O, i dedyk oczywiście dla zamawiającej (ooj dawno zamawiałaś to, ale postaram sie go wakacji skończyć :)- Kimi-sam! :)
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Jak się okazało Pain doskonale wiedział że armia Konohy ich
namierzyła i się właśnie zbliżają. Ba. Wszyscy już wiedzą. Ale o tym że Taka
też się w to wplącze nie pomyślał. Omówiliśmy wszystko i właśnie kierujemy się
do hali treningowej. Idę w ciszy spokojnym krokiem metr przed bratem. Tak,
wiem- spóźniona już jestem, ale cóż poradzę. Powoli zbliżamy się do drzwi.
Stoję łokieć przed nimi i wyciągam rękę żeby je pchnąć, ale po chwili zdaję
sobie sprawę, że pchnęłam powietrze, drzwi huknęły o ściany a przede mną
pojawiła się czyjaś klatka piersiowa. ‘Ja pierdziele. Dlaczego ja muszę być
taka niska?!’ Zadzieram więc głowę, widzę Deidarę i co słyszę?
- No ile można czekać aż szanowna Pa… - coś chyba zauważył
bo przerwał swoje krzyki w pół zdania i zrobił jakąś dziwna minę. Jakby za mną
stał duch. A nie. Tam stoi Pain. – Li- lider? Eee… Bo ja ten.. tego.. czekałem
na Was. – przekręciłam tylko oczami i nadal spokojnym krokiem weszłam do
pomieszczenia. Moje pierwsze wrażenie? Idealnie. Duża sala, kształtem
przypominająca koło a na ścianach niby „balkony”, na których siedziała nasza
prowizoryczna ‘widownia’. Między balkonami paliły się pochodnie, lekko
oświetlając pomieszczenie. Podłoga wyłożona była brązowymi kafelkami, które w
niektórych miejscach były lekko popękane. Nie odbierało im to jednak uroku,
wręcz przeciwnie- sprawiały wrażenie starych i doświadczonych a jednak nadal
mocnych i wytrzymałych. Zachwycały też swoją skromnością i pięknem.
W samym epicentrum owego pomieszczenia stał On.
Wyprostowany, dzierżący w lewej dłoni
trzy kunai’e. Z aroganckim uśmiechem, patrzył na mnie wyzywająco. Mój
przeciwnik- Kakuzu. Leniwym krokiem zbliżyłam się do niego by stanąć przed nim
i odwzajemnić jego, lekko już pogardliwe, spojrzenie.
- Kakuzu. – z moich ust wydobył się cichy, ale jadowity
szept.
- Shi… a może raczej Sakuro. – równie jadowicie wyszeptał a
moje źrenice lekko, prawie wręcz niezauważalnie, rozszerzyły się. Czyli już
wszyscy w Akatsuki wiedzą o mojej tożsamości? Świetnie. Po prostu cudownie. Mój
wzrok w trybie natychmiastowym zmienił się na wzrok seryjnego zabójcy.
- I oto godzina zero proszę państwa! – usłyszeliśmy jakby z
głośników głos Deidary - Przed nami, na
arenie po waszej jednej stronie wysoki, chciwy i skąpy indywidualista –
Kaaakuuzuu! Gromkie brawa! – ze strony widowni usłyszałam tylko ciche pomruki
niezadowolenia – Acha… Po waszej drugiej stronie zauważycie niezbyt wysoką,
przebiegłą kobietę z zabójczym ciałkiem! Prze wami Saaakuuraa! – nie
wytrzymałam. Z mojego gardła wydobyło się rasowe warknięcie a oczy skierowały
się w stronę tego idioty stojącego z Sasorim na jednym z balkonów. Wsiąknęłam w
podłogę i wynurzyłam się tuż przed nim. Zanim zdążył jak kol wiek zareagować
otrzymał prawego prostego, lewego sierpowego i kopa z półobrotu. Wkomponował
się idealnie w szarą ścianę za nim.
- Auć.. boli. – blondyn cicho zaskomlał. Sasori natomiast
nic sobie z tego nie robił tylko bezwiednie na nas patrzył. – T-tak traktujesz
ko-komenta-tatora? –usłyszałam Deidarę, chyba mówił do mnie. Jednak obrałam
postawę Skorpiona i po chwili wróciłam na swoje miejsce na arenie, naprzeciw
Kakuzu. Miał minę pt. „Rusz się! Chce odzyskać moje gumki!”. Na jego nieme
błaganie odpowiedział Sasori:
- Walczycie na ustalonych wcześniej zasadach. W razie ich
złamania mam prawo zastosować karę, na którą może wpłynąć przeciwnik.
Zaczynajmy!- po ostatnim słowie ruszyliśmy w tym samym czasie na siebie z
przyszykowanymi pięściami. Nasze dłonie zderzyły się centralnie w epicentrum
Sali, ale w momencie zetknięcia żadne z nas nie poczuło bólu, gdyż moja ręka
zmieniła się w płatki wiśni, a po ułamku sekundy zrobiło to całe ciało.
Przeciwnik stał z wyciągniętą ręką lekko zdezorientowany. Część płatków
zawirowała wokół wroga, a następnie zastygła w powietrzu. Druga część zaś
opadła na podłogę, zakrywając ją całkowicie. Pojawiłam się znów przed Kakuzu,
ale gdy ten chciał się ruszyć natychmiast kilka z płatków ruszyło na niego,
raniąc jego ciało. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że mają w
sobie truciznę- w każdym płatku inna. Trafiła go trucizna paraliżująca i
podrażniająca otarte rany- czyli coś jak sok z cytryny czy sól.
- Kuso.- zaklął cicho pod nosem, ale już się nie ruszył.
Miał przymknięte oczy i zapewne myślał nad strategią. Po chwili otworzył je i
już, już miał wykonać ruch, kiedy na salę wpadł Hidan.
- Kłopoty!- krzyknął, otwierając drzwi przez co leżące tam
płatki rozwiało do wnętrza Sali - Konoha znalazła naszą kryjówkę! Będą tu za
kilka minut! – nie myślałam, że przybędą tak szybko. Pierwszy na tą wieść zareagował Pain.
- Słuchajcie. Zbliża się potyczka z Konohą i jak wszyscy
wiemy jest ona groźnym przeciwnikiem. Nie możemy przegrać! Pokażmy na co stać
Akatsuki! – po tej krótkiej przemowie teleportowaliśmy się wszyscy przed siedzibę.
Każdy miał na sobie płaszcz z chmurkami i słomiany kapelusz z dzwoneczkami.
Wyjątkiem byłam ja odziana w płaszcz z szerokim kapturem i małą chmurką na
plecach. Po kilkunastu sekundach na polanie pojawił się oddział z Konohy. Pełny
księżyc oświetlał ich twarze. Pojawili się wszyscy starzy znajomi. Uzumaki w
płaszczu Hokage i wszyscy jego przyjaciele.
- Witamy szanowną Konohę! – Pain ironicznie zaczął rozmowę-
Co was sprowadza w nasze skromne progi?- twarz Naruto nabrała ostrzejszych
rysów. Swoją drogą, kiedy ja go ostatnio widziałam? Nie przypadkiem kilka lat
temu? Wtedy jeszcze był rozwrzeszczanym głupkiem.
- Witamy Akatsuki! Mieliśmy nadzieję na nieco cieplejsze
przywitanie…- na twarzy blondyna pojawił się uśmiech lekko szyderczy i lekko
złośliwy jednocześnie-… np. ciepłą herbatkę po długiej podróży.
- Może najlepiej zróbmy piknik, pogadajmy o pogodzie i
rozejdźmy się w pokoju, co?- Deidare widocznie irytowała taka Gatka-szmatka,
jednak innym nie przeszkadzała.
- Piknik możemy urządzić przy najbliższej okazji. Jednak
teraz, chętnie zaprosiłbym was na herbatkę, ale się skończyła. Proponuje zatem
kawę i ciastko. – Pain zerknął na mnie dyskretnie, wysyłając krótkie zdanie
telepatycznie.
- Jeśli dostaniemy jeszcze po misce Ramenu to umowa stoi. –
Naruto pokazał cały swój wyszczerz i założył ręce na biodra, wypinając pierś.
Wyglądał jakby był przekonany, że ta gatka to gadanie do ściany.
- Oczywiście, już podaję.- Pain minimalnie schylił głowę i machął ręką, a jak cień
zrobiłam to samo. W tym momencie zawirowały wśród wszystkich różowe płatki, już
nie te zatrute, tylko delikatne w dotyku. Były tak gęste, że pole widzenia to
był maksymalnie metr. Nie wirowały one długo w powietrzu- zaledwie pięc sekund.
A gdy opadły, między Konohą a Akatsuki ustawiony był długi stół. Na nim biały
obrus, który w miejscu gdzie wisiał miał umocowane bordowe falbany z białymi
różami. Na stole miska Rameau dla każdego oraz gorąca, parująca kawa i po dwa
ciastka. Środkiem przebiegał czarny
tiul, lekko pomarszczony. Co metr stał świecznik. Przy każdym miejscu wysokie
krzesło. Wszystko było obsiane różowymi płatkami wiśni. Oczy mieli jak spodki
od filiżanek. A Konoha do tego szczęki na ziemi. Bajeczny widok.
- Zatem siadajmy. –
Pain wybudził wszystkich z letargu i jako pierwszy zasiadł po środku jednej ze
stron stołu, na najokazalszym krześle. Naprzeciw niego zasiadł Hokage, również
na takim samym krześle. Po nim przysiedliśmy się my- całe Aka, z obu stron
Paina a po drugiej stronie Konoha. Gdy odsuwaliśmy krzesła, wszystkie płatki ze
stołu i krzeseł.
- Chciałbym prosić o zdjęcie nakryć z głów, gdyż tak wymaga
kultura. – Pain znowu zabrał głos.
- Oczywiście.- Hokage mu przytaknął i jako pierwszy ściągnął
kapelusz wyrzucając go za siebie. To samo poczyniliśmy my oraz Konoha. Po kolei
ściągali kapelusze a w moim przypadku kaptur. Kiedy go ściągnęłam Naruto i
reszta jego przyjaciół się obruszyła. No tak, pierwszy raz od kilku lat
wróciłam do mojego różu na włosach. Nie
dziwię się im- musi to być dla nich szok… hahahaha. Co ja gadam, nie obchodzą
mnie już oni.
- Tak więc, Smacznego wszystkim.- teraz odezwałam się ja i
złapałam za pałeczki.
- Ta, spacznego.- Hokage Konohy tylko niewyraźnie coś
bąknął. Jednak fakt, że je z całym Akatsuki Ramen przy pełni książyca, nie
odezwał się tylko zaczął jeść. Uśmiechnęlam się dziko. To będzie niezapomniana
walka….
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńStraszne wogóle mi się nie podoba ! Czy wiesz , że prawie zasnęłam jak to pisałam ? oł maj gat nudniejszego nie czytałam ! :P A jaki pomysł AKATSUKI JE OBIAD Z HOKAGE ?
OdpowiedzUsuńPOPIERDOLIŁO ?!