poniedziałek, 11 listopada 2013

Życie naznaczonej (część 10)

Przymknęła powieki, rozkoszując się idealną ciszą jaka panowała w pomieszczeniu. Jej myśli pozostawały rozmącone przez poranną rozmowę ze starszym Uchihą. Ta dyskusja wytrąciła ją z równowagi. Przez co od rana chodzi zła jak osa. Myślała, że mały odpoczynek zrobi jej dobrze, jednak pomyliła się. Ta sprawa nie dawała jej spokoju. Od kilku minut czekał na pewną uczennicę, aby wyjaśnić jej problem jaki zaistniał i, który musi rozwiązać. Westchnęła, splatając dłonie ze sobą. Usłyszała szczęk otwieranego zamka. Otworzyła leniwie oczy, wpatrując się w niebieskowłosą. Dziewczyna ukłoniła się lekko i stanęła przed jej obliczem.
- Cieszę się, że tak szybko przyszłaś.  - powiedziała. Konan kiwnęłam głową. - Mam dla Ciebie pewne zadanie. Chodzi tu o Haruno Sakure... - zaczęła, wyjaśniając uczennicy cel jej odwiedzin.

Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam na swoje ubrania. Postanowiłam założyć spodnie i tunikę.
- Masz się ładnie ubrać ! - usłyszałam z dołu głos Kakashiego. - Zero spodni ! - nakazał. Znowu westchnęłam. Od kiedy to on będzie mi wybierać w co się ubiorę, co ? Spojrzałam na kremową sukienkę i założyłam ją, do tego brązowawe buty na obcasie. Włosy miałam rozpuszczone i tak je zostawiłam. Zerknęłam na leżące ubranie, postanowiłam, że spodnie zabiorę. Poszukałam jeszcze obcisłego topu i marynarki. Wszystko schowałam do torby, po czym zeszłam na dół. Hatake czekał na mnie na korytarzu.
- Teraz będziesz mnie ciągle odwoził ? - spytałam.
- Tak. - odparł. Przewróciłam oczami, kierując się do drzwi.

Szarowłosy podwiózł mnie pod same drzwi, co było lekką przesadą. Lecz zaraz zmieniłam zdanie, gdy usłyszałam dzwonek.
- Cholera, spóźnię się ! - przeklęłam pod nosem i szybko powędrowałam do sali treningowej, gdyż miałam lekcję Samoobrony. Przeciskałam się przez tłum , olewając głośne szepty uczniów. Zapewne chodziło o wczorajszy bal. Przewróciłam oczami.  Ludzie się nigdy nie zmienią, tylko plotki im w głowie. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc drzwi prowadzące do sali. Szybko przemknęłam przez wrota i znalazłam się w środku. Owa sala była ogromna i doskonale wyposażona w różne urządzenia do treningu jak bieżnie, sztangi itp. Jednak coś tu nie pasowało. Spojrzałam po liczbie osób, że jest nas za dużo. Czyżby łączone lekcje? Zdziwiona podeszłam bliżej Ibikiego - naszego trenera, który jakby to rzecz ma fioła na puncie treningu. Lubi wyżywać się fizycznie na niektórych uczniach.
- Wreszcie przyszłaś Haruno. - odparł jak zawsze obojętnie i spojrzał na mój strój. Fakt nie pasował do tej okoliczności. - Hm...
- Mogę w tym ćwiczyć. - szybko odpowiedziałam. Mężczyzna spojrzał na grupkę wampirów, którzy patrzyli na mnie z przestrachem. Czy ja jestem  aż tak straszna?
- Nie, odpuszczam Ci Haruno...pokazałaś na co cię stać. - rzekł i skierował się do grupki uczniów, których pierwszy raz widzę na oczy. Kątem oka dostrzegłam znaną mi postać bruneta - Sasuke.
- Haruno usuń się z drogi ! - usłyszałam polecenie Morino. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, po czym zeszłam z boiska i stanęłam bliżej ściany. - Dobra zaczynamy! Ruchy, ruchy... - Wampiry zaczęły biegać wokół sali, a ja nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Zauważyłam nieopodal ławkę, więc postanowiłam usiąść na niej. Tak, więc to uczyniłam.
Przez chwilę obserwowałam jak mężczyzna wyżywa się psychicznie na uczniach, lecz to mi się znudziło. Oparłam się plecami o ścianę i spojrzałam w sufit. Był taki biały. Nagle poczułam jak coś uderza w moją nogą. Szybko oderwałam wzrok od sufitu i spojrzałam na leżącą przede mną piłkę do siatkówki. Zmarszczyłam brwi.
- Przepraszam. - usłyszałam swobodny męski głos. Podniosłam wzrok na osobnika, którym okazał się młody Uchiha. Nie odpowiedziałam tylko jak zafascynowana wpatrywałam się w bruneta. - Mam nadzieję, że nie boli ? - spytał z troską.
- E..nie... - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się lekko. W tym uśmiechu coś było, co dało mi do myślenia.
- Jeszcze się nie znamy, jestem Sasuke Uchiha. - odparł. Wyciągnęłam rękę chcąc uścisnąć mu dłoń, lecz zamiast tego złożył na mej dłoni delikatny pocałunek. Zarumieniłam się lekko i speszona odwróciłam wzrok.
- Haruno Sakura. - odpowiedziałam niepewnie, wpatrując się w te dwa czarne węgle. Chłopak zabrał piłkę.
- Uchiha dość tego! Weź te cztery litery i chodź do nas a nie podrywasz panny ! - usłyszałam zgryźliwy komentarz Ibikiego, co jeszcze bardziej mnie onieśmieliło, bo powiedział to dość głośno.
- Muszę iść. - rzekł, posyłając mi ostatni uśmiech i podbiegł do trenera, który zdzielił go przez głowę. Nadal uśmiechałam się jak głupia do sera, choć za wszelką cenę, chciałam przybrać wyraz obojętności. Nie udało mi się to jednak. Nie wiem, co mnie napadło? Zakryłam usta dłonią, aby nikt nie zauważył uśmiechu. ' Zaraz zacznę się śmiać jak głupia ' - pomyślałam. Dopiero po kilkunastu minutach opanowałam się na tyle, aby zachować normalny wyraz twarzy. Nie wiedziałam, że spotkanie z Uchihą tak pozytywnie na mnie wpłynie. Czułam się przy nim tak dziwnie. A teraz kompletnie mi rozum odjęło. Bo od kiedy tak często się uśmiecham, kiedy jakiś facet podchodzi do mnie? Hm...to był pierwszy raz. W tamtym życiu nie byłam taka lubiana. Teraz się to zmieni. Rozejrzałam się zaciekawiona po sali, szukając wzrokiem znanych mi osób i znalazłam je. Stali oni po drugiej stronie sali i wpatrywali się we mnie badawczo. ' Czyżby widzieli jak Sasuke do mnie podchodzi ? ' - pomyślałam. Itachi stał z skamieniałam wyrazem twarzy, oparty o ścianę. Nie wyglądał na zadowolonego. Jego przyjaciele tłoczyli się wokół niego, coś szepcząc między sobą. Jednak najbardziej nie podobało mi się zachowanie bruneta, patrzył na mnie jakby z wyrzutem? Nie wiem, o co mu chodzi. Ale od razu poczułam się winna. Tylko, że nic przecież złego nie zrobiłam ? Odwróciłam wzrok. Powoli mój cały entuzjazm ze mnie wyleciał. Nie miałam ochoty tu dalej siedzieć, więc wstałam i powędrowałam do wyjścia. Cicho przemknęłam przez otwór i skierowałam się wzdłuż korytarza.
- Sakura ! - Za plecami dobiegł mnie głos Konan, co było dla mnie szokiem, gdyż tak oficjalnie się nie znałyśmy. Zatrzymałam się i pozwoliłam, aby mnie dogoniła.
- Tak ? - spytałam nazbyt uprzejmie, co niebieskowłosa zignorowała.
- Muszę z Tobą porozmawiać. - rzekła rzeczowy tonem.
- O co chodzi ? - spytałam, nie wiedząc, co może chcieć ode mnie bursztynooka.
- Wiem, że nie radzisz sobie w byciu wampirem tym bardziej wampirzycą..  - zaczęła. Na pewno tego się nie spodziewałam. Nie umiem być wampirem ?  No przepraszam, trzeba jakiś kurs ukończyć ażeby nim zostać !? Nie moja wina, że tak wyszło, przecież ja tego nie chciałam ! Lecz za nim cokolwiek odpowiedziałam kobieta ciągnęła dalej. - Tak, więc wyznaczono mnie, abym Ci pomogła. - Dobre sobie. Chciałam się roześmiać, ale głos ugrzązł mi w gardle i nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa.
- A kto niby Cię wyznaczył ? - spytałam podejrzliwie. Miałam prawo wiedzieć, kto chcę rządzić moim życiem ?!
- Hm...Rada. - powiedziała powoli. No pięknie! Znowu ta Rada! Grr...Muszę koniecznie się o niej czegoś dowiedzieć. Otwierałam usta, aby zapytać, lecz Konan mnie ubiegła.
- Chodźmy,  zaraz będzie dzwonek. - I rzeczywiście zabrzmiał dzwonek, pozbywając mnie szansy wypytania o szczegóły wampirzyce.

Następną naszą lekcją była Anatomia ludzka i jak myślicie z kim? No oczywiście z profesorem Orochimaru. Jak ja go nie lubię ! Ciągle mnie tylko pyta i posyła te swoje uśmiechy ala gad. Nie chciałam mu znowu podpaść jak dawniej, ale czasami nie mogłam oprzeć się pokusie, aby mu dopiec. Chyba pozostało we mnie z dawnej Sakury ? Uśmiechnęłam się delikatnie, notując notatkę podyktowaną przez nauczyciela.
- Czy coś się stało Haruno ? - spytał jak zawsze podejrzliwie.
- Nie, proszę pana. - odparłam grzecznie.
- To dobrze. - powiedział, jednak nie spuścił ze mnie wzroku. Musiałam się pilnować, aby nie wpaść. Nie zdążyłam nawet pisnąć, kiedy brutalnie odebrano mi zeszyt. Gniewnym wzrokiem spojrzałam na bladoskórego, który z rosnącą obawą czytał notatkę. W końcu  ze zmarszczonym czołem, oddał mi moją własność, po czym powrócił do monologu.  Wzięłam swój zeszyt z rosnącą frustracją. Czy on nie przesadza, albo próbuje mnie sprowokować ? Otworzyłam kajet na odpowiedniej stronie  i zaczęłam pisać.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy lekcja dobiegła końca. Miałam już dość humorków Orosia.
Z zadowoleniem opuszczałam te szare, cztery kąty, kiedy dobiegł mnie głos Konan.
- Sakura! - krzyknęła i skierowała się w moją stronę, zostawiając swoich przyjaciół. Westchnęłam cicho. Czuje się jakby miała niańkę. Serio. Kakashi chcę mnie pouczać, Konan, dyrektorka, Rada...Co ja jakieś dziecko jestem ?!  Ale nic nie powiedziałam.
- Idziemy spokojnie korytarzem. - wyjaśniła i lekko pociągnęła mnie do wyjścia. Kątem oka zauważyłam jak rudowłosy podąża w naszą stronę, chcąc coś powiedzieć, lecz niebieskowłosa go ubiegła.
- Nie czekajcie na mnie. My dojdziemy do Was w swoim czasie. - rzekła stanowczo. Nagato pokiwał głową i poszedł do swoich kolegów. Zdziwiona, patrzyłam jak szarooki tłumaczy chłopakom, po czym wszyscy udają się na zewnątrz. Zmarszczyłam brwi. ' Co tu się dzieje ? ' - pomyślałam.
- A teraz mnie słuchaj. - rzekła bursztynooka, łapiąc mnie za rękę, którą mocno ścisnęła. ' Ma siłę ' - pomyślałam. - Na początku krok. - spojrzałam na nią dziwnie, nic nie rozumiejąc. - Chodzi o chód. Masz iść powoli lecz z klasą. - wyjaśniła pośpiesznie
- Aha.. - wydukałam. Czy to czasami nie lekcja dobrego wychowania ?
- To jeden, dwa. - zaczęła liczyć nasze kroki, a ja starałam się, aby nie paść ze śmiechu, ale dziewczyna poważnie podeszła do swego zadania, więc nie chciałam jej robić przykrości. Poszłam za jej wskazówkami. Po paru minutach, rozluźniłam się na tyle, aby móc normalnie chodzić i muszę przyznać, że nawet dobrze mi szło. - Dobrze. - pochwaliła bursztynooka. - Druga sprawa: strój. Musisz zawsze wyglądać oszałamiająco. No może nie zawsze, ale musisz mieć całe ubranie. - Nie zrozumiałam jej ostatniej uwagi. ' Całe ? ' - pomyślałam. Czyli, że chyba nie podarte, nie? - Następne: mowa. Musisz dobrze się wyrażać. - pokiwałam głową. Z tym będzie trudniej, ale nie powiedziałam tego kobiecie. - Zachowanie. - Tu spojrzała na mnie znacząco a ja udałam, że nie wiem o co jej chodzi.
- Czyli ? - spytałam głupkowato.
- ...czyli nie możesz wyżywać się fizycznie na wszystkim, co wpadnie Ci w dłonie. - Pokiwałam głową, udając, że interesuje mnie to co mówi. - Np. jeśli chodzi o Bal. - odparła z naciskiem, myśląc, że zareaguje jakoś na tą wzmiankę. Wzruszyłam ramionami. Ucieszyłam się, kiedy wyszłyśmy na zewnątrz bo powoli miałam dość tych natrętnych spojrzeń i nauk Konan. Lekki wiaterek rozwiewał mi włosy. Spojrzałam wysoko w niebo, zakryte pierzastymi warstwami chmur. Uśmiechnęłam się lekko. Niebieskowłosa prowadziła mnie  na tyły szkoły, nie pytając się mnie o zdanie. Westchnęłam cicho. W oddali usłyszałam głośne rozmowy mężczyzn. Wyszłyśmy za rogu, tym samym ukazując mi grupkę wampirów. Zauważyli nas, gdy byłyśmy zaledwie kilka kroków od nich. Zamilkli. Zatrzymałyśmy się, a uczennica odebrała się od mojego ramienia. Już powoli zaczęło mi drętwieć. Rozmasowałam bolące miejsce. Wampiry nadal milczeli jak zaklęci, wpatrując się we mnie. To było pierwsze nasze spotkanie na osobności. Cóż. Założyłam ręce na piersi i odważnie patrzyłam w ich oczy. Speszyli się, spuszczając wzrok. Uniosłam jedną brew do góry. Tylko brunet pozostał niewzruszony. Mimowolnie mój wzrok zatrzymał się na blondynie, który kopał kamień. Wspomnienia dały o sobie znać. Oczami duszy widziałam jak leżę zbolała na ziemi a Deidara kopnął mnie  w nogę. To mnie zabolało i to bardzo.
- Patrzcie ! - zawołał niebieskooki i kapnął kamień, który wylądował daleko za posesje szkoły. - Jak daleko poleciał. Takie marne, nie znaczące, nic. - Jego uwaga mnie zdenerwowałam. Odsłoniłam kły. Nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, gdyż byli skupieni na chłopaku. W tym oto kamieniu zobaczyłam dawną siebie: małą, nic nie znaczącą, słabą... Syknęłam złowieszczo, sprawiając, że kilka par oczy zwróciło się w moją stronę.
- Sakura! - jęknęła bursztynooka, lecz było za późno. Szykowałam się do skoku na niczego niespodziewającego się blondyna.
Deidara krzyknął przeraźliwie, kiedy niespodziewanie na niego naskoczyłam. Chciałam go przygwoździć do podłoża, ale wywinął się. Teraz przerażonym wzrokiem patrzył na mnie.
- Co ci jest ?! - spytał podenerwowany.
- Zapłacisz mi za to. - warknęłam i ruszyłam na niego. Moje paznokcie wydłużyły się i lekkim ruchem rozdarłam chłopakowi koszule. Wampir wiedział, że ze mną nie może zadzierać, więc pędem ruszyła przed siebie a ja ochoczo pobiegłam za nim.
Usłyszałam rechot Hidana, który nabijał się z niebieskookiego a Konan darła się wniebogłosy.
Blondyn pomknął przez ogród a ja wbiegłam za nim.  Biegłam szybko, nie przejmując się, iż gałęzie krzewów ranią mnie i rozdzierają mi sukienkę. Teraz to nie miało znaczenia. Chciałam go dopaść, tak podpowiadał mój instynkt. Zabawne co, nie?  Z gracją omijałam roślinność jaka rosła dookoła szkoły. W oddali dostrzegłam słaby zarys mojej ofiary. Uśmiechnęłam się perfidnie. Nie może mi zwiać. Nagle ogród się skończył i wybiegliśmy na wolną przestrzeń. Doskonała okazja. Nie czekając, przyśpieszyłam i oderwałam się od ziemi. Wykonałam w powietrzu salto i z głuchym łoskotem wylądowałam na plecach mężczyzny. Niebieskooki jęknął i upadł na ziemię. Siedziałam mu na plecach.
- Co jest kurwa !? - warknął zduszonym okrzykiem. Milczałam, bardziej frustrując wampira. Usłyszałam dudnienie kroków, lecz nie przejęłam się tym.
- Deidara! - krzyknął zrozpaczony Sasori. Przewróciłam oczami.
- Sakura zejdź z niego! - nakazała niebieskowłosa, co mnie zirytowało i to bardzo, lecz posłuchałam jej. Powoli zeszłam z niego i oddaliłam się na kilka kroków. Blondyn odwrócił się na plecy i spojrzała na mnie z przestrachem. Oparł się rękoma o podłoże i chciał wstać, lecz zaraz upadł na ziemię. Uśmiechnęłam zniewalająco. Zaraz podbiegł do niego Akasuma i pomógł mu wstać. Jednak ja nadal byłam czujna. To, że udaje taką ofiarę nie oznacza, że nie chcę się na mnie odegrać.
- Co to było ? - spytał czerwonowłosy, zwracając się do nas obu.
- Mała zemsta. - uśmiechnęłam się złośliwie. Niebieskooki spojrzał na mnie zaskoczony, i przygryzł lekko wargę. Czerwonooki zmarszczył brwi. - To, że teraz jestem wampirem nie oznacza, że zapomniałam co mi zrobiłeś. - odparłam spokojnie, po czym wyprostowałam się. Wampir chciał coś powiedzieć, jednak bursztynooka go ubiegła.
- Sakura! - krzyknęła. Powoli miałam dość jej pisków. - Co ja Ci mówiłam! - znalazła się przy mnie, oglądając moją garderobę. Mimowolnie spojrzałam na swoją sukienkę, która była rozdarta w kilku miejscach i nie powiem, że ledwie zasłaniała mi tyłek. Więc to o tym mówiła przedtem uczennica.  Pokiwałam w milczeniu głową, krytycznym wzrokiem wpatrując się w ubiór. ' Cudownie ' - pomyślałam.
- Musisz się przebrać. - oznajmiła kobieta. - Masz ubranie na przebranie? - spytała. Pokiwałam głową. - To dobrze. - złapała mnie za przedramię i ciągnęła w stronę budynku. - Chodź. - ponaglała. Kątem oka zauważyłam jak brunet wpatruje się we mnie, lecz zaraz odwrócił wzrok, gdy Nagato coś do niego powiedział. ' O co chodzi ? ' - pomyślałam.


Pokój tonął w półmroku, nikły blask lampy oświetlał owe pomieszczenie. W fotelu siedział wysoki mężczyzna, który w spokoju sączył swój napój. Niemal zachłannie opróżnił kieliszek. Przytomnym wzrokiem spoglądał przez okno na najbliższą okolicę. Jego oczy  śledziły każdy ruch, nawet liści, które spadły z drzewa. Myślał. Nagle drzwi otworzyły się na oścież, wpuszczając do środka zimne powietrze. Wampir zmarszczył brwi, patrząc wyniośle na osobnika, który zakłócił jego spokój. Brunet zaś nawet nie przeprosił za swoje najście, tylko usadowił się na drugim fotelu, na przeciwko Madary. Uchiha taksował go wzrokiem , lecz po chwili sobie odpuścił.
- Czego chcesz ? - spytała Fugaku, patrząc prosto w oczy karookiego. Wampir wypił całą zawartość naczynia i łapczywie oblizał wargi.
- Dobrze wiesz. - Szatyn zaczerpnął głośno powietrza, ukazując, jak bardzo denerwuje go ta rozmowa.
- Nie musisz oddychać, więc przestań udawać. - odparł spokojnie Madara, wlewając sobie następny kieliszek. Czerwona ciesz, zabłysła w naczyniu. Z nieukrytą radością czarnooki zanurzył swe usta w winie.
- Mógłbyś przestać ? - odparł Fukagu. - Staniesz się alkoholikiem. - Ta uwaga niezbyt spodobała się starszemu osobnikowi, toteż odstawił naczynie z głuchym łoskotem.
- Dobra, miejmy to z głowy. Ona musi zostać narzeczoną Itachiego. -  rozkazał władczo, wpatrując się w Fugaku. Mężczyzna pokręcił głową, jakby nie dowierzał słowom Madary.
- Nie pozwolę na to. Ona jest nikim.
-  Słuchaj. To nie moja wina, że twój synek zrobił nam takie gówno! Dobrze wiesz, że to on ją przemienił, a my możemy tylko załagodzić konflikt.
- Może... - zaczął lecz brunet mu przerwał.
- Postanowione! I nie ma inne opcji. Takie jest Moje zarządzenie. - nakazał Madara z groźbą, wpatrując się Fugaku. Szatyn zamilkł i przez chwilę patrzył na swoje buty.
- Dobrze. Będzie tak jak chcesz. - oznajmił. Na ustach Madary wpełzł diaboliczny uśmiech. ' I tak ma być ' - pomyślał.


