Deszcz rytmicznie uderzał w chodnik. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach, zapowiadający burzę. Ludzie jak mrówki parli do przodu, pragnąc zaszyć się w swoich domach.
Niebo zrobiło się czarne, zerwał się silny wiatr. Korony drzew wyginały się pod nienaturalnie ostrym kątem; gałęzie nie wytrzymywały, łamiąc się.
Podmuch uderzył w okno sypialni Sasuke Uchihy. Mężczyzna podniósł powieki i rozejrzał się. W pokoju było ciemno z powodu rozłożonych żaluzji, które rzucały bordowy kolorek na ściany i zarys mebli. Spojrzał na kobietę drzemiącą przy jego boku. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo.
Przez chwilę przyglądał się twarzy kochanki. W szufladkach pamięci szukał imienia kobiety. Przecież musiała się przedstawić za nim wylądowali w łóżku. Zmarszczył brwi.
Wczorajszy wieczór był szalony. Sasuke pierwszy raz w życiu dobrze się bawił na przyjęciu wydanym przez ojca. Zazwyczaj spędzał czas nad szklanką whisky i papierosem między wargami, ale tak było do wczoraj.
Usiadł na brzegu łóżka. Uśmiechnął się mimowolnie pod nosem. W głowie nadal słyszał ten melodyjny kobiecy głos, należący do rozczochrańca ubranego w za dużą bluzę. Miała różowe, nad wyraz krótkie włosy jak na kobietę. Mówiła szybko, a w czasie rozmowy kilka razy zapominała jego imienia. Gdy ją poprawiał, peszyła się.
Podniósł się i przeszedł do łazienki. Stanął pod prysznicem, pozwalając by gorąca woda zmyła z niego nieprzespaną noc. Oparł dłonie o kafelki i odchylił głowę. Spomiędzy jego warg wyrwał się zadowolony pomruk.
Wycierając ciało ręcznikiem wreszcie przypomniał sobie imię kobiety. Ino. Kiwnął głową i zakrył biodra materiałem, po czym wrócił do sypialni. Podszedł do okna i podniósł żaluzje.
W pokoju zrobiło się jaśniej. Nikłe promienie słońca padły na łóżko i biurko pod ścianą. Spojrzał przez szybę na puste chodniki. Pogoda zniechęcała do jakichkolwiek spacerów.
-Sasuke? - usłyszał kobiecy głos. Spojrzał przez ramię w stronę Ino. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i przechyliła głowę w bok.
-Powinnaś już iść.
Zmarszczyła brwi. Okryła ciało pościelą i podeszła do mężczyzny. Chaos w jej głowie narastał. Przytuliła się do pleców kochanka.
-Dlaczego mnie odpychasz? - zapytała drżącym głosem. Podciągnęła cicho nosem, chowając twarz w kark mężczyzny.
-Po prostu odejdź.
Wyminął Ino i zatrzymał się raptownie. Spojrzał na kobietę z beznamiętną miną.
-Masz dziesięć minut - dodał.
-Dlaczego jesteś taki podły? - po jej kształtnych policzkach spłynęły łzy. Broda drżała mimowolnie. Zacisnęła palce na pościeli.
*
Sakura zatrzymała się raptownie na chodniku, przytrzymując z trudem łamiący się na wietrze parasol. Podciągnęła na tyłku spodnie, które z każdym krokiem ześlizgiwały się z jej bioder i schowała się pod zadaszeniem pobliskiego sklepu.
-Aigoo! - spojrzała po sobie. Jej ubrania były mokre do najgłębszej nitki; westchnęła ciężko i ściągnęła z głowy kaptur. Poczochrała krótkie, różowe włosy i złożyła parasol.
Oparła plecy o brudną ścianę, podciągając nosem.
Przywożąc wczoraj jedzenie na drogi bankiet, przez przypadek zderzyła się z jednym z bogatych mężczyzn. Rozmawiali przez chwilę, przedstawił się ale w stresie wciąż zapominała jego imienia - a on wciąż ją poprawiał, przez co peszyła się bardziej niż zazwyczaj. Pacnęła się w czoło.
Uniosła wzrok na niebo. Chyba nie zamierzało przestać padać, a ona musiała być za kilka minut w domu. Zagryzła dolną wargę, rzucając się biegiem w stronę starej kamienicy. Co jakiś czas wdeptywała w kałuże z krzykiem irytacji, aż w końcu przestała się tym przejmować.
Zmęczyła się biegiem i gdy weszła do mieszkania, jęknęła. Szybko ściągnęła buty i przeszła do małej kuchni. Włączyła kuchenkę. Z lodówki wyciągnęła kimchi i woreczek gotowanego ryżu, po czym zajęła się przygotowaniem ciepłego posiłku. Ściągnęła z siebie przemoczoną bluzę i wzdrygnęła, czując na skórze nieprzyjemny chłód.
Złapała rączkę patelni i usiadła przy stoliczku koło okna. Jedząc w pośpiechu, wyglądała zza szybę, kontrolując pogodę. Sparzyła sobie język - skrzywiła się nieznacznie i gdy zjadła wszystko, wzięła bluzę i przeszła do pokoju.
Przebrała się i przygładziła mokre włosy dłonią. Usiadła przy biurku. Musiała jeszcze zrobić zadanie domowe. Pan Kim uwziął się na nią, więc nie miała jak wywinąć się najgorszemu nauczycielowi w szkole.
Westchnęła ciężko. Matematyka - wróg Sakury od podstawówki. Patrząc na układ równań, zaczęła zastanawiać się nad samobójstwem.
Po godzinie zasnęła wtulona w podręcznik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz