piątek, 21 lutego 2014

Początek Końca.

Jeżeli Wam się spodobało, bardzo chętnie przeczytam Wasze opinie w komentarzach. ;]
 
Do napisania tej Jednopartówki, zainspirowało mnie AMV Just let me Die.
 Czytając to, pozwólcie sobie odpłynąć, zrelaksujcie się, po prostu... dajcie się ponieść wyobraźni.
 
 
Początek Końca.
 
"Drogą mi jest jedynie odnosić zwycięstwo jakąkolwiek bronią"
 
 
Jeszcze nigdy nie było tak jak teraz...
Wioska Liścia podjęła się poszukiwania Uchihy Sasuke za wszelką cenę.
Jednak, nie chodziło o sprowadzenie go do Konohy i postawienie przed sądem, lecz o uśmiercenie.
Wielu nie mogło pogodzić się z tym faktem. Prostym przykładem jest Haruno Sakura, która słysząc o wyroku jaki zapadł na miłość jej życia, wpadła w szał i rozpacz.
Nawet najlepsza przyjaciółka i zarazem rywalka, Yamanaka Ino - nie była w stanie pomóc dziewczynie.
Dzięki pomocy, zdeterminowanego jak nigdy, Uzumakiego Naruto i innych przyjaciół, pod dowództwem Hatake Kakashi'ego zorganizowano wyprawę poszukiwawczą, która miała na celu znalezienie Nukenina nim zrobią to oddziały Anbu wysłane przez samą Senju Tsunade.

Te dobre i beztroskie czasy już dawno temu zniknęły...

 
~*~*~*~*~
 
 
Biegła przed siebie najszybciej jak tylko mogła. Różowe kosmyki włosów, opadały na jej soczyście zielone oczy. Zajęta szaleńczym biegiem, potrącała pobliskich przechodniów i stragany stojące jej na drodze. Nie przejmowała się tym w tej chwili. Najważniejsze było to, by jak najszybciej dobiec do biura Hokage. Tylko to się liczyło. Wiadomość jaką przekazał jej członek Anbu sprawiła, iż w złamanym i zgaszonym sercu Kunoichi na nowo zapłonął płomyk nadziei. Z załzawionymi z emocji oczami, przyśpieszyła kroku, zaciskając piąstki schowane w rękawiczkach.
Gwałtownie zatrzymała się przed budką Ichiraku Ramen.
- Sasuke-kun jest w pobliżu Konohy!
 
***
 
Intensywnie niebieskie tęczówki, zajadającego się potrawą blondyna, rozszerzyły się w szoku. Jego ciało spięło się nagle, a pałeczki wypadły z rąk, turlając po blacie baru. Powoli i dość sztywno odwrócił się za siebie, jednak niedawno stojącej tam dziewczyny już nie było, a znakiem, iż się nie przesłyszał - stał się delikatny zapach kwitnącej wiśni, który sobą roztaczała.
 
~*~
 
- No dalej... pocałuj ją wreszcie...
Siedział na gałęzi jednego z większych drzew, z góry obserwując wesoły gwar uliczny, jednocześnie zagłębiony w swojej ulubionej lekturze.
Nagle jednak, przemknęły pod nim dwie sylwetki - bardzo dobrze znane sylwetki.
Zdziwiony poważnym zachowaniem swoich uczniów, zerknął na ich niknące w tłumie kontury, by po chwili ujrzeć je skaczące po dachach domów. Zaciekawiony, schował książkę do kieszeni kamizelki, a po chwili na wyższej gałęzi drzewa pojawił się Shinobi Anbu z maską tygrysa na twarzy.
- Hokage wzywa drużynę siódmą do gabinetu. Sprawa niecierpiąca zwłoki.
Obłoki dymu wplątały się w szare włosy mężczyzny, który powstając na równe nogi, również się zdematerializował.
 
 
*~*~*~*
 
 
Stali czekając na szczegóły wezwania. Zniecierpliwieni, niepewni, podekscytowani. Nerwowo zaciskając pięści. Przymrużając powieki. Ocierając krople potu.
- Wezwałam was, ponieważ...
Ich serca zabiły szybciej - dwójki nastolatków z rozbitej drużyny. Gwałtownie wdychali powietrze do płuc, rozszerzając swoje źrenice w adrenalinie powoli zapełniającej ich żyły.
- ...w obrębie granic naszej Wioski...
Czekali na to tyle lat. Wyrzekli się tak wielu rzeczy. Przysięgli sobie obietnice niemożliwe do spełnienia. Trwali w pozornym szczęściu i odbudowanej harmonii, jednak w głębi serc...
- ...pojawił się...
...umierali z tęsknoty za...
- ...zdrajca i poszukiwany Nukenin wpisany w księgę Bingo...
...tym jednym jedynym, niezastąpionym kawałkiem siebie. Cząstką, bez której byli niczym...
- ...Uchiha Sasuke.
...dla niego bratem, przyjacielem, dla niej ukochanym. Po prostu za NIM.
 
 ~*~
 
 - Co, do cholery?! - ryknięcie Uzumaki'ego bez większych problemów można było usłyszeć poza gabinetem Tsunade.
- Naruto. - Kakashi postanowił uspokoić ucznia - nadaremnie.
- Że co macie zrobić?! Was chyba już kompletnie powaliło!
- Naruto. - syknęła Senju, mocno rozdrażniona słowami blondyna.
Chłopak zacisnął palce na rozmierzwionych włosach, zamykając oczy. Nie mógł uwierzyć. Nie potrafił przyjąć do świadomości tego, co... właśnie usłyszał.
Jego przyjaciele. Bliscy zastępujący mu rodzinę. W tej chwili, zdradzili jego zaufanie. Okłamali go. Zataili prawdę. Był wstrząśnięty. Zszokowany. Zrozpaczony. Wściekły. Nie wiedział jak najpierw zareagować. Furią? Łzami? Osłupieniem?
Zawył żałośnie, spuszczając głowę. Ułożył usta w wąską linijkę, nawet nie chcąc słuchać płaczu przyjaciółki, która upadła obok niego na kolana, tak samo zraniona wieścią od Hokage.
Oboje stali się ofiarami. Niewinnymi ofiarami spisku toczonego za ich plecami. Zaślepieni zaufaniem do najbliższych, zostali zranieni prosto w plecy. Cios jaki im zadano, był nieuleczalną raną. Nic nie mogło usprawiedliwić sprawców. NIC.
- Ogarnijcie się. - ostry ton Tsunade, przywrócił ich na ziemię. - Jesteście Shinobi Konohy, do cholery! Patriotami Wioski! Kraju! Przeszłość i przywiązanie do tego ścierwa, którego śmiecie nazywać 'zagubionym przyjacielem', jest tylko śmieszną złudą! Jako Ninja powinniście wyzbyć się uczuć i być całkowicie oddanymi Ojczyźnie!
Cisza jaka nastała w zaciemnionym gabinecie, była przerywana jedynie nierównomiernymi i czasami drżącymi oddechami zebranych.
- Minęły trzy lata. - kontynuowała - Powinniście o nim zapomnieć. Tacy jak on się nie zmieniają! Dotarło?! On był, jest i będzie mścicielem czy tego chcecie, czy nie! Nic innego nie ma znaczenia, tylko ta pieprzona zemsta! Nawet odbudowa klanu Uchiha nie jest aż tak ważna jak zabicie jego przedostatniego członka, a jednocześnie kata! Kiedy do was w końcu dotrze, że to już nie jest ta sama osoba, z którą dorastaliście?! Te dobre i szczęśliwe czasy już dawno temu się skończyły! Dorośnijcie i przestańcie żyć w świecie wyimaginowanych fantazji oraz marzeń, gdzie Sasuke wraca i wszyscy żyją długo i szczęśliwie!
Po słowach Hokage nikt nawet nie śmiał się odezwać. Każdy zajęty swoimi myślami, wlepiał wzrok w inny punkt pokoju.
 
***
 
Zapłakana Haruno, klęcząca po środku gabinetu, przyciskała dłonie do serca, kuląc się w sobie i ciągle próbując przyswoić słowa mentorki.
 
Znów... znów poczuła jak jej serce zostaje rozerwane na drobne kawałki...
 
Potrząsnęła głową, a strumienie gorzkich łez nawet na chwilę nie przestały spływać po jej różanych policzkach. Nie chciała, nie chciała uwierzyć w to wszystko.
 
On wróci... wróci. Potrzeba tylko... czasu...
 
***
 
Stał twardo przed najważniejszą osobą w Konosze. Nerwowo zaciskał pięści, a przydługie paznokcie, wydłużone przez nagły wzrost lisiej Chakry, boleśnie powbijały mu się w naskórek. Zmrużył groźnie oczy, zwężając u wcześniej rozszerzone źrenice. Był wściekły. Nie... To za mało powiedziane. Furia ogarniała cały jego organizm. Każda, nawet najmniejsza komórka, płonęła żywą wściekłością. Żal jak kumulował się w umyśle chłopaka, rozchodził się po całym ciele, boleśnie raniąc koniuszki palców i sprawiając, iż świerzbiły go od energii Kyuubi'ego. Robił wszystko, by pohamować głód gniewu Demona żyjącego w nim. Nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości, którą wykorzysta jego współlokator.
Słowa tak bolesne, niczym ostrze noża, odbiły w sercu blondyna ranę zbyt wielką, by móc ją zagoić.
 
Właśnie w tej chwili poczuł, że ludzie, którzy go otaczają, są zwykłymi, zakłamanymi szujami...
 
