Na polance, niedaleko wioski Liścia właśnie
spotkali się dwaj bracia Uchiha. Stali naprzeciw siebie w odległości ok. 20m i
mierzyli się wzrokiem. Młodszy z braci- Sasuke z uaktywnionym Sharingan’em
patrzył na brata i zastawiał się jaką obrać taktykę, jak zaatakować. Starszy-
Itachi zastanawiał się natomiast jaką obierze taktykę jego przeciwnik. Po
długiej ciszy odezwał się Sasuke:
-W końcu się
spotkaliśmy Braciszku.- odpowiedziało mu milczenie- Teraz masz zamiar milczeć
jak grób?- zapytał drwiąco- To będzie Twój koniec Itachi. Nie masz dla kogo
żyć.
-Mylisz się
Sasuke. Mam dla kogo żyć. Nie poddam się tak łatwo.
-Zobaczymy.
Katon!- wykrzyknął i ruszył używając jutsu. Itachi zgrabnie ominął cios i skrył
się za najbliższym drzewem wykonując pieczęci tworząc kilkadziesiąt swoich
klonów. W każdym z nich znajdowała się odrobina jego chakry. Lecz Sasuke
przejrzał tę technikę i szybko sobie z nią poradził a następnie zaatakował.
Całej walce przyglądała się zakapturzona postać. Pojedynek trwał już kilka
godzin. Widać było że obaj bracia są zmęczeni ale ich duma nie pozwalała by
wyszła ta informacja na światło dzienne. Atak, unik, atak, unik, unik i znów
atak, i tak w kółko. W pewnym momencie starszy z braci zdekoncentrował się na
chwilę co wykorzystał jego przeciwnik. Młodszy Uchiha powalił brata. Wyciągną
swoją Katanę i naładował licznymi błyskawicami rozgrzewając ją do czerwoności.
Już miał wbić ją półprzytomnemu bratu w serce, lecz zatrzymał go głos zza jego
pleców.
-Nie uczyli Cię
że nie dobija się konającego?- zapytał dźwięczny głos. Taki spokojny a za razem
niezwykle oschły, niby barwny ale jednak bez uczuć, z nutką ironii, pretensji i
sarkazmu. Znał ten głos. Jego brzmienie nie było mu obce lecz nie miał pojęcia
do kogo należał. Zdenerwował się że ktoś mu przeszkadza w pozbawieniu życia
brata, który powoli dochodził do siebie. Stał nad nim z Kataną w powietrzu
patrząc w półotwarte oczy brata. Zamachnął się i już miał wbić metal w serce
gdy nagle z podłoża wyrosło kilka igieł blokując katanę w taki sposób by nie mogła
nawet dotknąć przeciwnika. Zdenerwował się. Wyciągnął miecz z igieł i z
zamachem odwrócił. Ujrzał sylwetkę odzianą w długi czarny płaszcz z szerokim
kapturem na głowie. Nie widział twarzy, lecz wiedział że jest to kobieta.
Wywnioskował to po jej głosie. Postać wyglądała jak zjawa. Odnosił wrażenie że
unosi się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Upewnił się widząc jak wiatr
porusza dołem płaszcza pokazując wyraźnie odległość dzielącą ją od gruntu.
Wyglądała jak Śmierć. Brakowało jej tylko Kosy.
-Nic Ci do
tego.- syknął w jej stronę. Nic sobie z tego nie robiła.- Nie masz prawa się
wtrącać.
-A Ty nie masz
prawa odbierać mu życia.- skinęła na stojącego już Itachiego, który podpierał
się drzewa.
-Skąd możesz to
wiedzieć.- bardziej stwierdził niż spytał. Wrzała w nim wściekłość. Ustawił się
w pozycji do ataku lecz znowu mu przerwano.
-Sasuke… zostaw
ją… Nic Ci nie zrobiła.- wypowiedział ledwo stojący Itachi.
-Dobrze.
Zostawię.- odpowiedział i migiem odwrócił się zamierzając uśmiercić brata.
Itachi przygotował się na to. Wiedział że dziewczyna nie zdąży go uratować. Ale
jak wielkie było jego zdziwienie kiedy ona się ‘wyłoniła’ z ziemi i odebrała
atak swoją kataną.
-Nie!-
wykrzyknął Itachi myśląc iż to koniec życia dziewczyny. Wiedział kto się kryje
pod kapturem. Była to jego przyjaciółka z dzieciństwa. Zdziwił się słysząc
zgrzyt metalu. Sasuke uśmiechnął się szatańsko bowiem w jego głowie zawitała
pewna myśl. Cofnął Katanę, obrócił się wokół własnej osi i jeszcze raz
wycelował. Ten atak dziewczyna również odebrała. ‘Umie walczyć’ pomyślał i
odskoczył w celu odciągnięciu jej od brata. Gdy tylko zbliżyła się znów
zaatakował, i jeszcze raz, i znowu. Odbierała wszystkie ataki. Drasnął ją w
ramię. Nawet się nie skrzywiła, ale on wiedział że niedługo skończy jej się
siła gdyż ostrze jego katany było zatrute. Spojrzał na ranę, była już prawie
wyleczona. ‘Wiec jest medic-ninja, będzie trudniej niż myślałem’. Tym razem
dziewczyna zaatakowała. Wyskoczyła w górę, w czasie lotu jej katane oplątał
czarny ogień. Zdziwił się lecz w porę zrobił unik. Wybił się wysoko w powietrze
i zrobił kilkanaście swoich klonów, które rzucały w dziewczynę setki zatrutych
shurikenów. Była już cała pokaleczona a z jej płaszcza został tylko nietknięty
kaptur, reszta była w strzępach tak jak jej top i spodenki. Padła na kolana,
ciężko oddychając. Na jej ramieniu usiadł kruk. Wyszeptała do niego kilka słów
a ten zakrakał i odleciał siadając na ramieniu Itachiego. Dziewczyna spojrzała
Sasuke w oczy i padła na ziemię. Długowłosy drgnął. Sasuke natomiast podszedł
do niej i kucnął lustrując jej ciało.
-Niezła sztuka.
Skąd taką wziąłeś?- powiedział lustrując jej pokaleczone ciało. Musiał przyznać
miała nienaganne, dobrze wyrzeźbione mięśnie brzucha i ud, średniej wielkości
biust i jędrne pośladki. Dotknął jej ramienia i obrócił ją na plecy. Kaptur
uporczywie trzymał się na jej głowie zasłaniając mu widok.
-Nie dotykaj
jej.- wysapał. Mimo iż nie było tego po nim widać był osłabiony. Sasuke nie
słuchając go schował katanę i wziął dziewczynę na ręce. Była lekka jak piórko.
-Zabieram ją.
Chcesz ją odzyskać? Musisz mi ją odebrać.- po tych słowach zniknął w kłebach
kurzu.
-Nie! Sakura!-
wykrzyknął padając na kolana i patrząc na miejsce gdzie zniknął jego brat z
jego przyjaciółką. –Spróbuj jej tylko coś zrobić a zmienię Twoje życie w
koszmar.- wyszeptał do siebie. Kruk na jego ramieniu zakrakał rozpościerając
skrzydła, chcąc przypomnieć mu o swojej obecności.
Przeteleportował
się pod kryjówkę Orochimaru. Wszedł i skierował się do części szpitalnej.
Zastał tam Kabuto kręcącego się wśród półek z kolorowymi fiolkami.
-Sasuke. Co Cie tu sprowadza?-
zapytał spoglądając z ukosa na Uchihę i dziewczynę na jego rękach.
-Zajmij się nią. –odpowiedział i
skierował się do wyjścia. Okularnik natomiast spojrzał na dziewczynę leżącą na
kozetce i powiedział do siebie –Oj Uchiha, dziwki chciało Ci się sprowadzać do
kryjówki.- po czym zajął się leczeniem zakapturzonej.
Po zostawieniu
dziewczyny poszedł do gabinetu Oro. Zapukał, a po usłyszeniu srogiego ’Wejść!’
wszedł do środka. W pomieszczeniu nie było okien, na środku pokoju było biurko
i fotel na którym siedział Oro. Pomieszczenie oświetlała mała świeczka na
biurku.
-Dokonałeś swojej zemsty?- zapytał
sanin z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. Sasuke nigdy go nie lubił. Wiedział że
przekazał mu już dużo swoich umiejętności i że więcej nie dostanie, dlatego ma
zamiar jeszcze trochę poczekać a następnie zabić Orochimaru.
-Nie do końca.- odrzekł swoim
obojętnym tonem- Przyprowadziłem ze sobą dziewczynę. Jest to zakładniczka.
Itachiemu bardzo na niej zależy dlatego ma być nietknięta.
-Dobrze. Dziewczyna jest Twoja. Zrób
z nią co chcesz, nikt jej nie tknie. Ale jeżeli dowie się o jedno słowo za
dużo, nie będzie dla niej ratunku. Zrozumiano?
-Hai.
-Możesz odejść.- odrzekł. Sasuke
wyszedł z gabinetu jak on zwykł mówić ‘Gada’ i skierował się do Kabuto. Wszedł
bez pukania. Dziewczyna leżała już opatrzona. Zerknął na białowłosego i zanim
zdążył cokolwiek powiedzieć on odezwał się.
-Możesz ją zabrać. Powinna się
niedługo obudzić.- po tych słowach wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do
swojego pokoju. Położył ją na łóżku. Dziewczyna nadal miała kaptur. Sięgnął do
niego ręką i ściągnął go. Na łóżko wysypały się czarne kosmyki włosów.
Dziewczyna miała delikatne rysy twarzy i pełne zaróżowione usta. Musiał
przyznać- ładna była. Zastanawiał się tylko kim ona jest i dlaczego Itachiemu
tak na niej zależy. Zostawił czarnowłosą i udał się do kuchni.
Długowłosy
spojrzał na kruka. Nie był jego. Był Sakury. Owszem słuchały go lecz ten był
wierny jego byłej przyjaciółce. Właśnie- byłej? Nie wie. Nie widzieli się tyle
lat.
-Sakura Cię pewnie zostawiła?-
zapytał kruka. Wiedział że go rozumie i że również umie mówić ale widocznie
Sakura nie pozwoliła mu się odzywać. Zamiast odpowiedzi kruk zaczął uzdrawiać
jego rany. - Kazała Ci, mnie uzdrowić? Pamięta mnie. Wiedziała że tak się
stanie. I tylko po to żeby mnie chronić! Głupia!- zaczął mówić do siebie –
Dlaczego ja o tym nie pomyślałem?
- Zamknij się Głupku.- zdenerwowany
ptak odezwał się – Wstrzymaj się jeszcze chwile.- czarnooki tylko westchnął.
Zastanawiał się Dlaczego? Przecież nie widzieli się 15 lat. Skąd wiedział że to
ona? Rozpoznał ją po głosie. Nie mógłby go zapomnieć. Zapamiętał ją jako małą
różowo włosą dziewczynkę z zielonymi jak szmaragdy oczyma. Zawsze wesołą i
roześmianą. Pamiętał wszystkie chwilę spędzone z tą osóbką, wszystkie wieczorne
spacery, każdy jej uśmiech, każdą łzę. Może to zabrzmi głupio lecz on czuje do
niej coś więcej niż tylko dawną znajomość. Wiedział to od początku, od
pierwszego ich spotkania. Zakochał się. Próbował o niej zapomnieć po wybiciu
klanu ale nie udało mu się.
-Nie zapomniała o Tobie.- odezwał
się ptak zwracając głowę w stronę księżyca. Nawet nie zauważył kiedy nadeszła
noc.- Po Twoim odejściu co dzień myślała że wrócisz do niej. Lecz pewnego dnia
się poddała. Nie czekała już na Ciebie wieczorami na waszej ławce.
-Poddała się? To nie w jej stylu.
-Może. Potem zaczęła naukę w
Akademii. Trafiła do drużyny z Uzumakim i Twoim bratem.
-I on jej nie rozpoznał?
-Był za bardzo skupiony na Tobie.
Sakura próbowała się zbliżyć do twoje brata szukając w nim pocieszenia. On
natomiast ją odtrącał. Bolało ją to. Po trzech latach i on uciekł zostawiając
Sakurę na tej samej ławce.
-Co było potem?
- Sakura straciła swój entuzjazm.
Uśmiechała się tylko przy Uzumakim. Ale i ten po dwóch latach wyruszył na
trening z Jirayą. Sakurę przygarnęła Tsunade.
-Piąta Hokage Liścia.
-Zgadza się. Sakura po jej naukach
stała się najlepszą medic-ninja.
-A Hokage?
-Przewyższyła ją umiejętnościami.
Potem udała się do Suny w celu treningu. Ale po kilku miesiącach stwierdziła że
nie potrzebna jest tam. Uciekła z Suny zostawiając Gaarze tylko wiadomość że
wraca do Liścia.
-Kazage?
-Tak. Lecz nie wróciła do liścia.
Uciekła. Żyła w Kiri. Wszyscy mieszkańcy od początku znali ją jako obojętną na
wszystko. Była zjawą. Nikt nie znał jej prawdziwej twarzy. Wszyscy się jej
bali. Ona… zmieniła się.
-Nie mogę uwierzyć że tak się
zmieniła. Długo ze mną będziesz?
-Dopóty, dopóki się nie spotkacie.
Mam zadanie być przy tobie. Wiem że Ci na niej zależy. Więc walcz o nią. Sasuke
tak szybko się nie podda.- zdrętwiałem na te słowa. Czy to po mnie aż tak
widać?
-Trzeba się przespać.- szepnąłem i
ułożyłem się pod jednym z drzew natomiast kruk usiadł na gałęzi drzewa. Nawet
nie wiem jak się nazywa. Trudno. Zapytam jutro.
W
ciemnym pokoju, w kryjówce Orochimaru do życia budziła się właśnie czarnowłosa
nastolatka. Otworzyła oczy i rozejrzała się. Leżała na wielkim łóżku z bordową
pościelą, obok stała szafka nocna, naprzeciwko wielka szafa a obok drzwi. Po
jej prawej stronie czyli naprzeciwko drzwi były drugie. Jedne zapewne prowadzą
do łazienki drugie na hol. W rogu znajdowało się biurko z krzesłem, świeczką i
porozrzucanymi papierami. Wszystko zachowane w ciemnych kolorach. Wiedziała że
znajduje się w pokoju młodszego Uchiha i wiedziała że on coś planuje względem
jej. Usiadła na łóżku i spojrzała na swoje rany. Wszystkie były opatrzone.
Odwinęła bandaż z lewego ramienia. Było tam kilka nacięć po zatrutych ostrzach.
Wiedziała jakiej trucizny użyto do obezwładnienia jej i że to czym są nasączone
bandaże nie uleczy tych ran, pogorszy tylko sprawę. Sięgnęła do swojego buta. Wyciągnęła
jakieś rośliny. W drugiej ręce zmaterializowała się miska. Utarła roślinę i
skierowała się do najbliższych drzwi. Była to łazienka. Napuściła trochę wody i
wymieszała. Wyszła jej zielona papka. Odwinęła wszystkie bandaże i posmarowała
rany. Gdy we wszystkich znalazł się krem wokół niej pojawiła się zielona
poświata a po ranach nie było śladu. Umyła miskę, która zniknęła tak szybko jak
się pojawiła. Wyszła z łazienki i usiadła na łóżku. Czekała aż jaśnie pan
Uchiha zjawi się.
Tymczasem
brunet zmierzał z tacą jedzenia do swojego pokoju. Od kluczował drzwi i wszedł.
Czarnowłosa się działa na łóżku, bez bandaży i ran.
-Widzę że już Ci się polepszyło.
–powiedział stawiając tacę obok niej –Masz wszystko zjeść.- ta spojrzała na
niego obojętnie i wzięła jedną kanapkę jedząc ją. Popiła gorącą herbatą i
reszte oddała siedzącemu naprzeciwko brunetowi. Odebrał tacę z dwoma kanapkami
i odłożył na biurko.
-Powiesz mi kim jesteś?- zapytał
odwracając się do niej i lustrując jej obojętną twarz leżącą już na jego poduszkach.
Nie odpowiedziała.- Tak myślałem. Czyli nie dowiem się dlaczego mojemu bratu
tak na tobie zależało.- stwierdził. Dziewczyna podniosła się znowu do siadu i
spojrzała na niego.
-No Uchiha, to chyba najdłuższe
zdanie jakie usłyszałam z twoich ust w ciągu ostatnich piętnastu lat.- odezwała
się nagle. Czarnookiego zdziwiła ta wypowiedź ale nie dał tego po sobie poznać.
-Trudna z Ciebie kobieta.-
czarnowłosa uśmiechnęła się, prawie niedostrzegalnie. Spojrzał w jej oczy. Były
jak dwa szmaragdy. Idealnie komponowały się z jej bladą cerą i czarnymi
kosmykami włosów. Włosy miała pocieniowane, sięgające trochę przed biodro,
grzywkę ściętą na ukos w prawo. Znał ją, wiedział to ale nie mógł sobie
przypomnieć. Te oczy przypominały Mo jego przyjaciółkę z drużyny ale ten
charakter przekreślał ją.
-Nie powiem Ci kim jestem. Sam do
tego dojdź.- ponownie położyła się na łóżku wpatrując w sufit. Krótko włosy
wyszedł z pokoju kluczując go. Skierował się do gabinetu Gada. Czarnowłosa
nadal leżała na łóżku. ‘Uchiha, śmiać mi się z Ciebie chce. Wystarczyło zmienić
kolor włosów i mniej się odzywać a ty już nie wiesz z kim masz do
czynienia.’ Zachichotała pod nosem do
swoich myśli. ’Nie wiesz kim jestem i co potrafię. Mogę sobie przecież wyjść z
tego pokoju i tak po prostu uciec ale mam tu sprawę do załatwienia. Będziesz
się musiał trochę za mną pomęczyć.’
Czarno
włosy stanął przed gabinetem. Zapukał i wszedł. Długo włosy spojrzał na niego.
-Chce wiedzieć kim jest ta
dziewczyna.- oświadczył lekko podniesionym głosem. Blado skóry zaśmiał się.
-Sasuke, nie spodziewałem się tego
po tobie. –puścił tą uwagę mimo uszu – Ale trzeba Ci pomóc. –Oro wyciągnął z
szuflady brązową kopertę- To są jej akta.- brunet odebrał kopertę i wyciągnął
zdjęcie różowo włosej nastolatki z podpisem ‘’Haruno Sakura’’. Spojrzał na
swojego mistrza.
-Ty sobie ze mnie jaja robisz?
-Nie tym razem. – odpowiedział po
czym ręką wskazał drzwi. Krótko włosy wyszedł. Kierował się do swojego pokoju.
Nie było w nim dziewczyny. Przestraszył się lecz usłyszał szum wody z łazienki.
Usiadł przy biurku i zaczął studiować zawartość koperty. Przyglądał się zdjęciu
różowowłosej i nadal nie mógł zrozumieć że zmieniła się tak diametralnie.
-Pożyczyłam sobie twoją koszulę.-
usłyszał szept przy uchu. Podskoczył jak oparzony i odwrócił się w jej stronę.
-Chcesz mnie pozbawić życia?-
zapytał ciężko oddychając.
-Owszem. Tylko w brutalniejszy
sposób.- zielonooka stała w jego czarnej koszuli z zapiętym co drugim guzikiem
i w jego spodniach – Spodnie też pozwoliłam sobie pożyczyć i odrobinę szamponu
i kilka innych rzeczy. O widzę że wujaszek Orochimaru podrzucił Ci moje akta.
Świetnie!- powiedziała i podeszła do regału z książkami – Czytałam, czytałam,
czytałam….. O! To może być ciekawe.- sięgnęła po grubą książkę i rozwaliła się na
łóżku. Uchiha ponownie zasiadł do studiowania swojej lektury.
-Nie myślałem że tak się zmienisz,
Sakura.- dał nacisk na ostatnie słowo.
-Widzisz Uchiha, nie jesteś pępkiem
świata. – odpowiedziała nie odrywając wzroku od książki. Uchiha czytał każde
słowo zapisane na papierze. ‘Missing-nin? Ninja rangi S++? Najlepszy
medic-ninja? Zapisana w księdze Bingo? I że pokazuje się w czarnym płaszczu?
Ostania akcja jest sprzed trzech lat. Co się stało z tą irytującą przyjaciółką…
mojego brata. Dlaczego mu na niej zależy?’ Spojrzał w stronę Sakury.
-Uchiha nie myśl tyle bo Ci się mózg
przegrzeje.
-Nic Ci do tego. – powiedział ‘Nadal
irytująca.’ Stwierdził w myślach.
-Dawne myślenie powraca? –zapytała.
-…- ‘Co? Jakie znowu dawne
myślenie?’
-No jak to? Nadal mnie uważasz za
irytującą dziewuchę, czyż nie?- zapytała.
-Bo nadal nią jesteś.- ‘I zawsze
będziesz. Ale ciałko to nie powiem ładne masz. A jeszcze w tej koszuli, no cud
miód.’
-Uchiha, powstrzymaj swoje fantazje
erotyczne.- syknęła zamykając książkę z hukiem i podnosząc się do pozycji
siedzącej.
-Czy ja coś mówię? – zapytał z
uśmieszkiem na ustach.
-Nie, ale za dużo sobie wyobrażasz.
–zrzedła mu mina. ‘Jak ona…? Przecież…. Kuźwa!’
-Jak? – zapytał. Uśmiechnęła się
zwycięsko.
- Po prostu. – odpowiedziała
odkładając książkę na półkę i kładąc się do łóżka. – Kolorowych koszmarów. –
chwilę potem już spała. ‘Będziesz idealna do odbudowy mojego klanu. HA HA HA’.
Udał się do łazienki a potem położył obok czarnowłosej.
Obudził
się ze wschodem słońca. Przed nim stał kruk wpatrując się w niego.
-Witaj. –powiedział ptak – Jak się
spało?
-Niewygodnie.- mruknął podnosząc się
i przeciągając.
-Sakura Ci coś zostawiła.
–powiedział wręczając Itachiemu kaburę. Czarno włosy zajrzał, w środku były
dwie kanapki i mała buteleczka z wodą a obok karteczka z napisem ‘Smacznego’.
-Pomyślała o wszystkim. – kruk
wygiął Dziubek w uśmiechu. Itachi wyjął jedną kanapkę i rozpakował. Pokruszył
pół na ręce i wyciągnął w stronę kruka. – Proszę. Tobie też się należy. – kruk
pożywił się z nim. Po 30 minutach ruszyli w stronę bazy Akatsuki.
-Powiedz jak się nazywasz?- zapytał
w pewnym momencie Itacz.
-Kashikoi. Sakura mówi do mnie
Kashi. Ty też możesz.
-Kashikoi… znaczy Sprytny. Dlaczego
tak?
-Sakura każdego kruka nazwała podług
jego najbardziej rozwiniętej jego cechy.- resztę drogi przebyli w ciszy. Po
kilku godzinach dotarli do kryjówki. Itachi wykonał kilka pieczęci i głaz przez
nimi rozstąpił się. Kiedy byli w środku szepnął do kruka: - Wolałbym żebyś w
obecności innych nie odzywał się.- kruk kiwnął głową. Po kilku minutach
znajdowali się przed mosiężnymi drzwiami. Długo włosy zapukał. Po usłyszeniu
twardego ‘Wejść!’ przekroczył próg. Lider widząc Itachiego lekko się zdziwił,
ale nie okazywał tego.
-Przeżyłeś. - stwierdził – Jak to
się stało?
- Powiedzmy, że mój braciszek obrał
inną taktykę.
- Dobrze. – powiedział patrząc się
na kruka na ramieniu czarnowłosego. – Czyj ten ptak?
- Shi. – odpowiedział. Wszyscy
wiedzieli o kogo chodzi. Tak nazywana jest zjawa w czarnym płaszczu krążąca po
świecie Shinnobi.
- Możesz odejść. Tylko pamiętaj że
Ci ufam a sprowadzenie jej w nasze szeregi było by czymś wspaniałym. Więc
proszę zajmij się tym. – Itachi kiwnął głową i odszedł. Poszedł do swojego
pokoju. Gdy się tam znalazł wyciągnął z szafy ubrania na zmianę i udał się
wziąć długą kąpiel.
Następnego
dnia obudził się o 6.00. Wstając stwierdził że nie ma obok niego Sakury.
Rozejrzał się po pokoju. Czarnowłosa siedziała po turecku w rogu pokoju i
robiła coś na wzór medytowania. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to że
unosiła się metr nad ziemią. Nie przeszkadzał jej, nie widział w tym celu. Lecz
gdyby tak uprzykrzyć jej życie…? Najpierw zawitał do łazienki wykonać poranne
czynności. Dziewczyna nadal znajdowała się w tej samej pozycji. Podszedł do
niej i zaczął machać ręką przed twarzą.
-Sakura? Sakura! – nagle jego rękę
owinęła czarne poświata. Natychmiast odskoczył od niej.
- Czego chcesz? – zapytała spokojnie
otwierając oczy. Nie były kolory zielonego. Tęczówki były czarne a zamiast
źrenic biały półksiężyc. Po następnym mrugnięciu oczy były znowu szmaragdowe.
- Wychodzę. Wrócę wieczorem. Obiad
przyniesie Ci Kabuto. – zmroziła go wzrokiem. Uchiha szybko ulotnił się z
pomieszczenia. Sakura powróciła do medytacji. W głowie już układała grafik
swojego dnia. Będzie ciekawie. Tymczasem Sasek udał się do Sali treningowej aby
potrenować i przemyśleć parę spraw. W szczególności to jak wyglądały oczy
Haruno. Nigdy nie spotkał się z takim czymś. Czy to było jakieś kekkei-genkai
czy może jutsu? Wiedziałby o tym, był przecież z nią w drużynie. Ale ona była
wtedy irytującą fanką, która z czasem stała się jego koleżanką. Chwila, moment.
Przypomniało mu się coś…. Przecież ten płaszcz był dziwnie znajomy…. W takim
chodzi… Shi. Czyżby to ona nią była? Brakuje tylko kosy z ptakiem na ostrzu i…
kruka na ramieniu. ‘Nie! To nie może być ONA!’ Przez nieuwagę w ścianie zrobił
duuuże wgniecenie.
-Ekhem… - usłyszał za sobą –
Orochimaru prosi do siebie.- rzekła Kabuto i wyszedł. Uchiha poszedł po raz
enty odwiedzić swojego mistrza. Szedł długimi ciemnymi korytarzami, które
oświetlane były przez pochodnie ustawione co 10 metrów. Po kilku minutach był
pod mosiężnymi drzwiami. Zapukał i wszedł.
- Mam dla Cb misję.- oznajmił na
wstępie Gad – Skoczysz tylko po jeden zwój. Wrócisz jutro wieczorem. Wyruszasz
jeszcze dzisiaj. Najlepiej przed zachodem. Przyjdź do mnie o siedemnastej.
Dostaniesz szczegółowe informacje. – brunet kiwnął głową i wyszedł. Skierował
swe kroki do pokoju. Przywitało go chłodne spojrzenie jego ‘zakładniczki’.
Niewiele sobie z tego robiąc poszedł do łazienki. Kiedy był już w środku
usłyszał pytanie zza drzwi.
- Czyżby zmiana planów na dziś
dzień? – zapytała sarkastycznie.
- Nie było żadnych planów. –
odpowiedział obojętnie.
- Jak se chcesz. – mruknęła pod
nosem – Ale przyznaj że Gadzina działa Ci na nerwy. – Uchiha zdrętwiał na
chwilę. Czyżby go przejrzała? Nie. Nie możliwe.
-‘Gadzina’? Kogo masz na myśli?
- Czyżby Panu Wielkie Ego przegrzał
się mózg?
- Nie wk… denerwuj mnie Haruno! –
syknął.
- A jednak. Stałeś się Uchiha
przewidywalny.
- Nic Ci do tego. – pow wychodząc z
łazienki i podchodząc do drzwi naprzeciwko zakluczował na dwa razy a klucz
wrzucił do szuflady. Wysłał odrobinę chakry do ścian i drzwi aby stały się
dźwiękoszczelne. Haruno leżała plackiem na łóżku i wpatrzona w sufit rozmyślała
nad czymś. Krótko włosy wykorzystał okazję i przykuł ją do łóżka kajdankami
blokującymi przepływ chakry i osłabiający.
-Uchiha, co Ty odwalasz? – zapytała
Sakura przykuta do łóżka.
- Pamiętasz może mój życiowy cel?
- Pomszczenie klanu. – odpowiedziała
patrząc się na jego ruchy.
- I…
- oczy Haruno rozszerzyły się.
- Nie zrobisz tego.
- Owszem zrobię. Tu i teraz.
- Uchiha, ty podły Padalcu! –
wykrzyknęła w jego stronę, lecz to był błąd. Kajdanki poraziły ją mocnym prądem.
- Radziłbym się nie drzeć. –
podszedł do niej i pocałował. Długo i zachłannie. Nie oddała żadnego z
pocałunków. Rękami najpierw zdarł z niej swoją bluzkę i bandaż na piersiach.
Zszedł pocałunkami niżej, na szyję. Ściągnął z niej spodnie a zaraz potem
majtki.
- Uchiha przestań. – wyszeptała.
Ściągnął swoje spodnie i koszulę. Powrócił do całowania ust długowłosej.
Ściągną z siebie bokserki i rozchylając jej uda, brutalnie w nią wszedł. Poczuł
opór ale nie przejmował się tylko kontynuował. Haruno nie rzucała się, nie
krzyczała, nie poleciała jej też żadna łza. Wygięła się tylko w łuk. Brunet
coraz bardziej się w niej poruszał. W końcu doszedł. Zatrzymał się na chwilę.
Lecz powtórzył tę czynność kilka razy. Chciał mieć pewność że zielonooka
zajdzie w ciążę. W końcu wyszedł z niej i ułożył się obok przykrywając ich
kołdrą. Haruno miała zamglone oczy.
- Powiedz. Dlaczego ja? – zapytała.
Głos się nie załamał ani na chwilkę.
- Chce mieć silnego potomka. –
powiedział i znowu zniknął w łazience. Wyszedł odświeżony i ubrany po 20
minutach. Spakował kilka rzeczy do plecaka i podszedł do dziewczyny.
- Wrócę jutro wieczorem. –
powiedział. Odpiął jej kajdanki i już miał się odwracać lecz dostał w twarz od
dziewczyny.
- Jesteś podłym Dupkiem Uchiha. –
ten uśmiechnął się tylko i wyszedł z pokoju kluczując go. Po piętnastu minutach
dziewczyna usiadła i dopiero teraz po jej jeszcze bardziej bladych policzkach
zaczęły spływać łzy. Wiedziała że nie zajdzie w nim w ciążę bo jeszcze nie
skończył jej się okres. Ale wolała zostawić to dla siebie. Owinęła się kołdrą i
podeszła do szafy. Wybrała jedną koszulkę i spodnie. Skierowała się do łazienki
i już po kilku minutach wyglądała jakby nic się nie stało. Zaczęła przeszukiwać
wszystkie szafki. Wyciągnęła dwie kabury i przypięła. Uzbroiła się w broń
znalezioną w jego pokoju. W prawej dłoni zmaterializowała się jej katana i
sztylet. Katanę przypięła przy pasie a sztylet wsadziła w wysokie buty. We
włosy wpięła setki cieniutkich, metalowych igiełek. W jej ręku pojawił się
długi czarny płaszcz z szerokim kapturem, taki sam jak przy ostatnim spotkaniu
z braćmi Uchiha. Nałożyła go na siebie w uśmiechem. ‘Tobą Uchiha zajmę się
później.’ Pomyślała i przymknęła na chwilę oczy. Z jej ciała wyłoniła się jej
sylwetka lecz w postaci ducha. Przeniknęła przez ścianę i przechadzała się po
kryjówce. Znalazła pokój Gadziny i wróciła do swojego ciała. Wsiąknęła w
podłogę a wyłoniła się w gabinecie Orosia przed jego biurkiem.
