środa, 29 stycznia 2014

"Don't dare to leave my side" cz.4 - Itasaku

Sakura zmieniła dzisiaj zdanie ponad dziesięć razy. Iść czy nie iść. Spódnica czy spodnie. Nawet najmniejsza decyzja wymagała rozważenia. W momencie, gdy od pięciu minut próbowała wybrać miskę w której zje płatki, zrozumiała, że coś jest zdecydowanie nie w porządku. 
Przecież nie było czym się denerwować.
Miała po prostu spotkać się z jednym z najpotężniejszych facetów w kraju, dostającego wszystko co tylko chciał za pstryknięciem palca. Prezesem gigantycznej firmy i członkiem tajemnego gangu, mającego wpływy w całej cholernej Japonii.
Tak, nie było powodów do nerwów. Dzień jak co dzień.
Zjadła jeszcze jedną łyżkę płatków i odstawiła naczynie do zlewu, mimo, że prawie po brzegi wypełnione było jedzeniem. Gula w gardle, towarzysząca jej od samego rana nie pozwalała jej na jedzenie, nawet jeśli miały to być jej ulubione płatki śniadaniowe.
Spokojnym krokiem wróciła do swojego pokoju, wiedząc, że nikogo oprócz niej nie ma w domu. Była dopiero siódma rano, a jej ojciec już gdzieś wyparował. Mało ją obchodziło, gdzie się aktualnie znajdował, więc jego nieobecność przyjęła do świadomości jako rzecz normalną i na porządku dziennym. 
Usiadła na łóżku i odetchnęła głęboko. Z Uchihą Itachim miała się spotkać dopiero o dziewiątej, ale przez swoje zdenerwowanie wstała zdecydowanie za wcześnie. Wzięła kolejny głęboki oddech, żeby się uspokoić.
Oczywiście nie pomogło.
Zerwała się na równe nogi, chwyciła czarną torebkę, którą pożyczyła od Ino i ruszyła w kierunku wyjścia. Nie mogła dłużej siedzieć na tyłku. Musiała się ruszyć i odwrócić swoją uwagę od tego spotkania. Postawiła na cukiernię Czekolada zawsze pomagała jej ukoić nerwy, a porządna dawka cukru dawała energię do dalszego działania. Mimo, że z pieniędzmi było u niej krucho, od czasu do czasu mogła pozwolić sobie na wściekle czekoladowe ciastko u Rena Suwako, który zawsze dawał jej zniżkę. Gdy w końcu dorwała się do swojego kalorycznego cuda, zaczęła - tym razem na spokojnie - rozmyślać o swojej ofercie pracy. Bez wątpienia była niezmiernie kusząca i z pewnością większość osób podjęło by się jej bez zastanowienia. Lecz Sakura, była osobą, którą życie nauczyło, że nigdy nie ma nic za darmo, a ludzie, będący dla ciebie nadmiernie mili jak nic coś od ciebie chcą. No bo poważnie, kto o zdrowych zmysłach płaciłby tyle pieniędzy za kserowanie papierów i robienie kawy? Istniały jakieś granice. Niby mówił coś o tym, że chce wyprzedzić konkurencję i nabyć jej umiejętności, ale skąd mógł  mieć pewność, że okaże się być tak wyjątkową osobą? Haruno zdawała sobie sprawę ze swoich osiągnięć. Nie była to próżność, lecz obiektywne spojrzenie na sprawę. Miała kilka dość ważnych nagród w matematyce. Jednak czy nie było więcej takich osób? Nie była jedyną, która posiada takie umiejętności. A mimo to wybrał właśnie ją. Odrzuconą przez ojca, pracującą w  godnej pożałowania kafejce i ledwie wiążącą koniec z końcem. 
Litość?
Jeżeli była to litość to zrezygnuje od razu. A przynajmniej chciałaby móc to zrobić. W głębi ducha wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić, choćby nie wiadomo jak nadszarpnęłoby to jej dumę. Potrzebowała tych pieniędzy. Sakura była realistką trzeźwo spoglądającą na świat. Nie było tutaj miejsca na marzenia i nadzieje. Tylko twarda i brutalna rzeczywistość. Tylko w ten sposób udało jej się przetrwać. "Dopóki będziesz mieć nadzieję możesz zrobić wszystko?" Brednie. Nadzieja nie zapełnia żołądka. Nadzieja nie pomaga zapaść się pod ziemię, gdy okazuje się, że lekarze nie potrafią skontaktować się z twoim ojcem, a ten nawet nie zauważył, iż od dwóch dni leżysz w szpitalu. Nadzieję można mieć jedynie na to, że autobus nie spóźni się, gdy temperatura jest poniżej przyzwoitej normy. Tym popapranym światem rządziły pieniądze i każdy zdrowy na umyśle człowiek o tym wiedział. Pieniądze, które musiała zarobić w taki czy inny sposób. Nie było w tej kwestii wątpliwości. 
Zapłaciła przy kasie za dawkę cukru i ruszyła na spotkanie ze swoim nowym pracodawcą.
~*~
- Miło cię znowu widzieć.
Sakura kiwnęła tylko głową. Prawdopodobnie powinna odpowiedzieć mu to samo, ale wiedziała, że nie byłoby to prawdą.
Uchiha Itachi wywoływał u niej pewien wewnętrzny strach, którego nie potrafiła wytłumaczyć. Gdy tylko spoglądała w te czarne, magnetyzujące oczy, całe jej ciało ogarniały dreszcze, a w jej umyśle zapalała się czerwona lampa, z wielkim napisem "Uciekaj".
Wskazał jej ręką na krzesło, a ona pogratulowała sobie w duchu, że udało jej się ruszyć z miejsca i spełnić jego prośbę. Czuła się niezręcznie. Była przytłoczona luksusem panującym w jego gabinecie. Był urządzony całkiem stylowo, to musiała przyznać i może nawet by jej się spodobał, gdyby tylko świadomość tego, że nawet cholerne pióro, leżące na jego biurku jest warte więcej niż wszystko co miała na sobie, nie wżerało jej się w mózg.
- Co skłoniło cię do zmiany zdania?
Do Sakury po chwili dotarło, że zadano jej pytanie.
- Nastąpiły pewne... niespodziewane okoliczności, o których wolałabym nie wspominać. - Była dumna, że jej głos nie zadrżał, zdradzając przy tym jak bardzo była zdenerwowana.
- Rozumiem - powiedział tak jakby naprawdę rozumiał w jakiej sytuacji się znalazła. - W takim razie może zaczniemy od uzgodnienia warunków umowy?
Całość zajęła im jakieś pół godziny, a Sakura przez cały czas myślała tylko o ucieczce. Wynegocjowała, że pracować będzie przez siedem dni w tygodniu, lecz przed ważnymi testami będzie miała prawo wziąć płatne wolne. Miała przychodzić tu zaraz po szkole i kończyć równo o dziewiętnastej. Obiady i tak jadała na stołówce więc to nie stanowiło dla niej problemu. Okazało się nawet, że Uchiha wymyślił specjalną nazwę dla jej stanowiska. Miała być  młodszym podasystentem, czyli mówiąc prościej pomagierem każdego w biurze.
- Liczę na owocną współpracę. - Itachi wyciągnął w jej stronę dłoń. Dyskretnie wytarła swoją o spodnie, z obawy, że ze zdenerwowania mocno się spociła i uścisnęła jego rękę, starając się nie zwracać uwagi na przenikliwy wzrok prezesa.
~*~
Praca była spokojna, wręcz monotonna i w żadnym wypadku nie było to pozytywne stwierdzenie. Sakura od czasu do czasu kserowała dokumenty, robiła kawę, układała papiery, czasem nawet pozwolono jej pójść po coś do sklepu! Większość pracowników traktowało ją po prostu jako osobę o niskim poziomie inteligencji, której niezbyt szeroki zakres myślenia pozwalał tylko na tak prozaiczne czynności. Haruno była zła. No bo kto by nie był, w takiej sytuacji? Przewyższała rozumem większość pracujących tutaj ludzi, a traktowano ją niczym śmiecia. Dla przykładu taki Sawada, dał jej do skserowania dokumenty, które były objęte klauzulą tajności. Powinien zająć się tym sam, jednak jego seksistowski pogląd na życie zadecydował, iż skoro ma dziewczynę do pomocy to dlaczego nie miałby jej użyć? Sakura spokojnie mogłaby zrobić sobie dodatkową kopię tych dokumentów i udać się wraz z nimi do pierwszej lepszej gazety i firma bez wątpienia miałaby niemałe kłopoty. Korciło ją żeby zrobić coś takiego, chociaż by móc dopiec temu durnemu Sawadzie, ale powstrzymała się. Jej praca była dobrze płatna i mimo niesprzyjających warunków, chciała tutaj zostać. 
Zdała w recepcji swój identyfikator, który spełniał rolę karty dostępu do niektórych pomieszczeń  w firmie.
- Sakura! - zamarła na chwilę od razu domyślając się kto ją woła. Przez jej głowę przeszła nawet głupia myśl, żeby zacząć uciekać. Ot taka instynktowna reakcja. Zaraz się otrząsnęła i odwróciła by zmierzyć się oko w oko ze swoim szefem.
- Tak? - Spojrzała na niego pytająco.
Załapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia. Szybkim ruchem wyszarpnęła rękę, czując jak jej ciało ogarniają dreszcze. Dotyk innych ludzi. Wciąż nie mogła tego znieść. Nawet najmniejsza próba nawiązania z nią kontaktu fizycznego powodowała u niej chęć zwrócenia ostatnio zjedzonego posiłku, nawet jeśli miałoby to być najlepsze ciasto z cukierni Rena Suwako. Wspomnienia były jeszcze zbyt wyraźne, rany zbyt świeże i mimo jej najcięższych prób, nie potrafiła stłumić w sobie wszystkich emocji. Ogarnął ją wstyd, gdy Uchiha Itachi zobaczył cień strachu na jej twarzy. Zacisnęła usta w cienką linię i ruszyła do wyjścia, starając się zapanować nad szalejącą w jej umyśle burzą. To nie powinno się zdarzyć. Dlaczego nie potrafiła zapanować nad własną twarzą? Zawsze wychodziło jej to perfekcyjnie. Perfekcyjna gra. Perfekcyjny uśmiech. Jednak teraz, gdy jedyne na co miała ochotę to płacz, nie było to możliwe. Czuła, że kłębiące się w niej uczucia zaczynają niebezpiecznie narastać i bała się, kiedy osiągnie swój limit i po prostu pozwoli, by wszystko wyszło na wierzch. Nie lubiła, gdy inni wiedzieli co siedzi w jej głowie, więc zawsze chowała się za maską obojętności lub fałszywym uśmiechem. Tak było lepiej. Bezpieczniej. Nie potrzebowała współczucia i troski. Kiedy zaznasz tego raz, oczywistym jest, że będziesz będziesz za tym tęsknić za każdym razem, gdy przytrafi ci się coś złego. Ale nie zawsze to dostaniesz i Sakura dobrze o tym wiedziała. Miała wielu przyjaciół, naprawdę wielu. Lecz po tym jak okazało się, że długi jej ojca są coraz większe, a on sam przestaje bywać w domu, nagle wszystko zniknęło. Cała serdeczność i uczucia jakie z nimi dzieliła zniknęły. Była ignorowana, traktowana jak powietrze. Tak jakby to co razem przeżyli nigdy się nie wydarzyło.
Dlatego Sakura nigdy niczego nie oczekiwała. Zrozumiała, że jeśli nie będzie miała żadnych oczekiwań, to na pewno nie będziesz później zawiedziona.
- Wybacz. - Drgnęła, gdy po raz kolejny usłyszała głos swojego szefa. - Chciałem tylko zaproponować ci, że podwiozę cię do domu. - Uśmiechnął się czarująco, a ona po prostu nie potrafiła się na niego teraz gniewać.
Szybko się ogarnęła.
Chcesz, żeby zobaczyła, że mieszkasz rozpadającej się ruderze? 
- Nie ma takiej potrzeby - wybąkała pośpiesznie.
- Ależ nalegam - naciskał głosem jasno mówiącym "To ja jestem tu szefem, to ja o wszystkim decyduję".
Westchnęła ciężko widząc, że mimo uśmiechu w jego oczach rozbłysła stanowcza nuta. Ceniła sobie tą pracę, więc podpadanie szefowi już na samym początku nie było najlepszym pomysłem.
- Skoro stawia pan tak sytuację - uśmiechnęła się sztucznie i ruszyła za nim w stronę parkingu.
Naprawdę miała go dość. Nie cierpiała takiego typu facetów. Nie potrafiących pójść na jakikolwiek kompromis i decydujących o wszystkich decyzjach. Nawet, gdy wpatrywała się tylko w jego plecy czuła bijąca od niego pewność siebie i wiarę we własne możliwości. Oto mamy eksponat numer jeden z serii "Samiec alfa".
Cudownie.
Otworzył dla niej drzwi czarnego, średniego rozmiaru - kompletnie nie znała się na markach! - samochodu. Wślizgnęła się - miała nadzieję, że - zgrabnie i rozejrzała się ukradkiem po wnętrzu. Nienaganny porządek, dominująca czerń i czerwono-biały wachlarz, który zwrócił jej uwagę. Nie miała czasu zastanowić się nad nim dłużej, albowiem Uchiha zdążył już wsiąść do samochodu, przynosząc ze sobą zapach drzewa sandałowego, mięty i mroźnego powietrza.
- Gdzie jedziemy?
Odchrząknęła cicho.
- Arakawa - podała nazwę dzielnicy, w której mieszkała i chcąc nie chcąc ponownie spojrzała na mały biało-czerwony wachlarz, zwisający z lusterka wstecznego. Itachi jakby zauważając jej wzrok, odparł:
- To herb mojego klanu.
- Nie chciałam być niegrze...
- W porządku. Jeśli masz jakieś pytania, nie krępuj się.
Sakura pokiwała głową.
Zapadła między nimi nieco niezręczna cisza, którą za wszelką cenę chciała przerwać. Zadała pierwsze pytanie jakie jej przyszło na myśl i zaraz go pożałowała.
- Dlaczego akurat wachlarz?
Po co się o o zapytałaś idiotko. Spodobał im się wachlarz, więc wzięli se wachlarz!
Jednak Uchiha nie uznał tego pytania za głupie.
- Oznacza on u nas wejście w dorosłość. Poskromienie kłębiącego się w nas ogania i rozpoczęcie życia, gdzie nie kierujemy się żądzami serca a rozumem.
- A więc czy udało się to panu?
- Hm?
- Czy udało się panu pohamować serce i kierować się tylko rozumem?
Uśmiechnął się lekko.
- Do tej pory myślałem, że tak. Jednak teraz nie jestem tego całkowicie pewny. - I wtedy po raz pierwszy zobaczyła to spojrzenie. Tak pełne emocji, że w pierwszym momencie zamarła w szoku. Czy to naprawdę była ta sama osoba?
- Dlaczego pan tak... - Nie pozwolił jej skończyć.
- Zauważyłem jedną rzecz. - zmarszczył brwi. - Sakura czy uważasz, że jestem stary?
- Ha? - Osłupiała. Czy on właśnie...
- Bez przerwy zwracasz się do mnie per pan.
- Oczywiście, że tak! Przecież jest pan moim szefem!
Westchnął ciężko.
- Co nie zmienia faktu, że mam  tylko dwadzieścia cztery lata - mruknął.
- Ale...
- Itachi, mam na imię Itachi.
- Nie mogę tego zrobić! Prosi mnie pan o zbyt wiele!
Kolejne westchnięcie.
- Więc chcesz, żebym czuł się staro? Jesteś okrutna.
- Dobrze pan wie...
- Tak, tak. - Machnął rękę, a ona poczuła wzrastającą w niej złość. Czy on kiedyś pozwoli jej skończyć?!
- Och! - wykrzyknęła nagle. - To tutaj!
- Tutaj? - zapytał patrząc na nią podejrzliwie. Byli koło przystanku autobusowego i nigdzie nie było widać żadnych domów. - ?Więc teraz na dodatek chcesz, bym nie sprawił się w roli gentlemana i nie odwiózł cię pod dom? Jesteś doprawdy okrutna.
Przewróciła oczami.
- Muszę jeszcze gdzieś wstąpić. Tu będzie wystarczająco.Szybko otworzyła drzwi, gdy zauważyła, że Itachi zamierza wysiąść, by to zrobić.
- Dziękuję panu bardzo! - Gdy zatrzaskiwała drzwi usłyszała znane jej już słowa:
"Doprawdy okrutna".

7 komentarzy:

  1. Świetne! Naprawdę! Sakura jest taka okrutna dla Itasia! xD Uwaga, uwaga Itachi zaczyna romans! ;D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :) Pozdrawiam ciepło! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu.. No to było świetne, czekałam na tą część. itachi nie powstrzymał swojego serduszka? Ach, miłość jest piękna. hehe... No i jeszcze Sakura jest dla niego taka okrutna? Nie ładnie z jej strony, no ale czekam na następną część, bo to mnie coraz bardziej wciąga!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow jest notka niezmiernie się cieszę :) Albo mi się wydaje albo Itachi się w niej zakochał :D Mam nadzieję że Saki jednak da się przekonać i zacznie mówić do niego po imieniu :) Oby ich relacje były jeszcze lepsze i fajnie by było jakby kłopoty Saki już minęły, jestem ciekawa co wymyślisz dalej.Czekam na nexta, oby pojawił się szybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. "Doprawdy okrutna" genialny tekst ^^ Ty też jesteś okrutna, bo rozdział okrutnie krótki, więc mam nadzieję że na kolejny nie trzeba będzie okrutnie długo czekać :) Rany Julek chyba zacznę tak mówić do wszystkich :) Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okrutnie za to przepraszam ;)
      Postaram się, jednak teraz gdy zaczęło się u mnie w liceum rozszerzenie nie tak łatwo jest mi pogodzić pisanie z nauką (czyt. lenistwo).
      Mimo to, dam z siebie wszystko! ^.^

      Usuń
    2. Spokojnie, wszyscy rozumieją. Znam to uczucie, to jest złooo O.o\No ale i tak wszyscy będziemy czekali!

      Usuń
  5. Boskie *o* Ah ta okrutna Sakurcia :D Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)