Jego zęby nieznacznie się wydłużyły, formując w delikatne kły.
- Jak... - wyszeptał po chwili głębszej zadumy. Letarg dostający się do pomieszczenia. Wypełniający każdy kąt gabinetu, był wręcz przerażający. - ...Jak śmiecie?
- Hm? - mruknęła Tsunade, dotąd opierająca podbródek o splecione dłonie. - O co chodzi, Naruto?
- Jak... jak śmiecie nazywać się moją rodziną?!
Ryk zrozpaczonego stworzenia, zmieszał się z żałosnym wręcz krzykiem Uzumaki'ego.
- Naru...to... - piwne tęczówki Hokage zabłysły szokiem.
- Uciekając od problemów! Pozbywając się NASZEGO przyjaciela! Obawiając się kogoś, kto stał się silniejszy od was! No przyznajcie, że boicie się starcia z Sasuke! Nie chcecie kłopotów! - zaśmiał się, prawie że opętańczo. - Dlatego... Dlatego skazaliście go na śmierć?!
- Naruto! - zareagował Hatake. - Nie unoś się tak! Uspokój się! - doskonale wiedział jak może się to zakończyć. Przewidywał najczarniejszy scenariusz.
- Nie, Sensei! Powiem wszystko, co leży mi na wątrobie, bo nie pozwolę wam tknąć Sasuke! Tego skurwiela, który jest moim przyjacielem! Najlepszym, nieobliczalnym, głupim jak but, PRZYJACIELEM!
- Naruto... twoja Chakra...! - Senju wstała z zajmowanego przez siebie miejsca, odczuwając znaczący wzrost mentalnej siły blondyna.
Ciało chłopaka zaczęło skrzyć się groźnymi, ciemnopomarańczowymi płomieniami.
- To jest moja droga! Droga Ninja! Odnaleźć i sprowadzić do wioski swojego Nakama! Żywego!
 
 ~*~
 
 Echo wybuchu rozniosło się po całej wiosce. Wszyscy będący w pobliżu biura Hokage, mogli ujrzeć, jak jej gabinet rozlatuje się na drobne kawałki, otoczony żywymi płomieniami i falami dymu. Potężna złowroga energia rozeszła się po kościach Shinobi, zasiewając ziarno nikłego strachu w ich sercach.
 
Oko Jinchuuriki'ego opętanego niepohamowaną furią, spojrzało na nich i zabłysło obłędem głodu krwi...


 *~*~*~*
 
 
Wszędzie, gdzie się tylko spojrzało, można było dostrzec padających jak muchy Shinobi. Wilgotna od rosy i krwi trawa, obrodzona została w setki niefunkcjonujących już ciał, poległych wojowników. Odór przypalonych i powoli zaczynających się rozkładać zwłok, był nie do wytrzymania. Ciepłe promienie słoneczne wychylającego się zza koron drzew słońca, oświetlały blade niczym śnieg skóry umarłych oraz odbijały przerażone spojrzenia ciągle żyjących Ninja.
***
- Ino, szybciej!
Jounin spojrzał na blondynkę starającą się przechwycić umysł Suigetsu. Było to dość trudne, ale na pewno wykonalne. Musieli dowiedzieć się gdzie w tej chwili przebywa Uchiha Sasuke. Każda chwila stała się chwilą na wagę złota.
- Sama nie dam rady, Kakashi-sensei! - odkrzyknęła, ledwo stojąca na nogach Yamanaka. Z całych sił starając się uniknąć ostrza miecza, odskoczyła od przeciwnika, po czym upadła na ziemię z wyczerpania.
Hatake wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić. To nic, że jego drużyna zniknęła mu z oczu w środku bitwy. To nic, że wiele Chuninów zmarło dzisiejszego świtu. Nie mógł wymagać tak wiele od ledwo przytomnych Ninja. Wyczuwał, jak mało Chakry posiada blondynka.
- Ino... Odpuść! - westchnął zmarnowany. Nie mógł pozwolić, by mocje wzięły nad nim górę.
- Hę? - zdziwiła się Yamanaka, jednak odetchnęła z ulgą. Była iście przekonana, że nawet dając radę jakimś cudem opanować ciało Suigetsu, to i tak tylko na chwilę, a skutek tego czynu zakończył by się bardzo negatywnie. Dla niej.
Kiba wraz z Akamaru przetransportował poważnie wyczerpaną i ranną blondynkę na bok, by odpoczęła i opatrzyła się. Natomiast Hatake Kakashi wraz z Narą Shikamaru, postanowili dokończyć walkę z białowłosym.

 
 
*~*~*~*

 
- Sasuke-kun, proszę! Nie odchodź! Zostań z nami! - wykrzykiwała najgłośniej jak tylko potrafiła. Gorzkie łzy spływały strumieniami po jej różanych policzkach. Krztusiła się gwałtownie wydychanym powietrzem. Drżąc układała dłonie w geście błagania. Kolana się pod nią uginały. Chakra, którą straciła podczas walki i liczne rany oraz zadrapania jakich się nabawiła - osłabiały ją na tyle, by móc ledwo utrzymać się na nogach. Mimo to, wiernie stała przed tym, na którego wyczekiwała tyle lat. Doskonale pamiętała każdą przepłakaną noc. Te bezsenne rozmyślania nad sensem swojej marnej egzystencji.
 
Czy zasługiwała na jego wzajemność?

Tak bardzo tego pragnęła! Niczego więcej nie chciała od życia, tylko jego. W myślach błagała Boga, by jej ukochany zmienił zdanie i wrócił z nimi do Konohy, ale czy mogła go tak nazywać? Przecież on nie odwzajemniał jej uczuć. Traktował ją tylko, a może aż, jak przyjaciółkę. Czasem dość irytującą i roztrzepaną, jednak zakochaną w nim po uszy. Chcącą właśnie dla niego, i tylko niego - zrobić wszystko.
Zacisnęła zgrabiałe dłonie w piąstki. Szkarłatna krew z ran ciętych na rękach, spływała po jej brzoskwiniowej skórze, tym samym plamiąc czerwoną, podartą bluzkę.
Ubrudzona ziemią. Zmęczona. Załamana. Zdeterminowana. Ułożyła usta w wąską linijkę przymrużając wilgotne powieki.
- Pamiętasz, co powiedziałam ci, gdy odchodziłeś z Wioski?! Wiem, że tak! - wykrzyknęła nabierając powietrza do płuc, rękoma podpierając się o kolana.
***

Pamiętał. Doskonale pamiętaj jej wyznanie. Nawet teraz był w stanie wyrecytować słowo po słowie to, co wyszlochała tamtej nocy. Pytanie tylko, dlaczego aż tak zapadło mu to w pamięć i nie miał najmniejszego zamiaru o tym zapomnieć?
Zamknął oczy, spuszczając głowę w zamyśleniu, jak zwykł robić. Ledwo dostrzegalnie uniósł kącik ust w górę. Jego przydługimi, hebanowymi włosami zabawił się delikatny wiatr, który niósł ze sobą przyschnięte, jesienne liście splamione krwią zmarłych w walce Shinobi.
- Ja... wciąż... nie zmieniłam... zdania... Wciąż... próbując zrozumieć... twoje powody, dla których podążasz tą, a nie inną ścieżką...
- Przestań. - uciął sucho. Nie chciał, nie potrafił tego słuchać. Nie miał zamiaru ponownie usłyszeć z jej malinowych ust, słów, które zakują go w sercu, powoli przełamując lodową powłokę stworzoną przez niego samego. Nie zamierzał przez jedną, nic nieznaczącą dziewuchę, zaprzepaścić swojej zemsty. Tego nad czym pracował tyle lat. W czym doskonalił się, cierpliwie czekając na dzień stracenia swojego brata. - Sakura... - zaczął powoli i cicho, jakby nie będąc pewnym tego czy chce się w ogóle odzywać. - Powiedz mi, jak można być tak ślepą jak ty? - zapytał lodowatym tonem. Mimo iż intencje jego wypowiedzi odczytała inaczej, on miał na myśli zupełnie co innego. No bo, jak można przez całe swoje życie kochać kogoś tak mocno, ślepo, uparcie, wiernie - kto nigdy nie odwzajemnił tego uczucia nawet w minimalnym stopniu, przynajmniej nie publicznie.
- C-Co? - zająknęła się zszokowana. Nie spodziewała się takiego pytania z jego strony. Stojąc jak wryta, wpatrywała się w jego plecy, dokładnie analizując sens każdego słowa.
On jedynie uśmiechnął się ironicznie pod nosem, delikatnie odwracając głowę w stronę dziewczyny, by móc spojrzeć prosto w jej soczyście zielone oczy.
- Jak możesz oddawać całą siebie, łącznie z bezgranicznym zaufaniem, osobie, która tego nie chce, Sakura?
***

Uważnie obserwował każdy, nawet najmniejszy ruch dziewczyny. Taksował ją przenikliwym, karym spojrzeniem. Lustrował jej duszę. Wiedział jak potężny zadał cios. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Cóż... nie chciał nikogo oszukiwać. Zranił ją tak, jak robił zawsze. Tylko tyle mógł jej dać. Ból. Cierpienie. Rozpacz. To ją czekało u jego boku.
Nie był w stanie? Może nie umiał wykrzesać z siebie więcej? Nie wiedział, jednak jednego był pewien - nie potrafił niczego, prócz ranienia bliskich. Tak, to opanował do perfekcji.
Wzdychając melancholijnie, odwrócił głowę z powrotem ku niebu. Wiatr powoli ustawał, a nieboskłon ciemniał, stając się granatem.
Jak wiele razy jeszcze będzie musiał ją ranić tak dotkliwie, by w końcu zrozumiała, że nigdy nie będą razem? Powoli irytowało go to, ale nie dlatego, że Sakura nie odpuszcza, a dlatego, iż on...
Zacisnął powieki marszcząc nos. Tak bardzo nie znosił, gdy uporczywie coś drążyła nie zważając na konsekwencje. Szczególnie, jeżeli chodziło o uczucia.
Usłyszał jej cichy szloch.
Rozpłakała się bardziej. To było do przewidzenia. Łzy, które fundował Sakurze mogłyby być porównywalne do kwiatów lub czekoladek, jakie chłopak daje dziewczynie, ponieważ dostawała je od niego tak często, jakby były jakimś gównianym prezentem.
- Sasuke-kun... ja... się nie poddam...! - wyszlochała między gwałtownym wdychaniem powietrza, po czym wybuchnęła płaczem jak mała, niesforna dziewczynka.

Rozszerzył źrenice w szoku. Ona była taka uparta. Głupia. Idiotka.
Dlaczego, do ciężkiej cholery, pchała się w coś, co wyniszcza ją od zawsze?! Dlaczego nie odpuści i nie pozwoli mu pogrążać się samemu?! Dlaczego ciągle na niego czeka wiernie, niczym jakiś zakichany pies?! Pomimo odtrąceń jakich doświadczyła i bólu... czemu ciągle za nim biegnie?!
- ...Bo cię kocham! - krzyknęła ile miała sił w płucach. Nie żałowała swoich słów, była z nich wręcz dumna. Znowu znalazła w sobie odwagę, by ponownie otwarcie przyznać się przed nim do swojego uczucia skrywanego głęboko w sercu.
***

Z prędkością światła znalazł się przed nią, łapiąc za szyję i przyciskając do kory pobliskiego drzewa. Delikatnie zacisnął palce na krtani dziewczyny, pochylając się nad nią, tym samym dociskając ją mocniej do wiśni. Owiał jej policzek swoim rozgrzanym oddechem, lustrując magnetycznymi tęczówkami.
- Ile razy mam ci to powtarzać? - warknął, przykładając do ucha Haruno usta niczym marmur.
***

Zadrżała delikatnie. Przez uścisk Uchihy, miała trudności z oddychaniem. Niepewnie dotknęła jego dłoni swoją poharataną piąstką, kręcąc głową na boki, przez co krótkie kosmyki różowych włosów dziewczyny, musnęły jego nos.
- Ja... - co miała mu odpowiedzieć? Że była uparta? Bezmyślna? Nie znała ryzyka i kosztów? Gdyby to zrobiła - skłamałaby. Doskonale wiedziała, iż podążając za nim. Ufając bezgranicznie. Wierząc, że pewnego dnia odwzajemni jej uczucia - pogrąży swoją przyszłość. Sasuke już dawno temu wybrał ścieżkę jaką podąża, ścieżkę zemsty, krwi i śmierci. Z każdą chwilą pogrąża się w większym mroku i ciemnościach. Sam. Bez nikogo przy duszy. Odrzucony. Zapomniany.
Nie chciała, by tak dalej było. Pragnęła go uszczęśliwiać. Pragnęła być powodem, dla którego na jego idealnej twarzy, pojawi się ten niezwykły, rzadko spotykany, zniewalający uśmiech. To było tak niewiele. Tylko tyle chciała...
Może... prosiła o zbyt dużo? Nie. Nie będzie się teraz nad tym zastanawiać. On czekał cierpliwie aż odpowie. Postanowiła zebrać myśli. Musiała powiedzieć coś, co pomoże jej go odzyskać, chociaż w minimalnym stopniu.
***

Przez dłużące się czekanie na odpowiedź dziewczyny, nieco wzmocnił uścisk na jej gardle. Zobaczył jak zaciska powieki, uporczywie próbując nabrać tchu. Mimowolnie uniósł kącik ust ku górze. Musiał przyznać, że w głębi tej soczystej zieleni, można było się zagubić. Zatracić. Odciąć od rzeczywistości.
Dlaczego... Dlaczego mu się to tak... podobało?
~*~

Posoka krwi trysnęła na jego dłonie, brudząc je swoim szkarłatem. Poczuł ciepło lepkiej, kleistej cieczy. Zaciskając pięści, zamknął oczy, ruszając dalej przed siebie. Zabił bo musiał, był Shinobi - to wystarczające usprawiedliwienie, które całkowicie go nie przekonywało.
Jego przydługimi, rozczochranymi blond włosami, zabawił się porywisty wiatr. Intensywnie niebieskimi tęczówkami zlustrował powoli ciemniejące niebo, westchnął pod nosem przyśpieszając biegu. Musiał zdążyć. Nie ufał już osobie, z którą teraz rozmawiała Sakura. Prawda. To wciąż był jego najbliższy przyjaciel, ale najbliższy nieobliczalny przyjaciel.
Przyśpieszył jeszcze bardziej, mijając stare dęby. Łąka gdzie się znajdowali była niedaleko. Da radę. Ochroni ją.
~*~

Posiadacz hebanowych włosów, otrząsnął się. Co on wyprawiał?! Przyszpilał do drzewa byłą przyjaciółkę z dawnej drużyny i niby co?!
Nagle, puścił ją i warcząc coś pod nosem, odszedł na dystans kilku metrów.
- Nie odpowiadaj. Błagam... - jęknął żałośnie, zakrywając połowę twarzy jedną dłonią. Stał do niej plecami. Obserwował krajobraz przez palce. Nie chciał. Nie potrafił. Nie zniósłby tego, gdyby dziewczyna znów spróbowała przebić mur otaczający jego serce.
Naprawdę, jeszcze tylko kilka mocnych uderzeń i on...
- Czy będziesz szczęśliwy sam ze sobą?! - Sakura, nagle krzyknęła robiąc niepewny krok w przód.