- Witaj Orochimaru. – rzekła a długowłosy
drgnął na dźwięk tego głosu.
- Witaj Shi w moich skromnych
progach. – uśmiechnął się szeroko. – Co Cię do mnie sprowadza?
- Interesy.
- Długo to zajmie? Mam kilka spraw
na głowie.
- Spokojnie to będzie tylko chwilka.
- Tak więc słucham. – po obu
stronach jego głowy wbiły się dwie katany krzyżując się przy gardle.
- Przyszłam się zemścić. – wysyczała
mu do ucha
- A cóż ja takiego Ci zrobiłem?
- Widzę że nadal nie wiesz kto się
kryje pod tym kapturem, nie?
- Oczywiście że wiem. – powiedział
przekonany. Jego policzek przeciął kunai, który wbił się w fotel. Spojrzał na
katany. Zdziwił się jak go rzuciła nie używając rąk.
- Nie musisz kłamać. – kaptur
ześlizgnął się i ukazał twarz.
- Haruno? Ty jesteś Shi?
- Zdziwiony? No tak, kiedy zabijałeś
moich przybranych rodziców na moich oczach byłam tylko bezbronną
jedenastoletnią smarkulą.
- Po prostu… zaskoczony.
- Mogłabym Cie teraz zabić ale wiesz
jak Shi uwielbia się bawić w kotka i myszkę.
- Coś obiło mi się o uszy.
- Czytałeś o rozróbie półtora roku
temu niedaleko Wodospadu? Twoja kryjówka będzie wyglądała wiele gorzej od tej
rzezi.
- Już się boje. – stwierdził
ironicznie.
- Powinieneś – powiedziała odsuwając
katany i popychając go z fotelem nogą. Oro wywalił się do tyłu ale szybko
pozbierał się i uniknął ciosu dziewczyny. Zaatakował ją jutsu ona zwinnie
ominęła i nagle zjawiła się przed nim rozcinając mu brzuch. Na podłogę trysnęła
krew z juchą. Można było zauważyć żebra, jelita, wątrobę i kilka innych organów
sanina.
- Ty dziwko. – nic nie odpowiedziała
tylko znów ruszyła na przeciwnika. Uniknął ciosu i już miał zaatakować lecz
poczuł ból na całej długości lewej ręki. Było na niej nacięcie do kości
zaczynające od barku a kończące na nadgarstku. Krzyknął z bólu. Dziewczyna
pojawiła się przed nim i rzuciła kilka igieł. Drasły one jej przeciwnika. Jak
się okazało były nasączone sokiem z cytryny bo długowłosy głośno wrzeszczał. Znudziła
się już tą zabawą więc zjawiła się znowu przed nim i tym razem z zamachem
wyciągnęła serce Orochimaru ściskając je przed jego oczami. Rozprysło się na
jej płaszczu.
-Szczęśliwego życia po drugiej
stronie. I pozdrów rodziców. Wszyscy razem zdychajcie w pikle.
- Dlaczego…. w … piekle?
- Zasłużyli sobie na to. Żegnaj. –
powiedziała odcinając mu głowę. Ciało Orochimaru upadło obok jej nóg. – Idź się
smażyć. – rzekła i podniosła jego głowę. Położyła ją na jego biurku, wyciągnęła
aparat i cyknęła fotę. Jedną głowie, drugą reszcie gabinetu. Wyszła z gabinetu.
Przed nią stał Kabuto.
- A ty kto? – zapytał wskazując na
nią.
- Nikt ważny. Zresztą ja już idę. –
wyminęła go i ruszyła w swoją stronę.
- Zaczekaj. Mistrz chciał się z tobą
widzieć. – otworzył drzwi do gabinetu i zamurowało go. – To twoja sprawka? –
zapytał niemrawo. Lecz zamiast odpowiedzi poczuł w sobie ostrze katany.
Dziewczyna wyciągnęła metal a jego ciało padło na podłogę. Skierowała się do
najbliższej łazienki. Doprowadziła się do porządku i wyszła z kryjówki kierując
się w stronę Konohy. Tam ma do wyjaśnienia jeszcze parę spraw.
Wow, to było fajne i ciekawe. Jak zawsze super, czekam na nexta:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapowiada się ciekawie... ^_^ No nic, czas zabrać się za ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń