poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Miłość zabija" cz. 1





2 lipca 2011, Australia
        Głośna muzyka, alkohol lejący się hektolitrami. To właśnie moje teraźniejsze życie. Tym żyję. Nocóż. Jestem nastolatką, kochającą tańczyć, imprezy i dobrą zabawę. Nic tak bardzo mnie nie rozluźnia, jak dobra domówka, bądź dyskoteka. Nigdy nie myślałam o swojej przyszłości. Byłam dość bogata. Po śmierci rodziców, wzięła mnie pod opiekę bliska mojej mamie, rodzina Uchiha. Od ponad czterech lat jestem ich "córeczką". To własnie wtedy poznałam imprezowych braci - Sasuke i Itachiego, z którymi natychmiast praktycznie znalazłam wspólny język. Obaj bracia byli prawie identyczni. Różnili się tylko trzema rzeczami - włosami, charakterem, oraz wiekiem. Itachi ma w tej chwili 2dwadzieście jeden lat, a Sasuke siedemnaście, tak jak i ja.

         Usiadłam na czarnym stołku, przy barze, łapiac po drodze drinka, podanego przez barmana, u którego zamówiłam pięć minut wcześniej. Głośna muzyka house na moment ucichła, by za chwilę rozbrzmiewał kawałek dobrej muzyki techno. Upiłam napój, przyglądając się dużej grupie ludzi. Kocham tańczyć. Jednakże przejawiałam chęci do tego jedynie podczas takich imprez. Wzięłam kolejnego łyka. W głowie mi szumiało już dość mocno, jednak nie przejmowałam się tym.






3 lipca 2011
         Wróciłam do domu kompletnie schlana. Ledwo kontaktując, otworzyłam drzwi wejściowe do domu, rzuciłam klucze na stolik przy komodzie, zapalając przy okazji światło. Ślamazarnie zdjęłam buty, niechlujnie ustawiając je w miejscu do tego przeznaczonym. Wyjęłam z szafki kapcie i równie niezdarnie je założyłam na nogi. Ruszyłam do kuchni, z myślą o napiciu się jakiegoś soku, czy innego napoju. Kiedy jednak weszłam, czekało mnie nie małe zaskoczenie. Za nim zdążyłam załączyć światło, ono samo się zapaliło, a w pomieszczeniu siedzieli moi bracia. W sumie to jedynie Sasuke siedział, a Itachi stał z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Zamrugałam parę razy, ledwo kontaktując. Wyprostowałam się, widząc dwie pary oczu moich przybranych braci.

         - Sakura, możesz mi wyjaśnić, o której to się wraca do domu? - Zadał mi pytanie jeden z nich. Chyba Itachi. Westchnęłam ciężko, po czym zrobiłam dwa kroki w przód. Jednak przy drugim kroku zachwiałam się. Odruchowo złapałam się za metalową rurę, przyczepioną do wysepki i sufitu.

          - A która jest? - Wybełkotałam pytanie, starając się utrzymać za wszelką cenę równowagę.

         - Trzecia. - Odezwał się Sasuke. Spojrzałam na niego zdziwiona. - W nocy. - Dodał w zamyśleniu. Cóż, nie powiem, że mnie to nie zdziwiło. Spojrzałam na wyświetlacz, na kuchence elektrycznej. Faktyczne. Dwie po trzeciej. Skrzywiłam się momentalnie.

          - Sakura... Gdyby nie to, że rodzice wyjechali, byś miała opieprz od nich. - Głos Itachiego był przesiąknięty goryczą i zdenerwowaniem. - Jednakże, tym razem ci się upiecze. - Odetchnęłam z ulgą, na chwilę. Jednak on na tym nie poprzestał. - Od dziś masz zakaz chodzenia na imprezy. To samo tyczy się Sasuke. - Oboje momentalnie spojrzeliśmy na brata, z wymalowanym szokiem na twarzach. Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, jednak on mi przerwał. - Zakaz macie do odwołania. Wiecie dobrze czym skończy się to, jeżeli mnie nie posłuchacie? - Oczywiście, że wiedziałam. Moja mimika twarzy co parę sekund przybierała inny odblask. Raz szok, potem wkurw, a na końcu strach. Może i byłam pijana, ale po tym kazaniu, zaraz wytrzeźwiałam.

           - Ale tak nie można! - Warknęłam ochryple w jego kierunku. Starszy braciszek jedynie się uśmiechnął, rozkładając ręce na boki.

           - Owszem, można. - Odpowiedział, uśmiechając się chamsko. No nie! On przecież nie może tego mi zrobić! No błagam... Wybełkotałam parę przekleństw na niego, po czym obrażona wyszłam z pomieszczenia, nie chcąc już więcej rozmawiać z nim, jednocz.


           Weszłam do pokoju trochę chwiejąc się na lewo i prawo. Zamknęłam drzwi, doczłapując się do łóżka, na które się od razu rzuciłam plecami. Moje myśli powędrowały do tego od kiedy Itachi stał się tak odpowiedzialny za nas. Przecież zawsze nie było z tym problemu. Dopiero od jakiegoś roku taki jest, że kiedy rodzice wyjeżdżają, on pełni pieczę nad nami i domem. Westchnęłam, zamykając oczy. Wstałam i ociężale ruszyłam do komody, by się przebrać.




              Rano nawet nie myślałam o wstawaniu. Głowa tak mnie bolała, że nie mowy o tej czynności. Jednak mój żołądek miał na ten temat inne zdanie. Burczał, informując mózg o tym, że jest pusty i domaga się posiłku. Tak czy inaczej, puki co leżę nadal w łóżku. Ze mrużonymi oczami spojrzałam na budzik, stojący na szafeczce nocnej. Dochodziła właśnie godzina dwunasta w południe.Przeważnie to nie śpię do takiej godziny. Cóż jest weekend, więc mogę trochę poleniuchować. Zamknęłam ponownie oczy, próbując zignorować ból w łepetynie i ponownie zapaść w sen.

             Jednakże mój sen nie trwał nawet dziesięciu minut, a do pokoju wparował mój rówieśnikowy braciszek, zwalając mnie z łóżka. Ściągnął prześcieradło spode mnie, przez co ja się dosłownie sturlałam na drewnianą podłogę. No cóż, pomysłowości mu nie zazdroszczę. Jednakże na moim tyłku, oraz plecach pojawią się na pewno siniaki. Odruchowo złapałam się za obolałe miejsce, jakim był mój zadek. Spojrzałam z mordem w oczach na Uchihę. Ten tylko się głupkowato się uśmiechnął.

            - Zbieraj się. Jedziemy do szkoły tańca. - Oznajmił. Wściekłość zniknęła jak ręką odjął.

            - Po co? - Spytałam się, łapiąc ręką za ramę łóżka. Wstałam chwiejnie na nogi. Głowa nadal mnie bolała, jednak nie zwróciłam na to już tak bardzo uwagi. Patrzyłam rześko mu w oczy. Podszedł do łóżka. Cud, że stoję po drugiej jego stronie. - Sasuke... - Mruknęłam cicho, ponaglając go o uzyskanie odpowiedzi.

            - Sam nie mam pojęcia. To pomysł rodziców.

           - Dzwonili? - Palnęłam. Braciszek skinął jedynie głową potakująco. Westchnęłam. - Wyjdź. Za pięć minut będę na dole. - Dodałam, machając wolną dłonią ponaglająco. Chłopak od razu się odwrócił, po czym wyszedł z pomieszczenia. Westchnęłam cicho, opadając na pościel. Jasny gwint. Po cholerę mam iść do tej szkoły? Nie mało mam nauki? Nevermind.




            - Jesteśmy na miejscu. - Poinformował nas Itachi, stając na pierwszym lepszym miejscu parkingowym. Wysiedliśmy z samochodu. Duża, stara kamienica. Miała ona trzy piętra. - Idziemy. - Zakomunikował, łapiąc mnie i Sasuke za przeguby, ruszając do szklanych drzwi.




_________________________________________

W sumie w części pierwszej nic się nie dzieje. Zamówienie zaczyna być wykonywane. Mam nadzieję, że się spodoba. Ogółem zamówienie dla Wisie nka.

Część druga już niedługo. Postaram, by się więcej działo, jednakże brakuje mi takiej weny twórczej, więc jak coś się uda wyskrobać, to dodam :3

Pozdrawiam.

2 komentarze:

  1. No, no jednak ciekawie sie zaczyna i dzieki ze tak szybko dodałaś ;* Ciekawa jestem jak to dalej bedzie. Oczywiście czekam na kolejną część ;)

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Prolog jak i rozdział bardzo ciekawy;) Podoba mi się to, jak piszesz. Bardzo wciąga ;) To czekam na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)