Nie. Nie będzie. Samotność... - doskonale mu znana.
Skazywał się na wieczne cierpienie, potępienie wręcz. Bez bliskich mu osób. Tych, którzy nigdy by się od niego nie odwrócili.
Westchnął cicho.
Przyzwyczaił się już do tego nieprzyjemnego ukłucia w sercu. Mógł nawet podejrzewać, że to samo odczuwa Naruto, każdego dnia. W każdej chwili swojego życia.
Nie potrafił czuć. Odwzajemniać. Obdarzać. I nie miał najmniejszego zamiaru się tego nauczyć. Nie miał.
Uaktywnił Sharingan.
- Sakura...
*~*~*~*

- Shikamaru!
Odwrócił się za siebie. Ujrzał zmachaną, aczkolwiek całą Temari, która podbiegła do niego z licznymi zadrapaniami i ranami. Ocierając drobne krople potu z zakrwawionego czoła, odetchnęła głęboko, próbując złapać trochę tchu.
- Tema...
- Jak sytuacja?! - przerwała mu nagle.
Westchnął cierpiętniczo. Przejeżdżając dłonią po głowie, spojrzał na nią z politowaniem. Nie lubił, gdy ktoś wchodził mu w zdanie.
Po co ten pośpiech...
- Nara. - warknęła zaciskając pięści.
Przełknął ślinę, po czym wkładając dłonie do kieszeni, postanowił dokładnie odpowiedzieć na jej pytanie. Co jak co, ale nawet - a może zwłaszcza - on nie chciał być w pobliżu przynajmniej jednego kilometra, gdy dziewczyna straci nad sobą kontrolę. Boleśnie by się to skończyło...
- Kankuro nawet nieźle sobie radzi. Pomaga Kakashi'emu i Kibie, który mnie zastąpił, w walce z Suigetsu. Gaara natomiast próbuje uwięzić w piasku Juugo, co wcale a wcale, nie jest tak łatwe jak się wydaje, ale kontroluje sprawę. - więcej nie musiał się wysilać. Doskonale wiedział, iż blondynce zależy tylko i wyłącznie na informacjach o swoich braciach.
Tak jak się spodziewał, dziewczyna nieznacznie odetchnęła z ulgą, następnie ponownie przybierając surowy wyraz twarzy.
Taa... Ja po prostu uwielbiam mimikę jej twarzy...

*~*~*~*

Spięła się niczym słup soli, cierpliwie oczekując na jego reakcję. Myślała... miała nadzieję, iż przekonała go w jakiś sposób i chłopak z nią wróci.
Wiedziała, była pewna, że Tsunade po ostrej rozprawie i karze - pozwoli mu zostać. Zdejmą z niego wyrok śmierci. Musiał, tylko sam tego chcieć.

Nagle, jakby znikąd ujrzała przed sobą iskrzące szkarłatem tęczówki, w których widniały trzy, charakterystyczne łezki. Nie wierzyła własnym zmysłom. On... Ten, którego... kochała...
- S...Sasuke...kun... - zabrakło jej tchu. Wpatrywała się w niego, niedowierzając.
Zerknęła na prawą dłoń Uchihy. Pojawiło się w niej Chidori.
Uciekaj...
Usłyszała, prawie niedosłyszalny, aksamitny szept chłopaka.
...albo...
Zadrżała z przerażenia. Emocje mnożące się z każdą chwilą, dosłownie rozsadzały ją od środka. Przymrużyła wilgotne powieki, przez gorzkie łzy, które zamazywały jej widoczność.
- ...Giń! - wykrzyknął.
Błyskawice i ją dzieliło tylko kilka centymetrów.
W uszach Haruno zadźwięczał aż zbyt głośno, odgłos tysiąca ptaków.
***

Co się stało?
Ktoś złapał go za nadgarstek i stanął przed nim, tym samym ochraniając Sakurę.
Uchylił jak dotąd zamknięte powieki, po czym rozszerzył źrenice w szoku.
- Naruto... - warknął prosto w twarz wybawiciela dziewczyny. - ...sukinsynie.
- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić.
Stali na przeciw siebie, taksując intensywnymi tęczówkami, które połyskiwały wrogo i groźnie.

Przyjaciele. Odwieczni rywale. Bracia...

Pochylili się nieco bardziej, prawie że stykając nosami. Przymrużyli powieki, zaciskając pięści. Żaden z nich nie miał najmniejszego zamiaru ustąpić drugiemu.
- Odsuń się. - warknął Uchiha.
- Zmuś mnie. - odpyskował Uzumaki.
Zetknęli się czołami, unosząc prawe dłonie na wysokość swoich ramion. Kosmyki ich włosów zaczęły lekko falować, jakby poruszane przez wiatr. Chakra rosnąca z każdą chwilą, buzowała w żyłach obojga, jedynie powoli powiększając ogarniającą ich umysły furię.
***

Patrzyła na to wszystko przerażona. Zakrywając usta dłonią, wpatrywała się to w jednego, to w drugiego. Niedowierzała samej sobie, widząc, że chłopcy szykują się do starcia. Nie chciała tego.
Byli jedną drużyną. Drużyną siódmą.
- Naru...to... - wyszeptała, soczyście zielonymi tęczówkami, dosłownie wiercąc dziurę w plecach blondyna. - Sa..suke...kun... - wyjąkała spoglądając w zimne, groźnie płonące tęczówki Nukenina.
- Nie wtrącaj się! - warknęli w tym samym czasie, obrzucając Haruno poważnymi spojrzeniami. Gdy zorientowali się, że powiedzieli to samo, znów spiorunowali się wzrokiem, a w ich dłoniach powoli zaczęły formułować się dziwne zniekształcenia powietrza.
Rozszerzyła powieki w szoku, cofając się o krok.
- Nie, błagam... - wymamrotała bardziej do siebie niż przyjaciół. - Nie walczcie!...
Zignorowali ją.
- Chidori!!!
- Rasengan!!!

Za późno, Sakura...

*~*~*~*


Hinata!!!

Błysk. Huk. Oślepiające światło. Ciemność. Nicość. Przeraźliwy krzyk bólu. Swąd spalonego ciała. Nagłe pęknięcie gruntu. Szczęk miażdżonych kości. Odgłos rozlewającej się wszędzie lepkiej cieczy. Charakterystyczny dźwięk pękającej skóry. Sapanie. Drżenia ziemi. Szloch rozrywający krtań i płuca.
Szok. Paraliż. Przerażenie. Łzy. Krew. Wszędzie.
 
Tak pięknie to wygląda... Szkarłat posoki kleistej i lepkiej, skąpany w pomarańczy wschodzących promieni słonecznych na tle błękitnego nieboskłonu, ozdobionego tańczącymi, pożółkłymi liśćmi... Czyż nie?

- N-Nie... H...Hinata...! - stanął niczym kamienny posąg. Właśnie w tej chwili jego serce pękło na kilkaset kawałków, by już nigdy nie móc się zrosnąć. Liliowe tęczówki chłopaka spotkały się z matowymi oczami kuzynki, zwisającymi z gałęzi na cienkich żyłach.
Jej połamane kości przebiły się przez naskórek, rozrywając nerwy i mięśnie, teraz skąpane w sokach niegdyś funkcjonującego ciała. Uformowane w dziwnych pozycjach, naderwane i poharatane kończyny, wisiały swobodnie pomiędzy gałęziami starego dębu. Strzępki fioletowego dresu, swobodnie unosiły się dzięki porywistemu wiatrowi, ogrzewającemu twarze zebranych.
Popiół i dym unoszący się w lesie, uniemożliwiał dokładne obejrzenie zdeformowanego ciała.
 
Może to i lepiej...

Kilka śnieżnobiałych zębów dało się ujrzeć na mokrym od rosy piachu, a kępki poodrywanych, granatowych włosów - splątane w gęstych krzakach i ściółce leśnej. Gdzieniegdzie kawałek rozerwanego jelita, leżał swobodnie pod pniem drzew, a dziwnie ropiejąca wątroba przebita została przez ostre niczym brzytwa, kolce pobliskiej dzikiej róży.
Tenten stojąca boso na otwartej nodze zmarłej - znieruchomiała. Pod stopami doskonale wyczuwała ciepłe, żylaste i śliskie mięśnie oraz naskórek. Żyły dolnej kończyny splątały jej palce, które kurczowo zaciskały się na wystającej kości.
Dziewczyna gwałtownie nabierając powietrza do płuc, osunęła się na kolana, a gorzkie łzy poczęły strumieniami spływać po jej bladych policzkach.
W pewnym momencie zwymiotowała na mokrą od krwi trawę.

Smród rozkładającego się ciała, był nie do zniesienia...

Kto dobrze się wsłuchał, mógł ledwo dosłyszeć niezrozumiały charchot, pulsującej jeszcze, rozciętej krtani, z której wypływały litry ciepłej krwi.
- T...Ta te...chnika... - wyszlochała ledwo. Piąstkami wycierając policzki, zwymiotowała ponownie. Jej żołądek przewracał się to w lewo, to w prawo. Obraz dziewczyny wirował na około. Szok i niewyobrażalny strach, sparaliżował ją całą. Jęknęła żałośnie, widząc zgniecioną czaszkę Hyugi, która zmieszana była z rozmiażdżonym mózgiem, teraz powoli zalewającym podłoże.
- Hinata! - wykrzyknął Neji, upadając na ziemię i waląc w nią pięśćmi zaciśniętymi z całej siły. Płakał. Wył z rozpaczy ogarniającej cały jego umysł. Czuł nieprzyjemne, odrażające wręcz gorąco, rozprzestrzeniające się po całym ciele. Drżał, niewyobrażalnie drżał. Obraz mieszał mu się z łzami pokrywającymi oczy. Czuł się pusty. Tak, pusty. Nic więcej. Bezwartościowy. Okradziony z największego obowiązku. Skarbu...
Jego droga Ninja, dzisiaj się skończyła.
 
 
*~*~*~*
 
 
Horyzont przeciął ogromny słup światła, wznoszący się ku nieboskłonowi. Potężny podmuch wiatru pochylił korony drzew, a dość spora fala uderzeniowa, wstrząsnęła gruntem. Wszyscy skierowali tam swój zdziwiony wzrok, jednak zostali oślepieni przez nagły błysk jaki rozniósł się w raz z wielkim grzmotem.
- Co do...?! - ryknął jeden z Shinobi oddziału zwiadowczego Anbu, zaraz przeraźliwie wyjąc z bólu, gdy cięcie wiatru, tak potężne niczym trąba powietrzna, oderwało mu rękę aż do samego łokcia.
Szkarłatna posoka krwi, trysnęła na kilka metrów, tym samym brudząc kory drzew oraz pobliskich Ninja. Rozszarpane fragmenty żył i naskórka, zostały poniesione wraz z prądem, a dość spore kawałki mięśni, wylądowały na wilgotnym piachu.
Mężczyzna upadł na kolana nie zaprzestając krzyczeć, a pozostałości jego górnej kończyny wylądowały w gęstych zaroślach.
- Mój Boże! - wykrzyknęła Ino, ubrudzona krwią ofiary. Zakrywając dłonie ustami, zszokowana obserwowała całe zajście, po czym zbierając w sobie resztki zimnej krwi, z determinacją wymalowaną na załzawionej twarzy, podbiegła do rannego, i klęcząc przed nim, poczęła ratować jego rękę. - Szybko! Przynieście tą kończynę! - rozkazała drżącym z emocji głosem.
Shino otrząsnąwszy się z szoku, podszedł do zarośli i dzięki pomocy swoich małych przyjaciół, szybko znalazł obiekt poszukiwań.
- Nie martw się... - wyszeptała do przerażonego i zrozpaczonego Shinobi. - Wyjdziesz z tego bez szwanku. - mimo iż sama nie była pewna swoich słów, musiała coś powiedzieć. Musiała uspokoić tego przerażonego, niewinnego człowieka.
 
Musiała mu pomóc.

*~*~*~*

- Jak... J...jak?!!!
Wręcz zawył z rozpaczy, powoli ogarniającej go całego. Klęcząc na kolanach w błocie, nie przejmował się już dalej toczoną walką. On... on jedynie chciał...
...by jego kuzynka żyła.
- Neji... - wyszlochał Lee pochylający się przed miejscem zgonu posiadaczki Byakugan. Uderzając czołem o wilgotne od krwi, rosy i soków jej martwego ciała, podłoże - zawył równie głośno co przyjaciel. Zacisnął pięści wraz z mokrymi powiekami. Jego wargi drżały przez wydobywający się z krtani szloch.
 
Coraz głośniejszy... Coraz bardziej żałosny...
***
Ciągle palce jej stóp, były splątane z żyłami nogi Hyugi. Nie przejmowała się tym, zbyt zajęta rozpaczą. Żalem. Smutkiem. Furią.
Dlaczego? Czy to w ogóle możliwe?...
Nikt nic nie zauważył. Po prostu to nastąpiło. Oślepiający błysk, który zmiótł Hinatę z powierzchni ziemi. Z tego świata. Świata żywych.
Musiała stać najbliżej tego dziwnego wybuchu. Tenten załkała. Zakrywając czerwone oczy w roztrzęsionych dłoniach, krzyczała równie bezsilnie. Melancholijnie. Rozpaczliwie, co jej przyjaciele, teraz pogrążeni w ogromnej żałobie.
 
 
~*~*~*~*~

Niestety... nikt nie wiedział, że starcie z siłami mroku, przyniesie tak wiele strat i odbierze tyle żyć.
Nie spodziewano się także tego, iż prawdziwymi wrogami okażą się, nie poszukiwani zdrajcy i zabójcy żyjący w obrębie Kraju Ognia, a osoby bliższe ich sercom. Osoby, którym ufali bezgranicznie i byli zdolni dla nich do największych poświęceń...

 Szkarłatna posoka krwi zabłysła w blasku gwiazd górujących na nieboskłonie, a w uszach zebranych rozbrzmiał jej szaleńczy śmiech spełnienia.
Śmierć.

Poświęcenie jakie odczuli na własnej skórze, przyniosło ogromny ból i rozpacz. Żałoba omiotła każdego. Cierpienie, tylko to zyskali.

Smakuję Twych ust spoczywających na mych wargach. Ciepły oddech drażni mą skórę. Zimne dłonie błądzą po ciele.
Czuję Cię.
 
Nasze serca są samotne. Tak bardzo pragną bliskości... Ciepłego dotyku i czułego spojrzenia.
Tęsknię.
 
 
~ ღ ~
 
 
Mam nadzieję, że tą partówką przybliżyłam Wam swój styl pisania. Jeżeli się spodobała - niezmiernie się ucieszę, a jeżeli nie, to  będzie to znakiem, iż muszę jeszcze popracować nad tym i owym. :]

3 komentarze:

  1. Super, powiem Ci, że Twój styl jest bardzo ciekawy. Czyta się go płynnie i nie ma większych przeszkód. Jeśli mniej więcej w ten sposób napiszesz partówkę z mojego zamówienia - na pewno mile mnie zaskoczysz :)

    Reszta na priv :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna jednpartówka,wszystko fajnie szczegółowo opisane chociaż ja lubie jak jest dużo dialogów ale i tak mi się podobało. :) Mam nadzieję źe szybko zrealizujesz moje zamówienie,które zaraz napisze.Czekam na twoją następną jednopartówkę. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawa, ciekawa, czekam na dalszą część, o ile będzie ;)

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)