poniedziałek, 11 listopada 2013

Świat Mroku (ItaSaku) cz. 1



Czułam się jak popsuta zabawka rzucona w najmroczniejszy kąt w pokoju. Zapomniana przez wszystkich, leżałam i czekałam, aż kiedyś znów ujrzę światło dzienne, poczuje, że wciąż jestem potrzebna. Ale kiedy to nastąpi? Nie wiem, mam dość otaczającej mnie ciemności, która powoli mnie zabija. Spadłam w bezdenną otchłań ciszy i rozpaczy, tonę w morzu cierpienia. Pragnę się uwolnić z pod jarzma strachu, lecz nic z tego, nie mogę, jestem skazana na Niego. Tego, który pierwszy rozpoczną to piekło i który zmienił mnie w to czym jestem teraz.


23.04  dzień, w którym umarłam i na nowo się narodziłam.

14.05.2013
Szłam wzdłuż  bocznej uliczki przepełnionej śmieciami i różnymi gratami. Zapach stęchlizny unosił się w powietrzu, a odór ścieków nie pozwalał normalnie oddychać. Tak wyglądało prawdziwe oblicze miasta. Bród, smród i ubóstwo. Brakowały tylko kilku pijaków, aby oddać temu miejscu autentyzmu. Wyjęłam z ust papierosa, po czym z mego gardła wydobył się palący, szary dym. Lubiłam to, dzięki temu mogłam się zrelaksować. Wiem, że to nałóg. Ale cóż, nie potrafię z tym skończyć. Przecież człowiek musi na coś umrzeć? Uśmiechnęłam się zadziornie i znów wypuściłam  tytoniowy dym.  Przechodząc obok kubła na śmieci, rzuciłam niedopałek nie przejmując się, że w każdej chwili może się zapalić. To już nie moja działka. Przeraźliwy krzyk kobiety rozciął poranną ciszę, powodując iż z mych ust nie schodził uśmieszek. A więc go znalazła? Cóż. Prędzej czy później ktoś by na niego wpadł znaczy na jego pozostałości.  Nic nie ma znaczenia...dla mnie. To co miałam najcenniejsze straciłam w dniu moim  8 urodzin. Kiedy zachwycona biegałam do domu nie mogąc się doczekać tego pieprzonego dnia, byłam szczęśliwa...ale...pamiętam to dokładnie, jakby zdarzyło się wczoraj i pozostanie w mej pamięci na zawsze.


