Obudziłam się nagle. W pokoju
panował chłód, a byłam pewna, że grzejnik podkręciłam na maksa. Z westchnieniem
przekręciłam się na bok, tuląc się do poduszki. Wdychałam zapach jaśminu i
czegoś jeszcze czego nie potrafiłam określić. Niemal krzyknęłam, gdy moja dłoń
natrafiła na coś szeleszczącego. Zdziwiona wstałam i wsadziłam rękę pod
poduszkę. Po chwili patrzyłam na zgnieciony kawałek papieru. Zmarszczyłam brwi
patrząc na owe znalezisko. „Ktoś musiał u
mnie być” – przemknęło mi przez myśl. Bez ociągania odwinęłam szorstki
papier, na którym była napisana wiadomość:
O 20.00 w klubie Shinichi. Nie spóźnij się.
PS. Ładnie się ubierz.
I.
Minęła chwila za
nim zorientowałam się od kogo to jest. Wypuściłam kartkę z ręki, która powoli
opadła na podłogę. Wpatrywałam się w nią
długo i zastanawiałam się co to może oznaczać. Narastała we mnie złość. Nie
zamierzałam spędzić resztę życia w łóżku toteż wstałam i podeszłam do szafki,
zabierając z niej telefon. Szybko wykręciłam, znany mi numer. Przycisnęłam
urządzenie do ucha. Usłyszałam jeden sygnał potem drugi.
-Shino? – spytałam
za nim się odezwał.
-Sakura?
-Słuchaj jest
sprawa. – Pokrótce opowiedziałam mu co się wydarzyło. Miałam nadzieję, że
Aburame znajdzie jakieś rozwiązanie i jakoś wyjdę z tego bagna. Milczał długi
czas. W myślach liczyłam sekundy 1, 2..34...45.
-Sakura?
-Tak? – spytałam z
nadzieją.
-Cóż. Przykro mi to
stwierdzić, jednak nie potrafię ci pomóc. Musisz sama sobie radzić. Przykro
mi...- po tych słowa rozłączył się. Stałam sparaliżowana, słysząc szumy po
drugiej stronie. Upuściłam telefon, który z łoskotem upadł na podłogę. Zakryłam dłońmi twarz, zdając sobie sprawę z
powagi sytuacji.
-Nie można się
załamywać. – pocieszałam samą siebie. Reszta dnia upłynęła mi na wałęsaniu się
po mieszkaniu. Z przykrością zauważyłam, że Itachi nie tylko zostawił list ale
także pakunek, który stał w kuchni na stole. Nie byłam zadowolona, widząc czerwoną
sukienkę z połyskującego materiału, która była za krótka. Westchnęłam
zrezygnowana i zaczęłam liczyć czas do spotkania.
Było grubo po
dziewiętnastej gdy zaczęłam przygotowywać się do spotkania. Nigdy nie
potrafiłam się malować także nawet nie próbowałam nałożyć sobie błyszczyku na
usta. Mogłoby wydawać się to śmieszne, lecz jakoś nie interesowałam się
kosmetykami. Sukienki nie zamierzałam wkładać. Chciał się spotkać? Ok. Ale nie
zamierzam spełniać jego wybujałych fantazji. Tak więc ubrana w czarny top i skórzane czarne spodnie
wyszłam z mieszkania około 19:50. Wampiry nie lubią czekać, jednak miałam to
gdzieś. Jak będzie chciał to poczeka.
Zamówiłam taksówkę.
O dziwo rozpoznałam tego samego faceta, który ostatnio podrzucił mnie do klubu.
Zrządzenie losu? Nie sądzę.
-Gdzie jedziemy?
-Do klubu Shinichi.
– Taksówkarz nie odezwał się tylko pokręcił głowę i ruszył w wyznaczonym
kierunku. Jechaliśmy dość szybko biorąc pod uwagę to, że był znaczny ruch. Odetchnęłam
z ulga, gdy auto zatrzymało się przy krawężniku.
-A nie boi się
pani? -spytał. Zerknęłam na niego przelotnie. Był ubrany w sprany podkoszulek i
obszerne spodnie a jego brudne, tłuste włosy przykleiły się do twarzy.
-Nie a dlaczego? –
spytałam, szukając drobniaków po kieszeniach.
-Ano mówią, że to
zła dzielnica i dzieją się tu dziwne rzeczy. – Podałam taksówkarzowi pieniądze.
-Ja się nie boję. –
uśmiechnęłam się i wysiadłam. Mężczyzna zamamrotał coś pod nosem i
odjechał. Skierowałam się do klubu. Faceta
wcale się nie mylił. Weszłam do budynku, przeciskając się między ochroniarzami.
W pomieszczeniu panował mrok. Pary wirowały na parkiecie a reszta ludzi obmacywała
się po kątach. Szukałam wzrokiem znajomej
twarzy. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie i mimowolnie się uśmiechnęłam. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę stolika,
gdzie siedział Itachi wraz z kolegami. Stanęłam
przed brunetem, który obrzucił mnie spojrzeniem swych czarnych oczu. Usiadłam na
wolnym krześle. Zauważyłam, że Uchihe otaczają wampiry, które wyglądały jak
jego sługusy. Były też dwie wampirzyce, które przedtem wałęsały się z Kibą.
-Widać sukienka się
nie spodobała? – odezwał się Itachi.
-Powiedzmy, że
chciałam zrobić ci niespodziankę i włożyłam coś innego. – powiedziałam
swobodnym tonem. Brunet milczał przez chwilę a po chwili na jego usta wpełzł
nikły uśmiech.
-Lubię
niespodzianki. – Myślałam, że będzie zły jednak wcale na takiego nie wyglądał.
-To po co chciałeś
się ze mną spotkać? – spytałam. Nie odpowiedział od razu.
-Chciałem Cię
zobaczyć Mała zabójczyni. – Uniosłam nieznacznie jedną brew do góry. Aż się we
mnie zagotowało. Chciał się tylko na mnie popatrzyć? Posłałam mu mordercze
spojrzenie co tylko go rozbawiło.
-Tylko tyle? –
wykrztusiłam. Czarnooki nie odpowiedział, gdyż do stolika podszedł wysoki,
muskularny mężczyzna. Ubrany był w czarny dopasowany garnitur. Wyglądał na
biznesmena lecz w rzeczywistości był wampirem. Nachylił się i szepnął na ucho
Itachiemu. Ten kiwnął głową i wstał. Patrzyłam jak obaj znikają w tłumie. To
był szczyt arogancji i brak dobrego wychowania. Chciałam wstać i odejść, gdy
jeden z wampirów nakazał mi usiąść.
-Pan Itachi życzy
sobie, żebyś została. – odparł. Kiwnęłam głową.
Nigdy był nie pomyślała,
że będę siedzieć w otoczeniu wampirów.
Zawsze trzymałam się od nich na dystans bo wiedziałam jak są diabelsko szybkie.
Miałam ochotę zatopić swoją katanę między ich żebra i patrzeć jak powoli
obracają się w pył. Byłam pod ciągłym ostrzałem spojrzeń wampirzyc, które nie
spuszczały mnie z oka a także dwóch wampirów. Wstałam i uśmiechnęłam się
przepraszająco w ich kierunku.
-Pójdę do toalety.
– odparłam i skierowałam się w stronę łazienek. Minęłam łysego dryblasa, po
czym skręciłam w wąski korytarz. Idąc zauważyłam tylne wyjście toteż nie
zastanawiając się pognałam w ich
kierunku. Złapałam za klamkę, która cicho skrzypnęła i wyszłam na zewnątrz.
Odetchnęłam z ulgą czując
świeże powietrze w płucach. Zrobiłam kolejny krok w stronę chodnika, gdy nie
oczekiwanie ktoś pchnął mnie mocno na ziemie. Upadłam
na beton przy okazji zdzierając sobie lekko skórę. Poczułam nieprzyjemny ból na
ramieniu. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam wampirzycę, która uśmiechnęła się
szeroko.
-No co Mała
zabójczyni czyżbyś straciła czujność? – Kopnęłam ją mocno w łydkę. Kobieta syknęła i cofnęła się o krok.
Przeturlałam się kawałek, gdy jej ręka wbiła się w miejsce, gdzie przed chwilą
leżałam. Szybko wstałam za nim wampirzyca odwróciła się w moją stronę.
-Słaby refleks
wampirzyco. – uśmiechnęłam się lekko. Stwór syknął gniewnie obnażając kły. Odskoczyłam na
bok, gdy rzuciła się na mnie, młócąc pazurami powietrze przed sobą. Wyciągnęłam
za pasa mały nóż. Niestety nie zabrałam katany, bo nie spodziewałam się, że
jakaś wampirza wariatka się na mnie rzuci. Nagle poczułam ból w okolicach żeber.
Lekko zachwiałam się, upuszczając nóż. Przede mną stał mężczyzna, który patrzył
na mnie złowrogo. Kolejny wampir. Mam szczęście.
-Yuki nawet nie
potrafisz zabić człowieka. – Kobieta syknęła.
-Sam się tym zajmę.
– warknął i ruszył na mnie. Oceniłam odległość. Nóż leżał nie opodal. Musiałam
spróbować. Blondyn wyciągnął dłoń, chcąc mnie złapać. Ja jednak obróciłam się i
kopnęłam go nogą w twarz. Upadł z łoskotem na ziemię. Usłyszałam perlisty śmiech
wampirzycy. Nie czekając aż wampir wstanie
rzuciłam się na nóż. Wzięłam go w rękę i wstałam. Mężczyzna pojawił się szybko
uderzając mnie w twarz. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam na
chwilę orientację w sytuacji. Potem poczułam
kolejny cios w brzuch, po którym upadłam na kubły ze śmieciami. Hałas był
straszliwy.
-Uważaj! Cała
okolica nas usłyszy. – Wstałam choć nadal kręciło mi się w głowie. Na ślepo
wywijałam nożem. Mężczyzna syknął
rozbawiony i zakradł się do mnie od prawej strony. Zamknęłam oczy i cięłam nożem, czując jak
ostrze wbija się w rękę wampira. Uśmiechnęłam się tryumfalnie, widząc nóż wbity
w dłoń mężczyzny, z której ciekła czarna krew. Wampir patrzył na mnie z
nienawiścią. Jęknęłam, gdy poczułam ostry ból na ramieniu. Odwróciłam wzrok od
napastnika i spojrzałam na kobietę, która wgryzła się w mi w ramię. Powoli piła moją krew. Uderzyłam ją
w twarz, jednak ta nic sobie z tego nie robiła. Kolejny cios i następny.
Czułam, że słabnę i opuszczają mnie siły. Upadłam na kolana,
jednak wampirzyca mnie nie puściła.
-Krew... – Oczy mężczyzny
stały się czerwone. Powinnam uciec, jednak nie miałam sił. Wampir odepchnął kobietę i wbił zęby w moją
skórę. Krzyknęłam, czując łzy w kącikach oczu. To cholernie bolało. Słyszałam
jak szepcze i siorbie. Miałam ochotę zwymiotować. Leżałam na plecach a kończyny
odmawiały mi posłuszeństwa. Już prawie nie widziałam na oczy. „Czy ja umrę” – pomyślałam, tracąc
czucie w nogach. I wtedy to usłyszałam. Krzyk pełen gniewu. Czułam, że ktoś
nadchodzi. Ktoś potężny. Niemal czułam jak powietrze wibruje od jego mocy. Nagle
poczułam jak ktoś odrywa ode mnie wampira i rzuca go na ścianę. Słyszę krzyk
wampirzycy, który przechodzi w pisk, od którego włoski jeżą się na karku. A
potem wszystko ucichło. Czuje jak czyjeś silne ramiona oplatają moje ciało.
-Mała zabójczyni. –
To Itachi, chyba. Ma inny głos.
-I... – nie mogę mówić.
-Zaraz będziesz bezpieczna.
– „O czym on mówi”- myślę. Czuje jak
biegnie gdzieś. Słyszę pisk opon na asfalcie. A potem rozgorączkowany głos Uchihy:
-Jedz! – I nagle
wszystko pochłania mrok.
*
Kolejna część napisana. Przepraszam, że tak długo musieliście na nią czekać. Postaram się w miarę szybko dodać następną część. Pozdrawiam.
Jak mogłaś skończyć w takim momencie, co? Ile sie naczekałam na tą część i jeszcze skończyć w takim momencie!!! No ciekawe co teraz się stanie między tą dwójką? czekam na kolejną część. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuń