli go za wielokrotne popełnienie morderstwa i skazali na
śmierć a karę mieli wykonać jutro. Zrobiło mi się słabo, nie mogłam w to
uwierzyć tysiące myśli przechodziło mi przez głowę ale tylko jedna wydała mi się
słuszna.
Spakowałam kilka niezbędnych rzeczy na podróż, ubrałam synka
i wyszłam z domu. Zaprowadziłam małego do przyjaciółki prosząc o opiekę nad nim
przez dwa dni, zgodziła się a ja jak najszybciej wsiadłam w samochód i ruszyłam
na lotnisko.
Następnego dnia byłam już w L.A więc czym prędzej ruszyłam
do więzienia w którym za dwie godziny mieli zabić jedynego mężczyznę którego
darzyłam uczuciem. Dotarłam tam na 15 minut przed egzekucją, wpuścili mnie na
salę tylko dlatego że powiedziałam że Itachi to mój narzeczony a na dowód
swoich słów przedstawiłam im akt urodzenia mojego synka gdzie w rubryce ojca
widniało Itachi Uchiha.
Stałam przed małą, szklaną klatką w której znajdowało się
szpitalne łóżko z pasami i sprzęt do podania skazańcowi ostatniego zastrzyku w
życiu. Rozejrzałam się dookoła po zapłakanych twarzach zebranych tu ludzi,
wszyscy w oczach mieli nienawiść i czekali na śmierć osoby która odebrała im
bliskich. Ja jednak nie mogłam uwierzyć że on na prawdę to zrobił, ale również
nie byłam w stanie zapobiec egzekucji, byłam bezradna.
Alarmowy brzdęk i drzwi
się otworzyły a ja go zobaczyłam w obstawie 10-ciu klawiszy. Szedł dumnie z
podniesioną głową i nawet odrobiny strachu nie było widać w tych
przeszywających pewnością czarnych oczu. Dostrzegł mnie od razu i nie spuszczał
ze mnie wzroku, z każdym krokiem był coraz bliżej ale jednak tak samo nie
dostępny jak wcześniej, tym razem dzieliła nas gruba, pancerna szyba.
Położyli go na łóżku i spięli pasami po czym w kłuli mu się w
żyłę zakładając welflon przez który za kilka minut dostanie się do jego żył
trucizna. Prokurator zaczął odczytywać akt oskarżenia i wyrok sądu, ale my
oboje nie słuchaliśmy tylko wciąż wpatrywaliśmy się w siebie. Kiedy oskarżyciel
zapytał go czy ma coś do powiedzenia, on się odezwał ale nie przepraszając za
swoje winy tylko zwrócił się do mnie.
- Sakura, tyle lat minęło. Nie żałuję ani chwili w swoim
życiu i ty nie żałuj, to nie jest twoja wina że tu jestem. Nawet gdybyśmy
jednak wtedy się zeszli to nic by to nie zmieniło, to była tatusiowa tradycja
którą przejąłem po nim ja. Pamiętaj żeby szczęśliwe chwile brać garściami, bo
kiedyś tak jak mnie teraz dopadnie szara rzeczywistość.
Obrócił głowę w bok kończąc swoje zdanie, ale ja musiałam mu
coś powiedzieć.
- Itachi, mamy syna.
Znów zaszczycił mnie swoim tym razem lekko zdziwionym
spojrzeniem.
- To będzie twoja szara rzeczywistość, wychować go na porządnego
człowieka zwłaszcza gdy ma geny po ojcu mordercy.
Nic już nie powiedziałam on również. Zamknął oczy a po
podaniu mu trzech substancji jego oddech ustał. Itachi Uchiha zakończył swój
żywot zostawiając mnie już na zawsze w samotności. Wyszłam stamtąd otępiała, z
wieloma uczuciami w sercu i ze świadomością że już nigdy tak na prawdę nie będę
szczęśliwa. Udałam się na lotnisko by wrócić do domu, przytulić synka i żyć
wspomnieniami o naszej wspólnej jednej nocy która już nigdy się nie powtórzy.
Tak jak powiedział, będę starała się łapać szczęśliwe chwile
garściami i ze strachem w sercu czekając na szarą rzeczywistość.
Uf to koniec, ostatnia część mam nadzieję że wam się
spodoba. Przepraszam za to ogromne spóźnienie ale jestem chora i biorę leki
przez które ciężko jest mi pisać. Teraz zajmę się realizacją zamówień partówek,
pozdrawiam serdecznie:)
Przepraszam za błędy ortograficzne:)
poniedziałek, 27 maja 2013
Szaleni w łóżku (KakaSaku)
Różowowłosa
dziewczyna szła sobie spokojnie przez swoją ukochaną wioskę.
Kierowała się w stronę domu swojego przyjaciela. Czarnowłosego
ninjy, który nie dawno chciał jej coś ważnego powiedzieć, lecz
przeszkodził im Naruto. Uchiha się wtedy speszył i uciekł. Szła
powoli. Nie spieszyło jej się, ponieważ mogła usłyszeć straszne
słowa, swojego przyjaciela, a tego strasznie się bała. Chwyciła
się za głowę i miała już zacząć coś krzyczeć, lecz
przeszkodził jej w tym jakiś wybuch. Z prędkością światła
pojawiła się na polu bitwy. Stały tam dwie osoby. Szarowłosy
wysoki mężczyzna z maską na buzi i aktywowanym Sharinganem. Drugą
osobą natomiast był wysoki blondyn o błękitnych oczach.
- Kakashi- sensei! Naruto!- krzyknęła machając ręką. Zdziwieni obrócili się do niej. Haruno biegła do nich, aby się przywitać, lecz przypadkowo potknęła się o kamień i upadła na swojego nauczyciela. Milimetry dzieliły ich od siebie. Mogliby się pocałować gdyby nie panikujący osiemnastolatek. Zielonooka podniosła się przepraszając za to jednookiego. Po chwili wszyscy zaczęli się śmiać. Nie żeby coś, ale takie historie są naprawdę zabawne. Pożegnała się po krókiej rozmowie z przyjaciółmi i zaczęła podążać w stronę domu zapominając całkowicie o Uchihu. Myślała jedynie nad tym jednym mężczyzną. Nie wiedziała dlaczego, ale chciała przytulić się do niego. Poczuć jego ciepło. W porę pokręciła głową.
- Przecież kocham Sasuke...- powiedziała spokojnie. Doszła do domu. Kiedy przekręciła kluczyk weszła spokojna do środka nie wiedząc co będzie się tam działo. Ściągnęła płaszcz. Mimo wszystko chciała tam wrócić i tym razem pocałować go w usta. Pobawić się z nim trochę. Przynajmniej na godzinę. Więcej czasu nie potrzebowała.
- Wiem.- powiedziała do siebie uwodzicielskim głosem. Wzięła świstek papieru i zaczęła tam pisać, aby Kakashi wszedł do jej pokoju o tej i o tej godzinie. Przywołała małego kotka i kazała zanieść list swojemu nauczycielowi. Po kilku chwilach zwierzątko wróciło do swojej pani. Na jej plecach także znajdował się liścik. Uśmiechnięta odczytała jego zawartość. Zgodził się. Trzeba tylko się przygotować. Wybiegła z mieszkania bardzo szybko. Po kilku minutach chodzenia po sklepach z bielizną wybrała strój. Weszła do pokoju. Zaczęła się w nim przebierać.
- O kurwa, żeby tylko mnie przeleciał...- powiedziała nieśmiało różowowłosa kryjąc głowę w puszyste włosy. Uśmiechnęła się złowieszczo.- Tego wieczoru żadne z nas nigdy nie zapomni.
Po kilku godzinach ktoś zapukał w okno. Haruno nie otworzyła, bo sensei sam rozwalił szkło. Wszedł do środka. Został od razu związany i posadzony w jakimś fotelu. Kiedy się zbudził przed swoimi oczami miał pokazane duże piersi zakryte czarnym gorsetem. Zarumienił się lekko. Spojrzał w górę. Widział jej zielone oczy pełne podążania.
- No co boisz się!- krzyknęła zła. Uderzyła batem o podłogę, a potem bardzo blisko męskości mężczyzny na co ten mu stanął. Uśmiechnął się szeroko pod maską. Sakura zaczęła okrążać fotel dookoła pokazując swoje atuty, np. kręcenie tyłkiem wymachiwanie piersiami przed jego twarzą. Kiedy nagle zatrzymała się. Znów uderzyła w ziemię. Zaczęła całować siwowłosego po szyi. Ten mruczał cicho. Jego opaska i maska zostały z dużą siłą zerwane z twarzy. Zaczął się śmiać. Stojąca za nim dziewczyna zaczęła chodzić palcami po jego kamizelce schodząc coraz niżej. Odpięła mu rozporek i wsadziła w bokserki ręce. Jego członek był twardy, lecz masowała go z zawziętością jakby chciała go zaraz zgnieść. Kakashi oczywiście był w siódmym niebie. Sakura nie czuła jednak tej satysfakcji. Musiała więcej. Przeszła znów zgrabnym ruchem tym razem naprzeciwko nauczyciela. Kucnęła i wysunęła penis Hatake. Zaczęła go ssać i masować na zmianę. Mężczyzna jęknął cicho czując, że już dochodzi. Po chwili doszedł, a różowowłosa była cała w spermie siwowłosego. Nie przestała jednak lizać jego skarbu. Robiła to dalej. Kiedy nagle sensei chwycił ją w ramiona i zaniósł na łóżko. Nie chowając swojej męskości. Położył ją szybko i bez najmniejszych uczuć na łóżku. Zdarł z niej brutalnie cały strój rozrywając przy tym siatkowane rajtuzy.
- Mrr...- mruknęła dziewczyna. Posłała mu spojrzenie. Kakashi zaczął penetrować językiem wnętrze ust dziewczyny walcząc o dominację nad jej językiem. Po chwili odkleili się od siebie. Przegryzł brutalnie jej ucho aż krew zaczęła spływać po jej szyi. Zlizał ją szybko robiąc przy okazji malinkę. Różowowłosa czuła, że potrzebuje więcej, że czarnooki powinien spróbować.
- Tchórzysz?- zapytała z płonącymi oczami. Zdziwił się, lecz jedną ręką zaczął masować ją po wewnętrznej stronie ud, drugą pieścić jej lewą pierś, a ustami zaczął ssać jej stwardniały sutek. Po chwili zniżał się coraz bardziej. Czół jak zaraz drugi raz dojdzie. Sakura wplątała swoje ręce w jego włosy, a nogami oplotła jego nagie plecy. Zaczął całować jej łechtaczkę. Była mokra, tym lepsza. Zaczął ją lizać, dotykać i całować. Kakashi wyjął powoli język z którego ciągnęła się cienka niteczka lepkiej substancji. Oblizał swoje wargi.
- Bardzo pięknie smakujesz...- powiedział. Wsadził w jej dziurkę pomiędzy nogami jeden palec. Dziewczyna jęknęła cicho gdyż ją to zabolało.
- Grh... Ostro...- powiedziała spokojnie. Przewróciła go. Teraz to ona była górą. Przejechała swoimi nagim piersiami po jego twarzy. Schodząc coraz niżej do jego potworka. Spojrzeli sobie w oczy. Haruno wzięła swój bat i uderzyła nim obok głowy Hatake. Zaczęła całować jego członek jak to wcześniej było. Masowała, całowała i drażniła jego penisa. Wsadziła go sobie do buzi co wyglądało tak jakby chciała go połknąć. Po chwili wypluła go. Znów siwowłosy był do góry. Wsadził tym razem dwa palce do jej wnętrza.
- Aaa! Boli!- krzyknęła, lecz on wsadził trzy palce. Dziewczyna krzyknęła głośno jego imię. Chciała skończyć, lecz sensei uspokoił ją. Po chwili włożył coś jeszcze większego. Kiedy dziewczyna obróciła głowę zauważyła jak on włożył do jej dziurki swój skarb. Zamienił się z nią miejscem nie wyjmując swojego członka. Zaczął ją podnosić na rękach, a raz przysuwać do siebie. Na co ona tylko wyginęła się i krzyczała jego imię. Kiedy nagle obydwoje doszli. Upadli bezbronnie na łóżko cali zdyszani. Kochankowie spojrzeli sobie w oczy.
- Chodźmy do łazienki...- powiedział Kakashi.
- Chodźmy.- odpowiedziała różowowłosa niesiona przez swojego nauczyciela do umywalni.
- Kakashi- sensei! Naruto!- krzyknęła machając ręką. Zdziwieni obrócili się do niej. Haruno biegła do nich, aby się przywitać, lecz przypadkowo potknęła się o kamień i upadła na swojego nauczyciela. Milimetry dzieliły ich od siebie. Mogliby się pocałować gdyby nie panikujący osiemnastolatek. Zielonooka podniosła się przepraszając za to jednookiego. Po chwili wszyscy zaczęli się śmiać. Nie żeby coś, ale takie historie są naprawdę zabawne. Pożegnała się po krókiej rozmowie z przyjaciółmi i zaczęła podążać w stronę domu zapominając całkowicie o Uchihu. Myślała jedynie nad tym jednym mężczyzną. Nie wiedziała dlaczego, ale chciała przytulić się do niego. Poczuć jego ciepło. W porę pokręciła głową.
- Przecież kocham Sasuke...- powiedziała spokojnie. Doszła do domu. Kiedy przekręciła kluczyk weszła spokojna do środka nie wiedząc co będzie się tam działo. Ściągnęła płaszcz. Mimo wszystko chciała tam wrócić i tym razem pocałować go w usta. Pobawić się z nim trochę. Przynajmniej na godzinę. Więcej czasu nie potrzebowała.
- Wiem.- powiedziała do siebie uwodzicielskim głosem. Wzięła świstek papieru i zaczęła tam pisać, aby Kakashi wszedł do jej pokoju o tej i o tej godzinie. Przywołała małego kotka i kazała zanieść list swojemu nauczycielowi. Po kilku chwilach zwierzątko wróciło do swojej pani. Na jej plecach także znajdował się liścik. Uśmiechnięta odczytała jego zawartość. Zgodził się. Trzeba tylko się przygotować. Wybiegła z mieszkania bardzo szybko. Po kilku minutach chodzenia po sklepach z bielizną wybrała strój. Weszła do pokoju. Zaczęła się w nim przebierać.
- O kurwa, żeby tylko mnie przeleciał...- powiedziała nieśmiało różowowłosa kryjąc głowę w puszyste włosy. Uśmiechnęła się złowieszczo.- Tego wieczoru żadne z nas nigdy nie zapomni.
Po kilku godzinach ktoś zapukał w okno. Haruno nie otworzyła, bo sensei sam rozwalił szkło. Wszedł do środka. Został od razu związany i posadzony w jakimś fotelu. Kiedy się zbudził przed swoimi oczami miał pokazane duże piersi zakryte czarnym gorsetem. Zarumienił się lekko. Spojrzał w górę. Widział jej zielone oczy pełne podążania.
- No co boisz się!- krzyknęła zła. Uderzyła batem o podłogę, a potem bardzo blisko męskości mężczyzny na co ten mu stanął. Uśmiechnął się szeroko pod maską. Sakura zaczęła okrążać fotel dookoła pokazując swoje atuty, np. kręcenie tyłkiem wymachiwanie piersiami przed jego twarzą. Kiedy nagle zatrzymała się. Znów uderzyła w ziemię. Zaczęła całować siwowłosego po szyi. Ten mruczał cicho. Jego opaska i maska zostały z dużą siłą zerwane z twarzy. Zaczął się śmiać. Stojąca za nim dziewczyna zaczęła chodzić palcami po jego kamizelce schodząc coraz niżej. Odpięła mu rozporek i wsadziła w bokserki ręce. Jego członek był twardy, lecz masowała go z zawziętością jakby chciała go zaraz zgnieść. Kakashi oczywiście był w siódmym niebie. Sakura nie czuła jednak tej satysfakcji. Musiała więcej. Przeszła znów zgrabnym ruchem tym razem naprzeciwko nauczyciela. Kucnęła i wysunęła penis Hatake. Zaczęła go ssać i masować na zmianę. Mężczyzna jęknął cicho czując, że już dochodzi. Po chwili doszedł, a różowowłosa była cała w spermie siwowłosego. Nie przestała jednak lizać jego skarbu. Robiła to dalej. Kiedy nagle sensei chwycił ją w ramiona i zaniósł na łóżko. Nie chowając swojej męskości. Położył ją szybko i bez najmniejszych uczuć na łóżku. Zdarł z niej brutalnie cały strój rozrywając przy tym siatkowane rajtuzy.
- Mrr...- mruknęła dziewczyna. Posłała mu spojrzenie. Kakashi zaczął penetrować językiem wnętrze ust dziewczyny walcząc o dominację nad jej językiem. Po chwili odkleili się od siebie. Przegryzł brutalnie jej ucho aż krew zaczęła spływać po jej szyi. Zlizał ją szybko robiąc przy okazji malinkę. Różowowłosa czuła, że potrzebuje więcej, że czarnooki powinien spróbować.
- Tchórzysz?- zapytała z płonącymi oczami. Zdziwił się, lecz jedną ręką zaczął masować ją po wewnętrznej stronie ud, drugą pieścić jej lewą pierś, a ustami zaczął ssać jej stwardniały sutek. Po chwili zniżał się coraz bardziej. Czół jak zaraz drugi raz dojdzie. Sakura wplątała swoje ręce w jego włosy, a nogami oplotła jego nagie plecy. Zaczął całować jej łechtaczkę. Była mokra, tym lepsza. Zaczął ją lizać, dotykać i całować. Kakashi wyjął powoli język z którego ciągnęła się cienka niteczka lepkiej substancji. Oblizał swoje wargi.
- Bardzo pięknie smakujesz...- powiedział. Wsadził w jej dziurkę pomiędzy nogami jeden palec. Dziewczyna jęknęła cicho gdyż ją to zabolało.
- Grh... Ostro...- powiedziała spokojnie. Przewróciła go. Teraz to ona była górą. Przejechała swoimi nagim piersiami po jego twarzy. Schodząc coraz niżej do jego potworka. Spojrzeli sobie w oczy. Haruno wzięła swój bat i uderzyła nim obok głowy Hatake. Zaczęła całować jego członek jak to wcześniej było. Masowała, całowała i drażniła jego penisa. Wsadziła go sobie do buzi co wyglądało tak jakby chciała go połknąć. Po chwili wypluła go. Znów siwowłosy był do góry. Wsadził tym razem dwa palce do jej wnętrza.
- Aaa! Boli!- krzyknęła, lecz on wsadził trzy palce. Dziewczyna krzyknęła głośno jego imię. Chciała skończyć, lecz sensei uspokoił ją. Po chwili włożył coś jeszcze większego. Kiedy dziewczyna obróciła głowę zauważyła jak on włożył do jej dziurki swój skarb. Zamienił się z nią miejscem nie wyjmując swojego członka. Zaczął ją podnosić na rękach, a raz przysuwać do siebie. Na co ona tylko wyginęła się i krzyczała jego imię. Kiedy nagle obydwoje doszli. Upadli bezbronnie na łóżko cali zdyszani. Kochankowie spojrzeli sobie w oczy.
- Chodźmy do łazienki...- powiedział Kakashi.
- Chodźmy.- odpowiedziała różowowłosa niesiona przez swojego nauczyciela do umywalni.
niedziela, 26 maja 2013
Gaara i Matsuri - ból zbliża cz.1
Był wczesny poranek. Matsuri spacerowała cichymi uliczkami między budynkami Ukrytej Wioski Piasku. Wydawać się mogło, że to miejsce jest opuszczone. Dziewczyna na swojej drodze nie spotkała ani jednej żywej istoty. Błąkała się po wiosce już parę godzin. Myślała o tym, co powiedział jej Gaara - obecny Kazekage: "Nie wiesz, czym jest prawdziwy ból! Za kogo ty się uważasz, żeby mi mówić, co mam robić?! Jesteś taka... beztroska! Nie wiesz, czym jest strata, bo nigdy się niczym nie przejmowałaś! Nigdy ci na niczym nie zależało. Nawet nie wiem, dlaczego zostałem twoim senseiem." Przypominając sobie te słowa, Matsuri zapłakała. Kilka łez spłynęło po jej różowych policzkach. Po chwili doszła do głównej bramy wioski. Oparłszy się o zewnętrzną ścianę murów, zsunęła się w dół. Schowała głowę w kolanach, ale nie płakała. Jej smutek przerodził się w gniew. Z całej siły zaciskała pięści. Zdecydowała wstać. Kręciło się jej w głowie, więc dalej opierała się o mur. Wyciągnęła z torby, przywieszonej przy pasku w spodniach, kilka kunai. Zaczęła nimi rzucać, nie celując w nic. Nie ważny był przecież cel, ważne było, żeby rzucać coraz mocniej, coraz bardziej się starać. Kiedy został jej tylko jeden kunai, upadła na kolana. Jej gniew, jej smutek zaczęły wymykać się spod kontroli. Można było powiedzieć, że momentalnie oszalała. Śmiała się, płacząc. Płakała, śmiejąc się. Po chwili zorientowała się, że kilku ninja rozpoczęło poranny obchód. Nie chciała, żeby ktoś ją zauważył. Szybko wślizgnęła się z powrotem do wioski.
Matsuri poczuła zmęczenie po trudnym wieczorze i nieprzespanej nocy. Zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę swojego mieszkania. Nie zwracała uwagi na przechodniów. Może nawet niektórzy się z nią witali, ale ona tego nie słyszała. Marzyła o tym, aby wreszcie położyć się w swoim łóżku. Parę chwil później znalazła się w swojej dzielnicy. Tylko kilkanaście metrów dzieliło ją od jej mieszkania. Jednak z oddali zauważyła, że jego drzwi są otwarte. Nie przeraziła się. Miała nadzieję, że znajdzie tam grupkę wścibskich dzieciaków, którym sprzeda porządny łomot.
Weszła do swojego mieszkania. Ściągnęła buty. Wyciągnęła ostatniego kunaia z torby i powolnym krokiem szła w stronę salonu. Minęła kuchnię, nie było w niej nikogo. Salon i łazienka również były puste. Została tylko sypialnia. Uchyliła lekko drzwi. Ktoś leżał na jej łóżku. Podeszła bliżej, coraz mocniej zaciskając kunaia w swojej ręce, ale nagle wiązka piasku wyrwała jej go z rąk. To był Gaara. Leżał spokojnie, tylko dłoń miał wyciągniętą w stronę Matsuri - to ona kontrolowała piasek, który wytrącił z jej rąk broń.
- Nie chciałem cię przestraszyć - powiedział spokojnie.
- Co tutaj robisz? - warknęła Matsuri.
- Chciałem cię przeprosić. To nie twoja wina, że mnie nie rozumiesz.
- Jeśli chcesz mnie w taki sposób przepraszać, to tam są drzwi.
- Przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć.
- Dobra, idź już. Jestem zmęczona.
- Przecież jest południe.
- Miałam ciężką noc.
- To przeze mnie? - zająknął się Gaara.
- Mam być szczera, tak - to przez ciebie. Zdecydowałam też, że od dziś nie będę się u ciebie uczyć.
- A u kogo chciałabyś się uczyć?
- U nikogo. Rzucam to. To nie dla mnie. Sam tak powiedziałeś. Nie nadaję się. Zadowolony? - zapytała ironicznie dziewczyna.
- Niekoniecznie. Przepraszam. Postaram się być lepszym senseiem.
- Wiesz, już cię rozumiem - powiedziała znacząco.
- Co? - zapytał zdezorientowany Gaara.
- Już wiem, co to znaczy ból. Poznałam się też na tym, czym jest strata.
- Ale jak to? - pytał zniecierpliwiony.
- Ja cię kochałam, głupku. Całą sobą! Ale ten czar prysnął po wczorajszym wieczorze. Teraz już wiem, jak to jest stracić coś, na czym ci bardzo zależało. Dziwię się tylko, że nie spostrzegłeś wcześniej, co do ciebie czuje. A teraz proszę cię, wyjdź. Mam już dosyć jak na dziś.
Gaara stał wmurowany, ale Matsuri pokierowała go do wyjścia. Zamknęła za nim drzwi i szybko położyła się spać. Nawet nie chciała myśleć o tym, co przed chwilą powiedziała. Chociaż to i tak nie miało dla niej już większego znaczenia. Jutro zaczyna nowe życie bez Gaary, bez morderczych treningów, bez możliwości zostania dobrze wyszkolonym ninją.
Gaara stał ciągle za drzwiami. Nie mógł uwierzyć w to, co powiedziała Matsuri. Kiedy słońce już zachodziło, postanowił wrócić do domu i wszystko przemyśleć, a jutro pójdzie do dziewczyny i szczerze z nią porozmawia.
Gaara i Matsuri
Michiru
Cześć! Jestem Michiru i dołączyłam do ekipy, żeby również zająć się pisaniem jednopartówek :)
Dotychczas posiadałam wiele blogów o tematyce SasuSaku (na nieszczęsnym onecie) i niestety są porzucone. Aktualnie prowadzę blog ItaSaku ;) Lubię eksperymentować i w przyszłości zamierzam stworzyć blog z zupełnie innym parkingiem.
Jeśli znajdą się chętni, to mogę zająć się pisaniem na zamówienie.
Lista parkingów, w których się odnajdę:
- wszystkie z Sakurą, Ino, Hinatą i Temari (np. Sasusaku, ItaSaku, SasuIno, KakaSaku, NaruHina - kombinacji jest wiele do wymyślenia)
- Itachi x Sasuke x Sakura
- Yuri (bez Karin i Tsunade)
- Konan x Pain
Co do samej tematyki to postaram się odnaleźć w każdej.
Jeśli chodzi o hentai to nie ma problemu. Tylko lepiej to zaznaczyć w zamówieniu ;)
Kontakt :
GG: 33891890
Itachi i Konan - trudne uczucie cz.2
w okolicach klatki piersiowej. Wsunął rękę pod czarny płaszcz z czerwonymi chmurami.
- Ja krwawię - syknął z bólu Itachi.
Po chwili pod wpływem intensywnego bólu upadł na kolana. Szybkim ruchem rozerwał ubranie. Oglądał swoje ciało w poszukiwaniu źródła, doskwierającego mu, bólu. Oczom jego ukazały się setki malutkich skrawków papieru, które cięły jego skórę. Niektóre nawet dostawały się w głębsze warstwy ciała.
- Wiedziałem, że nie mogę ci zaufać - warknął ciemnooki.
- Itachi, prze... - przerwała Konan.
Nie mogła dokończyć zdania, ponieważ poczuła chłodny dotyk kunaia przy swojej szyi. Za nią stał Tobi - przywódca Akatsuki.
- Konan... - szepnął łagodnie Tobi - Byłem pewny, że odkryjesz prawdziwą tożsamość Uchihy Itachiego. Jednakże teraz nie jesteś mi już do niczego potrzebna, ale muszę przyznać, że byłaś łatwą do sterowania marionetką.
Konan upadła. Widać było tylko spływającą krew po jej szyi.
- Kontrolowałeś ją? - krzyknął Itachi gniewnie.
- Cóż, za trafne spostrzeżenie - zaśmiał się Tobi.
- Jeśli chciałeś dowieść, że jestem szpiegiem Konohy, to czemu nie zrobiłeś tego w inny sposób? Przecież teraz jesteś posiadaczem Rinengana.
Szybciej i łatwiej byś się tego dowiedział, gdybyś mu użył na mnie swojego genjutsu.
- Zabawniej było posłużyć się Konan. Szczerze mówiąc, po śmierci Paina jest mi ona obojętna.
- Zabawniej było ją zmanipulować, wykorzystać i zabić?! - wrzasnął Itachi.
Nagle ciało Konan rozsypało się na małe skrawki papieru, które z podmuchem wiatru uniosły się do góry. Otoczyły Tobiego, po czym z wielkim hukiem wybuchnęły. Itachi zauważył, że jego rany się zrastają. Poczuł nagły przypływ czakry. Wstał, otrzepał się z kurzu. Zaczął się rozglądać. Wzrokiem szukał Tobiego. Jednak jedyną osobą, którą dostrzegł była ledwo żyjąca Konan, kurczliwie trzymającą coś w ręku.
- Konan! - zawołał chłopak - Myślałem, że zginęłaś!
- Itachi... Nic ci nie jest? - zapytała z troską ranna.
- Nie, ze mną wszystko w porządku. Musimy stąd uciekać. Tobi na pewno poszedł wezwać posiłki. W takim stanie nie damy rady z nimi walczyć.
- Ja... Ja nie dam rady. Ty ratuj siebie. Z takimi obrażeniami prędzej czy później i tak czeka mnie śmierć. Oddałam ci resztki mojej czakry.
- To byłaś ty... - wyszeptał do siebie - Nie zostawię cię tutaj!
Po tych słowach Itachi przerzucił sobie Konan przez ramię i zaczął uciekać
w stronę Wioski Liścia. Miał cichą nadzieję, że tam znajdą schronienie. Skakał
z drzewa na drzewo. Co jakiś czas przystawał i sprawdzał, czy Konan jeszcze oddycha. Jej blade spojrzenie, krew na ubraniu, ledwo wyczuwalny puls coraz bardziej martwiły chłopaka.
Zbliżała się noc. Itachi postanowił zatrzymać niedaleko lasów Konohy
w małej, opuszczonej chatce położonej w górach, którą znał jeszcze
z dzieciństwa. Postanowił zebrać po drodze trochę drewna na opał. Gdy wszedł do środka, zobaczył duże pomieszczenie, łączące kuchnię z salonem i sypialną. Po prawej stronie od wejścia można było znaleźć łazienkę. Dom wydawał się zamieszkiwany. Prawdopodobnie często korzystali z niego podróżujący. Itachi zapalił lampę naftową, która stała na stole w kuchni. Od razu zrobiło się jaśniej i przytulniej. Chłopak zauważył duże łóżko w rogu pokoju. Położył tam zmęczoną podróżą Konan. Sam udał się do łazienki. Zdziwiony dostępnością bieżącej wody, wziął prysznic. Stał ze spuszczoną głową, a po niej spływały zimne strugi wody. Starał się przeanalizować to, co się wydarzyło dzisiejszego popołudnia. Przypomniał sobie moment, w którym całował Konan. Dreszcze przeszły po jego ciele. Postanowił, że musi porozmawiać szczerze z Konan o tym, co ich spotkało.
Kiedy już się wykąpał, przygotował wodę w misce i kilka bandaży, aby opatrzyć jego ranną towarzyszkę. Wyszedł z łazienki. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, szukając czegoś, czym mógłby spiąć bandaże. Znalazł kilka dłuższych sznurków.
- Powinno wystarczyć - pomyślał.
Podszedł do łóżka, gdzie leżała Konan. Przyklęknął i zaczął ściągać z niej splamione krwią ubrania. Opatrując jej rany, przyglądał się jej pięknemu ciału. Przesuwał delikatnie kawałek materiału zmoczonego wodą po jej dekolcie. Robił to z takim wyczuciem i czułością, jakby jej życie zależało od każdego gestu, który wykonywał. Nagle ciało Konan rozsypało się, tak samo jak wtedy na polanie, na małe skrawki papieru. Itachi nie wiedział, co się dzieje. Obrócił się za siebie i...
Itachi i Konan - trudne uczucie cz.1
Wojna się rozpoczęła. Kisame nie żyje. Paina również nie ma wśród żywych. Akatsuki trochę podupadło. Zadaniem lidera - Tobiego było znalezienie potencjalnych kandydatów na miejsca starych członków i stworzenie dwuosobowych grup. Itachi nie miał już partnera. Nawet było mu to na rękę. Z Kisame wiązały się tylko kłopoty, a tego chłopak nie lubił najbardziej.
Chociaż wiedział, że ktoś będzie mu przydzielony, to przez chwilę mógł cieszyć się wolnością. Tak bardzo mu jej brakowało. Czuł się samotny i pusty w środku. Jego emocje dusiły się w środku. Tęsknił za bratem, za wioską, za prawdą. Ciągle zmuszany był do kłamstwa. Sądził, że tak już będzie do końca. Porzucił nadzieję na szczęśliwe zakończenie swojej historii. Jaki on był nieszczęśliwy. Nie raz łzy cisnęły mu się do oczu, ale nie mógł zapłakać. Jego życie było już zaplanowane. Nie był w stanie nic na to poradzić.
- Wydaje się, że od dziś pracujemy razem - kobiecy głos wyrwał Itachiego
z zamyślenia.
- Co? - odpowiedział i spojrzał na Konan nieprzytomnym wzrokiem.
Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.
- Chodź ze mną - powiedziała.
Itachi podążał za Konan długim tunelem, którym on sam nigdy nie szedł. Droga prowadziła z kryjówki Akatsuki w górach na leśną polanę. Było tam cicho i spokojnie. Liście drzew szumiały na wietrze. Szmer strumyka, słyszany z oddali, ukoił zmysły chłopaka. Poczuł się lepiej. Wziął głęboki wdech i popatrzył na Konan. Wyglądała nieco inaczej. Jej oczy błyszczały, polika lekko się zarumieniły, końcówki włosów zakręciły się przez dużą wilgoć w powietrzu.
- Co tutaj robimy? - zapytał zdezorientowany Itachi.
- Od dziś jesteśmy partnerami. Wyglądałeś nie zbyt dobrze. Postanowiłam cię tutaj przyprowadzić, żebyś pooddychał świeżym powietrzem. Musimy sobie przecież pomagać - rzuciła lekko.
- Konan, dziękuję - powiedział zdumiony.
- Od jakiegoś czasu wydajesz się być nieobecny. Coś cię trapi?
Nikt jeszcze nigdy nie zapytał Itachiego, czy coś go trapi. Nikt jeszcze nigdy nie przejmował się jego losem. W tej dziewczynie było coś dobrego. Można było powiedzieć, że nie jest ona członkiem Akatsuki. Była przepełniona ciepłem i radością. Dlaczego? Co jej dawało taką siłę?
- Nie, nic mi nie jest - odpowiedział zmieszany.
- Jakby coś się działo, to mi powiedz. Postaram się pomóc. Wiesz, musimy nauczyć się sobie ufać.
- Po co? - rzekł chłodno Itachi - Nasze wzajemne relacje i tak są nieistotne. Mamy razem tylko wykonywać misję. Nie musimy nawet ze sobą rozmawiać.
- Tego właśnie chcesz?
- Nie rozumiem - powiedział chłopak.
- Nie jestem tak głupia, jak reszta członków naszej organizacji! - podniosła głos Konan.
- Co masz na myśli?
- Mnie nie oszukasz. Przecież widzę, co się dzieje. Ty nie jesteś z natury zły. Nie wierzę też w to, że sam podjąłeś decyzję o wymordowaniu swojego klanu i swoich najbliższych.
- To nie twoja sprawa.
- Nie zaprzeczyłeś, więc mam rację. Domniemane zło, które opanowało twoje serce, to tylko przygnębienie. Za wszelką cenę starasz się uniknąć kontaktów
z innymi z organizacji, bo wiesz, że by się na tobie poznali. Nie chciałeś tutaj pracować. Byłeś do tego zmuszony. Jako, że jesteś utalentowanym ninją,
z pewnością zostałeś szpiegiem Konohy. To oni zmusili cię do popełnienia przestępstwa, aby Akatsuki cię zaakceptowało i przyjęło do swojego grona, ale nie wszystko poszło po twojej myśli. Nie byłeś w stanie zabić swojego małego braciszka.
- Oni mnie nie zmusili. Ja chciałem to zrobić. Mój klan spiskował. Chciał przejąć rządy w Konosze. Nie mogłem pozwolić, żeby do tego doszło. Jeśli chodzi o mojego brata, to zawarłem z Trzecim Hokage układ, że ja pozbędę się wszystkich członków mojego klany oprócz brata, którym on się zajmie
i otoczy opieką.
- Jesteś niesamowity - powiedziała ciepło Konan.
- Gdybyś wyjawiła Akatsuki prawdę o mnie, zabiliby mnie, a ty wtedy mogłabyś działać na własną rękę. Pozbyłabyś się mnie, nawet nie kiwnąwszy palcem. O to ci chodzi?
- Mogłabym to zrobić, ale tak nie postąpię. Chcę ci tylko pomóc.
- Dlaczego? Przecież wcześniej nawet nie rozmawialiśmy.
Konan zbliżyła się do Itachiego. Jej blada twarz zarumieniła się. Chłopak słyszał, że ciężko oddycha. Musnęła dłonią jego policzek. Itachi nie opierał się.
- Jesteśmy podobni. Przepełnieni miłością, która nie ma z nas ujścia. Przez to nasze serca okryły się smutkiem i nienawiścią do nas samych. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, przekazałeś mi wiadomość o tym, że Nagato nie żyje. Nogi ugięły mi się pod własnym ciężarem. Ty wtedy tylko objąłeś mnie delikatnie i powiedziałeś, że trzeba żyć dalej mimo wszytko. Pomogłeś mi, chociaż nie musiałeś.
- To było tak dawno temu - westchnął chłopak.
- Ale pamiętam ten moment, jakby to było wczoraj.
- Wydałaś się mi wtedy taka delikatna i łagodna - odparł Itachi, powracając myślami do tamtej chwili.
- Potrzebuję cię - powiedziała cicho Konan.
- Co? - Itachiemu zabrakło tchu w piersiach.
Dziewczyna zbliżyła się jeszcze bardziej do Uchihy. Powtórzyła swoje słowa, szepcząc je chłopakowi do ucha. Itachi zadrżał. Zimny pot spłynął mu po plecach. Bał się spojrzeć w oczy Konan, która objęła jego szyję. Przez chwilę wahał się, czy robi dobrze. Przecież nie chciał jej skrzywdzić, ale uczucia wzięły górę nad umysłem. Uchiha pochylił się i złożył czuły pocałunek na usta dziewczyny. Oboje poczuli, jak świat staje w miejscu. Nic się teraz nie liczyło. Miłość opanowała ich serca i ciała. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Itachi chwycił Konan w pasie. Zaczął ją dotykać. Po chwili chłopak oderwał się od niej. Powiedział wtedy coś, co na zawsze odmieniło ich historię.
Chociaż wiedział, że ktoś będzie mu przydzielony, to przez chwilę mógł cieszyć się wolnością. Tak bardzo mu jej brakowało. Czuł się samotny i pusty w środku. Jego emocje dusiły się w środku. Tęsknił za bratem, za wioską, za prawdą. Ciągle zmuszany był do kłamstwa. Sądził, że tak już będzie do końca. Porzucił nadzieję na szczęśliwe zakończenie swojej historii. Jaki on był nieszczęśliwy. Nie raz łzy cisnęły mu się do oczu, ale nie mógł zapłakać. Jego życie było już zaplanowane. Nie był w stanie nic na to poradzić.
- Wydaje się, że od dziś pracujemy razem - kobiecy głos wyrwał Itachiego
z zamyślenia.
- Co? - odpowiedział i spojrzał na Konan nieprzytomnym wzrokiem.
Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.
- Chodź ze mną - powiedziała.
Itachi podążał za Konan długim tunelem, którym on sam nigdy nie szedł. Droga prowadziła z kryjówki Akatsuki w górach na leśną polanę. Było tam cicho i spokojnie. Liście drzew szumiały na wietrze. Szmer strumyka, słyszany z oddali, ukoił zmysły chłopaka. Poczuł się lepiej. Wziął głęboki wdech i popatrzył na Konan. Wyglądała nieco inaczej. Jej oczy błyszczały, polika lekko się zarumieniły, końcówki włosów zakręciły się przez dużą wilgoć w powietrzu.
- Co tutaj robimy? - zapytał zdezorientowany Itachi.
- Od dziś jesteśmy partnerami. Wyglądałeś nie zbyt dobrze. Postanowiłam cię tutaj przyprowadzić, żebyś pooddychał świeżym powietrzem. Musimy sobie przecież pomagać - rzuciła lekko.
- Konan, dziękuję - powiedział zdumiony.
- Od jakiegoś czasu wydajesz się być nieobecny. Coś cię trapi?
Nikt jeszcze nigdy nie zapytał Itachiego, czy coś go trapi. Nikt jeszcze nigdy nie przejmował się jego losem. W tej dziewczynie było coś dobrego. Można było powiedzieć, że nie jest ona członkiem Akatsuki. Była przepełniona ciepłem i radością. Dlaczego? Co jej dawało taką siłę?
- Nie, nic mi nie jest - odpowiedział zmieszany.
- Jakby coś się działo, to mi powiedz. Postaram się pomóc. Wiesz, musimy nauczyć się sobie ufać.
- Po co? - rzekł chłodno Itachi - Nasze wzajemne relacje i tak są nieistotne. Mamy razem tylko wykonywać misję. Nie musimy nawet ze sobą rozmawiać.
- Tego właśnie chcesz?
- Nie rozumiem - powiedział chłopak.
- Nie jestem tak głupia, jak reszta członków naszej organizacji! - podniosła głos Konan.
- Co masz na myśli?
- Mnie nie oszukasz. Przecież widzę, co się dzieje. Ty nie jesteś z natury zły. Nie wierzę też w to, że sam podjąłeś decyzję o wymordowaniu swojego klanu i swoich najbliższych.
- To nie twoja sprawa.
- Nie zaprzeczyłeś, więc mam rację. Domniemane zło, które opanowało twoje serce, to tylko przygnębienie. Za wszelką cenę starasz się uniknąć kontaktów
z innymi z organizacji, bo wiesz, że by się na tobie poznali. Nie chciałeś tutaj pracować. Byłeś do tego zmuszony. Jako, że jesteś utalentowanym ninją,
z pewnością zostałeś szpiegiem Konohy. To oni zmusili cię do popełnienia przestępstwa, aby Akatsuki cię zaakceptowało i przyjęło do swojego grona, ale nie wszystko poszło po twojej myśli. Nie byłeś w stanie zabić swojego małego braciszka.
- Oni mnie nie zmusili. Ja chciałem to zrobić. Mój klan spiskował. Chciał przejąć rządy w Konosze. Nie mogłem pozwolić, żeby do tego doszło. Jeśli chodzi o mojego brata, to zawarłem z Trzecim Hokage układ, że ja pozbędę się wszystkich członków mojego klany oprócz brata, którym on się zajmie
i otoczy opieką.
- Jesteś niesamowity - powiedziała ciepło Konan.
- Gdybyś wyjawiła Akatsuki prawdę o mnie, zabiliby mnie, a ty wtedy mogłabyś działać na własną rękę. Pozbyłabyś się mnie, nawet nie kiwnąwszy palcem. O to ci chodzi?
- Mogłabym to zrobić, ale tak nie postąpię. Chcę ci tylko pomóc.
- Dlaczego? Przecież wcześniej nawet nie rozmawialiśmy.
Konan zbliżyła się do Itachiego. Jej blada twarz zarumieniła się. Chłopak słyszał, że ciężko oddycha. Musnęła dłonią jego policzek. Itachi nie opierał się.
- Jesteśmy podobni. Przepełnieni miłością, która nie ma z nas ujścia. Przez to nasze serca okryły się smutkiem i nienawiścią do nas samych. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, przekazałeś mi wiadomość o tym, że Nagato nie żyje. Nogi ugięły mi się pod własnym ciężarem. Ty wtedy tylko objąłeś mnie delikatnie i powiedziałeś, że trzeba żyć dalej mimo wszytko. Pomogłeś mi, chociaż nie musiałeś.
- To było tak dawno temu - westchnął chłopak.
- Ale pamiętam ten moment, jakby to było wczoraj.
- Wydałaś się mi wtedy taka delikatna i łagodna - odparł Itachi, powracając myślami do tamtej chwili.
- Potrzebuję cię - powiedziała cicho Konan.
- Co? - Itachiemu zabrakło tchu w piersiach.
Dziewczyna zbliżyła się jeszcze bardziej do Uchihy. Powtórzyła swoje słowa, szepcząc je chłopakowi do ucha. Itachi zadrżał. Zimny pot spłynął mu po plecach. Bał się spojrzeć w oczy Konan, która objęła jego szyję. Przez chwilę wahał się, czy robi dobrze. Przecież nie chciał jej skrzywdzić, ale uczucia wzięły górę nad umysłem. Uchiha pochylił się i złożył czuły pocałunek na usta dziewczyny. Oboje poczuli, jak świat staje w miejscu. Nic się teraz nie liczyło. Miłość opanowała ich serca i ciała. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Itachi chwycił Konan w pasie. Zaczął ją dotykać. Po chwili chłopak oderwał się od niej. Powiedział wtedy coś, co na zawsze odmieniło ich historię.
'Gangsterski podstęp' (NaruHina)
Hinata Hyuga jest spokojną
dwudziestoletnią dziewczyną, która nigdy jeszcze się nie zakochała na serio.
Zawsze były tylko jakieś zauroczenia, których nie potrafiła się pozbyć. Teraz,
jednak jest inaczej. Chce znaleźć w końcu miłość swojego życia. Ów dziewczyna
już od roku jest kasjerką w sklepie ‘Uchiha’. Została zmuszona do pracowania
tam. Nigdy nie lubiła tam pracować, przez jednego typka - Sasuke.
Ów dziewczyna zaczęła dzisiaj drugą
zmianę, czyli zaczęła dopiero o godzinie 12.00, ale za nim by tam dojechała
potrzebuje godzinkę, więc wyruszyła o godzinie 11. Niespokojnie patrzyła przez
okno. Czuła, że coś przez ten tydzień się stanie. Nie wiedziała tylko, czego ma
się spodziewać.
W końcu wsiadła do czekającego na nią
już dobrych kilka minut autobusu.
- Cześć Obito…-
powiedziała cicho witając się z młodym kierowcą, a zarazem przyjacielem.
- Cześć Mała…-
powiedział spokojnie- Co się stało? Spóźniłaś się kilka minut…
- Wiem.-
odpowiedziała- Ale czuję, że coś za niedługo się w sklepie stanie. Obito ja się
tak bardzo boję…
Dziewczyna
przytuliła się do jednego z dwóch Uchihów, których lubi. Chłopak nie był
zdziwiony, lecz smutny. Wiedział co się szykuje, a nie mógł jej o tym
powiedzieć. Pogłaskał ją po głowie i przytulił.
- Eee! Kierowca!-
krzyknął jeden z pasażerów.
- Sorry…-
powiedział i pokazał jej najbliższe miejsce obok siebie. Chciał z nią pogadać.
Chciał jej powiedzieć co u jego rodziny. Nawet wiedział, że ona się go o to
zapyta.
- A co tam u Rin?-
zapytała po chwili. Była zaniepokojona- I u Samci?
- U Rin wszystko
dobrze.- rozmarzył się i o mało nie wlecieli do rowu, na szczęście Obito ma
taki dar, że nawet jeśli ma zamknięte oczy wie gdzie co jest. – A Sama to taki
potwór wcielony, a zarazem aniołek… Tylko nie mam pojęcia co wybrać… Heh.
Kłopoty…
Uchiha
spojrzał przed siebie zauważył czarny wóz. Oznaczało to jedno – Łowcy znów
szykują jakąś napaść.
- Mam już ich
dość…- powiedział spokojnie i wyciągnął swój telefon. Wykręcił numer do Deidary
i zaczął z nim rozmowę.
- Cześć
dziewczynko. – O
- Zamknij ryj
pusto pało – D
- Ale z was
dobrana para!- krzyknął w oddali Sasori.
- Ja w dupie
prędzej. – O
- Nonono – Kakuzu
- Ilu was tam
jest?!- O
- Wszyscy. – Konan
- No, ale dlaczego
mnie tam nie ma?!- O
- Bo jesteś
upartym i całkowicie złym kierowcą autobusa.- Itachi
- Zamknij ryj.
Jakim cudem jesteśmy rodziną?! – O
- Może dlatego, że
mama i tata nas spłodzili. Sam wiesz… Jak się to robi^^ - I
Obito
spojrzał zrezygnowany na Hyugę i uśmiechnął się do niej blado.
- Ja pierdziele! –
D
- Co?!- wszyscy
- Idioto dlaczego
nam nie powiedziałeś, że Łowcy są blisko ciebie!?- D
- Chciałem, ale
kurwa wyście zaczęli się kłócić ze mną! Co miałem zrobić?! Oczywiście, że bym
się bronił idioto! – O
- Bardzo ciekawe
rozmowy prowadzisz…- powiedziała mu na ucho Hinata.
- Eh…- powiedział
cicho.
- No to jaka
akcja?- D
- Ja spróbuję
trochę dodać gazu, potem Kisame podniesie most i ja razem z tymi ludźmi… - O
- Wypuść ich i daj
swojej przyjaciółce pistolet…. – P
- Ale ja nie umiem
strzelać!- Hinata
- Ta jasne… A kto
ćwiczy cały czas u nas w firmie strzeleckiej? ^^ - Pein
- Kurde… No tak…
To ty… - powiedziała cicho.
- Ludzie
ewakuacja!- krzyknął Obito na cały głos.- Prosimy jednak o zachowanie spokoju i
czystości pojazdu.
Nikt go, jednak nie słuchał, ponieważ
wszyscy się bardzo bali. Zaczęli się cisnąć do wyjść przerażeni.
- Zamknąć się i
proszę o spokojne wyjście z pomieszczenia! To znaczy pojazdu!- krzyknęła dotąd
spokojna granatowo włosa dziewczyna. Uśmiechnęła się szczęśliwa z rezultatów i
poleciła się Uchisze na przyszłość. Obito podał jej broń i sam wyszedł z
autobusu naciskając jakiś przycisk, przez który tył pojazdu otwarł się, a
ludzie mogli po uciekać.
Czarnowłosy stał oko w oko z jednym z
najsilniejszych członków gangu ‘Łowcy’. Bał się go, lecz nie pokazywał tego
wiedział bowiem, że na nim spoczywa obowiązek bronienia tych bezbronnych ludzi.
- No Naruto…-
powiedział spokojnie- Dlaczego się przeniosłeś do nich?
- …- Uzumaki nie
odzywał się tylko pobiegł w stronę Uchiha, kiedy był obok niego wcisnął mu do
ręki jakąś kartkę i udał, że zostaje odepchnięty, tak, że złamał sobie nawet
rękę.
- Naruto!-
krzyknął Sasuke wychodząc ze samochodu podszedł, a raczej podbiegł do blondyna
i pomógł mu wstać. Uzumaki, jednak nie miał najmniejszego zamiaru dotykać tego
geja, więc szybko odsunął się od niego.
Tymczasem Obito wraz z Hinatą obiegli
daleko od łowców. Kiedy byli w bezpiecznym miejscu Uchiha odwinął kartkę. To co
było tam napisane…
‘Obito ja nie jestem z nimi… Musiałem do
nich dołączyć ze względu na Sasuke… Zakochał się pedał we mnie i kurwa
zatrudnił mnie w swoim gangu i powiedział… Nie Hinata zasłoni sobie oczy…’-
dziewczyna po na mowie Obito zasłoniła sobie je- ‘ Dobra… Że ją
zabiją…Musiałem… Przepraszam… A no i jeśli Hinata to zobaczyć… Kurwa… Musisz
jej kazać do nas dołączyć, bo ten pedał… Zresztą wszystkiego się można po nim
spodziewać… Naraska’
- Czyli Naruto
robi to wszystko dla mnie!- krzyknęła zła Hyuuga.
- Na to wyszło…-
opowiedział jej spokojnie.- Tylko się nie denerwuj… Naruto napisał żebyś
dołączyła do Łowców. Pamiętaj tylko, że to podstęp. Jesteśmy zmuszeni jako
Akatsuki dbać o dobro naszej planety… Pamiętaj…
- Pamiętam
Obito-kun…- powiedziała cicho i pocałowała go delikatnie w policzek. Szybko
uśmiechnęła się do niego i w tym samym tempie znikła. Był zły na siebie, że
pozwolił jej od tak dołączyć do jego wrogów. Zapewne będzie musiała kogoś z ich
paczki zabić… Nie mógł jej tego powiedzieć… Lepiej, żeby się inaczej
dowiedziała o tym wszystkim. Chociaż i tak Hyuuga jest w wielkim
niebezpieczeństwie. Obito znów wykręcił numer do przyjaciół.
- Kurwa mać wy
puste paluszki rybne – O
- Nie kurwa
obrażaj kurwa moich kurwa przyjaciół kurwa! – Kisame
- Dobrze kurwo.-
odpowiedział mu spokojny Obito.
- Zamknij ryja
laleczko – Kisame
- Dobra, dobra
przestańcie się kłócić drodzy idioci J - I
- O co chodzi,
Obito? – Y
- Hinata znacie ją
co nie? – O
- No jasne. –
Konan
- No właśnie… - O –
Jest w wielkim niebezpieczeństwie.
- Co masz na myśli
– Z
- Doszła do
Łowców. – O
- No to trzeba ją
zabić. – Y
- No właśnie nie. –
O
- Czemu ? –I
- Bo ona tam
doszła przeze mnie i Naruto…- O
- Gruba akcja, co?
– Y
- W końcu Itachi będziesz
mógł zabić brata J - O
- Idiota =.= Sasuke
jest dla mnie wszystkim – I
- Ten gej ?! – O
- Co?! On jest
gejem?! – I
- Nie wiedziałeś? –
O
- A skąd miałem
wiedzieć?! – I
- Przecież to twój
rodzony brat… - O
- Nie dobijaj =.=
- I
- Brat! Rodzony!-
krzyknął w oddali nie kto inny tylko… Kisame
- Tsa…- I
- No, ale co z
związku z tą małą?- Y
- Nie wiem… - O
- No to się
zastanów masz na to dwa tygodnie choć i tak zapewne jutro dostaniemy cały plan
na bialutkim no może troszkę zaplamionym ^^ Papierze – Y
- Zboczeniec! –
krzyknęła Konan i trzepnęła chłopaka gazetą.
- C-Co się tak
dzieje?- O
- Jak to co?! – Y –
Konan mnie gwałci!!
- Ale z was…
Masakra :/ - O
- Ja go nie
gwałcę! Nie musiał kurwa mówić o tym zaplamionym papierze!
- Ale ja myślałem
o wylaniu kawy! Konan…- powiedział i przybliżył do siebie dziewczynę całując ją
namiętnie.
- Fuj wyłącz ten
telefon, bo za chwilę będziesz miał niezłe słuchowisko! – Hidan
- Coś ty?!- o
- Nom xD – H
- Zboczeniec
pojebany…- powiedział szeptem Obito.
- Powiedz to
jeszcze raz, a dostaniesz!- H
- Zboczeniec
pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec
pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec
pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec pojebany! Zboczeniec pojebany! – O
- Hidan zostaw tą
ko!- krzyknął Itachi, lecz Obito nagle usłyszał tylko trzask.
- Znowu zjebali
telefon… Idioci…- powiedział szeptem Obito. Uśmiechnął się pokręcił tylko głową
i wyszedł zza autobusu.- Dobra nic nie było… Idziemy spokojnie jak gdyby nic
się nie stało… Obito jesteś idiotą! Przyjaciółkę ci zabrali, a tym mówisz, że
nic się nie stało! Idiota! Idiota!
Uchiha walił się
po głowie dopóty, dopóki nie znalazł się w domu i opowiedziawszy wszystko
ukochanej położył się z wyrzutami sumienia.
Tymczasem Hinata szła spokojnie ciemny
korytarzem tajnej kryjówki. Szła za dotąd nie znanym sobie chłopakiem. Była
przerażona, lecz cały czas szła dumna. Po chwili zatrzymali się pod drzwiami.
- Sasuke nie mógł
przyjść, więc przyszedł Cię sprawdzić Jego asystent, a raczej jego prawa ręka. Uważaj.
Jeszcze nikt nie przeszedł jego testów…- powiedział i otworzył przed nią drzwi.
W środku było ciemno, lecz było oczy chłopaka, który miał ją sprawdzić. Nie
przeraziła się. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się w duchu, bowiem wiedziała kto
to był. Nie mogła, jednak okazać swojego spokoju, więc udała wystraszoną minę,
kiedy przewodnik w końcu zniknął za drzwiami Uzumaki zaświecił kilka świec i
uśmiechnął się do niej.
- Jednak przyszłaś…-
powiedział spokojnie.
- Tak… -
powiedziała i przytuliła się do jego pleców.- Tęskniłam Naruto…
- Ja też.- odpowiedział
odwracając ją do siebie. Przytulili się, lecz kiedy blondyn usłyszał zbliżające
się kroki odsunął ją od siebie, tak, że ona upadła i klęczała przed nim. Kiedy
została naciśnięta klamka Uzumaki chwycił pistolet i strzelił w kierunku Hyugi.
Kiedy do pokoju wszedł już cały Sasuke czarnowłosy uśmiechnął się do niego.
- no w końcu
zabiłeś naszą zdobycz…- powiedział- Brawo kochanie.
- Spierdalaj
pedale jeden.- powiedział, tak żeby Uchiha mógł go usłyszeć.
- Phi.- prychnął
obrażony- Teraz zabierz stąd jej trupa, ok.? I nikt Ciebie nie widział, jasne?
Muszę Cię bronić :* Papa ;*
- Odwal się.-
zagroził mu wściekły, kiedy Sasuke wyszedł Uzumaki uśmiechnął się. Był
szczęśliwy, że tak się potoczyły losy Hyugi.
- Nono muszę
przyznać, że szybko kapujesz i, że jesteś dobrą aktorką…- powiedział podając jej
rękę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego szczęśliwa.
- Dziękuję…-
powiedziała i zarumieniła się lekko- Wiesz… Komplement z ust, takiego… Mmmm….
Aż miło pomyśleć…
- Nie
przyzwyczajaj się…- powiedział- Musisz uciekać… Ja natomiast muszę tu jeszcze
gnić… =.= Ale to tylko dla twojego bezpieczeństwa… Wiesz, prawda? Zapewne
przeczytałaś kartkę.
- No i co!-
krzyknęła machając ręką, przez przypadek potknęła się o róg dywanu i upadła w
ramiona blondyna. Oczywiście musiała go przewalić. Byli kilka milimetrów od
siebie. Spojrzeli sobie w oczy. Jeszcze nigdy się tak nie czuli… Było im
naprawdę dobrze… Hinata zaśmiała się krótko, gdyż przypomniało jej się, że ktoś
może się dowiedzieć, że nadal żyje. Naruto uśmiechnął się. Chwycił w swoje ręce
jej policzka. Zaczął je gładzić. Hyuuga niezwłocznie zarumieniła się, a Naruto
nie tracąc czasu pocałował ją namiętnie w usta. Na początku delikatnie muskał
jej usta swoimi wargami, lecz po chwili kiedy dziewczyna zaczęła oddawać pocałunek
oderwał się od niej. Nie chciał nawet spojrzeć w jej oczy. Bał się, ale kiedy
ujrzał rozchylone usta… Musiał. Włożył w niej swój język i zaczął penetrować
się jego wnętrzem. To było dla nich obojga wspaniałe uczucie. Ona i On nigdy
się jeszcze z nikim nie całowali, więc to był dla nich tak jakby cud. Po chwili
oderwali się od siebie łapiąc oddech.
Uzumaki spojrzał w jej radosne oczy, które mówiły jedno słowo ‘Więcej’.
Uśmiechnął się i znów zaczął ją całować, jedną z rąk wkładając pod koszulkę. Niestety
tę chwilę musiał przerwać przyjaciel blondyna- Kiba. Wszedł bez pukania do
pokoju i jak gdyby nigdy nic przeszkodził im.
- Kiba?!- krzyknął
blondyn wstając szybko i zamykając na klucz pokój.- Nie wiesz, że się puka
idioto?!
Dziewczyna stanęła
przerażona.
- Wiem, wiem ^^
Ale nie mówiłeś, że masz taką piękną laskę! Facet! No kurwa no!- krzyknął
podniecony.
- Chwila, chwila…-
powiedział Uzumaki stając przed ukochaną.- To moja dziewczyna zboczeńców!
~ Już dziewczyna?!~
pomyślała załamana~ Nawet się mnie nie zapytał -.- A no nic to bardzo fajnie xD
Mój pierwszy chłopak…
- Właśnie jak ci
tam pieseczku? Kieł?- zapytała i pokazała mu język.
- Kurwa, bo powiem
to Sasuke, że trzymasz tu dziewczyny, które nie są w gangu!- krzyknął na cały
głos.
- Zamknij ryj
pchlarzu!- krzyknął przyciszając przyjaciela.
- Dlaczego?- zapytał.
- Bo ten pedał…
- Sasuke…
- No przecież
mówię, że ten pedał, pedale… Kurwa ty się to chyba z choinki urwałeś… Idiota co
nie Hinata?^^- zapytał, Inuzuka już chciał na niego się rzucić.
- Chyba masz rację
^^- odpowiedziała mu chwytając jego rękę. Wyglądali naprawdę pięknie.
- Ale właśnie… Wracając
do sprawy… Dlaczego nie mogę powiedzieć Sasuke o niej?- powiedział.
- Yhm, yhm…-
zachrząknęła- Ona ma imię!
- Tata bardzo fajne
imię Ona… - powiedziała.
- Ona się nazywa
Hinata…- powiedział cicho Uzumaki.
- Oj aniele bardzo
piękne imię czy nie użyczyłabyś mi swojej urody i czy nie zostawiłabyś Naruto
dla mnie?- zapytał uwodzicielsko.
~ Będzie zabawa…~
pomyślała dziewczyna.
- Hinata, Hinata, Hinata? Hinata? Hinata!-
krzyknął chłopak widząc jak dziewczyna pochodzi do jego przyjaciela.- Nie
proszę Hinata! Hinata...
Teraz to już wiedział... Stracił dziewczynę swojego życia... Tylko, że dlaczego? Przez swojego przyjaciela! Nie mógł w to uwierzyć! Był naprawdę wściekły! Odwrócił się smutny i po chwili usłyszał zrozpaczony pisk przyjaciela. Odwrócił się zdziwiony i poczuł na ustach wargi swojej dziewczyny. Uśmiechnął się szeroko, kiedy spojrzał w jej oczy. Natomiast, kiedy ujrzał Kibę o mało nie zesikał się ze śmiechu.
- Weź spadaj idioto głupi...- powiedział zły brązowowłosy.
- Nie no, ale na serio masz nie gadać nikomu o tym, że ona tutaj jest... Ok?- zapytał Naruto.
- No, ale nadal mi nie powiedziałeś dlaczego nie mogę o niej powiedzieć Sasuke.- powiedział Kiba.
- Wiesz... Sasuke widział jak zabijałem Hinatę...- powiedział Uzumaki.
- To ty jesteś duchem!?- krzyknął Inuzuka odsuwając się od granatowowłosej. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nie...- odpowiedziała- Naruto strzelił centralnie obok mnie. Wiedziałam o co mu chodzi... Widzisz jest między nami jakaś więź...- powiedziała przybliżając się do blondyna.
- Nie wydasz nas?- zapytał Uzumaki
- Jasne, że nie... Jesteś moim najlepszym przyjacielem! Prędzej wam pomogę się stąd ulotnić!- krzyknął brązowowłosy uśmiechając się szczęśliwie.- Akamaru!
- Kto to?- zapytała szeptem dziewczyna.
- To jego pies... Ukochany pies...- powiedział i chwyciwszy dziewczynę padł na ziemię. Akurat nad nimi do pokoju wskoczył 'mały' białowo włosy pies. Zaszczekał radośnie.
- Akamaru...- powiedział Inuzuka i wszedł na niego.- Dobra ty pójdziesz za nami... Weźmiesz tę dziewczynę na ręce i powiesz, że musisz ją zanieś na 'wysypisko'...
- Ale dlaczego akurat tam?!- krzyknął przerażony blondyn.
- Bo tam będzie mogła potem uciec... Nie pamiętasz...? Zrobiliśmy tam kiedyś przejście....- powiedział Kiba.
- A teraz to pamiętam...- odpowiedział mu. Uzumaki chwycił w swoje ręce Hyugę i przedstawił jej cały plan, kiedy stanęli już gotowi zacząć przedstawienie pocałował namiętnie ukochaną.
- Ten pocałunek był naszym ostatnim...- powiedział smutno, lecz Hinata nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż chłopcy już ruszyli. Trzymała się za 'zraniony' bok i udała, że nie żyje. Wszyscy patrzyli się na nich zdziwieni. Podszedł nawet do nich czarnooki chłopak.
- Daj mi ją...- powiedział czarnowłosy. Inuzuka przeraził się, że cały plan już wdepnął, lecz Naruto oddał swoją dziewczynę koledze, kiedy zauważyli, że tego chłopaka nie ma już na horyzoncie Uzumaki uśmiechnął się.
- Ej głupi jesteś?!- krzyknął Kiba. Wtedy blondyn chwycił go za fraki.
- Myślisz, że nie wiedziałem co chcesz zrobić?! Oczywiście, że na wysypisku nie mieliśmy żadnej drogi do ucieczki, bo jeżeli tak dawno by na tym świecie nie było. Chciałeś mnie i ją wydać Sasuke! Teraz już nie masz jednak szansy! Zabiją na szczęście tylko mnie! Ona jest bezpieczna.- krzyknął, a na około nich pojawiło się kilka dość dużych osiłków. Każdy z nich miał w ręce pistolet. Uzumaki wiedział, że to jego koniec. Zacisnął tylko powieki i usłyszał pisk jednego z członka. Kiedy ujrzał jego martwe ciało przeraził się. Zapewne jakiś gang ich napadł. Jeszcze gorsza śmierć. Po chwili podniósł głowę i ujrzał tam jej długie granatowe włosy i pistolet w ręce. Uśmiechała się. Była szczęśliwa, że uratowała swojego chłopaka. Wszyscy gangsterzy z łowców wyciągnęli najpotężniejsze pistolety i zaczęli strzelać. Nic, jednak się jej nie stało, gdyż byli tam też Akatsuki. A wiadomo... Z Akatsuki nikt nigdy nie przegra. Uzumaki uśmiechnął się po czym zemdlał z wyczerpania.
Blondyn pojawił się w dość czarnym miejscy w którym jeszcze nigdy nie był. Czuł, że jest gdzieś skuty, co oznaczało jedno. Akatsuki przegrali. Po niedługim czasie usłyszał dwa różne odgłosy zbliżających się dosyć szybko kroków. Nie miał zamiaru nawet podnosić głowy. Zapewne mieli go teraz zamiar zabić. A po co on by miał to wszystko widzieć? Po chwili usłyszał drzwi otwieranych się drzwi.
- Co myślałeś?- zapytał głos. Naruto już wiedział kim osobnik był- Myślałeś, że jako twój najlepszy przyjaciel cie oleję?
- Mówiąc szczerze to tak...- odpowiedział mu Uzumaki w końcu podnosząc głowę. Światło padło na niego całego.
- N-Naruto c-co to są za tatuaże?- zapytał Inuzuka.
- A nie ważne....- powiedział szeptem i uśmiechnął się delikatnie.
~ Przyjaźń którą obdarzyła mnie Hinata jest w nich zawarta... Nigdy nie będę mógł nikomu o niej wyjawić, a zniknął one jeżeli będę miał pierwsze dziecko...~ pomyślał i zaśmiał się krótko.
- Nie ważne, stary trzeba by było stąd znikać...- powiedział brązowowłosy i rozkuł przyjaciela. Po chwili Uzumaki był już wolny. Biegł korytarzami. Bał się, że go znajdą, lecz strach po chwili minął, gdyż ujrzał niebo. Strach minął już, lecz znów wrócił, gdy ujrzał Uchihę rozmawiającym z Kibą. Usłyszał kawałek ich rozmowy.
- No i jak z Nim?- zapytał czarnowłosy. Inuzuka ujrzał blondyna.
~ Proszę tylko mnie nie wsyp!~ prosił w myślach Naruto. Kiba uśmiechnął się.
- Weź spadaj idioto głupi...- powiedział zły brązowowłosy.
- Nie no, ale na serio masz nie gadać nikomu o tym, że ona tutaj jest... Ok?- zapytał Naruto.
- No, ale nadal mi nie powiedziałeś dlaczego nie mogę o niej powiedzieć Sasuke.- powiedział Kiba.
- Wiesz... Sasuke widział jak zabijałem Hinatę...- powiedział Uzumaki.
- To ty jesteś duchem!?- krzyknął Inuzuka odsuwając się od granatowowłosej. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nie...- odpowiedziała- Naruto strzelił centralnie obok mnie. Wiedziałam o co mu chodzi... Widzisz jest między nami jakaś więź...- powiedziała przybliżając się do blondyna.
- Nie wydasz nas?- zapytał Uzumaki
- Jasne, że nie... Jesteś moim najlepszym przyjacielem! Prędzej wam pomogę się stąd ulotnić!- krzyknął brązowowłosy uśmiechając się szczęśliwie.- Akamaru!
- Kto to?- zapytała szeptem dziewczyna.
- To jego pies... Ukochany pies...- powiedział i chwyciwszy dziewczynę padł na ziemię. Akurat nad nimi do pokoju wskoczył 'mały' białowo włosy pies. Zaszczekał radośnie.
- Akamaru...- powiedział Inuzuka i wszedł na niego.- Dobra ty pójdziesz za nami... Weźmiesz tę dziewczynę na ręce i powiesz, że musisz ją zanieś na 'wysypisko'...
- Ale dlaczego akurat tam?!- krzyknął przerażony blondyn.
- Bo tam będzie mogła potem uciec... Nie pamiętasz...? Zrobiliśmy tam kiedyś przejście....- powiedział Kiba.
- A teraz to pamiętam...- odpowiedział mu. Uzumaki chwycił w swoje ręce Hyugę i przedstawił jej cały plan, kiedy stanęli już gotowi zacząć przedstawienie pocałował namiętnie ukochaną.
- Ten pocałunek był naszym ostatnim...- powiedział smutno, lecz Hinata nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż chłopcy już ruszyli. Trzymała się za 'zraniony' bok i udała, że nie żyje. Wszyscy patrzyli się na nich zdziwieni. Podszedł nawet do nich czarnooki chłopak.
- Daj mi ją...- powiedział czarnowłosy. Inuzuka przeraził się, że cały plan już wdepnął, lecz Naruto oddał swoją dziewczynę koledze, kiedy zauważyli, że tego chłopaka nie ma już na horyzoncie Uzumaki uśmiechnął się.
- Ej głupi jesteś?!- krzyknął Kiba. Wtedy blondyn chwycił go za fraki.
- Myślisz, że nie wiedziałem co chcesz zrobić?! Oczywiście, że na wysypisku nie mieliśmy żadnej drogi do ucieczki, bo jeżeli tak dawno by na tym świecie nie było. Chciałeś mnie i ją wydać Sasuke! Teraz już nie masz jednak szansy! Zabiją na szczęście tylko mnie! Ona jest bezpieczna.- krzyknął, a na około nich pojawiło się kilka dość dużych osiłków. Każdy z nich miał w ręce pistolet. Uzumaki wiedział, że to jego koniec. Zacisnął tylko powieki i usłyszał pisk jednego z członka. Kiedy ujrzał jego martwe ciało przeraził się. Zapewne jakiś gang ich napadł. Jeszcze gorsza śmierć. Po chwili podniósł głowę i ujrzał tam jej długie granatowe włosy i pistolet w ręce. Uśmiechała się. Była szczęśliwa, że uratowała swojego chłopaka. Wszyscy gangsterzy z łowców wyciągnęli najpotężniejsze pistolety i zaczęli strzelać. Nic, jednak się jej nie stało, gdyż byli tam też Akatsuki. A wiadomo... Z Akatsuki nikt nigdy nie przegra. Uzumaki uśmiechnął się po czym zemdlał z wyczerpania.
Blondyn pojawił się w dość czarnym miejscy w którym jeszcze nigdy nie był. Czuł, że jest gdzieś skuty, co oznaczało jedno. Akatsuki przegrali. Po niedługim czasie usłyszał dwa różne odgłosy zbliżających się dosyć szybko kroków. Nie miał zamiaru nawet podnosić głowy. Zapewne mieli go teraz zamiar zabić. A po co on by miał to wszystko widzieć? Po chwili usłyszał drzwi otwieranych się drzwi.
- Co myślałeś?- zapytał głos. Naruto już wiedział kim osobnik był- Myślałeś, że jako twój najlepszy przyjaciel cie oleję?
- Mówiąc szczerze to tak...- odpowiedział mu Uzumaki w końcu podnosząc głowę. Światło padło na niego całego.
- N-Naruto c-co to są za tatuaże?- zapytał Inuzuka.
- A nie ważne....- powiedział szeptem i uśmiechnął się delikatnie.
~ Przyjaźń którą obdarzyła mnie Hinata jest w nich zawarta... Nigdy nie będę mógł nikomu o niej wyjawić, a zniknął one jeżeli będę miał pierwsze dziecko...~ pomyślał i zaśmiał się krótko.
- Nie ważne, stary trzeba by było stąd znikać...- powiedział brązowowłosy i rozkuł przyjaciela. Po chwili Uzumaki był już wolny. Biegł korytarzami. Bał się, że go znajdą, lecz strach po chwili minął, gdyż ujrzał niebo. Strach minął już, lecz znów wrócił, gdy ujrzał Uchihę rozmawiającym z Kibą. Usłyszał kawałek ich rozmowy.
- No i jak z Nim?- zapytał czarnowłosy. Inuzuka ujrzał blondyna.
~ Proszę tylko mnie nie wsyp!~ prosił w myślach Naruto. Kiba uśmiechnął się.
- Zabiłem Naruto nie martw się...- odpowiedział naprawdę wiarygodnie.
- To świetnie... O to mi chodziło...- powiedział Uchiha i poszedł w jakimś kierunku. W tym samym czasie Uzumaki zniknął już całkowicie z tego więzienia. Niestety. Nie skończyło się tylko na pościgu młodego uciekiniera, ale jeszcze na strzelaniu do niego. Blondyn nie miał przy sobie pistoletu, więc wiedział, że to był już jego koniec. Po chwili usłyszał krzyk dziewczyny. Na pewno był to głos...
- Hidan ty pojebie głupi miałeś go zaatakować i zabić, a nie biednego kotka!- krzyknęła niebiesko włosa - Konan. Uzumaki odwrócił się w ich stronę i wyciągnął z kieszeni pistolet. Zaczął strzelać nie do Akatsuki tylko do ludzi, którzy go gonili. Postanowił pomóc swoim przyjaciołom.
- Chwila...- powiedział, kiedy był już w gronie Brzasku.- Chwila...Gdzie jest Itachi?!
- Rozmawia z Uchihą.- odpowiedział mu Obito.
- Aha.-odpowiedział blondyn. Po niedługim czasie zza kątu wyszedł Sasuke cały we krwi. Uśmiechał się zwycięsko.
- Nie Itachi!- krzyknął Naruto. Powstrzymał go jednak Yahiko, który go ogłuszył i wycofał z walki. Położył go obok granatowowłosej, która miała za zadanie leczyć rany i opiekować się niezdolnymi do walki. Podbiegła szybko do Yahiko, kiedy ujrzała na jego ramieniu śpiącego Uzumakiego.
- Co się mu stało?!- krzyknęła wściekła, a zarazem smutna.
- Emmm...-powiedział- Itachi... Ty sama przecież wiesz!
- A o wiem...- powiedziała cicho- Sam mi powiedział, że dzisiaj zginie z rąk Sasuke. Ale co ma z tym wspólnego Naruto?!
- Itachi był jego przyjacielem.- odpowiedział jej.
- No to nie rozumiem?! Dlaczego daliście mu odejść?! Jesteście głupi czy jak ?!- krzyknęła wściekła i zaczęła bić rudowłosego po klatce piersiowej. Po niedługim czasie Yahiko poczuł, że Uzumaki zaczyna się budzić i odstawił go na ziemię blisko Hyugi. Ta bardzo dobrze się nim zaopiekowała, a kiedy blondyn już się całkowicie obudził pocałowała go tak na dzień dobry.
- Hej....- powiedział cicho- Tak chce mi się budzić zawsze.
- Tsa. Chciołbyś xD- odpowiedziała śmiechem.
- No, a ty kurna nie.- odpowiedział.- A właściwie dziwny sen miałem...
- Naruto, ale...
- By ł o...
- Ale...
- No czekaj opowiem ci...
- Ale!
- Czekaj chwilę!
- Ale to nie był sen! Itachi nie żyje! Nie rozumiesz tego?!- krzyknęła wściekła. Ujrzała w jego oczach żal.
- S-Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony.
- Od Yahiko i samego Itachiego....- powiedziała, a Uzumaki się zdziwił- Itachi mi już wcześniej powiedział, że Sasuke musi go zabić. Powiedział też, że to ty Naruto masz przejąć po nim jego miejsce, gdyż wiedział, że zawsze chciałeś być tej samej rangi co on. Teraz masz szanse.... Kochanie...
- Nie mów do mnie kochanie.- odpowiedział zły- Ty wszystko wiedziałaś... Wiedziałaś, a mi nie powiedziałaś.
- Bo to była tajemnica!- krzyknęła, a blondyn wstał.
- Ale mi już nie mogliście powiedzieć.- odpowiedział- Musiał to tylko powiedzieć dziwce, która w ogóle nic nie rozumie.
- Naruto przestań!- krzyknęli razem idący całe Akatsuki.
- Nie. Naruto ma rację...- powiedziała Hinata- Nie potrzebnie się z wami wszystkimi zadaję. Nie potrzebnie mi wszystkie tajemnice przekazujecie! Mam nadzieję, że zginę marnie! Za swoje grzechy!
- Ale Hi!- krzyknął Obito, lecz nie dokończył, gdyż usłyszał odgłosy strzelaniny.
- Tym razem... To ja was chcę uratować. Zawsze byłam bezbronna. Teraz już tak nie będzie.- powiedziała cicho. Zniknęła. Po niedługim czasie Uzumaki zrozumiał co zrobił.
-Kur! Ale to tak nie miało wyjść!-krzyknął i pobiegł w stronę gdzie pobiegła Hyuga. Wtedy tylko ujrzał jak dwóch mężczyzn idzie z nią skutą, jednak już nie zdążył. Był po prostu sam.
- Czekaj... Hinata...- powiedział i upadł wyczerpany na ziemię- Czekaj...
- Hidan ty pojebie głupi miałeś go zaatakować i zabić, a nie biednego kotka!- krzyknęła niebiesko włosa - Konan. Uzumaki odwrócił się w ich stronę i wyciągnął z kieszeni pistolet. Zaczął strzelać nie do Akatsuki tylko do ludzi, którzy go gonili. Postanowił pomóc swoim przyjaciołom.
- Chwila...- powiedział, kiedy był już w gronie Brzasku.- Chwila...Gdzie jest Itachi?!
- Rozmawia z Uchihą.- odpowiedział mu Obito.
- Aha.-odpowiedział blondyn. Po niedługim czasie zza kątu wyszedł Sasuke cały we krwi. Uśmiechał się zwycięsko.
- Nie Itachi!- krzyknął Naruto. Powstrzymał go jednak Yahiko, który go ogłuszył i wycofał z walki. Położył go obok granatowowłosej, która miała za zadanie leczyć rany i opiekować się niezdolnymi do walki. Podbiegła szybko do Yahiko, kiedy ujrzała na jego ramieniu śpiącego Uzumakiego.
- Co się mu stało?!- krzyknęła wściekła, a zarazem smutna.
- Emmm...-powiedział- Itachi... Ty sama przecież wiesz!
- A o wiem...- powiedziała cicho- Sam mi powiedział, że dzisiaj zginie z rąk Sasuke. Ale co ma z tym wspólnego Naruto?!
- Itachi był jego przyjacielem.- odpowiedział jej.
- No to nie rozumiem?! Dlaczego daliście mu odejść?! Jesteście głupi czy jak ?!- krzyknęła wściekła i zaczęła bić rudowłosego po klatce piersiowej. Po niedługim czasie Yahiko poczuł, że Uzumaki zaczyna się budzić i odstawił go na ziemię blisko Hyugi. Ta bardzo dobrze się nim zaopiekowała, a kiedy blondyn już się całkowicie obudził pocałowała go tak na dzień dobry.
- Hej....- powiedział cicho- Tak chce mi się budzić zawsze.
- Tsa. Chciołbyś xD- odpowiedziała śmiechem.
- No, a ty kurna nie.- odpowiedział.- A właściwie dziwny sen miałem...
- Naruto, ale...
- By ł o...
- Ale...
- No czekaj opowiem ci...
- Ale!
- Czekaj chwilę!
- Ale to nie był sen! Itachi nie żyje! Nie rozumiesz tego?!- krzyknęła wściekła. Ujrzała w jego oczach żal.
- S-Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony.
- Od Yahiko i samego Itachiego....- powiedziała, a Uzumaki się zdziwił- Itachi mi już wcześniej powiedział, że Sasuke musi go zabić. Powiedział też, że to ty Naruto masz przejąć po nim jego miejsce, gdyż wiedział, że zawsze chciałeś być tej samej rangi co on. Teraz masz szanse.... Kochanie...
- Nie mów do mnie kochanie.- odpowiedział zły- Ty wszystko wiedziałaś... Wiedziałaś, a mi nie powiedziałaś.
- Bo to była tajemnica!- krzyknęła, a blondyn wstał.
- Ale mi już nie mogliście powiedzieć.- odpowiedział- Musiał to tylko powiedzieć dziwce, która w ogóle nic nie rozumie.
- Naruto przestań!- krzyknęli razem idący całe Akatsuki.
- Nie. Naruto ma rację...- powiedziała Hinata- Nie potrzebnie się z wami wszystkimi zadaję. Nie potrzebnie mi wszystkie tajemnice przekazujecie! Mam nadzieję, że zginę marnie! Za swoje grzechy!
- Ale Hi!- krzyknął Obito, lecz nie dokończył, gdyż usłyszał odgłosy strzelaniny.
- Tym razem... To ja was chcę uratować. Zawsze byłam bezbronna. Teraz już tak nie będzie.- powiedziała cicho. Zniknęła. Po niedługim czasie Uzumaki zrozumiał co zrobił.
-Kur! Ale to tak nie miało wyjść!-krzyknął i pobiegł w stronę gdzie pobiegła Hyuga. Wtedy tylko ujrzał jak dwóch mężczyzn idzie z nią skutą, jednak już nie zdążył. Był po prostu sam.
- Czekaj... Hinata...- powiedział i upadł wyczerpany na ziemię- Czekaj...
~~~ Rok Później~~~
Naruto siedział przy swoim krześle służbowym i czekał na przyjaciela. Mieli właśnie wyruszyć na kolejną misję związaną z Akatsuki, lecz zmieniły się plany. Obito iż usłyszał strzelaninę przybiegł po Uzumakiego i kazał mu iść walczyć.
- Ale kto tam jest?!- krzyknął niespokojnie.
- Łowcy.- odpowiedział czarnowłosy.
- A no to ja nie idę.- odpowiedział mu zły.
- Ale jak nie pójdziesz to my ci tego nigdy w życiu nie wybaczymy! Nie wiesz, że jeżeli nie będziesz walczył to nie spotkasz Hinaty, a przynajmniej nie dowiesz się co się z nią stało.- powiedział wściekły na przyjaciela Uchiha.
- No, ale po jaką cholerę mam walczyć! To i tak nie ma sensu!- krzyknął.
- Nie ma? Czyli Hinata była dla ciebie zabawką?- zapytał Obito.
- No niby nie.- odpowiedział blondyn i przypomniały mu się wszystkie chwile spędzone z Hyugą. - Idziemy!
- To świetnie!- krzyknął Uchiha- Ale najpierw się ubierz!
- Ok!- odpowiedział Naruto i poszedł się przebrać. Po niedługim czasie wyszedł z łazienki. Był ubrany w swój stary dresowy strój.- Kurde mole jak ja dawno w nim nie chodziłem! Jakiś rok temu!
- No to idziemy! Tylko się nie przeraź jeśli zobaczymy Hinatę zupełnie inną...- powiedział smutny.
- Dobrze...- odpowiedział.
- No właśnie nie dobrze!- odpowiedział zły.
- Czemu?- zapytał zdziwiony.
- Bo ona się całkowicie zmieniła...- odpowiedział smutny.
- Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony.
- Widziałem ją...- powiedział Obito.- Jest całkiem inna. Zmieniła się.
- Aha...- odpowiedział i po chwili znaleźli się już na dworze, gdzie czekali już na nich całe Akatsuki strzelające do Łowców. Po niedługim czasie Uzumaki wyciągnął swój pistolet i zaczął strzelać do przeciwników.
- Kurwa Naruto! Uważaj!- krzyknął zły Obito. Uzumaki spojrzał tylko w górę, gdyż nad nim stała dziewczyna.
- Nie... Możliwe...- powiedział trzęsąc się- H-Hinata... To ty?
Dziewczyna miała długie granatowe włosy. Ubrana była w niebieską sukienką. W rękach trzymała pistolet. Uśmiechnęła się do chłopaka.
- Naruto Uzumaki...- powiedziała spokojnie- Chłopak, który boi się dziewczyny... Idiota...
Blondyn westchnął cicho i po chwili trzymał w rękach ukochaną. Po niedługim czasie pojawili się w jego pokoju.
- Puszczaj mnie pojebie jeden!- krzyknęła wyrywając się. Chłopak puścił ją i rzucił do kosza jej pistolet. Chwycił w dłonie jej policzka i pocałował ją namiętnie w usta. Dziewczyna odsunęła się do niego.
- Co sobie myślisz?- zapytała spokojnie- Myślisz, że jeśli rok mnie nie było przy tobie możesz mnie sobie całować ile chcesz?!
- Nie.- odpowiedział- Widzisz... Ja ciebie... Za bardzo Cię kocham...
- Ale Naruto... Ja cie nie.- odpowiedziała.
- Ale Hinata... Dlaczego?- zapytał.
- Powiedziałeś, że jestem dziwką...- odpowiedziała.
- Ale ja tak nie uważam! Mi się tylko tak to powiedziało! Hinata nie rozumiesz?! Ja ciebie kocham! Naprawdę!- krzyknął. Nie wiedziała co zrobić.
- To mi to pokaż...- powiedziała.
Chłopak uśmiechnął się szczęśliwy. Podszedł do niej ujął w ręce jej policzka i przybliżył do siebie. Musnął wargami jej usta. Na początku delikatnie, gdyż bał się, że może ona uciec, jednak Hinata sama przyciągnęła go bliżej siebie i pocałowała go bardzo namiętnie. Uśmiechnął się. Dziewczyna rozchyliła usta, a on wepchnął do jej ust swój język. Zaczął penetrować nim wnętrze ust Hyugi. Jego ręce po chwili zaczęły opadać, kiedy w końcu złapał ją w talii przytulił ją do siebie. Uśmiechnął się szczęśliwy i wtopił się w jej włosy. Pachniały tak pięknie. Zresztą jak zawsze.
- Lilia... To u ciebie najlepsze...- powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Obydwojgu było bardzo dobrze. Nie mogli narzekać na niezręczną ciszę. Kochali to w sobie. Dziewczyna przytuliła go do siebie mocniej.
- Kocham Cię...- powiedziała. Chłopak poczuł ulgę w sercu. Uścisk znów się zwęszył.
- No właśnie nie dobrze!- odpowiedział zły.
- Czemu?- zapytał zdziwiony.
- Bo ona się całkowicie zmieniła...- odpowiedział smutny.
- Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony.
- Widziałem ją...- powiedział Obito.- Jest całkiem inna. Zmieniła się.
- Aha...- odpowiedział i po chwili znaleźli się już na dworze, gdzie czekali już na nich całe Akatsuki strzelające do Łowców. Po niedługim czasie Uzumaki wyciągnął swój pistolet i zaczął strzelać do przeciwników.
- Kurwa Naruto! Uważaj!- krzyknął zły Obito. Uzumaki spojrzał tylko w górę, gdyż nad nim stała dziewczyna.
- Nie... Możliwe...- powiedział trzęsąc się- H-Hinata... To ty?
Dziewczyna miała długie granatowe włosy. Ubrana była w niebieską sukienką. W rękach trzymała pistolet. Uśmiechnęła się do chłopaka.
- Naruto Uzumaki...- powiedziała spokojnie- Chłopak, który boi się dziewczyny... Idiota...
Blondyn westchnął cicho i po chwili trzymał w rękach ukochaną. Po niedługim czasie pojawili się w jego pokoju.
- Puszczaj mnie pojebie jeden!- krzyknęła wyrywając się. Chłopak puścił ją i rzucił do kosza jej pistolet. Chwycił w dłonie jej policzka i pocałował ją namiętnie w usta. Dziewczyna odsunęła się do niego.
- Co sobie myślisz?- zapytała spokojnie- Myślisz, że jeśli rok mnie nie było przy tobie możesz mnie sobie całować ile chcesz?!
- Nie.- odpowiedział- Widzisz... Ja ciebie... Za bardzo Cię kocham...
- Ale Naruto... Ja cie nie.- odpowiedziała.
- Ale Hinata... Dlaczego?- zapytał.
- Powiedziałeś, że jestem dziwką...- odpowiedziała.
- Ale ja tak nie uważam! Mi się tylko tak to powiedziało! Hinata nie rozumiesz?! Ja ciebie kocham! Naprawdę!- krzyknął. Nie wiedziała co zrobić.
- To mi to pokaż...- powiedziała.
Chłopak uśmiechnął się szczęśliwy. Podszedł do niej ujął w ręce jej policzka i przybliżył do siebie. Musnął wargami jej usta. Na początku delikatnie, gdyż bał się, że może ona uciec, jednak Hinata sama przyciągnęła go bliżej siebie i pocałowała go bardzo namiętnie. Uśmiechnął się. Dziewczyna rozchyliła usta, a on wepchnął do jej ust swój język. Zaczął penetrować nim wnętrze ust Hyugi. Jego ręce po chwili zaczęły opadać, kiedy w końcu złapał ją w talii przytulił ją do siebie. Uśmiechnął się szczęśliwy i wtopił się w jej włosy. Pachniały tak pięknie. Zresztą jak zawsze.
- Lilia... To u ciebie najlepsze...- powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Obydwojgu było bardzo dobrze. Nie mogli narzekać na niezręczną ciszę. Kochali to w sobie. Dziewczyna przytuliła go do siebie mocniej.
- Kocham Cię...- powiedziała. Chłopak poczuł ulgę w sercu. Uścisk znów się zwęszył.
~~~ Kilka lat później ~~~
Naruto obudził krzyk dziecka. Zmęczony przetarł oczy i zaczął budzić śpiącą żonę.
- Hinata idź do Itachiego...- powiedział blondyn.
- Ty go zrobiłeś ty idziesz...- powiedziała uśmiechając się cwaniacko.
- Mogę zrobić więcej...- powiedział i uklęknął nad panią Uzumaki.
- Jak wolisz...- powiedziała, a on pocałował ją namiętnie.
- Aaaaaaaa!- usłyszeli krzyk małego chłopca.
- Ale dzisiaj nie.- powiedziała i zasnęła.
Od autorki:
Tutaj macie Naruto w więzieniu
A tutaj Hinata w Łowcach po roku
Od autorki: No w końcu to napisałam! Nie miałam w ogóle pomysłu. Na początku miało się to nazywać 'Kasjerka i Złodziej', ale zmieniłam, na 'Gangsterski podstęp' Heh. A podobało się? Dzisiaj bez hentaiu. Nie potrafiłam -.-' Pozdrawiam :)
Od autorki: No w końcu to napisałam! Nie miałam w ogóle pomysłu. Na początku miało się to nazywać 'Kasjerka i Złodziej', ale zmieniłam, na 'Gangsterski podstęp' Heh. A podobało się? Dzisiaj bez hentaiu. Nie potrafiłam -.-' Pozdrawiam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)