sobota, 30 sierpnia 2014

To tylko 10 procent szczęścia cz. II

Podobno lider Czerwonych Tygrysów pobił nauczyciela Kim.
Sakura zmarszczyła brwi, słysząc na holu najświeższe plotki. Otworzyła szafkę i wyciągnęła książki, poprawiając na ramieniu torbę. Zmierzyła wzrokiem grupkę plotkar, przy czym prychnęła pod nosem.
-Hej! Prostaczko! - usłyszała za plecami. Wzięła głęboki oddech i spojrzała przez ramię na ładną dziewczynę o rudych włosach; falujące pasma spadały na jej plecy. Miała okrągłą buźkę i błyszczący uśmiech. Karin - bogata, uwielbiana przez wszystkich, córeczka tatusia.
-Aish! To nie jest mój najlepszy dzień - powiedziała do siebie, po czym uniosła brew. - Powiedz to, co chcesz powiedzieć i spadaj!
-Ile dostajesz za rozwożenie mleka? - zasłoniła wargi nadgarstkiem prawej ręki i zachichotała. Spojrzała na swoje przyjaciółki po bokach, które także zaczęły się śmiać. - Może powinnaś powiedzieć matce żeby wzięła się w końcu do roboty? Hmm?
-Ty mała…! - wrzasnęła. Torba z hukiem zderzyła się z kafelkami. Sakura zmrużyła oczy i rzuciła się na Karin z pięściami. Schwyciła dziewczynę za włosy i ścisnęła mocno. - Przeproś!
Karin pisnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Pomocy! To wariatka!
-Przeproś!
Na korytarzu pojawił się lider Czerwonych Tygrysów. Podrapał się po brodzie, wyrzucając gumę do kosza.
-Deidara-kun - zaczęła Karin. - To wariatka. Rzuciła się na mnie!
Sakura przełknęła nieswojo ślinę i uciekła wzrokiem w bok. Odsunęła się i złapała torbę. Poprawiła na sobie koszulkę, biorąc głęboki oddech. Deidara stanie po stronie Karin - usłyszała, więc mogła darować sobie próby tłumaczenia się.
-Hej ty! - Deidara spojrzał na rozczochrańca. - Idziesz ze mną.
Kiwnęła głową. A gdy mężczyzna schwycił jej ramię, pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Czy Karin zawsze musiała sprowadzać na nią kłopoty?
Szli korytarzem, odprowadzani przez wzrok uczniów. Szepty wokół nasilały się; podejrzewano, że Sakura tym razem się nie pozbiera, że lider Czerwonych Tygrysów nauczy jej porządku - ale oni nie znali Sakury Haruno.
-Naprawdę podbiłeś nauczyciela Kim? - zapytała.
Deidara uniósł brew i ścisnął mocniej ramię dziewczyny. Wyrwała się, gdy poczuła rwący ból - paznokcie mężczyzny nieubłaganie wbiły się w jej skórę. Syknęła cicho z bólu. Więc to musi być prawda, pomyślała. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
-Uderzyłem pana Kim - oznajmił.
-Dlaczego?
-Naprawdę jesteś tym zainteresowana?
Zbliżył się do dziewczyny. Sakura cofnęła się, wpadając na ścianę. Skurczyła się w sobie gdy twarz Deidary znalazła się przed jej twarzą. Uderzył otwartą dłonią w szafkę i przekrzywił głowę.
-Zadałem ci pytanie!
-Aish! Nie jestem głucha!
Odepchnęła mężczyznę i ruszyła przed siebie. Poczochrała w irytacji swoje włosy i jęknęła. Kopnęła pobliski śmietnik, chcąc odreagować złość. Nie mogła uwierzyć w to, że Deidara w najlepszym przypadku chciał ją nastraszyć - prychnęła głośno.
-Ta szkoła to hodowla idiotów.


*


Patrzył z beznamiętną miną na nauczyciela języka angielskiego. Siedząc w prywatnym gabinecie i nie mając jak zabić nudy, wyobrażał sobie jak pan Moore zostaje zaatakowany przez niedźwiedzia - do tej pory była to najlepsza przewidywana śmierć dla mężczyzny.
Sasuke podniósł się ze skórzanego krzesła i zbliżył do okna. Odetchnął gdy usłyszał, że dzisiejsze zajęcia skończyły się. Wziął kurtkę i opuścił pomieszczenie.
Wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i wybrał numer, zbiegając po schodach.
-Czego? - usłyszał znajomy ton głosu.
-Gdzie jesteś, młotku?
-W klubie. I nie jestem młotkiem, gburze!
-Zaraz będę.
Rozłączył się z lekkim uśmieszkiem. Wyszedł na zewnątrz. Założył okulary przeciwsłoneczne gdy promienie słońca oślepiły go. Odetchnął. Wreszcie miał trochę czasu dla siebie.
Schwycił kluczyki od auta. Żółte Lamborghini błyszczało, zajmując miejsce na parkingu. Sasuke pogładził maskę samochodu i usiadł za kierownicą.
Ruszył z piskiem opon, włączając się do ruchu drogowego. Poprawił lusterko nad deską rozdzielczą, nie patrząc na chwilę na drogę…
Huk, pisk, wrzask - wszystko działo się w zwolnionym tempie. Otworzył szerzej oczy, gdy o przednią szybę odbiło się ciało. Wyskoczył z auta i gorączkowo spojrzał na rower, a potem utkwił wzrok w zmasakrowanej sylwetce różowowłosej dziewczyny. Zacisnął palce na włosach i z przerażeniem rozejrzał się dookoła. W jego oczach stanęły łzy. Nie wiedział co ma zrobić, strach i lęk go sparaliżował. Czuł, że spadł na dno, na samo dno dzbanka goryczy.
Starszy mężczyzna wykręcił numer pogotowia ratunkowego.



