poniedziałek, 13 maja 2013

Świat Ninja 4

Ladies and Mens! Zostawiam wam kolejną część i muszę przyznać, że jestem bardzo z niego zadowolona, a jednocześnie jeszcze bardziej zawiedziona, bo mi wyszedł cztery! razy krótszy. Ale musicie to przeboleć i czekać na ostatnią część- na pewno dużooo dłuższą :)
O, i dedyk oczywiście dla zamawiającej (ooj dawno zamawiałaś to, ale postaram sie go wakacji skończyć :)- Kimi-sam! :)
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Jak się okazało Pain doskonale wiedział że armia Konohy ich namierzyła i się właśnie zbliżają. Ba. Wszyscy już wiedzą. Ale o tym że Taka też się w to wplącze nie pomyślał. Omówiliśmy wszystko i właśnie kierujemy się do hali treningowej. Idę w ciszy spokojnym krokiem metr przed bratem. Tak, wiem- spóźniona już jestem, ale cóż poradzę. Powoli zbliżamy się do drzwi. Stoję łokieć przed nimi i wyciągam rękę żeby je pchnąć, ale po chwili zdaję sobie sprawę, że pchnęłam powietrze, drzwi huknęły o ściany a przede mną pojawiła się czyjaś klatka piersiowa. ‘Ja pierdziele. Dlaczego ja muszę być taka niska?!’ Zadzieram więc głowę, widzę Deidarę i co słyszę?
- No ile można czekać aż szanowna Pa… - coś chyba zauważył bo przerwał swoje krzyki w pół zdania i zrobił jakąś dziwna minę. Jakby za mną stał duch. A nie. Tam stoi Pain. – Li- lider? Eee… Bo ja ten.. tego.. czekałem na Was. – przekręciłam tylko oczami i nadal spokojnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Moje pierwsze wrażenie? Idealnie. Duża sala, kształtem przypominająca koło a na ścianach niby „balkony”, na których siedziała nasza prowizoryczna ‘widownia’. Między balkonami paliły się pochodnie, lekko oświetlając pomieszczenie. Podłoga wyłożona była brązowymi kafelkami, które w niektórych miejscach były lekko popękane. Nie odbierało im to jednak uroku, wręcz przeciwnie- sprawiały wrażenie starych i doświadczonych a jednak nadal mocnych i wytrzymałych. Zachwycały też swoją skromnością i  pięknem.
W samym epicentrum owego pomieszczenia stał On. Wyprostowany,  dzierżący w lewej dłoni trzy kunai’e. Z aroganckim uśmiechem, patrzył na mnie wyzywająco. Mój przeciwnik- Kakuzu. Leniwym krokiem zbliżyłam się do niego by stanąć przed nim i odwzajemnić jego, lekko już pogardliwe, spojrzenie.
- Kakuzu. – z moich ust wydobył się cichy, ale jadowity szept.
- Shi… a może raczej Sakuro. – równie jadowicie wyszeptał a moje źrenice lekko, prawie wręcz niezauważalnie, rozszerzyły się. Czyli już wszyscy w Akatsuki wiedzą o mojej tożsamości? Świetnie. Po prostu cudownie. Mój wzrok w trybie natychmiastowym zmienił się na wzrok seryjnego zabójcy.
- I oto godzina zero proszę państwa! – usłyszeliśmy jakby z głośników głos Deidary -  Przed nami, na arenie po waszej jednej stronie wysoki, chciwy i skąpy indywidualista – Kaaakuuzuu! Gromkie brawa! – ze strony widowni usłyszałam tylko ciche pomruki niezadowolenia – Acha… Po waszej drugiej stronie zauważycie niezbyt wysoką, przebiegłą kobietę z zabójczym ciałkiem! Prze wami Saaakuuraa! – nie wytrzymałam. Z mojego gardła wydobyło się rasowe warknięcie a oczy skierowały się w stronę tego idioty stojącego z Sasorim na jednym z balkonów. Wsiąknęłam w podłogę i wynurzyłam się tuż przed nim. Zanim zdążył jak kol wiek zareagować otrzymał prawego prostego, lewego sierpowego i kopa z półobrotu. Wkomponował się idealnie w szarą ścianę za nim.
- Auć.. boli. – blondyn cicho zaskomlał. Sasori natomiast nic sobie z tego nie robił tylko bezwiednie na nas patrzył. – T-tak traktujesz ko-komenta-tatora? –usłyszałam Deidarę, chyba mówił do mnie. Jednak obrałam postawę Skorpiona i po chwili wróciłam na swoje miejsce na arenie, naprzeciw Kakuzu. Miał minę pt. „Rusz się! Chce odzyskać moje gumki!”. Na jego nieme błaganie odpowiedział Sasori:
- Walczycie na ustalonych wcześniej zasadach. W razie ich złamania mam prawo zastosować karę, na którą może wpłynąć przeciwnik. Zaczynajmy!- po ostatnim słowie ruszyliśmy w tym samym czasie na siebie z przyszykowanymi pięściami. Nasze dłonie zderzyły się centralnie w epicentrum Sali, ale w momencie zetknięcia żadne z nas nie poczuło bólu, gdyż moja ręka zmieniła się w płatki wiśni, a po ułamku sekundy zrobiło to całe ciało. Przeciwnik stał z wyciągniętą ręką lekko zdezorientowany. Część płatków zawirowała wokół wroga, a następnie zastygła w powietrzu. Druga część zaś opadła na podłogę, zakrywając ją całkowicie. Pojawiłam się znów przed Kakuzu, ale gdy ten chciał się ruszyć natychmiast kilka z płatków ruszyło na niego, raniąc jego ciało. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że mają w sobie truciznę- w każdym płatku inna. Trafiła go trucizna paraliżująca i podrażniająca otarte rany- czyli coś jak sok z cytryny czy sól.
- Kuso.- zaklął cicho pod nosem, ale już się nie ruszył. Miał przymknięte oczy i zapewne myślał nad strategią. Po chwili otworzył je i już, już miał wykonać ruch, kiedy na salę wpadł Hidan.
- Kłopoty!- krzyknął, otwierając drzwi przez co leżące tam płatki rozwiało do wnętrza Sali - Konoha znalazła naszą kryjówkę! Będą tu za kilka minut! – nie myślałam, że przybędą tak szybko.  Pierwszy na tą wieść zareagował Pain.
- Słuchajcie. Zbliża się potyczka z Konohą i jak wszyscy wiemy jest ona groźnym przeciwnikiem. Nie możemy przegrać! Pokażmy na co stać Akatsuki! – po tej krótkiej przemowie teleportowaliśmy się wszyscy przed siedzibę. Każdy miał na sobie płaszcz z chmurkami i słomiany kapelusz z dzwoneczkami. Wyjątkiem byłam ja odziana w płaszcz z szerokim kapturem i małą chmurką na plecach. Po kilkunastu sekundach na polanie pojawił się oddział z Konohy. Pełny księżyc oświetlał ich twarze. Pojawili się wszyscy starzy znajomi. Uzumaki w płaszczu Hokage i wszyscy jego przyjaciele.
- Witamy szanowną Konohę! – Pain ironicznie zaczął rozmowę- Co was sprowadza w nasze skromne progi?- twarz Naruto nabrała ostrzejszych rysów. Swoją drogą, kiedy ja go ostatnio widziałam? Nie przypadkiem kilka lat temu? Wtedy jeszcze był rozwrzeszczanym głupkiem.
- Witamy Akatsuki! Mieliśmy nadzieję na nieco cieplejsze przywitanie…- na twarzy blondyna pojawił się uśmiech lekko szyderczy i lekko złośliwy jednocześnie-… np. ciepłą herbatkę po długiej podróży.
- Może najlepiej zróbmy piknik, pogadajmy o pogodzie i rozejdźmy się w pokoju, co?- Deidare widocznie irytowała taka Gatka-szmatka, jednak innym nie przeszkadzała.
- Piknik możemy urządzić przy najbliższej okazji. Jednak teraz, chętnie zaprosiłbym was na herbatkę, ale się skończyła. Proponuje zatem kawę i ciastko. – Pain zerknął na mnie dyskretnie, wysyłając krótkie zdanie telepatycznie.
- Jeśli dostaniemy jeszcze po misce Ramenu to umowa stoi. – Naruto pokazał cały swój wyszczerz i założył ręce na biodra, wypinając pierś. Wyglądał jakby był przekonany, że ta gatka to gadanie do ściany.
- Oczywiście, już podaję.- Pain minimalnie  schylił głowę i machął ręką, a jak cień zrobiłam to samo. W tym momencie zawirowały wśród wszystkich różowe płatki, już nie te zatrute, tylko delikatne w dotyku. Były tak gęste, że pole widzenia to był maksymalnie metr. Nie wirowały one długo w powietrzu- zaledwie pięc sekund. A gdy opadły, między Konohą a Akatsuki ustawiony był długi stół. Na nim biały obrus, który w miejscu gdzie wisiał miał umocowane bordowe falbany z białymi różami. Na stole miska Rameau dla każdego oraz gorąca, parująca kawa i po dwa ciastka.  Środkiem przebiegał czarny tiul, lekko pomarszczony. Co metr stał świecznik. Przy każdym miejscu wysokie krzesło. Wszystko było obsiane różowymi płatkami wiśni. Oczy mieli jak spodki od filiżanek. A Konoha do tego szczęki na ziemi. Bajeczny widok.
- Zatem  siadajmy. – Pain wybudził wszystkich z letargu i jako pierwszy zasiadł po środku jednej ze stron stołu, na najokazalszym krześle. Naprzeciw niego zasiadł Hokage, również na takim samym krześle. Po nim przysiedliśmy się my- całe Aka, z obu stron Paina a po drugiej stronie Konoha. Gdy odsuwaliśmy krzesła, wszystkie płatki ze stołu i krzeseł.
- Chciałbym prosić o zdjęcie nakryć z głów, gdyż tak wymaga kultura. – Pain znowu zabrał głos.
- Oczywiście.- Hokage mu przytaknął i jako pierwszy ściągnął kapelusz wyrzucając go za siebie. To samo poczyniliśmy my oraz Konoha. Po kolei ściągali kapelusze a w moim przypadku kaptur. Kiedy go ściągnęłam Naruto i reszta jego przyjaciół się obruszyła. No tak, pierwszy raz od kilku lat wróciłam do  mojego różu na włosach. Nie dziwię się im- musi to być dla nich szok… hahahaha. Co ja gadam, nie obchodzą mnie już oni.
- Tak więc, Smacznego wszystkim.- teraz odezwałam się ja i złapałam za pałeczki.
- Ta, spacznego.- Hokage Konohy tylko niewyraźnie coś bąknął. Jednak fakt, że je z całym Akatsuki Ramen przy pełni książyca, nie odezwał się tylko zaczął jeść. Uśmiechnęlam się dziko. To będzie niezapomniana walka…. 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszne wogóle mi się nie podoba ! Czy wiesz , że prawie zasnęłam jak to pisałam ? oł maj gat nudniejszego nie czytałam ! :P A jaki pomysł AKATSUKI JE OBIAD Z HOKAGE ?
    POPIERDOLIŁO ?!

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)