Stanęłam przy swojej szafce, wrzucając do jej wnętrza podartą sukienkę. Z głośnym trzaskiem zamknęłam drzwiczki, aż kilka osób spojrzało w moją stronę. Dobrze, że wzięłam zapasowy strój - pomyślałam. Spodnie rurki i obcisły top z marynarką świetnie do siebie pasowały, stwierdziłam to  niemal z radością. Konan poszłam nie wiadomo gdzie, powiedziała, że za chwilę przyjdzie. A ta chwil trwa z 10 minut. Z drugiej strony nie musi mnie pilnować na każdym kroku.  Westchnęłam cicho, po czym chciałam skierować się do następnej sali, gdzie mam kolejną lekcję. Poczułam przy uchu gorący oddech, a czyjeś dłonie oplotły mnie mocno w tali. Zmarszczyłam brwi.
- Witaj. - wymruczał nieznajomy.  Wydostałam się z uścisku mężczyzny, odwracając się do niego przodem. Moim oczom ukazał się Sasuke z nonszalanckimi uśmiechem na twarzy. - Jak minął dzień kwiatuszku?  - spytał. ' Za dużo sobie pozwala ' - pomyślałam, jednak nie chciałam być niemiła.
- A dobrze. - odparłam zdawkowo.
- To świetnie. - rzekł, przybliżając się w moją stronę. Mimowolnie cofnęłam się do tyłu, nagle poczułam za sobą rząd szafek. - Może.. - zaczął brunet i położył rękę nad moją głową, przybliżając się do mnie jeszcze bliżej. Czułam się jak w pułapce. Jego oddech drażnił mój policzek, lecz za wszelką cenę nie chciałam zmięknąć. - Poszlibyśmy gdzieś na spacer ? - wydawało mi się, czy on pochyla się nade mną? Chcę mnie pocałować. Poczułam suchość w ustach. Kątem oka zobaczyłam jak uczniowie gapią się na mnie. A niech się gapią, teraz miałam inny problem. A więc, Sasuke. Nagle zauważyłam jak Itachi wraz z kolegami podchodzi do zbiorowiska. Po czym jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zdziwiony niemal otworzył usta, a Konan zakryła twarz dłońmi. Potem jednak jakby brunet się zmienił. Szok szybko przemienił się wściekłość. Blondyn widząc co się święci złapał karookiego wraz  z  Sasorim, aby powstrzymać go. Ale od czego? Czyżby aż tak się wściekł, że jego brat mnie całuje? Moje oczy rozszerzyły się ze  zdziwienia i szoku jakiego doznała. Spojrzałam na Sasuke, który niczego się nie spodziewał. Był zbyt zajęty pocałowaniem mnie. Nagle zebrałam się w sobie, a na moje wargi wpełzł uśmiech. Zacisnęłam mocno  prawą rękę w pięść i  uderzyłam chłopaka w szczękę. Zajęczał, nie wiedząc co się dzieje. Oddalił się ode mnie chwiejmy krokiem, po czym spojrzał na mnie wściekły. Lecz nic nie zrobił, gdyż podbiegłam do niego i kopnęła, go w kroczę. Wampir zawył i wbił się w ścianę. Wyprostowałam się. Brunet walną o ścianę i po niej zjechał. Trzymał się za krocze i spojrzał na mnie wściekle.
- Jesteś głupia czy co ? ! - krzyknął w moim kierunku. Uśmiechnęłam się i zasyczałam złowieszczo. Czarnooki z niedowierzaniem, wpatrywał się w moją sylwetkę.
- Wiesz co ? SPADAJ! - warknęłam i jakby nic podeszłam do swojej szafki. Wampir nadal na mnie patrzył z głupią miną. Usłyszałam śmiech i gwar podnieconych rozmów. ' A on znowu to samo '-  pomyślałam. Kątem oka zobaczyłam jak Sasuke nieudolnie próbuje wstać, w końcu Hidan wraz z Peinem go podnieśli. Lecz on się wyrwał  im i z wściekłością krzyknął:
- Pożałujesz tego ! - Przewróciłam oczami. Takie pogróżki nie robią na mnie wrażenia. Tłum gapiów szybko się rozszedł, jak się pojawił, a ja mogłam zostać sama ze swoimi myślami. Podeszła do mnie niebieskowłosa.
- Dobrze, że tak zrobiłaś. - powiedziała, opierając się o szafki. Spojrzałam na nią, nic nie rozumiejąc.
- Czemu ?
- Nie możesz tak poprostu  umawiać się z innymi. - mówiła dalej. Chciałam zaprotestować. Przecież ja się z nikim nie umawiam!
- Czemu?
- Bo to Itachi ma większe prawo do Ciebie, niż inni. - odparła rzeczowym tonem bursztynooka, po czym odwróciła się i odeszła. Pozostawiając mnie z tysiącami pytań.