Szpitalna aparatura umożliwiała dziewczynie oddychanie. W sali unosił się zapach kwiatów; do wazonu wsadzono białe kamelie. Okno było uchylone, wiatr poruszał delikatnie firanką.
Sasuke siedział przy łóżku, płacząc. Płakał z bezsilności, płakał ze strachu - płakał bo nie wiedział co może teraz zrobić. Uczucie pustki powoli pojawiało się we wnętrzu mężczyzny, trawiąc nieubłaganie duszę i resztki zdrowego rozsądku.
Powoli podniosła powieki. Błysk jarzeniówki oślepił ją, więc zmrużyła oczy. Wzięła ze świstem głęboki oddech i zakrztusiła się. Kaszel niszczył jej gardło i przyczyniał się do rwącego bólu klatki piersiowej.
Otworzył szerzej oczy i podał dziewczynie szklankę wody. Napiła się i odetchnęła cicho; suchość w gardle zniknęła.
Po chwili rozejrzała się po sali. Szpital. Spojrzała na igły powbijane w żyły, na rurki, które łączyły się z aparaturą. Przełknęła nieswojo ślinę.
-Miałaś wypadek - usłyszała. - Ja… Potrąciłem cię.
Spojrzała na mężczyznę. Chyba płakał. Dostrzegła kilka kropelek, które zawieruszyły się na jego policzkach. Ściągnęła brwi. Tak, przypominała sobie. Przechodziła na drugą stronę chodnika, prowadząc rower. Potem był tylko ból i wrzask, jej wrzask.
-Dlaczego tutaj jesteś? - zapytała. - Boisz się, że cię oskarżę o wypadek?
-Ja…
-Chcę stąd jak najszybciej wyjść. Nie mam czasu by cię skarżyć - dodała. Usiadła na brzegu łóżka, zrywając kabelki przyczepione do ciała. Przetarła twarz dłonią: poczuła pod palcami liczne plastry i bandaż wokół głowy.
-Nie powinnaś wstawać - położył dłoń na jej ramieniu. Ulżyło mu, że dziewczyna zapomni o wypadku choć to nie zagłuszyło wyrzutów sumienia.
-Nie dotykaj mnie! - odepchnęła dłoń mężczyzny. Podniosła się. Zrobiła krok naprzód, zachwiała się i upadła z hukiem na kafelki. Zaklęła i uderzyła pięścią w podłogę.
-Nie dotykaj mnie?
Pomógł dziewczynie wstać. Trzęsła się gdy po jej policzkach spłynęły łzy. Wyglądała jak szmaciana lalka, którą łatwo można zniszczyć, obrócić w proch. Westchnął ciężko.
Przez próg przeszedł lekarz. Był siwym, nieco grubszym mężczyzną z bujnym wąsem pod nosem. Spoglądał na wszystko spod grubych szkieł okularów.
-Panno Haruno, proszę wrócić do łóżka - powiedział. Zmierzył nastolatkę wzrokiem i poruszył wąsem.
Z pomocą Sasuke położyła się. Oblizała spierzchnięte wargi językiem i spojrzała na twarz lekarza.
-Kiedy mogę stąd wyjść?
-Nawet zaraz - odparł. - Jednak wolałbym żeby panienka została dwa dni na obserwacji.
-Nie mogę - pokręciła głową. Pomyślała o szkole, o pracy i o matce leżącej w szpitalu; to wszystko składało się na brak czasu by skupić się na swoim zdrowiu. Sakura usiadła na brzegu materaca ze spuszczoną głową.
-Rozumiem - lekarz opuścił salę, kręcąc głową w geście dezaprobaty.
Sasuke odchylił głowę, wzdychając ciężko. Rozmasował skronie.
-Wyjdź. Chcę się ubrać.
Spojrzał na Sakurę, po czym opuścił pomieszczenie. Gdy znalazł się na korytarzu prychnął z poirytowania.
Wyciągnął telefon i napisał wiadomość tekstową do Naruto. W skrócie wyjaśnił zaistniałą sytuację. Wziął głęboki oddech; z trudem przyznał się, że to on spowodował wypadek.
Opadł na szare, plastikowe siedzenie.

2 komentarze:

  1. Cudownie piszesz :) Czekam ze zniecierpliwieniem na Ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    dawno niestety tutaj nie zaglądałam, ale teraz zaczynam powoli nadrabiać zaległości, opowiadania są fantastyczne bardzo mi się podobają...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)