Wybiegając z jego mieszkania nie zastanawiałam się nad
niczym innym jak tylko uciec od niego jak najdalej, jednak uczucie strachu minęło szybciej niż
myślałam a moje myśli wypełniły wyrzuty sumienia. Przecież uderzając go tą
butelką mogłam go zabić. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych i
spojrzałam w tył. Powiedział że mnie nie skrzywdzi i w sumie tego nie zrobił,
nie mam żadnych obrażeń ciała, on po prostu mnie pragnął a fakt że nigdy nie
byłam z mężczyzną mnie przeraził. Poczułam się winna, to ja go skrzywdziłam nie
on mnie.
Zebrałam się w sobie i zawróciłam, musiałam wiedzieć czy
dobrze się czuje, zimne dreszcze oplatały moje ciało zupełnie w ten sam sposób
co przed chwilą dłonie Itachiego, ale nie zawahałam się tylko ruszyłam w drogę
powrotną.
Uderzenie jakie mi zadała było bardzo silne jak na taką
kruchą istotkę, krew ciekła mi z głowy starałem się ją zatamować moją koszulą
której użyłem jak zwykłą szmatę ale to nic nie pomagało. Nie miałem pretensji
do Sakury, zachowałem się okropnie wobec niej i zasłużyłem sobie na to co mnie
spotkało. Jednak nie żałowałem ani sekundy, jej usta były tak słodkie że
odbierały mi dech w piersiach, wiem że nie powinienem ale tak bardzo jej
zapragnąłem że nic innego się w tamtej chwili nie liczyło. Bałem się teraz
jednak że może zrobić coś głupiego, wybiegła z mojego mieszkania tak bardzo
przerażona...
- Itachi...
Spojrzałem w stronę korytarza gdzie stała ona, zapłakana z
czerwonymi rumieńcami na twarzy opierając się o ścianę. Wyglądała na
zmartwioną, ale dlaczego? Dlaczego wróciła?
Zobaczyłam jak siedzi na podłodze przytrzymując koszulę przy
głowie, mocno leciała mu krew i to z mojej winy. Wyglądał na zaskoczonego
widząc mnie ponownie w swoim mieszkaniu, najwyraźniej nie spodziewał się że tu
wrócę.
Wolnym krokiem podeszłam d niego i ukucnęłam patrząc w jego
czarne jak noc źrenice, dotknęłam swoją dłonią jego i zmusiłam by odsunął
materiał z rany który wchłaniał krew. Rozcięcie było dosyć głębokie dlatego tak
mocno krwawił, praktycznie całe jego włosy były pokryte juchą. Nie spuszczał ze mnie wzroku tak jakby rana
zupełnie go obeszła, jednak mnie ona bardzo martwiła więc wyciągnęłam dłoń w
jego stronę by pomóc mu wstać i zająć się jego bolączką. Skorzystał z niej i
bez słowa podniósł się do pionu.
- Przepraszam Sakura.
Spojrzałam na niego w drodze do łazienki, poczucie winy miał
dosłownie wymalowane na twarzy przez co poczułam się jeszcze gorzej.
- Nie przepraszaj, to nie ty mnie skrzywdziłeś tylko ja
ciebie. Zaraz zajmę się raną chociaż uważam że powinieneś jechać na pogotowie.
- Nic mi nie będzie i po stokroć wolę żeby zajęły się mną
twoje ręce.
- W końcu to moja wina....
- Nie, to ja zawiniłem i zasłużyłem sobie na to ale....
- Ale?
- Nie żałuję ani sekundy. Jesteś idealna a ja tak bardzo
pragnę tej idealności. Pragnę ciebie Sakura.
Polewając jego krwawiące miejsce spojrzałam mu w oczy i
zrozumiałam że nie potrzebny był w naszym towarzystwie mój strach, nie
potrzebnie go uderzyłam przecież nie chciał mnie skrzywdzić, on jedynie mnie
pragnie. Nic innego się teraz nie liczyło, w tej chwili chciałam należeć do
niego ale nie robił nic w tym kierunku więc postanowiłam go wyręczyć.
Po założeniu opatrunku szybkim ruchem wpiłam się swoimi
ustami w jego choć jeszcze kilka chwil temu tak bardzo mnie przerażały, nie
odepchnął mnie przeciwnie, pogłębił pocałunek i przyciągnął mnie bliżej swojego
ciała. Pierwszy raz w życiu poczułam się tak wyjątkowa.
Kiedy mnie pocałowała poczułem tą niesamowitą żądzę która po
chwili ogarnęła całe moje ciało. Nie zamierzałem się hamować chociaż
wiedziałem że jestem jej pierwszym mężczyzną. Pragnąłem podarować jej noc
której nigdy nie zapomni.
Chwyciłem silnym ruchem jej uda i podciągnąłem do góry tak
że trzymałem ją ponad podłogą a jej zgrabne nogi obejmowały mnie w pasie, nie
czekałem ani chwili ruszyłem wprost do sypialni.
Ta chwila będzie trwać wiecznie choćby w mojej i jej pamięci.
Położyłem ją delikatnie na jedwabnym posłaniu i bez zbędnych słów pieściłem
językiem jej wargi oraz szyję by po chwili zrzucając na podłogę jej górną część
odzienia zająć się jej nagimi piersiami. Były średniego rozmiaru, idealnie
mieściły się w dłoni a zaróżowione sutki
same prosiły się o przyjemność którą w tej chwili im dostarczałem. O dziwo nie
wstydziła się swojej nagości i zręcznie swoimi dłońmi przez materiał moich
spodni pieściła moje przyrodzenie. Pożądanie zupełnie przyćmiło nasze umysły,
ona była dla mnie jak zakazany owoc którego każdy w życiu chce posmakować
najbardziej dlatego nie wzbraniałem się przed tą chwilą tylko brałem z niej jak
najwięcej.
Kilka chwil później leżeliśmy na posłaniu zupełnie nadzy
dając sobie wzajemną rozkosz, wytrzymałem dłużej niż się spodziewałem na grze
wstępnej jednak dłużej już nie chciałem czekać.
Rozchyliłem jej uda i już za pierwszym pchnięciem pozbawiłem ją
dziewictwa, krzyknęła głośno z bólu ale nie przestałem się poruszać, starałem
się delikatnie brnąć do przodu aby się rozluźniła i tak po chwili się stało.
Ból był niesamowity, nie powstrzymałam się od krzyku ale nie
chciałam by przestał, pragnęłam czuć go w sobie a każdy jego kolejny ruch
stawał się coraz bardziej przyjemny i po kilku minutach była już tylko rozkosz.
Z chwili na chwilę poruszał się coraz szybciej aż oboje poczuliśmy że zbliża
się Ten moment. Ja wbiłam mu paznokcie w plecy a on zatkał mi usta głębokim
pocałunkiem i wtedy poczułam to, całym moim ciałem zawładnęły zimne dreszcze a
gorący impuls przeszył mnie na wskroś. Itachi jęknął w moje usta i wtulił swoją
głowę w moje włosy, wiedziałam że on również doznał orgazmu.
Trwał w moim wnętrzu jeszcze jakąś chwilę po czym powoli
wyszedł ze mnie a na posłaniu pojawiła się moja dziewicza krew pomieszana z
jego sokami, nawet nie zwróciliśmy na to uwagi tylko przytuleni wskoczyliśmy
pod kołdrę. Żadne z nas nie odzywało się do siebie, nie wiem dlaczego może
po prostu nie chcieliśmy aby ta cudowna chwila dobiegła końca, jednak w końcu
coś musieliśmy powiedzieć.
- Itachi ja...
- Wiem Sakura, wiem.
Nic nie mów , śpij księżniczko.
Kiedy się we mnie mocniej wtuliła powoli pogrążając się we
śnie, zrozumiałem że to co się przed chwilą zdarzyło było zbyt piękne żeby
mogło trwać wiecznie, dotarło do mnie że to była pierwsza i ostatnia wspólna
noc w naszym życiu. Ja i ona to jak ogień i woda, nie możemy bez siebie żyć jednak razem być również nie
możemy i nie pomyliłem się. Kiedy rano otworzyłem oczy po Sakurze nie było
śladu, wyszła kiedy spałem nie
zostawiając żadnej wiadomości. W pierwszej chwili chwyciłem komórkę i chciałem
do niej zadzwonić powstrzymał mnie jednak brak jej numeru który musiała
wykasować przed wyjściem. Przesłanie było jasne nie chciała mieć już ze mną
żadnego kontaktu i choć spodziewałem się takiego obrotu spraw to jednak byłem
zawiedziony, najpiękniejsze w życiu chwile są najbardziej ulotne doświadczyłem
tego na własnej skórze.
Wyszłam o świcie kiedy jeszcze spał wiedziałam że będzie
chciał do mnie zadzwonić dlatego skutecznie pozbawiłam go tej możliwości,
chciałam żeby nasza wspólna noc pozostała najcudowniejszym wspomnieniem choć
nie sądziłam że w tej chwili będzie również najbardziej bolesne. Tak bardzo
chciałam trwać przy jego boku, wspierać go we wszystkim, być podporą na całe
życie. Choć wiedziałam że to nie możliwe on stał się moim największym
marzeniem.
Od naszej wspólnej nocy minęło 5 lat, nie widziałam się z
Itachim ani razu słyszałam jedynie z plotek że wyjechał gdzieś za granicę by
prowadzić rodzinny interes. Nigdy nie szukał ze mną kontaktu więc i ja tego nie
robiłam, teraz miałam swoje życie wychowując przy tym naszego syna. Tak, tamtej
pamiętnej nocy zaszłam w ciążę i 9 miesięcy później urodziłam zdrowego chłopca.
Nie miałam zamiaru mu o tym mówić i choć może to wyglądało na samolubne
zachowanie to jednak takie nie było.
Od samego początku oboje czuliśmy że to
jest tylko jedna noc, jedna chwila która uleciała w raz ze świtem jaki zastał
na w łóżku następnego dnia i nasz syn mógł mieć tylko jednego rodzica którym
zostałam ja. Mimo wszystko Kochałam Itachiego w swój własny inny sposób i
bardzo za nim tęskniłam, ale nie żyłam już przeszłością tylko tworzyłam nową
dla mnie i dziecka.
Któregoś dnia robiąc małemu Itachiemu śniadanie usłyszałam w
wiadomościach coś co zmroziło mi krew w żyłach, dotyczyło to ojca mojego
dziecka. Ponoć oskarżyli go za wielokrotne popełnienie morderstwa i skazali na
śmierć a karę mieli wykonać jutro. Zrobiło mi się słabo, nie mogłam w to
uwierzyć tysiące myśli przechodziło mi przez głowę ale tylko jedna wydała mi się
słuszna.
Spakowałam kilka niezbędnych rzeczy na podróż, ubrałam synka
i wyszłam z domu. Zaprowadziłam małego do przyjaciółki prosząc o opiekę nad nim
przez dwa dni, zgodziła się a ja jak najszybciej wsiadłam w samochód i ruszyłam
na lotnisko.
Następnego dnia byłam już w L.A więc czym prędzej ruszyłam
do więzienia w którym za dwie godziny mieli zabić jedynego mężczyznę którego
darzyłam uczuciem. Dotarłam tam na 15 minut przed egzekucją, wpuścili mnie na
salę tylko dlatego że powiedziałam że Itachi to mój narzeczony a na dowód
swoich słów przedstawiłam im akt urodzenia mojego synka gdzie w rubryce ojca
widniało Itachi Uchiha.
Stałam przed małą, szklaną klatką w której znajdowało się
szpitalne łóżko z pasami i sprzęt do podania skazańcowi ostatniego zastrzyku w
życiu. Rozejrzałam się dookoła po zapłakanych twarzach zebranych tu ludzi,
wszyscy w oczach mieli nienawiść i czekali na śmierć osoby która odebrała im
bliskich. Ja jednak nie mogłam uwierzyć że on na prawdę to zrobił, ale również
nie byłam w stanie zapobiec egzekucji, byłam bezradna.
Alarmowy brzdęk i drzwi
się otworzyły a ja go zobaczyłam w obstawie 10-ciu klawiszy. Szedł dumnie z
podniesioną głową i nawet odrobiny strachu nie było widać w tych
przeszywających pewnością czarnych oczu. Dostrzegł mnie od razu i nie spuszczał
ze mnie wzroku, z każdym krokiem był coraz bliżej ale jednak tak samo nie
dostępny jak wcześniej, tym razem dzieliła nas gruba, pancerna szyba.
Położyli go na łóżku i spięli pasami po czym w kłuli mu się w
żyłę zakładając welflon przez który za kilka minut dostanie się do jego żył
trucizna. Prokurator zaczął odczytywać akt oskarżenia i wyrok sądu, ale my
oboje nie słuchaliśmy tylko wciąż wpatrywaliśmy się w siebie. Kiedy oskarżyciel
zapytał go czy ma coś do powiedzenia, on się odezwał ale nie przepraszając za
swoje winy tylko zwrócił się do mnie.
- Sakura, tyle lat minęło. Nie żałuję ani chwili w swoim
życiu i ty nie żałuj, to nie jest twoja wina że tu jestem. Nawet gdybyśmy
jednak wtedy się zeszli to nic by to nie zmieniło, to była tatusiowa tradycja
którą przejąłem po nim ja. Pamiętaj żeby szczęśliwe chwile brać garściami, bo
kiedyś tak jak mnie teraz dopadnie szara rzeczywistość.
Obrócił głowę w bok kończąc swoje zdanie, ale ja musiałam mu
coś powiedzieć.
- Itachi, mamy syna.
Znów zaszczycił mnie swoim tym razem lekko zdziwionym
spojrzeniem.
- To będzie twoja szara rzeczywistość, wychować go na porządnego
człowieka zwłaszcza gdy ma geny po ojcu mordercy.
Nic już nie powiedziałam on również. Zamknął oczy a po
podaniu mu trzech substancji jego oddech ustał. Itachi Uchiha zakończył swój
żywot zostawiając mnie już na zawsze w samotności. Wyszłam stamtąd otępiała, z
wieloma uczuciami w sercu i ze świadomością że już nigdy tak na prawdę nie będę
szczęśliwa. Udałam się na lotnisko by wrócić do domu, przytulić synka i żyć
wspomnieniami o naszej wspólnej jednej nocy która już nigdy się nie powtórzy.
Tak jak powiedział, będę starała się łapać szczęśliwe chwile
garściami i ze strachem w sercu czekając na szarą rzeczywistość.
Uf to koniec, ostatnia część mam nadzieję że wam się
spodoba. Przepraszam za to ogromne spóźnienie ale jestem chora i biorę leki
przez które ciężko jest mi pisać. Teraz zajmę się realizacją zamówień partówek,
pozdrawiam serdecznie:)
Przepraszam za błędy ortograficzne:)
No co aj mogę stwierdzić : każda partówka kończy się dramatycznie - to już wiesz.
OdpowiedzUsuńChoć to nie jest takie ważne, bo zawsze mi się podoba twój styl pisania i nie tylko - cała fabuła! Jestem ciekawa dalszych twoich pomysłów!
Pozdrawiam, Kimi-san
Bardzo dziękuję za miłe komcie i obiecuję że dla Ciebie Kimi następna partówka zakończy się happy end-em. Masz to na 200% :)
OdpowiedzUsuńKarcia-chan, Tobie też dziękuję ,że jesteś i mnie wspierasz.
Pozdrawiam:)
Ja uwielbiam te dramatyczne zakończenia ;) Zazwyczaj te happy endy są zbyt przesłodzone :/
OdpowiedzUsuńDobra robota, czekam na kolejne partówki :D