Napisałam ją dawno. Szczerzę, znalazłam ją w czeluściach
swojego komputera i co mam na temat powiedzieć, iż w ogóle mi się ona nie
podoba. Miłego czytania~~
BRACIA
Kilka
dni po pogrzebie Chiyo Kankurou nadal nie mógł dojść do siebie. Nie chodziło
nawet o to, że wciąż był dość słaby po walce z Sasorim. Nie chodziło również o
poczucie winy, które w małej cząstce pozostało w jego sercu, po tym jak nie
mógł pomóc swojemu bratu, gdy ten najbardziej go potrzebował. On po prostu nie
mógł znieść w myślach widoku twarzy Gaary. Tej bladej, wyczerpanej twarzy, z
całkowicie opuszczonymi powiekami i lekko rozchylonymi ustami. Martwej twarzy.
Widział ją za każdym razem, gdy kładł się do łóżka i za każdym razem, gdy
patrzył na Kazekage. To go prześladowało i dręczyło, nie dawało spokoju ani na
chwilę. Dlatego jak najrzadziej starał się przebywać w towarzystwie tych
matowych, jasnozielonych oczu. Gaara nie pytał, dlaczego Kankurou tak nagle się
od niego odsunął, choć niewątpliwie go to zastanawiało i na swój sposób
dziwiło. Ostatnimi czasy lalkarz przecież spędzał z nim prawie każdą wolną
chwilę, rozmawiał z nim, uśmiechał się do niego, nawet gdy młodszy chłopak na
niego nie patrzył i w ogóle nie słuchał słów, które wypowiadał. Często siadał
na brzegu biurka Kazekage i paplał coś od rzeczy, gestykulując rękoma, od czasu
do czasu zerkał na brata, czochrał rudawe kosmyki włosów i śmiał się. Gaara
cenił sobie te chwile bliskości, w których mógł złapać oddech i się
zrelaksować, które zastępowały mu sen. I w głębi duszy tak bardzo chciał, żeby
wszystko wróciło do normy, żeby było tak jak dawniej. Jednak, mimo tej
tęsknoty, nie mówił nic, patrzył tylko na brata, kryjąc w spojrzeniu niemą prośbę.
Ale Kankurou chyba jej nie widział, gdyż nadal omijał go szerokim łukiem i
czasem tylko mruknął coś niewyraźnie w jego kierunku.
Lalkarz
wiedział, że nie zachowywał się w porządku w stosunku do Gaary, ale nie miał
wyboru. Może gdy nie będzie z nim przebywać, może gdy będzie go ignorować i
udawać, że go nie ma, te wszystkie obrazy przestaną go nawiedzać i wreszcie
zostawią jego głowę w spokoju? Z takimi oto myślami zamknął się na klucz w
pokoju, usiadł przy biurku, sięgnął po narzędzia i zaczął regulować Karasu. Nie
szło mu to zbytnio, bo ręce trzęsły mu się strasznie. Od dawna nie był aż tak
wytrącony z równowagi. Zwykle w najbardziej krytycznych momentach zachowywał
stoicki spokój, a przynajmniej dłoni nie miał jak z galarety. Uspokój się,
nakazał sobie. Uspokój się. Wziął kilka głębokich wdechów, wyprostował się,
rozluźnił mięśnie. Rozmasował palce i zrobił nimi kilka ruchów podobnych do
tych, którymi kieruje kukłą. Potem znów wziął narzędzie, tym razem padło na
śrubokręt, i zaczął przykręcać jakąś śrubkę w Kruku. Było już o wiele, wiele
lepiej. Uśmiechnął się pod nosem zadowolony. Czuł, że niedługo już wszystko
wróci do normy i ponownie będzie mógł rozmawiać z Gaarą jak dawniej, śmiać się
do niego i czochrać jego jedwabiste, niezwykle przyjemne w dotyku, rudawe
włosy.
Mimo
wszystkich zapewnień stan Kankurou się nie polepszał. Dni mijały, dystans
między braćmi rósł, a wizje lalkarza nie znikały. Wręcz przeciwnie - nasilały
się coraz bardziej. Teraz dręczyły go już nie tylko wtedy, gdy przymykał
powieki, ale też nie dawały mu spokoju podczas snu, przez co chłopak budził się
niemalże każdej nocy zlany zimnym potem. Na dodatek zaczęły się pojawiać sceny,
w których Gaara umiera na jego oczach w męczarniach, krzycząc z bólu, a on nie
może zrobić nawet jednego kroku w jego stronę. Dlatego też Kankurou przestał
spać, nie mogąc dłużej tego znieść. W zamian pochłaniał całe hektolitry kawy i
siedział przy tych swoich kukłach, rozmawiając z nimi nie wiadomo o czym. Nie
wiedział czemu, ale nie mógł wyzbyć się tego nawyku. Temari ciągle mu
powtarzała, że jeśli wciąż będzie gadać do lalek, to ludzie wreszcie uznają go
za kompletnego wariata i przestaną się z nim zadawać. Ale jego mało to
obchodziło. Ze swoimi drewnianymi skarbami dyskutowało mu się niezwykle dobrze.
One przynajmniej go słuchały, rozumiały i nikomu nigdy nie zdradzały jego
sekretów. Istne przeciwieństwo jego siostry. Ona nawet nie udawała, że uważa na
wypowiadane przez niego słowa, a jak się jej od święta udało wyłapać
jakiekolwiek zdanie, to potem i tak nie miała pojęcia, o co chodziło albo się z
niego nabijała. To nie było fair, ponieważ Kankurou nigdy nie czepiał się tego,
że Temari paplała do lustra lub do tego cholernego wachlarza. I gdzie tu
jakakolwiek sprawiedliwość?
Myśli
wciąż włóczyły mu się po głowie, a śrubokręt coraz mocniej przykręcał śrubkę w
jednym z ramion Kruka, aż wreszcie nie było zdolne nawet do najmniejszego
zgięcia. Lalkarz zacisnął zęby.
-
Niech to szlag trafi - zaklął pod nosem. - Niech to szlag - powtórzył. Rzucił
narzędziem o ścianę, pomasował palcami skroń i westchnął ciężko. - Rany, ja
chyba niedługo oszaleję.
Pewnego
późnego wieczoru, gdy Kankurou leżał na łóżku i czytał książkę, ktoś zapukał
cicho do jego pokoju.
-
Proszę - rzucił odruchowo, nie zastanawiając się nawet, kto to może być o tak
późnej porze. Po chwilki pukający wszedł, zamknął za sobą drzwi i oparł się o
nie plecami.
-
Kankurou - powiedział. Lalkarz uniósł wzrok znad lektury i spojrzał na gościa.
Natrafił na parę matowych, smutnych, jasnozielonych oczu.
-
Gaara? Jest już po północy, czego chcesz?
-
Ostatnio w ogóle nie sypiasz, Kankurou, i ciągle chodzisz półprzytomny. Jesteś
chory?
-
A skąd wiesz, że nie śpię? - głupie pytanie. Brązowowłosy zdawał sobie
doskonale sprawę, że o ludziach, którzy nie śpią, Gaara wie więcej od niego.
-
Umiem rozpoznać takie rzeczy.
-
W sumie - odwrócił głowę. Nie mógł znieść widoku tej bladej twarzy.
Zapanowała
cisza.
-
Kankurou, dlaczego tak bardzo mnie unikasz?
-
Gaara... Jestem zmęczony, zostaw mnie - mruknął wymijająco lalkarz. Młodszy
chłopak tylko kiwnął głową. Nie należał do osób, którym trzeba było wszystko
powtarzać dwa razy. Na dodatek wnet zrozumiał przesłanie brata, dlatego też po
minucie opuścił pomieszczenie. Przepraszam, Gaara, ale nie mogę inaczej,
pomyślał Kankurou.
Od
tamtej rozmowy Gaara nawet na niego nie patrzył. Ignorował go zupełnie, nie
mówił już nawet „dzień dobry" czy też „dobranoc". Starszemu shinobi
jak najbardziej to pasowało. Nie dręczyło go już aż tak wielkie poczucie winy,
jak przed kilkoma dniami, kiedy Kazekage siadał koło niego, zerkając czasami z
niemą prośbą o wypowiedzenie chociażby najkrótszego słowa. Jednak ten stan nie
trwał długo, ponieważ lalkarza znów zaczęły nachodzić uciążliwe myśli, a coraz
to nowsze emocje wdzierały się do jego serca i za nic nie chciały go opuścić.
Wyrzuty sumienia powróciły, tak samo jak smutek i tęsknota, a co najważniejsze
- koszmary, których nie miewał już od tygodnia. Miał ochotę krzyczeć, płakać,
paść na kolana i błagać Boga, by to wszystko się skończyło raz na zawsze, by
znów mógł przytulić swojego młodszego braciszka, potargać mu włosy i mówić do
niego godzinami.
Temari,
zauważając, że coś jest nie tak, podejmowała kilka prób rozmowy z Kankurou.
Otworzył się przed nią dopiero po czterech dniach, kiedy nie mógł już znieść
natrętnych pytań, lecz w duchu dziękował jej za zainteresowanie i wytrwałość.
Chociaż raz była dla niego wsparciem i naprawdę chciała go wysłuchać.
-
Co się między wami dzieje? - zapytała, siadając na jego łóżku i zakładając noga
na nogę.
Chłopak
milczał dłuższą chwilę. Wreszcie wziął głęboki oddech, położył dłonie na
kolanach i mruknął niewyraźnie:
-
To wszystko moja wina. Tylko moja - spuścił głowę, wlepiając wzrok w podłogę,
jakby było tam coś niezwykle interesującego i godnego uwagi. - On to próbował jakoś
naprawić, porozmawiać, wyjaśnić, ale go zbyłem.
-
Dlaczego?
Zaczął
opowiadać. Powiedział, jakie uczucia targały nim, gdy zobaczył martwego Gaarę,
nieruchomego i jeszcze bledszego niż zwykle. Powiedział o swoich koszmarach i o
tym, jak myślał, że jeśli odsunie się od brata - wizje znikną.
-
Znikły? - dopytywała się Temari.
-
Nie - odpowiedział szczerze. - Nasiliły się. To dlatego nie sypiam - westchnął
cicho. - Na dodatek tak mi cholernie brakuje tych chwil spędzanych razem,
Temari. Ja chyba przez to zwariuję - schował twarz w dłoniach, a głos mu się
zupełnie załamał. - Ja... Ja... Ja chyba nie mogę bez niego żyć. Nie mogę
znieść braku jego obecności, braku jego głosu, oczu, twarzy. Temari, czy t o
jest złe?
-
Nie, nie sądzę. Myślę, że powinieneś z nim porozmawiać, szczerze i bez owijania
w bawełnę. To ci powinno pomóc. Ale i tak zrobisz to, co uważasz za słuszne.
Jak zwykle - dziewczyna wstała i skierowała się do drzwi. Zanim wyszła,
szepnęła w stronę lalkarza: - Cieszę się, że znalazłeś kogoś, kogo tak mocno
kochasz. Nawet, jeśli jest to nasz brat - to rzekłszy, opuściła pokój,
zostawiając Kankurou samego ze swoimi myślami. Jego siostra trafiła w samo
sedno i przy okazji jego słaby punkt, nie zdając sobie z tego pewnie sprawy.
Tak, to była prawda - Kankurou kochał Kazekage mocno, och, jak mocno, i nie
była to bynajmniej miłość braterska. Na początku to uczucie mu przeszkadzało i
wydawało się strasznie irracjonalne, niewłaściwie. Potem jednak się do niego
przyzwyczaił, a nawet je zaakceptował, ciesząc się, że istnieje taka osoba, dla
której serce bije o wiele szybciej. Pozostał jednak jeden problem: czy Gaara
też go kocha? Od samego początku szczerze wątpił, by tak było, ale jakoś nie
uśmiechało mu się do końca życia wzdychać do swojej niespełnionej miłości. Nie,
to stanowczo nie była zbyt optymistyczna wizja przyszłości. Dlatego po prostu
wolał marzyć i ślepo wierzyć w cud lub zwykłe szczęście - jak kto woli.
Opadł
ciężko na pościel i zapatrzył się na sufit. Powieki mu potwornie ciążyły,
ciągle się przymykając. Cholera, zapomniał napić się kawy. Ze wszystkich sił
starał się nie zasnąć, marnie mu to jednak szło i po kilku chwilach głowa
zapadła mu się głęboko w poduszkę, oczy zamknęły się całkowicie, a sen złapał go
za rękę i zabrał na spacer do swojego królestwa. Słodkiego i rozkosznego a
jednocześnie niezwykle zdradzieckiego, gdyż w zaledwie pół sekundy potrafiło
zmienić się w miejsce ciemne, bez ani krzty światła, w którym natychmiast
pojawiały się przerażające maszkary. Tak było i teraz - do jego umysłu wdarł
się obraz przerażonych jasnozielonych oczu i bladej, popękanej twarzy. Słyszał
przepełniony bólem krzyk Gaary a potem wszechobecną ciszę, której nie mógł
wytrzymać. Otworzył zmęczone oczy, siadając gwałtownie na łóżku i otarł
wierzchem dłoni pot z twarzy. Próbował uspokoić przyspieszony, nierówny oddech
i serce, które waliło mu w piersi tak mocno, że miał wrażenie, iż zaraz
wyskoczy z jego ciała. Spojrzał na krzesło stojące przy biurku i ujrzał na nim
siedzącego Karasu. Mocne światło księżyca oświetlało jego drewniany czerep
skierowany w stronę lalkarza. Troje oczu wpatrywało się w niego uparcie,
najwyraźniej chcąc coś przekazać lub do czegoś zmusić. Chłopak wstał i podszedł
do swojej kukły, przejechał pieszczotliwym gestem po chropowatym policzku,
uśmiechając się gorzko.
-
Masz rację, Karasu. Masz rację. Temari też ją ma. Trzeba z tym skończyć -
szepnął. - Najwyżej koszmary będą mnie prześladować resztę życia, trudno.
Bynajmniej nikt mi nie zarzuci, że nie próbowałem.
Przeczesał
palcami sztywne, ciemnobrązowe kosmyki Kruka i wyszedł. Nogi same poniosły go
do sypialni Gaary. Wiedział, że Kazekage nie śpi, to było pewne na niemalże sto
procent. Stanął przed drzwiami.
Nie
będzie już uciekać.
Nie
będzie niczego dłużej ukrywać.
Nie
będzie kłamać.
Gdy
wszedł do pokoju matowe, jasnozielone oczy już na niego patrzyły, ukrywając w
sobie oczywiste pytanie: Co tu robisz? Zostało ono jednak zupełnie zignorowane
przez Kankurou, który podszedł do brata i przytulił go mocno, kładąc jego głowę
na swojej piersi. Złożył delikatny pocałunek na jego skroni i przybliżył usta
do ucha Kazekage.
-
Przepraszam, Gaara. Tak bardzo cię przepraszam - powiedział cicho. Jego ramiona
mocniej objęły brata, który nawet nie drgnął, wsłuchując się w bicie serca
starszego chłopca.
-
Kankurou, co się stało? Jesteś roztrzęsiony.
W
tym momencie lalkarz wyrzucił z siebie wszystko - obawy, zmartwienia, problemy.
Łzy cisnęły mu się do oczu, gdy z ust wypływały mu słowa przeprosin i prośby o
przebaczenie. I tak, jak kilkanaście minut temu żałował, że tu przyszedł, tak
teraz był z tego faktu zadowolony. Cały stres zniknął, rozpływając się w
powietrzu. Ulżyło mu i to bardzo, był spokojny i czuł, że nic go już nie trapi.
Palce
jednej dłoni bezwiednie zatopiły się w rudawych włosach, głaszcząc je
delikatnie, druga ręka zaś przesuwała się po plecach Gaary w górę i w dół, w
górę i w dół.
-
Przykro mi, że przeze mnie musiałeś tak cierpieć - wyszeptał Kazekage.
-
Ty cierpiałeś bardziej ode mnie - stwierdził smutno Kankurou. - Dużo bardziej.
-
To teraz nieważne, bo jest już dobrze. Brakowało mi twojej obecności, wiesz?
-
Mnie... Mnie twojej również, Gaara. Nawet nie wiesz... Jak bardzo - powiedział
ściszonym głosem. Po chwili usłyszał coś, jakby cichy chichot. Zerknął
zdziwiony na brata. Nigdy wcześniej nie słyszał, by Gaara się śmiał. - Z czego
się śmiejesz? - zapytał. Młodszy chłopak potrząsnął delikatnie głową i
przylgnął mocniej do drugiego ciała. - Kocham cię, Gaara. Tak bardzo cię
kocham.
A
co mu tam. Jak już ma mieć wieczór zwierzeń, to na całego. Najwyżej się zbłaźni
i zostanie znienawidzony.
Mylił
się.
Jasnozielone
oczy uniosły się i zatrzymały na twarzy brata. Po raz pierwszy lalkarz zobaczył
w nich małe, ledwo widoczne iskierki, które tańczyły wesoło. To był taki piękny
widok. Serce Kankurou na chwilę się zatrzymało pod wpływem tego radosnego,
łagodnego spojrzenia. A potem... Potem poczuł ciepły dotyk na swoich wargach,
dziwne gorąco rozlało się po całym jego ciele, nogi delikatnie się pod nim
ugięły, a serce zaczęło bić jak szalone. Ramiona Gaary owinęły się mocno wokół
pasa lalkarza, usta mocniej przywarły do ust drugiego shinobi. Po pierwszym
szoku Kankurou wreszcie udało się oddać pocałunek. Był krótki, ale za to
niezwykle słodki i pełen uczucia. Dokładnie taki, jaki być powinien.
-
Też cię kocham - szepnął Kazekage. - Ale bałem się to powiedzieć.
-
N-naprawdę?
-
Tak.
Ich
wargi znów się spotkały, tym razem łącząc się na o wiele dłużej.
-
Kocham cię - powiedzieli jednocześnie. Popatrzyli na siebie, ich twarze
rozjaśniły uśmiechy. Teraz będzie dobrze, na pewno.
Koszmary
odeszły i już nigdy się nie pojawiły.
THE END
PS. Proszę o szczerą opinie.
Dziękuję. Czy było słodkie i romantyczne? Wątpię!
OdpowiedzUsuńWiesz Karcia-chan mój komputer ma dużo sekretów które jeszcze nie odkryłam. Masz jakieś życzenie na jakaś konkretna parę? Jeśli tak napisz, a ja postaram dla ciebie coś napisać, lub wyszperać.
PS. Prosiłabym sprecyzowanie z lekka jaki ma być gatunek.
Romantyczne. Takich trzeba więcej. Czekam na następną partówkę ;))
OdpowiedzUsuń