23.04.2003
"Siedziałam w swoim pokoju cicho bawiąc się lalkami. W domu było cicho zbyt cicho. Wstałam powoli z drewnianej podłogi i lekko wyjrzałam za drzwi. Korytarz prowadzący do kuchni okazał się pusty.
-Mamo? - szepnęłam cichutko, po czym wyszłam z pokoju , powoli kierując się w stronę jadalni. Stukot moich butów odbijał się echem po całym domu.
-Boję się -  szepnęłam. Stawiałam malutkie kroczki na drewnianej podłodze. Zatrzymałam się przed wejściem do salonu. Powoli zajrzałam do środka.
-Mamo...? - szepnęłam, po czym wkroczyłam w mrok.  Panującą ciemność w pokoju rozjaśniał słaby blask świecy, stojącej na krawędzi stołu. Wkroczyłam w mrok, bojąc się, że ktoś może złapać mnie za nogi i powlec w nieznanym kierunku. Bałam się nocy i wszystkiego co było z nią związane.  Nawet spałam przy włączonym świetlne, nigdy nie wychodziłam na dworze w po ciemku. Po prostu bałam się...Często czułam jakby obserwował mnie para złych, czerwonych oczu. Byłam tchórzem. Przystanęłam i nasłuchiwałam. Cisza była niedoniesienia. Podreptałam bliżej świecy po czym wzięłam ją w ręce, odwróciłam się z zamiarem wkroczenia dalej, gdy nagle zesztywniałam. Pisnęłam głośno, zakrywając dłońmi buzie. Świeca upadła i poturlała się do leżących ciał. Mym ciałem zawładną dreszcz, ręce trzęsły się nie kontrolowanie po czym z mego gardła wydobył się szloch, coraz głośniej płakałam. Na drżących nóżkach podeszłam do rodziców. Ich martwe oczy wpatrywały się we mnie uważnie. Upadłam na kolana w kałuże krwi. Bałam się, ale spróbowałam dotknąć ramienia mamy.
-Mamo. – szepnęłam. - Mamo! - Trzęsłam jej bezwładnym ciałem. Nic. Żadnego ruchu. Łzy płynęły po zaróżowionych policzkach. Podeszłam do taty, jego też próbowałam obudzić. -Nie! - krzyczałam z rozpaczą. –Nie! - Usłyszałam stukot butów o posadzkę. Zamarłam. Powoli odwróciłam się za siebie, napotykając czerwone spojówki. Oczy rozszerzyły mi się ze strachu.
-Witaj. - Uśmiechnął się szyderczo. - A może żegnaj? -  Uderzył mnie mocno w brzuch, poturlałam się i walnęłam w ścianę. Jęknęłam z bólu. Podniosłam wzrok. Mężczyzna spowity był z czerń, w jego kącikach oczu czaił się mrok. Uśmiechnął się odsłaniając szereg ostrych zębów.
-Pożegnaj się ze światem maleńka. - szepnął.  Wstałam ociężale i przyległam bliżej ściany.
-Nie! - Nagle zapalił się ogień, świeca leżała w kałuży krwi. Obcy syknął jak dzikie zwierze. Płomienie dosięgły zwłok i "pożerały" je z każdą minutą. Patrzyłam na to z oszołomieniem, chciałam rzucić się ku nim, ale to nic nie da. Teraz walczyłam o własne życie. Byliśmy oddzieleni językami ognia, osobnik się wahał. Widziałam jak w jego oczach pojawia się drapieżny błysk. Ogień w tym czasie pochłonął większość pomieszczenia, palący dym wdarł się do mych ust, kasłałam.
-Ty i tak umrzesz. - usłyszałam jego zimny głos. - Więc nie muszę się teraz tobą zajmować. Zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Chciałam się ruszyć, lecz płomienie były wszędzie.  Sufi zaczął się walić, spadło kilka belek, które od razu zaczął trawić ogień. Nie miałam żadnego wyjścia. Zginę. Ja nie chcę. Odwróciłam się napotykając okno. Okno. Wdrapałam się na parapet z zamiarem otwarcia go, lecz nic z tego. Było coraz gorącej, skóra zaczęła mnie parzyć, z mojej letniej sukienki nie zostało nic prócz łachmanów. Nie otworzę. Ta gorzka prawda stała się udręką. Ja nie mogę. Muszę to zrobić dla rodziców. Spojrzałam ostatni raz na miejsce, gdzie leżały ich ciała po czym rzuciłam się do okna. Szyba pękła rozbijając się na milion drobnych kawałków, niektóre z nich raniły moje drobne ciało. Wylądowałam na trawie. Nie było tak źle. Podniosłam się z trudem i spojrzałam na dom. Cały już płonął. Nie mogę tu zostać. Chwiejnym krokiem szłam przed siebie. Bałam się, że On znów wróci, aby mnie zabić. Moje dłonie pokryte były licznymi ranami, z których ciekła krew. Powoli siły mnie opuszczały...Nie jeszcze nie teraz! Szłam dzielnie nastawiając każdy krok. W oddali usłyszałam wycie syren, ale było za późno. Przed oczami majaczyły mi szarawe plamy. Nie. Obraz zaczął się rozmazywać...upadłam na kolana i rozłożyłam się na wilgotnej trawie. Jak przyjemnie....Zemdlałam."



Potrząsnęłam głową, aby wywalić tą natarczywą myśl. Od 10 lat nawiedzał mnie w snach szepcąc te same słowa: "I tak Cię dopadnę". Na jego ustach widniał ten sam uśmiech, co wtedy, uśmiech zwycięstwa. Nienawidziłam go za wszystko. Zacisnęłam ręce w pięści. Dziś znów zabiłam, kolejnego śmiecia, który był nie wart, aby nadal żyć na tym świecie. Zabiłam go nawet nie mówiąc, dlaczego. Jedno pchnięcie, a sztylet wbił mu się prosto w serce. Ale to nie ON. To nie ten, którego pragnę zabić. Od dziesięciu lat próbuję znaleźć tego drania i zabić go, pomścić śmierć moich rodziców. Dotarłam do głównej ulicy w Tokio, gdzie po tym skręciłam w prawo.  Muszę się dowiedzieć, gdzie przebywają kolejni mordercy. Na mych ustach znów zawitał uśmiech. Spowita w czerń budziłam pewne wątpliwości napotkanych ludzi, ale już dawno przestałam być człowiekiem.

*
 Witam. Tak długo nic nie dodawałam, prawie rok. Jak ten czas mija. Tak więc zapraszam do przeczytanie mojej (chyba) 3 partówki. Nie będzie ona długa, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)