sobota, 13 kwietnia 2013

Szara Rzeczywistość ( ItaSaku) cz. 1


Spokojny, letni dzień, zwykła codzienność. Stałam przy oknie opierając się łokciami o parapet i obserwowałam wszystko wokół. Niby nudne zajęcie jednak dzięki niemu czułam się spokojna. Nie potrzebowałam rozmów z przyjaciółmi do tego by poczuć się szczęśliwa i dowartościowana, choć prawdę mówiąc to ich nie miałam. Żyłam w samotności ale polubiłam ją, stała się dla mnie częścią mojego życia.

Spojrzałam na niebo i się uśmiechnęłam, nie było tam ani jednej chmurki zwiastującej pogorszenie pogody tylko nie kończący się błękit i złote promienie które raziły mnie w oczy. Żałowałam że to koniec wakacji nie chciałam żeby ta cisza została mi odebrana, niestety nie miałam na to wpływu. Jutro zaczyna się szkoła, na dodatek nowa szkoła, Liceum. Bałam się ale nie nauki uwielbiałam się uczyć, obawiałam się zachowania ludzi którzy z natury są ciekawscy a ja nie lubiłam gdy ktoś się mną interesował i naruszał moją przestrzeń osobistą, czułam się wtedy osaczona. W gimnazjum wszystkich interesowało dlaczego z nikim nie rozmawiam, nie wychodzę ze znajomymi na miasto. Chcieli wiedzieć o mnie wszystko, kiedy nie udało im się uzyskać odpowiedzi  uznali mnie za dziwaczkę. Później coraz rzadziej moje imię padało z ich ust, aż w końcu przestałam dla nich istnieć. Tak właśnie chciałabym zacząć nowy szkolny rok być niewidoczna dla innych, jak duch bądź zjawa.

Zaśmiałam się ze swoich myśli wiedziałam że to niestety nie możliwe, po raz kolejny będę musiała zrazić do siebie ludzi zupełnie ich ignorując. Nie przejmowałam się tym że mogę ich zranić, zupełnie nie interesowało mnie to co poczują w końcu byli mi obojętni.
Śmiechy dzieci i szczekanie psa wyrwało mnie zza myślenia, spojrzałam na chodnik po którym drałowała mała gromadka pociech w wieku około 7 lat. Wszystkie były wesołe i roześmiane, opowiadały sobie wzajemnie gdzie spędzili wakacje i co w tym czasie robiły. Taki widok cieszył serce.
Usiadłam na parapecie, nogi przerzuciłam za okno, nie bałam się że wypadnę to było drugie piętro z resztą pod względem strachu jestem chyba wyjątkową osobą. Czuję go ale potrafię nad nim zapanować jeszcze nigdy nie przejął nade mną władzy.
Zamknęłam oczy i nuciłam pod nosem jakąś melodię było mi dobrze, czułam się wolna. Czasem w takich chwilach wyobrażałam sobie że stoję na szczycie góry i spoglądam na niekończące się piękno natury. Wokół mnie tańczą chmury a horyzont przysłonięty jest gęstą warstwą szarej mgły. Wyobrażałam sobie dźwięk wodospadu który spływał w dół kilkaset metrów pode mną, echo mojego krzyku obijające się o strome, skalne ściany. Można powiedzieć że wykreowałam sobie swój własny świat, świat fantazji w którym żyłam gdy coś zaczynało mnie przytłaczać.

- Chcesz połamać sobie nogi ?

Zza myślenia wyrwał mnie męski głos, spojrzałam w dół. Zobaczyłam młodego chłopaka, bruneta o czarnych jak noc oczach. Stał z rękoma w kieszeni i bacznie mi się przyglądał. Odepchnęłam się rękoma i zeskoczyłam prosto pod jego nogi twardo lądując na bosych stopach. Poczułam delikatny ból i prądy które przeszły od czubków palców po kolana ale nie ugięłam się, wyprostowana, zadarłam głowę do góry i spojrzałam na jego twarz.
Był wysoki sięgałam mu zaledwie do ramion, jego kamienna twarz nie wyrażała niczego, oczy również pozbawione były wszelkich uczuć i emocji, stanowił zagadkę zapewne nie tylko dla mnie.

- Nie.

Odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie i wolnym krokiem kierowałam się w stronę frontowych drzwi mojego domu.

- Sto razy może ci się udać ale ten sto pierwszy może być pechowy. Mimo wszystko dwa metry to dosyć wysoko.

Spojrzałam na niego jeszcze raz odchodził, zauważyłam że miał długie włosy a dzięki temu że były spięte w kucyk, dostrzegłam część tatuażu na jego szyi. Pierwszy raz zainteresowałam się kimś innym niż sobą i swoją matką, w dodatku to był przystojny nieznajomy.

Wieczorem z pracy wróciła moja rodzicielka, zjadłyśmy kolację nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa po czym każda z nas udała się do swojej sypialni. Od jakiegoś czasu panował między nami chłód, kochałam ją oczywiście całym sercem ale nie potrafiłyśmy się dogadać. Każdy rozpoczęty temat kończył się kłótnią. Nie wiem czy to przeze mnie czy przez nią, obie jesteśmy bardzo uparte i nieustępliwie bronimy swojego zdania. Wiem jednak że zawsze mogę na nią liczyć tylko o nią tak na prawdę się martwię i staram się troszczyć, mamy tylko siebie.

Mój ojciec zginął w wypadku samochodowym dwa lata temu. Ciężko to przeżyłyśmy i trudno było nam się pogodzić z jego odejściem, zwłaszcza mamie. To na jej barki spadła cała odpowiedzialność. Musiała zająć się wszystkimi sprawami, mną, obowiązkami domowymi, pracą, nie było jej łatwo. Na szczęście ma wyższe wykształcenie więc o dobrą posadę nie było trudno. Teraz jest już lepiej, wszystko robi systematycznie jakby wpadło jej to w nawyk. Taki bezwarunkowy odruch.

Po kąpieli położyłam się do łóżka ,myślałam o jutrze i o tym chłopaku którego dziś spotkałam. Dziwne, jeszcze nikt nigdy nie zapadł mi tak w pamięć jak ów brunet, wręcz nie mogłam go sobie wymazać z głowy. Na szczęście byłam zmęczona i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się o świcie. Szybka kąpiel i śniadanie po czym spacerkiem ruszyłam w kierunku szkoły. Miałam blisko zaledwie 15 minut drogi. Idąc jak zwykle wzrokiem pochłaniałam wszystko co działo się wokół mnie. Kiedy doszłam w wyznaczone miejsce od razu w oczy rzucił mi się obraz kilku skąpo ubranych dziewczyn.
Zawsze zastanawiałam się, po co to robią?
Czy uważają że ich jedynym walorem jest zgrabne ciało i chęć rozłożenia nóg na za piętnaście trzecia? Nie rozumiałam tego.

Weszłam do budynku, oczywiście nie obyło się bez szeptów co do mojej osoby ale jak to ja nie zważałam na to. Zatrzymałam się pod salą w której wszyscy mieliśmy spotkać się z naszym nowym wychowawcą. Zostało do tego momentu jeszcze dziesięć minut więc usiadłam pod ścianą na podłodze i przymknęłam powieki. Starałam się zapomnieć o tym gdzie się znajduje, zignorować te wszystkie hałasy dochodzące z każdej strony, nie było to łatwe jednak skupienie daje naprawdę fascynujące rezultaty. Błądziłam myślami w swoim świecie. Nie wiem ile czasu minęło, ale chyba sporo. Poczułam szarpnięcie za ramię, uchyliłam jedną powiekę i przed swoim wzrokiem dostrzegłam twarz siwowłosego mężczyzny. Bacznie mi się przyglądał, najwyraźniej on był moim wychowawcą.

- Czy ja pani aby nie przeszkadzam?

Nic nie odpowiedziałam, skorzystałam z pomocnej dłoni i wstałam na równe nogi po czym jak reszta uczni udałam się do klasy.Jak tradycja nakazuje mojej osobie usiadłam w ostatniej ławce, z daleka od ciekawskich spojrzeń choć mimo tego nie udało mi się przed nimi ukryć.Prawdę mówiąc swoim zachowaniem najwyraźniej wzbudziłam w nich jeszcze większą zainteresowanie, gdyż co chwila dostrzegałam na sobie skupione spojrzenie pojedynczych osób.

Czas płynął wolniej niż to sobie wyobrażałam. Miałam nadzieję na tekst typu : '' Witam. Nazywam się ....bla bla bla. A to wasz plan zajęć'' i koniec. Tymczasem on, Hatake Kakashi gadał i gadał i końca nie było. Dosłyszałam w szeptach z przednich ławek że on spóźnił się dobre 15 minut, najwyraźniej nadrabia swoją zaległość. Nuda przewyższyła. Założyłam na uszy słuchawki i włączyłam iPoda, miałam dość na dziś chciałam wrócić do domu. Słuchałam mojej ulubionej piosenki kiedy szarpnięcie z przed jakiejś godziny powtórzyło się. Po raz drugi w dniu dzisiejszym zaszczyciłam '' intruza mojej przestrzeni'' wzrokiem.

- Chyba jednak ci przeszkadzam.

Wracałam do domu ze świadomością iż już od samego początku sobie nagrabiłam. Nie żebym zrobiła to celowo po prostu taka już jestem, kłopoty same się mnie czepiają. Gdyby nie ten cholerny koniec wakacji to nadal cieszyła bym się chwilą słodkiego spokoju. Nie wiem dlaczego wybrałam dłuższą drogę powrotną do domu, przecież chciałam znaleźć się w nim jak najszybciej. Nie wiem dlaczego ten cholerny los poprowadził mnie tą ścieżką. Nie wiem dlaczego zamknęłam oczy i wpadłam na niego.

Dzisiejszy dzień przypominał mi monotonię codzienności. Wszystko działo się zupełnie w tym samym tępie co wczoraj. A może jednak nie?
Jedyny odbiegający szczegół wczorajszego dnia to fakt spotkania tej dziewczyny. Siedząc na oknie z wywieszonymi nogami na zewnątrz sprawiała wrażenie samobójczyni, tylko wysokość się nie zgadzała.Chociaż nieszczęśliwy upadek mógłby spowodować jej śmierć, gdyby np. skręciła sobie kark. Kiedy zeskoczyła wprost przede mnie bez żadnego jęknięcia lądując na bosych stopach, zdziwiłem się. Była bardzo drobnej postury więc na pewno odczuła skutki twardego lądowania, mimo to nie dostrzegłem po jej twarzy żadnego grymasu, świadczącego o bólu.

Sam sobie się dziwiłem dlaczego tak zastanawiam się nad jej osobą. Wzbudziła we mnie pewnego rodzaju ciekawość nie dającą mi spokoju.Nie miałem jednak ochoty na kolejne spotkanie ani teraz, ani nigdy.
Wyszedłem z budynku w którym pierwszy dzień po wakacjach odbyły się wykłady. Nie narzekałem, nauka dawała mi jakiś chwilowy rodzaj ucieczki od problemów które czaiły się na mnie w każdym cieniu. Szedłem na parking który znajdował się na przeciwnej stronie ulicy. Wyciągnąłem z kieszeni kluczyki od samochodu i nagle poczułem uderzenie. Ktoś wpadł na mnie gdy wychodziłem zza rogu. Spojrzałem w dół i nie dowierzałem.

Zamknęłam oczy słuchając muzyki kiedy przechodziłam obok budynku w którym ''Bogate Snoby'' studiują. Chciałam minąć tą przestrzeń w ciszy i spokoju kiedy w coś uderzyłam. Upadłam na betonowy chodnik tłucząc sobie tym samym siedzenie, spojrzałam w górę i zamarłam, pierwszy raz w życiu zabrakło mi słów. Czarne tęczówki chłopaka którego spotkałam ledwie wczoraj lustrowały mnie bardzo dokładnie. Najwyraźniej on był tak samo zdziwiony co ja. Cóż w końcu nikt nie mógł przewidzieć tego zdarzenia.

Mógłbym spodziewać się wszystkiego ale nie jej wielkich, zielonych oczu wpatrujących się wprost w moje. Przed chwilą o niej myślałem i tak nagle na mnie wpada? To było dziwne, nawet bardzo. Widząc w jej oczach zdziwienie doszło do mnie że to zwykły zbieg okoliczności.
Więc co teraz?
Nachyliłem się delikatnie wyciągając dłoń w jej stronę. Po chwili wahania przyjęła ją i pomogłem jej z powrotem unieść się na równe nogi. Wstając otrzepała spodnie z zalegającego brudu i ponownie na mnie spojrzała.

- Dzięki.

Podziękowała za okazaną pomoc. Ale niestety moja natura wzięła górę. Czy później żałowałem? Nie, można powiedzieć że trafił swój na swego.

- następnym razem uważaj jak idziesz.
- słucham?
- jesteś nie ostrożna.
- i kto to mówi. To nie ja posturą przypominam czołg.
- dziewczynko, to ty na mnie wpadłaś, cierp ciało coś chciało.
- akurat nie miałam w planach ciebie spotykać, a co dopiero wpadać, więc odpuść i daj ludziom żyć.
- nie uczysz się w tej szkole, więc dlaczego tu jesteś?
- przechodziłam obok, z resztą nie muszę ci się tłumaczyć.
- a może na coś liczyłaś?
- co proszę?
- to co słyszałaś.
- dupek!

Widziałem w jej rysach twarzy złość ale było w nich coś jeszcze, coś czego nie potrafiłem określić. Po moich słowach szybkim krokiem ruszyła przed siebie, patrzyłem za nią jakąś chwilę jednak zniknęła za murem otaczającym szkołę w dość szybkim tępie.
W sumienie nie zdziwiłem się, każda dziewczyna  inteligentna i bystra tak na mnie reaguje.

Kim jestem?

Nazywam się Itachi Uchiha.
Odpowiedź jest prosta, przynależę do jednej z najbardziej wpływowych rodzin w Kraju. Mieszkam w Tokio i właśnie oprócz nauki dostałem do prowadzenia firmę mojego ojca, jak się okazało nie tak czystą i klarowną za jaką ją mieli nasi klienci.
Mój życiorys jest bardzo długi, zwłaszcza jeśli chodzi o wymagania mojego ojca wobec mojej osoby.
Od 16-tego roku życia spełniałem jego każdy rozkaz, tak rozkaz bo inaczej tego nie można nazwać. Teraz powiedziałem dość, tyle że  to tylko moje słowa nie wiedziałem tak na prawdę w jakiej matni intryg się znajduję.

Wsiadłem do samochodu i odjechałem z parkingu, chciałem choć na chwilę zapomnieć o tym co muszę dziś zrobić. Postanowiłem zajechać w pewne miejsce które od dziecka napawało mnie spokojem. Skręciłem w prawo na szosę prowadzącą do lasu. To była krótka trasa, zatrzymałem się przed górką i wysiadłem. wspiąłem się po niej i stanąłem na niewielkim szczycie. Chciałem odpocząć, tymczasem dostrzegłem postać moczącą nogi w jeziorku. Złapałem się gałęzi która pod wpływem mojego uścisku zatrzeszczała. Natychmiast '' intruz '' się odwrócił i spojrzał w miejsce gdzie stałem. Zielone oczy zetknęły się z moim, nie wierzyłem, jakim cudem?

- to ty?

to samo zdanie , z tak różnych ust.

Wyciągnęła nogi z wody, chwyciła w dłoń buty i chciała odejść jednak zainteresowało mnie skąd zna to miejsce?
Niby prosto tu dojechać, jednak nikt mądry się tu nie zapuszczał po tragedii która miała tu miejsce jakieś kilka lat temu. Tymczasem ona tak sobie po prostu tu siedzi?
Nie, albo nie wiedziała albo była odważniejsza niż za jaką ją uznałem.

Zeskoczyłem z górki, do butów wsypał mi się piach z wydm, ale złapałem ją, jej ramię po czym tego pożałowałem. Poczułem silne pieczenie w lewym policzku, zauważyłem również jej dłoń która swobodnie opadała po zadanym mi ciosie. W tej chwili nie liczyło się dla mnie znaczenie tego miejsca tylko zniewaga której ta dziewczyna się dopuściła. Złapałem mocno jej szyję i dusiłem przyciskając jej drobne ciało do drzewa. Widziałem jak bardzo łaknie tchu, ścisnąłem mocniej. Broniła się więc odrzuciłem ją w bok. Uderzyła o piasek , dzięki czemu jej ciało nie odniosło poważniejszych urazów. Podszedłem i chciałem powtórzyć wcześniejszą czynność, ale dostrzegłem coś co wprawiło mnie w odrętwienie.
Jej łzy, wypływające z tak zadziornych oczu.
Takie same miałem ja gdy ojciec pierwszy raz podniósł na mnie swoją dłoń.

Opuścił swoje dłonie i po prostu mi się przyglądał. Szyja od jego uścisku zrobiła się prawie sina oraz bolało mnie ciało przez to jak mnie rzucił. Bałam się, ale strach nie wygrał jedynie łzy pociekły strumieniem po moim poliku. Wtedy się zatrzymał, wplątał swoje dłonie we włosy by je przeczesać. Rozglądał się pląsowym spojrzeniem na boki byle by nie spojrzeć na mnie, ale w końcu to zrobił. W jego oczach zobaczyłam strach. Taki któremu ja nie pozwalałam wyjść na zewnątrz.Zobaczyłam jak się mota, słowa z jego ust chciały wyjść same ale nie pozwolił na to. Odwrócił się i odszedł, w chwilę później usłyszałam warkot silnika. Uciekł.

Spojrzałam na swoją dłoń. I zrozumiałam że to po mojej stronie leży wina, to ja pierwsza zadałam mu cios który tak na prawdę nie powinien mieć miejsca.

Teraz chciałam go poznać. Za wszelką cenę pragnęłam dowiedzieć się kim jest.



Pierwsza część partówki za mną, będą cztery, postaram się napisać drugą część w następnym tygodniu:)
Miłego czytania:)
( Mystery mam nadzieję że poprawiłam się z przecinkami:))
Pozdrawiam. 

2 komentarze:

  1. Przyznaje- jest lepiej, niestety nie idealnie. Brakuje jeszcze kilku m.in. powinny sie pojawić przed "to" i "która" w zdaniach złożonych :P Ale nie są to błędy rażące i myślę że nie ujmują one sensu opowiadania :)
    A pomysł bardzo ciekawy i bardzo mnie wciągnął. Wiedziałam że mogę liczyć na Twoją wyobraźnię i czymś nas zaskoczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. moją opinie na ten temat już znasz ;) Tylko jestem bardzo ciekawa ich relacji?? Hm... Bardzo i to bardzo ciekawa, w końcu ten nasz Uchiha jest taki mroźny he he ^ ^

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)