Odzyskując przytomność rozejrzała się wokół, zrozumiała że
tkwi w zupełnej ciemności ale to jej nie przerażało bardziej obawiała się
otwieranych w tym momencie drzwi przez nieznanego osobnika. Wszedł do środka i
chwycił za jej nadgarstek zmuszając do wstania i ciągnąc w nieznane miejsce. W
pewnym momencie zawahała się podjętej przez siebie decyzji, przecież oni mogli
ją zabić, ale czy to by się opłacało?
Ciągnięta korytarzem przez długowłosego blondyna chwytała
wzrokiem wszystko co było wokół ale nie dostrzegła nic interesującego, były
tylko kamienne ściany pochłonięte wilgocią i co jakiś czas palące się pochodnie
oświecające drogę przez którą kroczyła.
- Gdzie idziemy?
Zapytała ale nie uzyskała odpowiedzi więc więcej nie
zadawała pytań. Po kilku chwilach stanęła przed dębowymi, wielkimi drzwiami a
po ich skrzypiącym otwarciu została wepchnięta do pomieszczenia. Nie było tam
jaśniej niż na tej ścieżce którą przed chwilą przeszła, za to wystrój był o
wiele ciekawszy. Kilka mahoniowych szaf i dębowe biurko na środku po którym
zalegało pełno kartek papieru i rozlanego tuszu do pióra. Najwyraźniej ktoś
miał dość wypełniania całymi dniami jakiś dokumentów, rozejrzała się wokół i
dostrzegła postać , a raczej jej cień na ścianie. Ów osobnik znajdował się
dokładnie za jej plecami, przełknęła głośno ślinę i wyprostowała się czekając
na cios, ale on nie nadszedł.
- Dlaczego nas szukałaś?
- Ponieważ chcę dołączyć do Akatsuki.
- A dlaczego myślisz że cię przyjmę?
Po jego słowach zrozumiała że rozmawia z Liderem tej
organizacji i chciała zrobić wszystko by ją przyjął.
- Ponieważ jestem najsilniejszą kunoichi w Liściu i jestem
medykiem, a medyka chyba nie macie w swoich szeregach.
Chwycił jej blond włosy i mocno pociągnął, dla niego była
wymądrzającą się gówniarą która jeszcze nic nie udowodniła.
- Masz się za najlepszą tak? Więc ulecz to.
Wbił jej kunai w udo zahaczając o tętnicę przez co mocno
krwawiła. Jednak ona nie wykonała żadnego gestu, miejsce rany poświeciło
niebieską chakrą i zaleczyło się samoistnie przez co wywarła na Pain-ie znakomite
wrażenie. Zrozumiał że ta dziewczynka jest bardzo uzdolniona a im brakowało
medyka więc puścił ją i nakazał wyjść gestem dłoni.
- Przyjmę cię ale Itachi i Kisame cię sprawdzą.
Wyszła a po zamknięciu za sobą drzwi wpadła na kogoś.
Spojrzała w górę i natrafiła na czerwone oczy wiedziała do kogo należą.
- Mógłbyś mnie tak nie straszyć Itachi.
- Czyli jednak jest coś czego się boisz.
- To zrozumiałe, posiadasz sharinghan którym możesz zabijać
bez ruchu dłoni, każdy w Liściu obawia się tej taktyki.
- No Itachi, sławny jesteś.
- Dosyć. Wychodzimy na polanę tam cię przetestuję.
Szła za nimi z obawą że Itachi wykonując pierwszy ruch ją
zabije, ale nie zamierzała się poddać w końcu takiej adrenaliny jej brakowało.
Wychodząc na opierzałą w zieleń przestrzeń łapczywie łapała zapach wiosny w
nozdrza w których zalegał kurz z kryjówki Akatsuki.
To tak jakby w tym momencie narodziła się od nowa zaczynając
nowe życie. W niepamięć poszła walka którą zaraz miała stoczyć, liczyły się
pyłki drzew które przelatywały obok jej twarzy i to ciepło jakim obdarzało ją
słońce. Jeśli ta walka ma być jej ostatnią to chce przynajmniej nacieszyć się
tym co ją raduje.
Stając na przeciw Itachiego uchiha miała pełną świadomość co
może nastąpić a kiedy zaatakował odczuła to na własnej skórze. Jego ruchy były
zwinne jak u kota, szybkie jak u dorosłego geparda i ostre jak pazury tygrysa.
Wiedziała że z nim nie wygra ale jednak starała się i prowokowała wiedząc jakie poniesie konsekwencje za swoje
słowa.
- To tak wymordowałeś swój klan? Cienki byłeś a oni chyba
jeszcze bardziej.
Narastający w nim gniew wybuchł jak wulkan, udało jej się
sprowokować jego gniew tylko chwile dzieliły ją od śmiercionośnego sharingana
ale uważała że jeśli ma zakończyć własny żywot to tylko jako shinobi w walce.
Niespodziewany ruch i czyjeś ciepłe dłonie na jej ramionach,
twarda klatka piersiowa i bezpieczeństwo jakie poczuła. To był Pain uratował ją
i trzymał w ramionach. Gniewnym wzrokiem lustrował Itachiego dając mu do
zrozumienia że ma przechlapane, w końcu miał ją tylko przećwiczyć by dowiedzieć
się do czego jest zdolna, tymczasem on próbował ją zabić.
- Jesteś cała?
- Tak.
Postawił ją na ziemi i spojrzał w czarne oczy które z jednej
strony wyrażały lekki strach a z drugiej zaskoczenie. Ta dziewczyna w sobie coś
ma, wiedział to dlatego interweniował, w innym wypadku podarowałby Itachiemu jej
śmierć ale nie tym razem.
- Itachi do gabinetu.
- Zasłużyła...
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie, porozmawiamy sobie zaraz.
A ty
Wskazał palcem na dziewczynę.
- Ochłoń trochę i przyjdź do mnie, też musimy porozmawiać.
Wpatrywała się w jego plecy jak odchodził. Ocalił ją i tak
delikatnie trzymał w ramionach, nie wiedziała że Lider najgroźniejszej
organizacji przestępczej na świecie jest zdolny do takich uczuć. Ona je
dostrzegła i w pewnym sensie postanowiła wykorzystać.
- Na pewno nie będę się tu nudziła.
Druga część zakończona. Przepraszam za zwłokę ale to
nadrobię, mam nadzieję że Ci się podoba Riddle.
Pozdrawiam:)( Sorki za błędy ):)
Rozdział świetny i warto było poczekać :D Mój kochany Peinuś jest taki słodki *O* ~ Mrs. Riddle
OdpowiedzUsuń