1# Partówka dla BlueKsR Corleone
-Czas: Przyszłość.
-Świat: Nasz, ale nie obrażę się, jeżeli będą wątki innych planet. ;)
-Tematyka: Romans, akcja i (jeżeli się zgodzisz) hentai.
-Para: SasuIno
-Fabuła: Tutaj masz wolną rękę, ale proszę by był to głównie romans, a Ino nie była taką pusta lalką, za jaką prawie każdy ją uważa.
„ZORZA POLARNA”
-Tu Enigma 6.
- nieprzyjemny, zniekształcony głos kobiety z radia wybudził mnie ze snu. - Ino
zgłoś się.
Bardzo niechętnie uniosłam się z wygodnego łóżka,
spojrzałam na zegarek: 3 w nocy. Czy kogoś pogięło? Nienawidziłam tej pracy ze
względu na jej wymagania, ale z drugiej strony oprócz dostępności 24/7 nie
miała żadnych innych minusów.
-Ino zgłasza
się. - przecierałam oczy, ale to nie pomagało mi się dobudzić. - Co się stało?
-Wykryliśmy
niezidentyfikowany ruch w Twoim sektorze. Proszę o błyskawiczną interwencję i
zachowanie szczególnej ostrożności. Jeśli to „cudak” może być niebezpieczny.
-Zrozumiałam
Enigma 6. Już biorę się do roboty.
Odeszłam od mikrofonu i pobiegłam do rzeźni. Tak
nazywałam mały pokój, w którym umieściłam wszystkie potrzebne do wykonywania
swojej pracy przedmioty – od skarpetek po specjalistyczną broń bojową. Muszę przyznać,
że chociaż dawno wycofali z produkcji spluwy na proch, ja nigdy nie przestałam
ich używać. Nienawidziłam tych wszystkich technologicznych złomów, opierających
się na śmiercionośnych światełkach. Wiem, że wszyscy nazywali je niezawodnymi,
szybkimi siekaczami – jeden strzał w odpowiednie miejsce i rozrywało Cię na
strzępy. Byłam jedną z Czyścicieli, ale nie tolerowałam przemocy. Według mnie
zabijanie jest dla mięczaków. Każdy głupi potrafi przecież wycelować i
strzelić, prawda? Najgorsze jest to, co dzieje się później. Co prawda jeszcze
nikogo nie zabiłam, ale wspominając swojego ojca wiedziałam, że bycie
żołnierzem i zabawa w Boga niszczyła jego duszę.
Tak, więc ubrana w obcisłe, lecz bardzo wygodne ciuchy
zarzuciłam na plecy miecz schowany w pochwie. Do paska w spodniach przypięłam
dwie kabury z załadowanymi Glockami, a do nogi na rzepy przyczepiłam nóż
szturmowy. Cóż mam powiedzieć? Dmuchałam na zimne.
Wybiegłam przed dom i wsiadłam do małej ważki – mini
helikoptera wymyślonego bardzo dawno temu. Kolejna sprawa, która została
wycofana z obiegu, ale czego nie robi się teraz dla Czyścicieli? Bronimy ziemi,
chronimy tajemnice – dbamy o to, by każdy ziemianin żył w spokoju nie znając
prawdy. W zamian za to uzyskujemy wszystko, czego zapragniemy.
Spojrzałam w lusterka i oderwałam helikopter od
podłoża. Wszędzie panował głuchy mrok, nawet księżyc mi nie pomagał. Stopniowo
obniżałam poziom wysokości, podążając za czerwoną kropką mrugającą na radarze.
Boże... Jak wkurza mnie ta monotonność. Chciałabym przeżyć coś ekscytującego,
chciałabym odmienić swoje życie. Czasem mam dość podążania wyznaczoną dla mnie
ścieżką. Czy wam też zdarza się takie uczucie? Wydaje się wam, że cały świat
jest z góry zaprogramowany, a wasza sytuacja w rodzinie, czy w społeczeństwie
toczy się tak, jakbyście nie chcieli? Stajecie na głowie, czasem walczycie
dzielnie, aby następnie ponownie opaść z sił i wrócić na tą stronę, przed którą
uciekaliście? Ja już dawno zrezygnowałam z walki i zaakceptowałam swój los.
Umrę będąc nieszczęśliwą, przytłoczoną przez ambicje rodziców.
Czerwona kropka była bardzo blisko. Ok, więc to tutaj.
Wylądowałam kawałek dalej i wysiadłam z mojej maszynki. Rozejrzałam się bardzo
uważnie, po czym zapaliłam latarkę. Podążałam jej śladem, szukałam swojej „kropeczki”
marząc o powrocie do domu. Masakra, jak człowiek musi czasami się poświęcać i
to jeszcze dla czegoś, co jest jego kulą u nogi. Porażka...
Usłyszałam szelest, sięgnęłam po broń w kaburze.
