Ból w okolicach brzucha stawał się nie do zniesienia.
Po krótkiej walce z członkami Brzasku jestem wyczerpana, słaba i potrzebuję
odpoczynku. Zdawałam sobie sprawę, że mam kłopoty, których się nie pozbędę.
Próbowałam uciec, aby nie wypełniać rozkazów Madary. Teraz muszę prosić o
wybaczenie, gdyż rodzice mogą zostać zabici na rozkaz mordercy. Chociaż rodzice
wraz z Itachim nakłaniali mnie do ucieczki, więc postąpiłam słusznie. Zawsze jest
przy mnie, gdy potrzebuję wsparcia i pocieszenia.
Rozejrzałam się po ciemnym, mokrym pomieszczeniu.
Zdołałam zobaczyć kontury mebli. Poruszyłam rękoma, gdy dźwięk metalu pobudził
zmysły. Spojrzałam na nadgarstki, które przez kajdany zrobiły się o kilogram
cięższe. Nogi także zostały zakute w metalowe obręcze z łańcuchem przymocowanym
do ściany. Mogłam się poruszać, ale nie było możliwości ucieczki z podziemnych
lochów, które nie zostały używane za czasów Hokage.
Chuchałam na zmarznięte dłonie. Zimno nie jest moim
sprzymierzeńcem. Uwielbiałam ciepło, ale w takich warunkach nie mogłam zaznać
spokoju. Zdawałam sobie sprawę, że Madara przyjdzie z wizytą, aby rozprawić się
ze mną, poprzez tortury.
- Sakura. – Drgnęłam, lecz uniosłam głowę, aby
zobaczyć przybysza. Przede mną w białej
poświacie stał Itachi i ukucnął naprzeciw. Dotknął chłodną ręką moich, które
cofnął od razu, jak przysunęłam nogi bliżej siebie, kiedy poczułam chłodne
powietrze unoszące się wokół niego. – Przepraszam, nie powinienem cię zmuszać
do ucieczki.
- To nie twoja wina. Zgodziłam się tylko dlatego, że
chciałam cię przywrócić do życia.
- To jest nierealne. – Obserwowałam Itachiego, jaki
oddalił się o parę kroków – Nie mówiłem ci o tym dla twojego dobra, abyś się
nie załamywała. Zmarli nie wracają do żywych, inaczej będą pustymi skorupami. – Zacisnęłam dłonie na spodniach. – Dlatego
nie pozwolę, abyś niszczyła swoje życie ze względu na mnie.
- Musisz wrócić! – Szarpnęłam łańcuchami, aby
zbliżyć się do Itachiego, lecz nie mogłam dosięgnąć. Znajdował się za daleko.
Raniłam nadgarstki od szarpania. Cierpienie jest do zniesienia, jeśli przed
sobą ma się osobę, dla jakiej poświęcisz ciało i duszę.
- Nie. Nigdy nie wrócę. Wybrałem nie najlepszy
moment, ale powinniśmy pożegnać się na tym świecie. Madara nie zrezygnuje
dopóki będziesz miała ze mną kontakt.
- Itachi! – Zbierało mi się na płacz. Nie chciałam
żegnać się z Itachim! W każdej chwili mógł odejść, ale zostawał ze względu na
moje samopoczucie. – Wyjaśnij mi, dlaczego zostałeś? Co cię tu trzymało?
- Twoje zawahania nastrojowe. Po mojej śmierci nie
dawałaś rady, wiec zamierzałem z tobą zostać dopóki nie staniesz się
silniejsza, ale moja obecność pogarsza sprawę. Dlatego rozstaniemy się tu i
teraz, abyś zrozumiała, że życiem i śmiercią nie można się bawić.
Po
policzkach spłynęły łzy. Zdawałam sobie sprawę, że nadejdzie koniec czasu
między nami, ale nie chciałam brać nastalgicznej myśli do siebie.
- Wybacz. – Próbowałam dosięgnąć Itachiego, kiedy
zaczął rozpadać się przede mną. – To dla twojego dobra.
- Nie możesz! – Zimną dłonią dotknął policzka, gdy
patrzałam jak duch zaczął odchodzić na drugą stronę. – Znajdź mężczyznę, jaki
będzie lepszy ode mnie. Żyj jak dawniej. Pamiętaj, że nawet jeśli zniknę teraz,
to będę czuwał nad tobą w inny sposób.
Zniknął. Zostałam sama.
Opadłam na kolana
i zakryłam dłońmi twarz, aby przestać myśleć o ukochanym, jaki mnie
opuścił. Dzięki niemu mogłam walczyć, a teraz nie mam nikogo z kim będę dzielić
chwile. Itachi nie był materialny, ale mogłam porozmawiać i się wyżalić. Byłam
wdzięczna, że jest przy mnie, a teraz pozostaje czekać aż umrę z rak Madary.
Z korytarza dochodziły kroki, po czym drzwi zostały
uchylone. Nie spojrzałam na przybysza. Próbowałam powstrzymać łzy, aby wróg nie
zauważył słabości. W pomieszczeniu panował półmrok po zapaleniu lampy naftowej.
- Robisz sobie sama krzywdę. – Zacisnęłam dłonie w
pięść, kiedy słyszała słowa z ust Madary. Zobaczyłam przed sobą taboret, na
jakim usiadł. – Itachi…
- Nie masz zasranego prawa o nim mówić! – Spojrzałam
na Uchiha, który świdrował mnie spojrzeniem. Mogłam zauważyć na twarzy Madary
uśmiech, kiedy dotknął ciepłą dłonią załzawionego policzka.
- Sama przyczyniłaś się do śmierci mego bratanka.
Ostrzegałem cię, że do tego dojdzie, jeśli nie przemyślisz swoich działań. –
Pochwycił drugi policzek, gdy zbliżył mnie do siebie. Czułam Madary oddech na
ustach. Czarne oczy zmieniły się na ciemniejsze, gdy zastąpiły miejsce
szmaragdem. Sharingan błyszczał soczystą czerwienią. – Nie pamiętasz co działo
się przed śmiercią Itachiego? Mam ci przypomnieć? Pokazać ci?
- Nie musisz! Wiem co zrobiłam! – Odsunęłam się od
Madary i oparłam o ścianę. Podkuliłam nogi do siebie, aby nie myśleć o nocy, w
której spotkałam się z wrogiem, gdzie
dopuściła się nikczemnego czynu względem ukochanego.
- Powiedziałaś Itachiemu? – Spojrzałam na Madare. –
Pewnie nie musiałaś mówić o zdradzie. Wiedział, że poszłaś w bok jak dziwka,
ale wybaczył ci. Naprawdę cię kochał.
- Nie twoja sprawa.
- Moja. – Wstał i odsunął nogą taboret w bok.
Odszedł do biurka, z którego uchwycił papierosy, po czym podpalił. Patrzył na
mnie przez większość czasu, gdy ukucnął naprzeciw i włożył papierosa między
wargami. Wypuścił dym w moją twarz.
- Czego ode mnie chcesz?
- Moje plany się nie zmieniły w stosunku do ciebie,
ale najpierw trzeba cię podporządkować. – Uchwycił przedramiona i wyczułam
przepływ chakry Madary. Próbowałam się uwolnić, ale nie miałam możliwości. –
Teraz mi nie uciekniesz.
Pieczęci
chakry. – Zacisnęłam dłonie w pięść, gdy odszedł do biurka.
- Między nami nic nie będzie. To co działo się
tamtego dnia jest wykluczone. Nigdy bym nie popełniła kolejny raz tego samego
błędu.
- Dlatego Itachi zdechł jak bezpański kundel. –
Madara zaśmiał się, ponieważ uwielbiał ranić mnie do samego końca. Pragnęłam
zniknąć ze świata. Podpaść się pod ziemię. Nie mieć z tym człowiekiem nic
wspólnego. – Wyłącznie z powodu twoich błędnych decyzji.
- Madara! To był jednorazowy seks! Bzyknęliśmy się
dla obustronnych przyjemności i na tym temat się kończy.
- Myślisz? – Przeglądał papiery, które leżały na
biurku. – Bo widzisz chciałaś więcej. Mój bratanek musiał nie być wystarczająco
dobry w te klocki, skoro nasz seks nie trwał wcale tak krótko. – Gdy o tym
myślałam, czułam jak policzki stawały się gorące. Bzykaliśmy się długo, przez
co nie myślałam o Itachim tylko o przyjemności płynącej z połączonych ciał.
Madara wykończył mnie w jedną noc i nie mogłam długo zapomnieć z płynącego
pożądania między nami.
Ukryłam twarz między kolanami, aby Madara nie
wiedział, że myślę o nim w sposób erotyczny. Nie zapomnę seksu z brunetem,
nawet jeśli znajdę drugiego mężczyznę swojego życia.
Uchwycił mój podbródek i nakierował na siebie.
- Od dzisiejszej nocy zamieszkasz u mnie.
- Co?
- Postanowiłem mieć cię na oku, a przy okazji
przyzwyczaisz się do mnie, jako przyszła żona. – Madara odpiął kajdany.
Rozmasowałam obolałe nadgarstki i kostki. Wolałam nie słyszeć słów nowego
przywódcy wioski, ale zrobił ze mnie swoją niewolnicę. Podejrzewałam czym mogą
się kończyć noce, jak zostaniemy sam na sam. Przerażała mnie myśl o wspólnym
seksie.
- Nie możesz robić ze mną co ci się podoba. –
Wstałam, patrząc na Madare, jaki zatrzymał się w drzwiach. Podeszłam, aby
zacząć rozmowę, ale na korytarzu zobaczyłam Sasuke, który opierał się o ścianę,
czekając na wuja.
- Nie martw się, powinnaś się uspokoić, a najlepiej
odpocząć.
Odeszłam za Madarą, gdy u boku szedł Sasuke. W
przeszłości marzyłam, aby zostać dziewczyna Sasuke, potem odnalazłam Itachiego,
a przez głupią kłótnie wylądowałam w łóżku z Madarą. Każdy z moich wybraków należy
do klanu Uchiha. Mam do nich cholerna słabość. Jestem człowiekiem, który
popełnia błędy. Poszłam w bok i żałuję tego, ponieważ przeze mnie Itachi został
zabity. Wiedziałam o tym od samego początku. Teraz muszę jedynie pozbierać
myśli, aby nie ulec woli Madary.
Siedziałam na parapecie w sypialni, mając przytuloną
poduszkę do klatki piersiowej i przyglądałam się kroplom deszczu na szybie. Spojrzałam
na prawą dłoń. Na serdecznym palcu znajdował się pierścionek zaręczynowy z
brylantem. Oficjalne ogłoszenie naszych zaręczyn zostanie jutro wygłoszone przy
mianowaniu Madary przywódcą wioski.
- Mój wuj jest niepoważny, biorąc za żonę gówniarę.
– Komentował Sasuke.
- Twoje komentarze są zbędne, Sasuke. Jeśli nie masz
co robić, wyjdź. Nie potrzebuję, abyś ze mną siedział. Nie mam możliwości
ucieczki. Nałożył na mnie pieczęcie chakry. Jestem na łasce Madary.
- Właśnie dlatego, że masz nałożone pieczęcie mam z
tobą siedzieć. – Czekaliśmy cierpliwie w milczeniu aż Madara wróci. Wolałam
spędzać czas w samotności niż być u boku jednego z Uchiha. Miałam wyrzuty, że
nie powiedziałam Itachiemu o zdradzie. Teraz jest za późno, abyśmy o
czymkolwiek porozmawiali.
Przepraszam
Itachi. – Myślałam, że jak nie powiem będzie łatwiej, ale w końcu nie zdążyłam
nawet zareagować. Wspomnienie ze śmierci ukochanego wracało każdej nocy, gdy
padał deszcz.
Stałam
przed kryjówką rodziny Uchiha. Wymęczona podróżą, patrzałam na otwarte drzwi.
Weszłam do środka, gdy drzwi zatrzasnęły się a lampy zapalały się w głąb
budynku. Miałam złe przeczucia.
Przyspieszyłam kroku i wbiegłam do Sali, w której leżało ciało na podłodze we
krwi, w czarnym płaszczu pokrytymi czerwonymi chmurami, nasączonym juchą.
-
Nie… - Wyszeptałam i podbiegłam, chwytając głowę bruneta. Wyczuwałam puls.
Powolny, ale jeszcze widziałam szanse na uratowanie ukochanego. Zobaczyłam ranę
i zakryłam dłońmi usta.
Za
głęboka, aby medyczne jutsu pomogło. Starałam się zatamować krwawienie.
-
Sakura… - Odzyskał przytomność. Spojrzał na mnie przyćmionymi tęczówkami. To
ostatnie chwilę, kiedy możemy zamienić słowo.
-
Nic nie mów. Pomogę ci.
-
Jako medyczny ninja wiesz, że jest za późno. Nie przeżyję nawet godziny. – Zacisnęłam
dłonie na ranie, gdy krwawienie nie ustępowało. Chciałam uratować Itachiego,
aby nie odchodził ode mnie. Pokłóciliśmy się, a teraz żałuję, że rozdzielamy
się w tragicznych okolicznościach.
-
Przepraszam.
-
Już dobrze, Sakura. Zawsze będę przy tobie. Śmierć nie jest straszna, kiedyś
jeszcze się spotkamy. – Dotknął moich zimnych dłoni. – Przestań mnie leczyć,
inaczej się wykończysz. Tylko zostań przy mnie do samego końca.
-
Tak. – Po policzkach płynęły łzy, gdy skapywały na twarz bruneta, mieszając się
z krwią. Oparłam głowę Itachiego o swoje uda, po czym głaskałam po włosach.
Zamykał powoli oczy. Wiedziałam, że nadchodzi kres życia. Płakałam, ponieważ
traciłam przyjaciela i kochanka.
-
Kocham cię, Sakura. – Ręce bruneta opadły, przestał oddychać i nie wyczuwałam
pulsu. Próbowałam powstrzymać łzy, ale nie potrafiłam pogodzić się ze śmiercią
Itachiego.
-
Nie!!! – Przytuliłam się do Itachiego, aby nie odchodził. Pragnęłam bliskości
ukochanego na zawsze. Teraz zostałam
sama bez bliskiej osoby. Musiałam pogodzić się z odejściem przyjaciela.
Usłyszałam otwierające się drzwi do sypialni.
Otworzyłam oczy. Nie mogłam pogodzić się ze śmiercią Itachiego, ale
postanowiłam walczyć o własny los. Jeśli nie sprzeciwie się Madarze mogę
pożegnać się ze sprawiedliwością na świecie.
Sasuke wyszedł z sypiali, gdy pozostawił nas samych. Miałam złe przeczucia
do dzisiejszej nocy. Madara planował użyć mnie do niecnych celów. Jest mordercą
i dostaje co mu się podoba, nawet jeśli za cenę wchodzi obce życie.
- Co tym razem? – Spojrzałam na bruneta, który nie
miał na sobie koszulki. Drgnęłam, bo zdawałam sobie sprawę o co chodziło Madarze.
Zamierzał powtórzyć dzień, w którym wszystko między nami się zaczęło.
Odeszłam z parapetu, kiedy pociągnął mnie do siebie
i złożył na ustach pocałunek. Dotknęłam dłońmi umięśnionego torsu, lecz
odepchnęłam bruneta od siebie, po czym dostał ode w twarz.
- Nie powinnaś tego robić. – Odsunęłam się od
Madary. Wiedziałam, że mogę cierpieć za czyn jakiego dokonałam. Bałam się.
Mężczyzna przede mną jest zdolny do nikczemnych rzeczy, aby dowieźć swojej
potęgi.
Uciekałam w stronę drzwi z zamiarem wyjścia, ale zostały
zamknięte. Szarpałam zdesperowana klamkę. Pragnęłam być jak najdalej, aby nie
wylądować w łóżku – po raz kolejny – z wrogiem.
- Ma to sens, Sakura? – Zamknęłam oczy, kiedy spodziewałam
się wybuchu złości, ale dotknął policzków i zjechał niżej rękami. Rozpiął
guziki koszuli i pozbył się rzuciwszy w kąt. – Jesteś moją narzeczoną. Niedługo
żoną. Będziemy uprawiali seks nawet jak tego nie będziesz chciała. To cholerny
obowiązek małżonki!
Popchnął mnie w stronę łóżka, gdy zamierzał iść
naprzód. Nie chciałam, aby doszło między nami do współżycia, ale nie widziałam
drogi ucieczki. Silne dłonie ścisnęły piersi pod stanikiem.
- Tęskniłem za nimi. – Poczerwieniałam, kiedy
dotknął mokrymi wargami karku. – Dzisiaj będziemy mieli cudowną noc.
Od autorki:
Hej moje rybki, nie było mnie na blogu sporo czasu. Niestety zaniedbywałam blogi, a teraz zamierzam wrócić. Pierwsza i Druga częć opowiadania zostały napisane w lutym 2013 roku, ale myślę, że warto dokończyć co się zaczęło, prawda. Więc oto jest kolejna część tego cacka.
Możecie także znaleźć opowiadania na : WATTPAD
Do następnego.
Pozdrawiam, Kimi-san.