Miałam tyle pytań, że już chyba nie zdążę ich zapamiętać. Weszłam do domu i modliłam się, abym zastała Kakashiego. Chciałam się coś od niego dowiedzieć. Zobaczyłam go w kuchni, więc bez zbędnych słów spytałam:
- Co to ma znaczyć, że Itachi ma większe prawo do mnie niż inni! - wypaliłam na przywitanie. Szarowłosy spojrzał na mnie zaskoczony nie spodziewając się owych słów, albo mnie. Minęło kilka dobrych minut, za nim Hatake powróciła mowa.
- O co chodzi? - spytał nie rozumiejąc mojego pytania.
- No bo. - zaczęłam siadając na krześle. - Bo to nie jest tak. Itachi mnie ugryzł. A ja muszę czymś mu się odpłacić? - No bo jak by to było? Coś za coś, nie? Więc, czego oczekuje ode mnie brunet ?
- Hm... - mężczyzna zastanowił się, odkładając na bok gazetę, która akurat czytał. Położył ręcę na blacie stołu i spojrzał na mnie.
- Przeważnie oznacza to związek na cała wieczność. - O mało, co nie udławiłam się własną śliną.
- Co?! - spytałam z niedowierzaniem.
- No....jesteś jego...- rzekł karooki, machając ręką i kreślił w powietrzu okręgi. - Będziecie razem, ożenicie się.. - Nie chciało mi się to mieścić w głowie. Z mieszanymi uczuciami, wyparowałam szybko z kuchni, chcąc wszystko przemyśleć w samotności.