Światłem podążyłam za źródłem dźwięku, a pod latarką trzymałam przygotowaną do
wystrzału giwerę. Tak naprawdę nazwałam ją tygrysek, a drugą kiciek. Nie
pytajcie mnie, dlaczego – zbyt długotrwała samotność czasem może uderzyć do
głowy. Pod zasięg żarówki podsunął się młody mężczyzna. Zaskoczona zrobiłam krok
w tył. On dysząc opierał się o drzewo i patrzył na mnie pozbawionymi emocji i
blasku oczami. Muszę przyznać, że chociaż były pochłonięte czernią to
dostrzegałam w nich jakąś niewytłumaczalną jasność. Z kącika jego ust wyciekła
krew. Trzymając go cały czas pod bacznym okiem tygryska obserwowałam stopniowo
jego ciało. Był zmasakrowany, jakby nie dawno stoczył poważną walkę.
-Zabij mnie.
- z trudem wydusił z siebie te słowa, po czym jego ciało, jak kamień osunęło
się na ziemię.
Muszę przyznać, że mocno mnie wystraszył. Był moim
pierwszym nieoznakowanym, jakiego spotkałam podczas służby na Wieży 8ej.
Powinnam go zabić, pociągnąć za spust i odesłać jego duszę tam gdzie jej
miejsce. Trupa powinnam zawieźć na Enigme 6, więc przygotowałam się do
wykonania zadania. Kucnęłam przy nim i lufę przystawiłam mu do skroni.
Oddychał, chociaż bardzo słabo. Patrząc na niego i na jego rany poczułam dziwne
mrowienie za klatką piersiową. Cholera! Mówiłam mojemu ojcu, że nie nadaje się
do tej roboty... Teraz złamię przez to wszystkie zasady bezpieczeństwa. Ten
chłopak miał w sobie coś ciekawego, a dodatkowo w mojej głowie obijało się
ostatnie zdanie, jakie wypowiedział do mnie ojciec: „Z każdym poległym ginie
cząstka Ciebie.”. Kochałam go najbardziej na świecie i byłam pewna, że jego
słowa są największą mądrością, jaką powinien wziąć do serca czyściciel.
___
Mijał dzień za dniem, a ja wciąż opiekowałam się
przystojnym nieznajomym. Nie wiem, dlaczego tak na mnie zadziałał, ale coraz
bardziej utwierdzałam się w słuszności swojej decyzji. Nie ukrywam, że
praktycznie przez cały czas był nieprzytomny. Czasem obudził go jakiś koszmar,
po czym po raz kolejny odpływał. Nie wiedziałam o nim kompletnie nic, a mimo to
wyczuwałam jakąś niewytłumaczalną bliskość.
Przy nim nie mogłam odpędzić się od weny. Za każdym
razem, gdy tylko miałam wolne łapałam za ołówek i malowałam. Tym razem
szkicowałam jego na bezludnej wyspie, a wcześniej narysowałam wiele portretów z
jego udziałem. Był dla mnie inspiracją, jakiej artysta szuka przez całe życie.
Tajemniczy, lecz pociągający mężczyzna wybudził się ze
snu. Wpatrywał się we mnie niepewnie, po czym ogarnęła go czysta panika. Nie
wiedziałam, jak mam go uspokoić. Było go wszędzie pełno, wymachiwał rękoma i
podnosił się bardzo niechlujnie z łóżka, aby po sekundzie ponownie na nie
upaść. Ja w tym czasie odsunęłam się z krzesłem na bezpieczną odległość i
pozwoliłam przyzwyczaić się mu do otoczenia. Żadne słowa za pewne nie pomogłyby
w tej sytuacji. Dlaczego miałby mi wierzyć?
-Nie radzę. -
pokręciłam głową, gdy widziałam, jak ponownie stara się wstać z łóżka.
-Co tutaj
robię?! Zachipowałaś mnie?!
-Jeśli chcesz
wstać to Ci pomogę, ale wolałabym, abyś odpoczywał. Nie skrzywdzę Cię i liczę
na to, że zrobisz to samo.
-Dlaczego to
robisz? - postawił nogi na podłodze, ale jego klatka piersiowa, wciąż
spoczywała na łóżku.
-Nie wiem. -
schowałam rysunki za plecami.
-Nie mogę
tutaj zostać.
Zobaczyłam w nim wtedy wielkiego wojownika. Jego rany
dopiero się goiły, a on i tak uparcie się podniósł. Nie wiem, jak to zrobił...
Stracił bardzo dużo krwi.
-Proszę Cię
zostań. Jak zregenerujesz siły odejdziesz, a do tego czasu powinieneś
odpoczywać. Jeśli teraz wyjdziesz bardzo łatwo Cię wytropią i zabiją.
-Bo jestem
cudakiem? - nie ukrywam zaskoczył mnie tym określeniem. Myślałam, że tylko w
szeregach tak się o nich mówi.
-Coś w tym
stylu...
-A czy nie
powinnaś mnie zabić? Jesteś przecież czyścicielem.
-Nie wszyscy
na Ziemi są bez serca.
Spoglądałam na jego sylwetkę, jak opuszcza pokój.
Pozwoliłam mu, bo wiedziałam, że daleko nie zajdzie. Ledwo kuśtykał.
Nie myliłam się... Wszedł tylko do salonu i po raz
kolejny na moich oczach zderzył się z ziemią.
-Ah.. Faceci.
- podniosłam się leniwie z krzesła. - Mówię, że ma odpocząć, a on i tak robi
swoje. Co za uparciuch.
Podniosłam rękę do góry, aby przywołać do siebie
robota. Ten dom był przesiąknięty nową technologią i chyba właśnie, dlatego tak
bardzo go nie trawiłam. Z drugiej strony ten złom dzisiaj mi się przydał, bo
musiałam z powrotem przenieść uparciucha do łóżka.
To trwało kilka minut i chłopak trafił do „siebie”.
Trochę teraz się denerwowałam. Nie wiem czy to panika, czy być może jego
prawdziwa natura – mógł być niebezpieczny. Westchnęłam cicho robiąc sobie
kanapkę na kolacje. Chyba popełniłam największą głupotę w swoim życiu.
Za moimi plecami rozległ się głośny huk trzaskanych
drzwi.
-Pokaż mi go!
Sakura podbiegła do mnie z niezwykłym podnieceniem.
Cieszyła się, jak nienormalna, gdy ja powoli zaczynałam żałować swojej decyzji.
-No pokaż go!
Sakura Haruno, lat 27, piękna, szalona i zdecydowanie
czasem zbyt wybuchowa - najlepsza przyjaciółka. Była zarazem najbliższą osobą,
jak i największym wrogiem. Być może brzmi to niedorzecznie, ale taka była
prawda. Przez nią popełniłam wiele błędów, jednak nie mogłam ukrywać, że dzięki
niej wciąż jestem czyścicielką. Uratowała mi skórę co najmniej piętnaście razy.
Tak... Sakura Haruno wielokrotnie odznaczony kapitan w szeregach Kwatery
Głównej im. Soana Killera, czyściciel stacjonujący w Wieży 7ej.
-Możesz
ciszej? Dopiero co zasnął. Nie chce go budzić.
-Dobra... -
wzięła duży wdech. - Jestem już spokojna. Czy teraz zaprowadzisz mnie do niego?
-Jest w
pokoju gościnnym. - wskazałam jej głową na otwarte drzwi nieopodal nas.
-Super. -
pobiegła go zobaczyć.
Być może nie powinnam jej o nim mówić, bo narażałam ją
na niebezpieczeństwo, ale wiedziałam, że jest nieustraszona. Trochę stuknięta i
nadgorliwa, ale zdecydowanie była zaufaną i cwaną osobą. Gdybym musiała
oddałabym za nią życie.
-On jest
niesamowity!! - wróciła do mnie, więc podsunęłam w jej kierunku kubek z kawą. –
Dlaczego to ja go nie znalazłam?! Boże te jego rozczochrane czarne włosy i ta
buzia... Masakra.. Najprzystojniejszy chłopak, jakiego widziałam w swoim życiu.
- mówiła bardzo szybko. - Oddasz mi go? - napiła się kawy i uśmiechnęła się
widząc moją skrzywioną minę. - No dobra to, chociaż wypożycz. Na pewno jest
dobry w te gierki...
-Czasem mam
ochotę dźgnąć Cię widelcem w oko. Zwariowałaś?! - uśmiechnęłam się szeroko,
poprawiła mi nastrój. - Nie wiem co mam z nim zrobić, a Ty myślisz wyłącznie o
seksie?
-Widziałaś
go? Czy tylko ja dostrzegam jego magnetyzm? Kobieto ten chłopak śpiąc wprawia
mnie w większe podniecenie, niż nie jeden facet po grze wstępnej. Muszę
przyznać... - bawiła się uszkiem od kubka. - Mam mokro.
Parsknęłam przed siebie kawą, którą miałam w ustach, po
czym zaczęłam się głośno śmiać. Czasami jej odzywki wyprowadzały mnie z
równowagi.
-No co? -
kontynuowała. - Masturbowałaś się przy nim? - zerknęłam na nią. - No wiesz...
Paluszek i te sprawy...
-Przestań
czubie! - wycelowałam w nią widelcem, na którym trzymałam kawałek ogórka. -
Wiem co to masturbowanie.
-Ale masz
szczęście... Odbijesz sobie, po byłym idiocie.
-Nie
wspominaj o nim, gdy jem. Nie chce zwymiotować.
-Dobre. - Sakura
zachichotała. - A poważnie to, co masz zamiar z nim zrobić? Oddać go do
kwatery? Jak się dowiedzą, że trzymałaś go pod dachem tyle czasu, to w
najlepszym wypadku tylko Cię zawieszą.
-Nie da rady.
Zabiją go, a na to nie pozwolę.
-A więc
jednak! - wskazała na mnie palcem – Zakochałaś się.
-Przestań
gadać głupoty.
-Rysowałaś
go?
-Co? -
zmieszałam się.
-Dobrze
słyszałaś. Rysowałaś go?
-Nie... -
odwróciłam wzrok.
-Aaaaaa...! -
cieszyła się, jak małe dziecko. - Zakochana para Ino i... - zastanowiła się. -
Wiemy, jak ma na imię? - pokręciłam głową. - No to trudno... Ino i nieznajomy.
Ucieszyłam się, że nie nazwała go cudakiem. Sam dźwięk
tego słowa był nieprzyjemny dla moich uszu. Zbyt stereotypowe, a do tego faceta
na pewno nie pasowało.
-Wiesz, że to
się nie rymuje?
-Rozbij
odpowiednio nieznajomy, a się za rymuje.
-Jak
zawsze... - przejechałam językiem po zębach oczyszczając je z resztek jedzenia.
- Musisz mi pomóc go ukryć. Chce go wykurować, a potem odesłać do domu.
-Oszalałaś?
Ino on jest... - zawahała się. - Dobrze wiesz kim jest. Nie możemy odesłać go
do domu. Co jeśli ma do wykonania, jakąś misje zwiadowczą? Jeśli wykonał
zadanie i teraz musi wysłać informacje do swoich? Jeśli dowiedzą się o Tobie i
Twojej słabości do niego? - spoważniała. - Nie ma mowy. Nie mogę pozwolić Ci go
odesłać.
-To go zabij.
- popchnęłam w jej kierunku nóż. - Idź i poderznij mu gardło. W śnie
najprawdopodobniej go nie zaboli.
Sakura odsunęła się od blatu. Cofała się w stronę
wyjścia mając niezwykle poważną minę. Jeszcze raz popchnęłam w jej kierunku
nóż, a ona pokręciła głową i kilka razy poklepała się po czole.
-Jedynym
wyjściem jest, abyś go w sobie rozkochała. Wtedy wszystko będzie jasne... -
otworzyła drzwi patrząc przed siebie. - Widziałaś? Dzisiaj zorza polarna ma
unosić się nad miastem.
-Zobaczę
innym razem.
-Nie odkładaj
tego na później. Ten chłopak może odebrać nam wszystko. – pomachała mi. –
Spadam na zwiad. Powodzenia.
Zniknęła zostawiając mnie z wielkim strachem. Czy
powinnam posłuchać jej rady? Rozkochanie go w sobie jest jedyną drogą do
przetrwania?
___
Licznik lat dobił już do 3050. Mieszkańcy tej planety,
od kiedy pamiętam żyli pod kopułą oszustwa. Skrywali się pod kłamstwami ludzi u
władzy. Nic się praktycznie nie zmieniło, oprócz rozwinięcia technologii i...
No właśnie chyba najważniejszy punkt, jaki powinnam wymienić całkiem na
początku. Od dawna byliśmy połączeni z innymi planetami i od tamtego czasu
chronimy tą informację, jak najcenniejszy diament. Męczyło mnie życie w
obłudzie... Kiedyś codziennie obracałam się wśród przyjaciół mieszkających pode
mną, uśmiechałam się i udawałam, że wszystko jest w porządku. Z czasem te więzi
się obluzowały... Została mi teraz tylko wierna Sakura.
Podniosłam wzrok na nieznajomego. Wybudził się kilka
godzin temu, ale wciąż ze mną nie rozmawiał. Próbowałam wszystkiego, ale
traktował mnie, jak powietrze. Wpatrywał się tylko ślepo w telewizor ignorując
otoczenie.
Cudaki... Osoby pozbawione wszczepionego przy
narodzinach implantu pod skórę. Nieuchwytni... Niewidzialni... Nie z tego
świata.
-Mogę Ci
zmienić opatrunek? Rana na brzuchu, wciąż się nie zagoiła, a nie chce, abyś
dostał zakażenia. Nie musisz ze mną rozmawiać. - złapałam za apteczkę, która
leżała obok mnie na stoliku. - Proszę. – przysiadłam się do niego. Nie patrzył
na mnie.
Odpięłam guziki koszuli po moim ojcu. Musiałam coś mu
dać, bo tamto ubranie było całkowicie zniszczone. Przyjrzałam się zakrwawionemu
kompresowi jałowemu i najdelikatniej, jak potrafiłam złapałam za jego brzegi.
Nie chciałam go skrzywdzić, wciąż nie wiedziałam czy przypadkiem nie jest
psycholem.
W tamtej chwili stało się coś, czego kompletnie się po
nim nie spodziewałam. Jego palec przejechał po mojej ręce zatrzymując się na
szyi. Dotykał mnie naprawdę delikatnie. Kątem oka widziałam, jak się we mnie
wpatruje, ale nie przerwałam swojego zajęcia, mimo potężnej bitwy motylków w
brzuchu.
-Uważaj. -
syknął łapiąc mnie za dłoń.
-Przepraszam...
- czułam się, jak idiotka – Zamyśliłam się.
-Zauważyłem.
Na jego poważnej od dawna minie pojawił się uśmiech.
Wyjątkowo piękny uśmiech.... Jego palec powędrował za mój dekolt, dotykał mojej
piersi. Widać, że ból nie rozproszył go przed igraszkami. Przerwałam na chwilę
zmianę opatrunku, chciałam zobaczyć jego oczy. Były przepełnione pożądaniem.
Musiałam przyznać, że jego dotyk był bardzo przyjemny... To, w jaki sposób
bawił się moimi sutkami wysyłało mnie powoli do siódmego nieba.
-Jesteś
bardzo ładna, wiesz?
Milczałam. Skończyłam zmieniać opatrunek i wtedy moje
ciało drgnęło. Zbliżył się do mnie. Był taki... Niesamowity. Jego głowa
delikatnie się przechyliła. Zamknęłam oczy. Odpływałam. Jego wargi musnęły moje
usta... Jego język powędrował na moją szyję. O Boże... Nie powstrzymam się...
Poddałam się pokusie będąc przygotowana na pełne oddanie.
Nie przerywaj... Nie ważne, kim jesteś... Po prostu nie
przestawaj...
Rozpiął kilka guzików koszulki i ze stanika wyciągnął
pierś. Zaczął się nią bawić, jakby była jego własnością. Byłam zachwycona tą
pewnością siebie. Złapałam go za włosy i przechyliłam się do tyłu. Tak
właśnie... Tak... Jęknęłam z podniecenia, a on wsunął rękę, pomiędzy moje nogi.
Odsunął koronkowe majtki i gładził moje wargi. O Boże... Jak mi dobrze... Niech
ta noc nigdy się nie kończy.
Byłam rozpalona do cna możliwości, a on nie przestawał
traktować mnie, jak swojej su*ki. Nie lubiłam tego określenia, ale w tych
sferach uwielbiałam, gdy mężczyzna dominował. Bardzo szybko zdjął moje majtki,
kolejnym ruchem rozpiął do końca koszulkę. Całował mnie... Jego wargi dotykały
mojego brzucha, aż dotarły do miejsca finalnego.
Jęczałam... Sapałam... Ponownie jęczałam... Wyginałam
swoje ciało... Gładziłam go po włosach... Nie mogłam przestać sapać... Jego
język wędrował tam i z powrotem… Robił kółeczka... Zawładnął moim ciałem...
Nie... Ja zaraz oszaleje!
Jęknęłam o wiele głośniej, niż poprzednim razem.
-Jeszcze
nie... - szepnął do mnie.
Język kochanka ponownie wędrował po moim brzuchu.
Zatrzymał się na chwilę przy piersiach, pieścił je. O tak! Byłam cała Twoja mój
przybyszu z innej planety!
Ciało nieznajomego przywarło do mojego. Czułam, jak
jego dłoń rozpina rozporek. Zaczął całować mnie namiętnie. Robił to tak dziko,
że nieustannie przechodził mnie dreszcz podniecenia. Od stóp do głów i tak w
nieskończoność. Ten chłopak... Boże...
Tak... Właśnie tak...
Wyciągnął go, ale jeszcze nie zrobił tego, na co tak
bardzo czekałam. Złapał mnie za włosy i przyciągnął do siebie. Nie bolało...
Wręcz przeciwnie... Strasznie podnieciła mnie jego władza.
Odwrócił mnie do siebie plecami, całował po szyi.
Dotykał moich sutków, znowu je ściskał i szarpał. Przyszła długo oczekiwana
chwila. Włożył go we mnie, a ja w tym samym momencie zawyłam, niczym syrena
strażacka jadąca do pożaru. Oj tak... Teraz przydałaby się straż, bo ktoś
powinien ugasić ten ogień, który powstał przez temperaturę naszych ciał.
Dochodziłam... Czułam najcudowniejsze uczucie, jakie
może w swoim życiu poczuć kobieta... Rozpływałam się... Tak... Jęknęłam ostatni
raz dając się ogarnąć orgazmowi... Nie wytrzymałam dłużej... Nie mogłam...
Doszłam... On w tym samym momencie wytrysnął w moim wnętrzu. Nie gniewałam
się... Byłam szczęśliwa i zaspokojona.
„Jedynym wyjściem jest, abyś go w sobie rozkochała” -
przypomniały mi się słowa przyjaciółki.
W tuliłam się w jego klatkę piersiową, a on objął mnie
ręką.
Rozkochaj go w sobie...
Nie... Za późno… Zwariowałam…
To on rozkochał mnie w sobie...
A nawet nie znałam jego imienia.
___
-Wstawaj! -
poczułam mocne szarpnięcie. - Ubieraj się! Musimy uciekać...
Nie ogarniałam sytuacji, ale on wyglądał na bardzo
zdenerwowanego. Rzucił we mnie moimi ciuchami – automatyczne ubieranie się
miałam we krwi. Nauczyło mnie tego częste wstawanie w nocy.
-Rusz się!
Szybciej! - brunet wybiegł z pokoju.
Światła śmigłowców oświetliły całe moje mieszkanie.
Było ich mnóstwo. To nie możliwe... Dowiedzieli się o nim... Ale jak?
Trzymając się bardzo blisko podłogi przeszłam do
salonu. Nie widziałam nigdzie nieznajomego. Dokąd on do cholery poszedł?!
Usłyszałam bardzo charakterystyczny dźwięk występujący podczas
ładowania karabinów laserowych. Cholera... Położyłam się na podłogę za kanapą.
Modliłam się po cichu, aby żaden z pocisków nie trafił... Nie we mnie... A w
niego. Nie wiedziałam gdzie się podział, zgubiłam go.
Zasłoniłam głowę rękoma i z mojego pięknego salonu
zrobiła się prawdziwa sieczka. Pociski trafiały wszędzie. W powietrzu unosiły
się pióra z poduszek, w przerwie słychać było rozbijane szkło, a cała ta nowa
technologia, której tak nie trawiłam roznosiła po pokoju iskry. Niech oni
przestaną już strzelać!
Moja prośba się spełniła, ale niestety... Szykowali
grubszy kaliber, którego moja wzmocniona kanapa – specjalnie zaprojektowana i
zrobiona przeze mnie, właśnie na taką ewentualność – nie wytrzyma. Szykowali
pociski wybuchowe. One obrócą mój dom w proch.
Wstałam i w lekkiej panice zaczęłam uciekać. Pocisk
przeleciał za moimi plecami. Boom! Moje ciało uderzyło w ścianę i osunęło się
na podłogę. W pomieszczeniu rozległ się pożar. Fundamenty budynku zaczęły się
walić. Czułam, jak wszystko pode mną pęka. Cholera. Jestem kilkanaście tysięcy
kilometrów nad ziemia. Jeśli teraz spadnę – zginę.
-Gdzie
jesteś?! - krzyknęłam, ale w odpowiedzi usłyszałam kolejne ładowanie
pistoletów.
Co było gorsze? Upadek z tak wielkiej wysokości czy
śmierć od tych posranych karabinów? Gdybym tylko dotarła do rzeźni mogłabym
założyć spadochron i spróbować skoczyć. W tym zgiełku mogłam trafić na ziemie
niezauważona.
Zrobiłam jeden krok i usłyszałam dźwięk wyginającego
się metalu. Nie dotrę tam. Nie ma szans. Jeśli teraz drgnę wszystko runie.
Gdzie do cholery podział się ten głupek? Jakim cudem
mogłam pomyśleć, że mu na mnie zależy? Pewnie mnie wykorzystał, a teraz dostał
swoją szansę na ucieczkę. Opiekowałam się nim tyle czasu... Zakochałam się w
nim, a on pewnie teraz szydzi w bezpiecznym miejscu z mojej naiwności.
Dziewczyno... Kiedy Ty się w końcu czegoś nauczysz?
W pokoju zaczęło brakować tlenu, co spowodowało u mnie
atak kaszlu. Przechyliłam się na bok i... To był mój koniec. Cała podłoga się
zerwała i zaczęła spadać, a ja razem z nią. Słyszałam dźwięki masakrujących mój
dom pocisków. Nie ważne... I tak zaraz zginę. Roztrzaskam się...
Zniknęłam w chmurach.
Poczułam zadziwiająco silne uderzenie, a po chwili
znalazłam się w jego objęciach. Miał na sobie spadochron. Mój spadochron…
Przytuliłam się do niego. Zjawił się... W samą porę.. A już pogodziłam się ze
śmiercią, chociaż nie ze świadomością, że mogłam dla niego nic nie znaczyć.
___
Klękał obok
mnie przyglądając się, jak kawałkiem materiału zasłaniam ranę na nodze.
Wyglądał na bardzo przejętego, choć na jego twarzy widniał delikatny uśmiech.
Chyba nie chciał w pełni okazać swoich uczuć.
-Na
marginesie... - przytrzymał palec na węźle, abym zrobiła kokardkę. - Jestem
Sasuke. Nie przedstawiłem się wcześniej.
-Uwierz mi...
Zrobiłeś to w odpowiednim momencie. - prychnęłam starając się podnieść. Złapał
mnie pod pachę i przysunął bliżej siebie. - Jestem..
-Ino... -
uśmiechnął się. - Wiem. Muszę przyznać, że jak byłaś w terenie trochę
pogrzebałem w Twoich rzeczach.
-Co? -
uderzyłam go bardzo delikatnie w klatkę piersiową. - Jak mogłeś?
-Sama
wpuściłaś mnie do swojego domu. Spodziewałaś się, że nie ruszę się z łóżka?
-Myślałam, że
byłeś nieprzytomny. - zaśmiał się. - No co?
-Nie
wstawałem, bo podobało Ci się to całe niańczenie. - zawstydziłam się. Miał
rację. - Lubiłaś to robić, a ja lubiłem Twoje towarzystwo. Jak na czyściciela
jesteś całkiem, całkiem...
-Całkiem,
całkiem? - powtórzyłam z niedowierzaniem.
-Żartowałem.
- pocałował mnie w policzek. - Dasz radę iść? Wiem, jak możemy się stąd
wydostać.
-Wydostać? -
zamrugałam kilka razy energicznie. - Jak to wydostać?
-Polecimy na
moją planetę. Tam będziemy bezpieczni.
-Nie mogę
wyjechać. - odepchnęłam go od siebie i z cudem utrzymałam się na nogach. - Co
Ci przyszło do głowy?
-Przed chwilą
– wskazał palcem w niebo - ledwo uszłaś z życiem przez ludzi, którzy niby byli
dla Ciebie najbliżsi. Nie masz tutaj nic. Ojciec nie żyje, matka bardzo dawno
opuściła ziemię i jest na misji, z której najprawdopodobniej nie wróci. -
wzruszył ramionami. - Poza tym czy artyści nie powinni być gotowi zrobić
wszystko w pogoni za swoimi uczuciami?
-Skąd wiesz,
że jestem artystką?
-Widziałem
Twoje obrazki. Spodobały mi się.
-No wiesz! -
zdenerwował mnie, naprawdę zaczynał wyprowadzać mnie z równowagi.
-Przestań się
wkurzać i ze mną wyjedź! Dobrze wiem, że poczułaś to samo co ja, a tam będziemy
bezpieczni.
-Będą nas
ścigać. Nie odpuszczą mi.
-Piep*rzyć
to. Mój ród od zawsze jest gotowy zginąć w imię sprawiedliwości. Nie pozwolą
Cię skrzywdzić. Tego możesz być pewna. Poradzimy sobie. Stoczymy walkę i
wygramy.
-Ja... -
zawahałam się. - Nie wiem czy tego chce.
-Spójrz mi
prosto w oczy i powiedź, że tutaj zostaniesz? Powiedź, że jesteś gotowa wybrać
to zasrane więzienie zamiast polecieć ze mną i być szczęśliwą?!
-Nie
potrafię.
-Powiedź mi!
- złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. To bolało. - Masz teraz
szansę. Zrób to, a odejdę i już nigdy mnie nie zobaczysz.
-Nie chce byś
odchodził. Ja... Po prostu…
-Nie pozwolę,
aby coś Ci się stało.
-Za szybko
nas znajdą... - pokręciłam panicznie głową. - Mam przecież zaprogramowany
chip...
-A propos
chipu. - wyciągnął zza paska nóż. - Daj rękę.
-Nie. -
przerażał mnie.
-Dawaj! -
złapał moją prawą dłoń. - To zaboli. - bardzo szybkim ruchem wbił ostrze pod
skórę.
Tego było już dla mnie za wiele. Straciłam przytomność.
___
Przed moimi
oczami pojawił się widok zapierający dech w piersiach!!! W końcu spełniłam
największe marzenie, które wiecznie odkładałam przez głupie wymówki. Byłam
tutaj... Właśnie w tej chwili z poczuciem jego bliskości.
Czarne niebo
ogarnęła niesamowita gamma kolorów. Dominująca pomarańczowa barwa była otoczona
innymi, przepełnionymi życiem poświatami. To było takie piękne… Róż, fiolet,
niebieski, zielony, czerwony… Porozrzucane w nieogarnięty sposób tworzyły
idealną harmonię.
Będąc kontrolowane przez wiatr miotały się tak nade
mną, niczym najlepsi tancerze na parkiecie.
Zorza polarna była najpiękniejszym darem, jakim Bóg
mógł obdarować Ziemie. Nie mogłam uwierzyć, że to nie sen. Pojawiła się w
odpowiednim momencie. Chciała się ze mną pożegnać. Tak… To było idealne
pożegnanie.
Byłam gotowa na odejście.
„Kto nie ryzykuje, ten nie żyje”
___
KRÓTKI
DODATEK!
ZMIANA
POSTACI – INOICHI YAMANAKA
WCZEŚNIEJ.
-Wiesz ile
ona znaczy?! Wiesz ile znaczy dla nas wszystkich?! – uderzyłem pięścią w stół.
– On nie może jej dostać!! – popchnąłem tą małą różowowłosą kretynkę na ścianę.
Nie mogłem zapanować nad swoim gniewem. – Ty durna idiotko! Jeśli się w nim
zakocha i z nim wyjedzie to już po nas!
Złapałem za słuchawkę od radia. Wcisnąłem przycisk
przystawiając ją do ust.
-Enigma 6 tu
Chuck 2-4-1-2-0-2. – podałem numery swojej odznaki. – Wykryłem śmiertelne
zagrożenie na Wieży 8ej. Powtarzam: istnieje zagrożenie pierwszego stopnia.
Strzelać, by zabić! – krzyknąłem, chociaż nie byłem pewien tych słów. – W
centrum znajduje się skażony oficer jednostki czyścicieli Ino Yamanaka oraz
cudak. Oboje są wyjątkowo niebezpieczni. Proszę zachować szczególną ostrożność
i nie zbliżać się do celu.
-Zrozumiałam
Chuck 2-4-1-2-0-2. Jednostka niszczycieli już przygotowuje się do zlikwidowania
zagrożenia.
Odrzuciłem słuchawkę na swoje miejsce. Moje serce
zakuło, ale nie mogłem tego przerwać. Była moją córką, kochałem ją, jednak
tutaj nie chodziło o nią, ani o mnie. Stawką było życie na całej planecie.
-Coś Ty
zrobił!? – Sakura odważyła się odezwać. – Zabijesz własną córkę?! Postradałeś
zmysły?!
-Za
nieposłuszeństwo trzeba zapłacić. Nikt nie może dostać mojej córeczki.
-Jesteś nienormalny…
- zrobiłem kilka kroków w jej stronę. Bała się mnie. – Nie pozwolę Ci na to.
Być może informowałam Cię, jak sobie radzi, ale nie przyczynie się do jej
śmierci!
Chciała uciec, jednak było za późno. Złapałem ją za
włosy i głową uderzyłem w lustro. Głośny huk rozbitego szkła nie poruszył
mojego twardego serca. Puściłem ją, a jej ciało bezwładnie poleciało na ziemię.
Żyła, ale gdy odzyska przytomność będzie już za późno.
____
„Od Autorki”
Weźcie proszę pod uwagę, iż pierwszy raz zabierałam się za Hentai – z
czasem powinno mi iść lepiej.
Dodatkowo zakończenie specjalnie zostało napisane w ten sposób, gdyby
zaistniała potrzeba napisania kolejnej części. Nie zastanawiałam się nad nią
jeszcze – bo szczerze nie wiem, czy komuś się to spodoba J. Napisać, czy nie napisać kontynuacji?
BlueKsR Corleone: starałam się to, jakoś logicznie posklejać.
Tematyka w sumie była bardzo obszerna. Mam nadzieje, że Cię całkowicie nie
zawiodłam ;).
Tak czy
siak teraz w następnej kolejności – pewnie jakoś w następnym tygodniu – pojawi
się partówka dla Kimi (ItaSaku).
//
Kolejka do przyjmowania zgłoszeń jest, wciąż otwarta J
Trzymajcie się ciepło kochani!
Teraz napiszę krótko, bo nie mam czasu. Na weekendzie walne ci dłuższy komentarz :)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. Nie lubię Sasuino, ale partówka mi się spodobała. Wyłapałam pare błędów, które później wypiszę, ale po za tym naprawdę nieźle. Historię czyta się lekko i przyjemnie. Polubiłam twoją Ino, a to nie lada wyczyn ;p
Co do hentai. Brzmiało nieco dziwnie, ale jak na pierwszy raz nie było źle. Trochę praktyki i będziesz pisać hentaie jak się patrzy :D
Spodobała mi się fabuła jaką wymyśliłaś. Nie tylko dlatego, bo jest to science-fiction, ale też ponieważ wszystko zostało przemyślane i dopracowane. widać, iż posiedziałaś nad tym i wszystko sobie poukładałaś.
Tak, więc mówiąc krótko, partówka jest naprawdę dobra, a rozpiszę się bardziej jak znajdę czas :)))
Owszem przyjmę jak najwięcej rad i sugestii. Szczerze to bardziej do tej chwili obracałam się wśród scenariuszy - struktura wygląda zdeczko inaczej, bardziej krótka i przejrzysta - także poprawiaj mnie, jak najwięcej, bo chce to przeanalizować i wziąć sobie do serca, aby z czasem było coraz lepiej... Co do Hentai... Serio - nigdy nie obracałam się w tych kręgach, jak to pisać i wgl, więc dopiero się ucze - na wszelkie sugestie jestem otwarta...
UsuńI czy nad tym siedziałam? Neee... Napisałam to w trzy godziny w nocy. Później raz przeczytałam i dodałam końcówkę. W gruncie rzeczy takie tricki mam już mocno wyćwiczone, a mój łeb jest pełen takich zakamarków, także... Nie namęczyłam się przy tym, ani trochę :D.
Co najważniejsze, jeśli znasz kogoś kto dobrze pisze Hentai - śmiało możesz zarzucać linkami - poczytam i się może z tym, jakoś bardziej... Hm... Oswoje... Obracam się bardziej w horrorach i w konkretnych akcjach (nawet romans może u mnie kuleć)...
Nie szczędź mi litości proszę :). Zryp mnie, jak psa - a to do mnie dotrze ;).
OMFJ ~
OdpowiedzUsuńAle szybciutko to napisałaś! ♥_♥ Bardzo dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! ♥
Ah! Ja po prostu kocham SasuIno! ♥♥♥
Partówka przeszła moje najśmielsze oczekiwania! Co prawda, czasem przecinki były w złym miejscu, ale jeżeli chodzi o treść, to...
KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM!
I Ino była taka jak poprosiłam - normalna i bardzo miła, fajna - za co także Ci stokrotnie dziękuję. ♥
Sasuke... Taki napalony, macający Ino, Sasuke... Mrrr. ♥ Kochana! Najlepsze SasuIno jakie kiedykolwiek czytałam! <33
Naprawdę jest szansa na kolejną część?! Poproszę! Tak ładnie proszę! *^*
Masz niesamowitą wyobraźnię. ;]
Co do hentai - jak na pierwszy raz - było bardzo ładne. Strasznie mi się spodobało, bo ja jestem zboczeńcem i uwielbiam takie sceny. ;]
Twoja Sakura... waląca podteksty... zdrowo rąbnięta... zboczeniec numer jeden... Kobieto, pokochałam Twoją Sakurę. O_O
"Muszę przyznać... - bawiła się uszkiem od kubka. - Mam mokro." - uwielbiam ten tekst! xDDD
Ale ale! I tak moim faworytem jest...
"Byłam cała Twoja mój przybyszu z innej planety!" - jak to przeczytałam, to ryknęłam śmiechem na cały dom! ♥ Takie ... oddanie sprawie, cudowne. xD
Oj, licz na więcej zamówień ode mnie! :] Twoja wyobraźnia jest niesamowita, a styl boski! <33
Kocham SasuIno i kocham Ciebie! ♥
Także... mam nadzieję, że napiszesz kolejną część. Liczę na to w głębi serduszka. ;]
Jeszcze raz dziękuję! ;*
Pozdrawia
~ BlueKsR.
Specjalnie wprowadziłam trochę humoru, aby nie było takie drętwe, więc cieszę się, że Ci się spodobało ;D
UsuńJeśli znasz jakieś fajne hentai z czego mogłabym się "uczyc" smialo podrzucaj linki... najlepiej na privie, albo u mnie na blogu w zakladce linki, ale tutaj też możesz czymś zarzucić jeśli chcesz.
Miałam obawy co do romansu w tej partówce - zastanawiałam się czy wyszło wystarczająco dobrze - po Twojej reakcji widać, że raczej wyszło całkiem zacnie :).
Kolejna część się ukaże - skoro chcesz - bo stworzyłam to na Twoje zamówienie, więc zrobię jeszcze jedną część finalną. :) Od razu, gdy kończyłam tą - miałam kolejnej fabułę w bani. Zastanawiałam sie tylko czy to ma rację bytu.
Co do zleceń - wal śmiało, bynajmniej się uczę i sama świetnie się przy tym bawie :D