Mgła 
unosiła się nad ziemią. Niebo przykrywało się chmurami, które znacznie 
zwiększały swoje oblicze zakrywając srebrzyste światło księżyca. Przez 
wioskę przeszedł podmuch gorącego powietrza. Z daleka można było 
usłyszeć odgłosy walki – odbijające się od siebie kunai i inne bronie, a
 także jutsu. 
Niedaleko
 z Pięciu Wielkich Wiosek Ninja, a mianowicie Wioski Liścia, Konoha. 
Walczyli dwaj bracia, jeden czekał nad ta chwilę od wielu lat. Chciał go
 dobić za wszystko co zrobił i za to, że musiał zmarnować przez niego 
tyle lat na zemstę. Oby dwoje nie wiedzieli, ze temu całemu zajściu 
przygląda się pewna osoba, która nie wiedziała, że będą do tego 
wszystkiego zdolni i będą chcieli siebie pozabijać. 
-Sasuke – wyszeptał z zimnem starszy z nich – Jesteś głupi, ze nie wyznałeś miłości. 
-Miłość?
 – zapytał – Nie wierzę w takie coś, to tylko strata zbędnego czasu, 
wolę go stracić na inne rzeczy na treningi i zabicie ciebie Itachi. A 
czy przypadkiem ty nie chcesz jej czegoś wyznać? No tak – powiedział 
śmiejąc się – Co może czuć morderca własnego klanu do pospolitej 
dziewczyny? Nic… Nigdy nie nie będziesz czuł. jesteś kanalią, którą 
zniszczę i nigdy już na ten świat nie powróci. – długo włosy stał w 
miejscu nie ruszając się jedynie kunai ściskał mocno. Czuł ją, wiedział,
 ze na to wszystko patrzy, ale nie zareagował na to. Nie może się do 
tych uczuć przyznać, może stać się słaby, a wtedy..? On go wyśmieje, ze 
ma takie uczucie. Ale to uczucie właśnie go trzymało przy życiu. 
Zamierza jej to powiedzieć, gdy zabije Sasuke. On nie może być niczego 
świadkiem. Itachi gardzi już nim. Zrobił coś czego nie powinien. Wyrzekł
 się wioski dla dobra uzyskania mocy, a potem wrócił by ponownie ja 
zdradzić, ale zauważył, że zakochał się w tej drobnej istocie. Powiał 
wiatr lekki co doprowadził, ze grzywka Itachiego ocierała o policzek i 
zakryła lekko obraz. Odgarnął zwinnie. 
-Ty
 nie wierzysz w miłość?! Jesteś głupcem, każdy człowiek tego potrzebuje,
 ale zostawmy to. Nie po to przyszedłem do ciebie. Pora z tobą skończyć.
 Może jestem mordercą własnego klanu, ale nie tylko ja. Powinieneś o tym
 dawno wiedzieć, ale cóż jakoś nie powiedziałem ci. Kiedyś na pewno się 
dowiesz, ale teraz to ci chyba jest nie potrzebne. Nienawiść tobą coraz 
bardziej ogarnia. – mówił zimnym głosem, jakby nie chciał, aby nic nie 
wywnioskował z tego wszystkiego. – I tak mnie dosyć nienawidzisz, 
nienawidzisz mnie dosyć, aby mnie zabić. Jesteś słaby. Nic nie warty 
tchórz. 
Sasuke
 patrzał na niego zimno, nie rzucał się jak sprzed lat. Był spokojny, 
nie był taki naruszony przypływem energii. Itachi spojrzał w bok. Nie 
widział jej. 
-Nic nie wiesz. Jesteś starszy, ale głupi. Moja nienawiść do ciebie dała mi większa siłę i moc. A celem zawsze byłeś ty! 
Itachi
 lekko się uśmiechnął czego nie zauważył Sasuke. Zzatakował. Itachi 
odpierał każdy atak brata. Nie pozwalał sobie na pomiatanie sobą. Kopnął
 go w brzuch. Odleciał i złamał drzewo. Kości gruchotały, widocznie 
złamał. Wstał trzymając się za żebra. 
-To
 ma być ta twoja wielka moc? – zapytał ironicznie – Nie dorosłeś mi 
jeszcze do pięt siedemnastoletni gówniarzu lepsza była by od ciebie 
Sakura. 
-Ona? – zapytała śmiejąc się. – To irytująca dziewczyna. 
-Kobieta – poprawił go. 
-Kobieta? – zapytał zdziwiony – Nie widzę w niej jeszcze żadnej kobiety. To tylko puszczalska gówniara. 
-Jest o rok od ciebie starsza.I am lepsze od ciebie doświadczenia. Sam przecież zakochałeś się w niej. 
-I
 co z tego? To tylko zauroczenie. Gdy ty zginiesz powiem jej to i będzie
 po kłopocie. Nie będzie za mną już za mną taka latała. – uśmiechnął 
się. O Sakurze myślał w sposób, który mówił, że ją kocha, ale nigdy nie 
zamierzał wprost tego powiedzieć. Myślała, ze coś kiedyś z tego wyjdzie,
 ale już dawno się przekonała, że myliła się. On nie jest jej wart tak 
samo matka jej powtarzała. Wiedziała, ze musi poczekać na kogoś kto 
będzie ją szanował… 
-Wątpię, aby ona na ciebie patrzała. Chyba już dawno nie zwraca na ciebie uwagi, czyż nie?
-Mylisz
 się. Ona codziennie patrzy na mnie. Widzę jak mnie chce. To może oddam 
się jej… – zaśmiał się krótko – I będzie po sprawie. – stwierdził pewny 
swojego czynu, który zamierzał zrobić. Potem zranić? To właśnie 
zamierzał… Itachi nie czekał na nic, w jego oczach świecił Sharingan. 
To, ze Sasuke nie szanował kobiet wiedział bardzo dobrze. Interesowała 
go tylko zemsta. Młodszy Uchiha nie zdążył uruchomić swojego kekei 
genkai. Znalazł się w świecie swojego brata. Posiadacz Mangekyo 
Sharingana może użyć tylko tej techniki. Itachi zaczął pokazywać 
wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. te najstraszniejsze: zabicie 
rodziny, ciała całego klanu porozrzucane po rezydencji. 
Krzyczał
 w niebo głosy. Błagał go, aby przestał. Nie chciał tego oglądać. 
Patrzał dokładnie na jego ból, chciał mu zadać go ponieważ obraził kogoś
 na kim mu zależało. Tak by tego w ogóle nie zrobił dał by się zabić. 
Tego właśnie chciał, ale teraz przegiął. I będzie sprawiał mu tyle bólu 
ile może?! 
Sasuke
 teraz był przymocowany do krzyża, w oczach świecił mu Sharingan. Wbijał
 w Sasuke miecze, które pokrywały się jego krwią. Kap-kap. Skapywała na 
czarna wodę, która zatrzymała się robiąc czerwono-bordową plamę. 
-Wystarczy!
 – krzyczał Sasuke. Wydostał się z świata Itachiego. Z koniuszka ust 
uleciała krew spływając po brodzie. Nie miał nadziei na nic. Patrzał 
głęboko w jego oczy. Niczego nie doczytał się w nich. Tylko zimne i bez 
uczucia jak każde inne oczy z ich rodzinnego klanu.  Sasuke wstał 
wyciągnął miecz. Nie był, aż tak wykończony jak myślał Itachi. Chciał go
 wykończyć psychicznie, ale nie udało się. Długo włosy wyciągnął miecz. 
Metale odbijały się od siebie. Z daleka można było je usłyszeć. Itachi 
wraz z Sasuke zrobili pieczęcie. 
-Katon:
 Gokakyo no Jutsu – z ich ust wyleciał duża kula ogni, która się 
połączyła. Itachi nie mógł dłużej zwlekać. Przymknął jedno oko. 
Koncentrował się na jednej rzeczy, aby uzupełnić dużo chakry do tej 
techniki. Wiedział, że przeciąży tym oczy i może nie przeżyć. A chciał 
dwa razy wykorzystać to wszystko.  *Amaterasu* – pomyślał. Otworzył 
powiekę. Wokół nich pojawił się wysoki czarny płomień, który zaczął 
wszystko niszczyć co spotykał po drodze. Zbliżało się do nich. Wiedział,
 ze to będzie jego koniec. Z oka popłynęła krew, która była oznaką 
słabości oka.  Brał przez tyle lat tabletki, aby przytrzymać się przy 
życiu. Nie było na to lekarstwa. Czekał… Czekał przez tyle lat, aby 
wyznać coś jednej osobie. I to miało tu się tak skończyć? *Ma tyle siły,
  aby kontrolować dwie techniki? Nie możliwe* – myślał skupiony Sasuke. 
Technika ognia każdemu zgasła. Sasuke zaatakował ponownie. Trzymał się 
już słabo na nogach. Ogień docierał do niego z szybkością. Chwycił 
miecz, który nabuzował elektrycznością. 
-Już
 nie żyjesz! – biegł w jego stronę wykończony. To miał być jego ostatni 
cios. Przed nim pojawiła się różowo włosa dziewczyna. Nie mógł już się 
zatrzymać nie miał takiej możliwości. Czekała, aż nadejdzie cios. 
Chciała teraz chronić, chronić Itachiego. Przymknęła powieki. Nadszedł 
cios, ale poczuła, że ktoś przed nią stoi. Spojrzała się. Był to Itachi.
 Przytuliła go. - Cholera… To już koniec? – zapytał. Upadł na kolana. I do przodu. Nie oddychał. Zginął z wyczerpania. 
-Czemu
 do cholery? – pytała Sakura płaczliwym głosem. – Nie chciałam tak. Nie 
po to stanęłam przed tobą! – łzy uroniły się z jej oczu. zacisnęła 
dłonie na jego piersi. Chwycił je. – Miałeś uciekać. 
-Bez
 ciebie? – zapytał. – Bez ciebie to nie normalne życie. – wyjął miecz. Z
 ich ciał ciekła krew. – Bez ciebie życie było by nudne. Nic by mi się 
nie chciało, wolał bym już się zabić w takim razie. a uciekać nie 
potrafiłem. To był impuls. Taki… – kaszlnął. Upadł. Leżał teraz na 
plecach. Ona przy nim klęczała i próbowała leczyć, ale to nic nie 
dawało. 
-Nie..
 – mówiła żałośnie. Sama wiedziała, że umrze. Nic jej już nie mogło 
zatrzymać od agonii. łez nie powstrzymywała, wolała płakać przy nim niż w
 śnie. Wytarł drżącą dłonią łzy, a drugą wziął rękę z swojej klatki, 
gdzie leczyła. 
-Uciekaj. 
-Nie.
 Dziękuję ci. – powiedziała z delikatnością. Patrzała w jego czarne jak 
noc oczy. Wytarła krew z policzków, która ciekła z oczu. – Dziękuję za 
twą miłość, Itachi. Byłam ślepa, ślepa, zaślepiona Sasuke. A ty mnie… – 
kaszlnęła. Czekała ją śmierć przy nim. Całą wieczność będzie z nim. – 
…kochałeś. Za to jestem ci wdzięczna. Dlatego teraz umrę razem z tobą, u
 twojego boku. Nikt mi nie powie co mama robić jak to robili. Nikt nie 
będzie chronił jak zrobiłeś to ty. Z miłości umrę. Dzięki tobie wiem, że
 ktoś szczerze mnie pokochał. – powiedziała. Jego ręka ześlizgnęła się 
na gardło. Wiedziała, że traci siły. Nogi zaczęły jej się trząść. 
-Sakura… ty…
-Jeszcze raz cię przepraszam. Ty byłeś i będziesz moją miłością. teraz będziemy razem. 
-Wątpię. 
-Lecz
 ja nie. – nachyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Oddał go. Z 
każda minioną chwilą tracili coraz więcej sił. Czarne płomienie śmierci 
dotykały ich, a oni nic. Leżeli koło siebie. Wtuleni. Nie nie 
wrzeszczeli. Okrył ich błogi, wieczny sen. To koniec ich życia na ziemi,
 teraz zaczęli nowe życie, gdzie będą żyli wiecznie i nic ich nie 
rozdzieli. Tam będą mieli dla siebie błogi spokój, który zagości w ich 
sercach jak i umyśle. 
***
No nowa partówka. 
Mam nadzieję, że się podobało. 
Pozdrawiam. 
Bardzo ciekawa a za razem świetna partówka. Ogólnie lubię Fszystkie Twoje opowiadania a To zaliczam do tych lepszych :P
OdpowiedzUsuńNie ma to jak potrafić w tak niewielkiej długości napisać coś tak dobrego :) Dobra robota! :)
OdpowiedzUsuń