-Sakura!
Sakura, obudź się. - Słyszałam głos Naruto, który delikatnie
szturchał mnie w ramię, abym się obudziła. Otworzyłam oczy i
zobaczyłam pochylającego się nade mną blondyna, który uśmiechał
się do mnie. W tym momencie szybko podniosłam się siadając na
posłaniu. Rozejrzałam się i zrozumiałam, że jestem w schronie.
Ale jak to? Przecież...
-„Czyżby
to był tylko sen?” - zapytałam się w myślach. Zauważyłam, że
sensei do nas podchodzi. Spuściłam lekko głowę, by nie patrzeć
na niego. Jak w ogóle mógł mi się przyśnić taki sen?
Zarumieniłam się na samo wspomnienie.
-Naruto.
Co się stało? - cicho wypowiedziałam, te słowa do
niebieskookiego.
-Zasłabłaś
gdy tylko skończyłaś leczyć rannych. Byłaś wyczerpana i
straciłaś przytomność. - tym razem usłyszałam głos naszego
nauczyciela. Spojrzałam lekko na niego, czyli to był tylko sen...
Nie wiem czemu, ale poczułam lekkie rozczarowanie. Dlaczego tak się
dzieje? Czyżbym coś czuła do swojego senseia? Czy to naprawdę
jest możliwe?
Podniosłam
się powoli, czując lekkie zawroty głowy, które po chwili ustały.
-Powinniśmy
pójść do Tsunade-sama. Na pewno ma dla nas jakieś zadanie. -
powiedział Naruto, który już szykował się na jakąś specjalną
akcje. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową. Całą
trójką ruszyliśmy w kierunku budynku, w którym znajdowała się
Hokage.
Po
niecałych 15 minutach byliśmy już pod wielkimi drzwiami, które
prowadziły do gabinetu najwyższej. Zapukałam, a po chwili mogliśmy
usłyszeć głośnie i donośne
-WEJŚĆ!
Weszliśmy
do pomieszczenia, które było sporych rozmiarów. Naprzeciwko nas
znajdowało się ogromne okno, a przy nim potężne biurko, na którym
mogliśmy zobaczyć stertę niepoukładanych papierów.
-Dobrze,
że was widzę. - powiedziała stanowczym głosem blondynka siedząca
na dość sporych rozmiarów krześle. - Musimy zacząć jak
najszybciej odbudowę poszczególnych części wioski, które zostały
poważnie zniszczone, jednak najpierw chciałabym, abyście wyruszyli
na zwiady wokół całej wioski. Musimy mieć pewność, że to
piekło się już skończyło. Wyruszacie od razu! - dokończyła.
-Tak
jest! - wypowiedzieliśmy równocześnie i zdecydowanym krokiem
ruszyliśmy do wyjścia.
-Za
15 minut pod główną bramą! - powiedział Kakashi i zniknął w
kłębach szarego dymu. Ruszyłam w stronę swojego domu, który nie
ucierpiał, aż tak bardzo. Gdy byłam już w moim pokoju, z lekkim
zadowoleniem stwierdziłam, że wszystko jest na swoim miejscu.
Szybko wyjęłam z szafy niewielki plecak, który był w kolorze
czarnym i zaczęłam pakować do niego różnego rodzaju broń, od
zwykłego kunaia, po zatrute sebon. Zmieniłam na szybko ciuchy w coś
czystego i szybkim krokiem ruszyłam pod bramę Konohy. Dochodząc do
umówionego miejsca, zauważyłam mojego przyjaciela, który machał
mi uśmiechając się szeroko. Teraz musieliśmy tylko czekać na
naszego nauczyciela. Tylko? Przecież on zawsze się spóźnia! Lecz
tym razem bardzo się pomyliłam. Sekunde po tym, jak tylko o tym
pomyślałam zjawił się białowłosy shinobi.
Nie
powiem, bo byłam lekko w szkoku. To samo Naruto, który w tym
momencie miał minę jakby zobaczył ducha. Może jednak Kakashi
zdawał sobie sprawę z tego, że to poważna sytuacja.
-Ruszamy
drużyno! - rozbrzmiał głos mężczyzny, po którym ruszyliśmy w
drogę.
Skakaliśmy
po grubych gałęziach już od godziny i ciągle nic. Żadnych
niepokojących znaków, czy podejrzanych osób. Nareszcie cisza i
spokój. W pobliżu nie wyczuwałam żadnych czakr, które wróżyły
by coś złego. Cieszyłam się, że w końcu po wielkiej burzy jaką
była ta wojna, może wyjść słońce i rozświetlić życie każdej
osoby, która przeżyła to nieszczęście. Chciałabym, aby po tej
wojnie ludzie zrozumieli, jakim pięknym darem jest życie, rodzina,
przyjaźń, miłość... Właśnie miłość. Zawsze uważałam, że
to Sasuke jest tym któremu oddałabym swoje serce, lecz on opuścił
mnie, wioskę, przyjaciół tylko po to żeby zabić brata. Tacy
ludzie jak on, nie potrafią docenić tego co mają i później to
tracą. I nie ma później powrotu, już zaufanie nie będzie takie
jak kiedyś.
-Tutaj
zrobimy postój. Naruto idź po jakieś drewno, żeby rozpalić
ognisko. - moje rozmyślenia przerwał głos Kakashiego. Rozejrzałam
się i stwierdziłam, że już zaczyna się ściemniać.
-Sakura
pomożesz mi z namiotami. - drgnęłam. Miałam zostać z nim sama?
-A
może pójdę pomóc Naruto? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie.
Musimy porozmawiać. - w tym momencie poczułam jak strach paraliżuje
moje całe ciało. Wzięłam głęboki oddech, uspakajając się do
tego stopnia, że mogłam ruszyć się, aby pomóc białowłosemu.
Zaczęliśmy w ciszy rozkładać namioty. Poszło nam szybko i już
po paru minutach czekaliśmy na blondyna, który miał przynieść
drewno.
-Sakura..
- usłyszłam głos senseia. Spojrzałam lekko na niego spinając
wszystkie mięśnie. Zrobiłam coś? Zaraz się dowiem.
-Jak
straciłaś przytomność kilkakrotnie wymówiłaś moje imię. - O
nie! Moje oczy w sekundzie rozszerzyły się, a ciało przeszedł
nieprzyjemny zimny dreszcz.
-Możesz
mi to wyjaśnić? - dodał po chwili. I co ja mam do cholery mu
powiedzieć? Jak mam mu wyjaśnić, że śniło mi się, że całował
mnie tak jak nikt inny, a ja tego pragnęłam? No jak?
-J..Ja...
- zaczęłam się jąkać przez co zrobiłam się czerwona. Spuściłam
głowę, bo nie mogłam wykrztusić nawet jednego słowa. Czułam się
teraz taka słaba... Po chwili poczułam jego delikatne dłonie na
moich policzkach. Uniósł głowę tak, bym na niego patrzała.
-Sakura,
jeśli zrobiłem coś źle to mi to powiedz. - i co ja mam teraz
zrobić, skoro on myśli, że coś jest nie tak i że to z jego winy?
Z jednej strony ma racje, bo to przez jego towarzystwo jestem taka
spięta.
-Nie
sensei, nic się nie stało, naprawdę. - wypowiedziałam w miarę
opanowanym głosem i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, ponieważ
nie chciałam by wiedział, że jest inaczej.
-Kłamiesz...
- zastygłam w miejscu. Jakim cudem mnie przejrzał? Aż tak po mnie
widać, że czymś się przejmuję? - Sakura, mnie nie oszukasz,
powiedz mi, może jakoś pomogę? - spokojnym głosem, próbował
mnie uspokoić widząc moją reakcje, ale to nie pomagało, nie
pomagała jego twarz przed moimi oczami i nie pomagał on sam.
Spojrzałam na niego śmiejąc się cicho z bezradności.
-Tak,
masz racje sensei, stało się coś i doskonale zdaje sobie sprawę z
tego, że to jest złe, a nawet bardzo złe. Wiem, że nie powinno
się tak dziać, ale to jest silniejsze i nie potrafię nad tym
zapanować. - wytłumaczyłam streszczając swoje uczucia, które
towarzyszyły mi w tej całej sytuacji, która nie powinna mieć
miejsca.
-I
to ma coś wspólnego ze mną, skoro wymawiałaś moje imię będąc
nieprzytomna. Chyba rozumiem o co chodzi, a przynajmniej się
domyślam. - No błagam, czy on naprawdę wie? Twarz schowałam w
swoich drżących dłoniach, aby nie patrzeć już na niego. Już nie
chcę! W tej chwili spośród drzew wyłonił się Naruto z rękami
pełnymi drewna. Kakashi wstał i usiadł na swoim miejscu, jednak
zanim niebieskooki zdążył do nas podejść usłyszałam głos
nauczyciela.
-Dokończymy
tę rozmowę jak wrócimy do wioski. - no świetnie! Cieszę się
niezmiernie z tego powodu, że będę musiała znowu rozmawiać z nim
sam na sam o moim zachowaniu, które powstaje przez jego osobę.
Taak, mam powód do szczęścia.
Wpatrywałam
się w płomienie, które tańczyły w takt własnej muzyki. Noc była
spokojna i w miarę ciepła, dlatego postanowiłam, że posiedzę i
pomyślę o tym wszystkim. Naruto i Kakashi-sensei już spali, a ja
jako jedyna nie mogłam usnąć i nawet dobrze, bo mam okazje do
przemyślenia tego co się dzieje. Zastanawiam się czy wyjawić mu
prawdę, bo w końcu może zrozumie, ale jeśli nie? To co wtedy? Czy
nasze relacje nauczyciel-uczeń pogorszą się, czy może wręcz
przeciwnie? Tego nie mogłam przewidzieć i to był mój ból,
którego nie chciałam czuć. Westchnęłam ciężko, bo już byłam
wręcz zmęczona tymi uczuciami, kłębiącymi się w moim sercu,
byłam zmęczona tymi pytaniami, które wciąż zostawały bez
odpowiedzi, która mogłaby mi choć trochę pomóc.
Zrezygnowałam
z dalszych przemyśleń i ruszyłam do namiotu odpocząć od natłoku
przytłaczających mnie myśli. Weszłam po cichu i położyłam się
wygodnie wtulając w koc, którym się okryłam. Odpłynęłam
szybciej niż myślałam zatapiając się w słodkim śnie, który
teraz był dla mnie ukojeniem.
Rano
obudziłam się jako ostatnio i wcale się sobie nie dziwiłam skoro
poszłam naprawdę późno spać. Czułam się trochę lepiej, jednak
myśl, że mam znów rozmawiać z senseiem od razu zawładnęła moim
umysłem, niszcząc mój chwilowo dobry nastrój. Zebraliśmy w
szybkim tempie namioty i już po 15 minutach wracaliśmy do Konohy.
Przekraczając
bramy wioski, było już widać znaczące postępy w odbudowie, co
lekko podniosło mnie na duchu. Ludzie pomagali sobie nawzajem z
uśmiechami na ustach, widocznie cieszyli się, że to piekło w
końcu odeszło. Mój nauczyciel oznajmił, że idzie zdać raport i
że możemy wracać już do siebie, więc tak też zrobiliśmy.
Szybkim krokiem szłam w kierunku domu chcąc jak najszybciej się
tam znaleźć. Gdy już znalazłam się w mieszkaniu, czym prędzej
udałam się do łazienki chcąc wziąć szybki prysznic. Rozebrałam
z siebie ciuchy i wskoczyłam do kabiny. Od razu odkręciłam kurek
ustawiając odpowiednią temperaturę wody i zaczęłam namydlać
swoje ciało mleczkiem o zapachu wanilii, który tak bardzo
uwielbiałam. Spłukałam zbędną pianę i owinęłam się
ręcznikiem i skierowałam się do swojego pokoju, jednak kiedy już
się tam znalazłam doznałam szoku. Mój sensei siedział sobie
wygodnie na moim łóżku, w ogóle niczym się nie przejmując.
-Co
ty tu robisz Kakashi-sensei? - zapytałam zasłaniając się rękami
jakby to miało mi w czymś pomóc.
-Mówiłem,
że musimy dokończyć rozmowe. - powiedział i wstał z łóżka
kierując się w moją stronę. Mimowolnie cofnęłam się o kilka
kroków i na moje nieszczęście wpadłam na ścianę, która
znajdowała się za mną.
-Czy
ty się mnie boisz? - wpatrywał się we mnie uważnie, jakby
czekając na odpowiedź, której ode mnie nie dostał. Usłyszałam
jego ciche westchnięcie.
-Unikasz
mojego wzroku, zachowujesz się tak jakbym coś ci zrobił i mam
wrażenie jakbyś się w tym momencie się mnie bała, więc łaskawie
wytłumacz co się dzieje. - wyliczył moje zachowania, które
odnosiły się do jego osoby. Chciał wiedzieć, ale czy ja chcę,
aby on wiedział? Raz kozie śmierć, powiem mu. Wzięłam głęboki
oddech uspakajając swoje emocje i rozluźniając mięśnie.
-Chodzi
o to... - zaczęłam delikatnie. - Bo wtedy, kiedy byłam
nieprzytomna miałam sen. - brawo dla mnie, prawie coś
wytłumaczyłam. - I w tym śnie byłeś ty sensei. - dopowiedziałam
już ciszej.
-Domyśliłem
się, ale co dalej? - zapytał zaciekawiony.
-Bo
chodzi o to, że to nie był taki zwykły sen. - Wypowiedziałam to
na jednym wydechu, wpatrując się we własne stopy. Czułam, że
moje policzki zaczynają piec, zmieniając swój kolor na mocną
czerwień.
-Co
ci się dokładnie śniło? - czuję się jak na torurach. No ale
cóż, podjęłam decyzję, że mu powiem, przynajmniej przestanie
myśleć, że coś mi zrobił złego.
-Śniło
mi się, że mnie pocałowałeś sensei. - powiedziałam do niego tak
cicho, że po części miałam nadzieje, że nie usłyszał, no ale
nadzieja matką głupich. Skuliłam się lekko w sobie, spuszczając
głowę jeszcze bardziej.
-Rozumiem,
a w jaki sposób to robiłem? - zapytał również cicho, a ja w tym
momencie drgnęłam. Że co? On pyta o szczegóły? Czy on jest
normalny?
-Sensei,
to pytanie nie ułatwia mi tego... - powiedziałam zażenowana, dalej
na niego nie patrząć.
-No
dobrze, ale powiedz mi szczerze. Chciałaś tego? - No ludzie!
Ratujcie! Kiwnęłam głową lekko na „tak” i stałam czekając
na jego reakcje. Po chwili zobaczyłam jego nogi przy moich i to nie
wróżyło nic dobrego, stał stanowczo za blisko mnie.
-Sakura,
spójrz na mnie. - wyszeptał. Spojrzeć czy nie? Spojrzałam i
zamarłam. Miał ściągniętą maskę i znów jak w śnie mogłam
podziwiać jego twarz. Przybliżył ją do mojej, drażniąc oddechem
moją skórę. Dotknął mojego podbródka i uniósł go wyżej, a ja
nie zareagowałam. Musnął delikatnie moje usta swoimi, przez co
przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Westchnęłam ciuchutko i to go
chyba bardziej zachęciło, gdyż po tym od razu wpił się w moje
usta pogłębiając pocałunek. Nie zdziwił się nawet, gdy oddałam
jego pieszczotę, a moje ręce znalazły się na jego karku
przyciągając go bliżej. Przerwał i spojrzał na mnie.
-Tak
to robiłem? - kiwnęłam tylko głową potwierdzając to. Poczułam
jak jego ręce przenoszą się na uda, które złapał unosząc mnie
za nie. Automatycznie oplotłam go nogami wokół pasa, a on w tym
czasie przeniósł nas na łóżko. Położył się na mnie lekko,
nie przestając pieścić mojego ciała.
W
tę noc oddałam mu się i nie żałuję tego. Ukrywamy się przed
całą wioską, ale dzięki temu nasze uczucia tylko i wyłącznie
rosną. Nie będę ukrywać, że jestem naprawdę szczęśliwa i
cieszę się z tego, że powiedziałam mu wtedy o śnie, bo gdyby nie to,
moje prawdziwe szczęście uciekłoby mi sprzed nosa. Można
powiedzieć, że nasza miłość powstała poprzez wojnę i co
najważniejsze, przetrwała ją.
No i to koniec. Przepraszam za jakiekolwiek błędy i proszę o ich wytknięcie! :) Chętnie dowiem się nad czym powinnam jeszcze popracować. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania. :)
~~*~~
No i to koniec. Przepraszam za jakiekolwiek błędy i proszę o ich wytknięcie! :) Chętnie dowiem się nad czym powinnam jeszcze popracować. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania. :)
Całość mi się podobała tylko szkoda że akcja tak szybko się potoczyła, no i mam jedną uwagę , fajnie by było jakby zakończenia były jakoś bardziej dociągnięte nie takie krótkie :) Ale i tak jak na pierwszą jednopartókę to dobrze ci poszło :* Czekam na następną ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) No właśnie moja pierwsza jednopartówka, nie wyszła tak jakbym chciała no ale przynajmniej wiem nad czym popracować :*
OdpowiedzUsuń