- Dobrze, że przyszedłeś Itachi. - odparł Fugaku siedząc w swoim gabinecie. Brunet podszedł do biurka i stanął na przeciwko ojca. - Wiesz, o czym będziemy rozmawiać? - spytał. Karooki pokiwał głową. - To dobrze. Musisz się z nią ożenić i to już postanowione. - rzekł, wpatrując się w przeciwległą ścianę, po czym przeniósł wzrok na syna.
- Dobrze ojcze.


Kilka tygodni później.


Siedziałam w wielkim salonie, rozkoszując się martwą ciszą, jaka panowała wokół. Byłam sama, gdyż Itachi jeszcze się nie zjawił. Z cichym westchnieniem zaczęłam przypatrywać się dziełom sztuki, które były rozstawione po całym pomieszczeniu. Spojrzałam na dziwną rzeźbę, która miała chyba przypominać człowieka. Była to delikatna konstrukcja z drutu, wygięta pod różnymi kątami, przypominającymi kończyny.
- Nie wiem jak ktoś mógł kupić takie obrzydlistwo. - szepnęłam.
- Widocznie nie znasz się na sztuce. - usłyszałam głos bruneta. Odwróciłam się, napotykając spojrzenie karych tęczówek. Wzruszyłam ramionami. Uchiha stał przez chwilę w progu jakby bojąc się do mnie podejść, może bał się mojej reakcji? Postąpił krok na przód i podszedł do rzeźby. Przypatrywał się jej przez chwilę, po czym wzrok utkwił w mojej osobie. - Moja mama ją kupiła. - wyjaśnił, pociągając łyk czerwonego wina. Dopiero teraz dostrzegłam, iż trzyma dwa kieliszki w dłoniach. Cóż. Za bardzo skupiłam się na nim. - Tak szczerze mi się nie podoba. - przyznał i wręczył mi jedno z naczyń, które przyjęłam z ochoczą. Przez chwilę nasze palce się syknęły, lecz wampir szybko zabrał dłoń. Trochę się speszyłam, po za tym jestem podenerwowana.  Nie przyszłam tu, aby podziwiać rzeźby tylko, aby wyjaśnić pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. Unikaliśmy tej rozmowy, lecz ile można uciekać ?
 - Wiesz po co tu przyszłaś ? - spytał zniżając głos. Pokiwałam głową bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. - To trochę głupie. - Itachi zaśmiał się cicho i usiadł na kanapie. Zaraz jednak spoważniał.- Jesteśmy sobie przeznaczeni - wyszeptał, patrząc mi głęboko w oczu. Czułam jak serce bije mi szybciej albo to tylko złudzenie. Oblizałam suche wargi. Po czym powoli spojrzałam na niego.
- Taa....ale czemu? Czemu mnie przemieniłeś ? - spytałam, chcąc dowiedzieć się prawdy. Bo przecież nie zrobił tego mimachalnie. Lecz nie odpowiedział. Długo milczał i patrzył gdzieś za mną, zamiast spojrzeć mi w oczy.
-  Bo tak chciałem.... - wyjaśnił, znów spoglądając na mnie.
- Jasne. - rzuciłam cierpko. Czego mogłam się po nim spodziewać? Że mi dokładnie wyjaśni po co to zrobi? Usłyszałam cichy śmiech, który wydobył się z gardła bruneta. Co w tym śmiesznego? Nagle przestał, wstając i podchodząc do mnie. Ukucnął przede mną i spojrzał głęboko w oczy. Delikatnie odchyliła się do tyłu.
- Bo. - powiedział cicho. - od dawna Cię wybrałem. - Nie wiedząc co zrobić, wstałam pośpiesznie, sprawiając, iż mężczyzna również się podniósł. Jednak nie oddalił się a ja nie miałam sił, aby oddalić się od niego. To dziwne.
- Tylko ty jedna chciałaś przeciwstawić się nam Uchihą i naszemu reżimowi. - powiedział to lekkim tonem jakby nie przejmował się swoją rodziną. Wziął moją rękę po czym ją ucałował. Przyjemne dreszcze rozeszły się po moim ciele. To było przyjemne.
- Aha. - wydukałam, całkowicie zapominając co powinnam powiedzieć.
- A ty co czujesz ? - spytał nieoczekiwanie  karooki. To było trudne pytanie, lecz znałam już odpowiedź i to od dawna.
- Hm....jakoś nie potrafię się przyzwyczaić...ale. - uśmiechnęłam się. - przeznaczenie to przeznaczenie. - wyjaśniłam. Mężczyzna również się uśmiechnął. Nasze dłonie splotły się w nierozerwalnym uścisku. Po czym pocałowaliśmy się namiętnie.


The End


Od Autorki: Partówka wyszła jak wyszła. Wiem, że nie było hentai, ale jakoś nie potrafiłam go napisać. Po za tym nie umiem pisać love story, więc ta partówka była tego pozbawiona. Nie wiem kiedy coś dodam. Mam jedną część jakiegoś opowiadania, które kiedyś napisałam i tu wstawiłam. Jednak dodam coś jak więcej napisze. Nie chcę dać 1 część a potem przez pół roku nic by się nie pojawiło. Tak więc do zobaczenia.

1 komentarz:

  1. Opowiadanie wyszlo genialnie. Moze troszke zawiodlam sie jesli chodzi o zakonczenie. Czekalam na troche wiecej namietnosci, ale poza tym bardzo mi sie spodobalo. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)