piątek, 1 lutego 2013

Prawdziwe uczucia Itachiego Uchiha

Mgła unosiła się nad ziemią. Niebo przykrywało się chmurami, które znacznie zwiększały swoje oblicze zakrywając srebrzyste światło księżyca. Przez wioskę przeszedł podmuch gorącego powietrza. Z daleka można było usłyszeć odgłosy walki – odbijające się od siebie kunai i inne bronie, a także jutsu. 

Niedaleko z Pięciu Wielkich Wiosek Ninja, a mianowicie Wioski Liścia, Konoha. Walczyli dwaj bracia, jeden czekał nad ta chwilę od wielu lat. Chciał go dobić za wszystko co zrobił i za to, że musiał zmarnować przez niego tyle lat na zemstę. Oby dwoje nie wiedzieli, ze temu całemu zajściu przygląda się pewna osoba, która nie wiedziała, że będą do tego wszystkiego zdolni i będą chcieli siebie pozabijać. 
-Sasuke – wyszeptał z zimnem starszy z nich – Jesteś głupi, ze nie wyznałeś miłości. 
-Miłość? – zapytał – Nie wierzę w takie coś, to tylko strata zbędnego czasu, wolę go stracić na inne rzeczy na treningi i zabicie ciebie Itachi. A czy przypadkiem ty nie chcesz jej czegoś wyznać? No tak – powiedział śmiejąc się – Co może czuć morderca własnego klanu do pospolitej dziewczyny? Nic… Nigdy nie nie będziesz czuł. jesteś kanalią, którą zniszczę i nigdy już na ten świat nie powróci. – długo włosy stał w miejscu nie ruszając się jedynie kunai ściskał mocno. Czuł ją, wiedział, ze na to wszystko patrzy, ale nie zareagował na to. Nie może się do tych uczuć przyznać, może stać się słaby, a wtedy..? On go wyśmieje, ze ma takie uczucie. Ale to uczucie właśnie go trzymało przy życiu. Zamierza jej to powiedzieć, gdy zabije Sasuke. On nie może być niczego świadkiem. Itachi gardzi już nim. Zrobił coś czego nie powinien. Wyrzekł się wioski dla dobra uzyskania mocy, a potem wrócił by ponownie ja zdradzić, ale zauważył, że zakochał się w tej drobnej istocie. Powiał wiatr lekki co doprowadził, ze grzywka Itachiego ocierała o policzek i zakryła lekko obraz. Odgarnął zwinnie. 
-Ty nie wierzysz w miłość?! Jesteś głupcem, każdy człowiek tego potrzebuje, ale zostawmy to. Nie po to przyszedłem do ciebie. Pora z tobą skończyć. Może jestem mordercą własnego klanu, ale nie tylko ja. Powinieneś o tym dawno wiedzieć, ale cóż jakoś nie powiedziałem ci. Kiedyś na pewno się dowiesz, ale teraz to ci chyba jest nie potrzebne. Nienawiść tobą coraz bardziej ogarnia. – mówił zimnym głosem, jakby nie chciał, aby nic nie wywnioskował z tego wszystkiego. – I tak mnie dosyć nienawidzisz, nienawidzisz mnie dosyć, aby mnie zabić. Jesteś słaby. Nic nie warty tchórz. 
Sasuke patrzał na niego zimno, nie rzucał się jak sprzed lat. Był spokojny, nie był taki naruszony przypływem energii. Itachi spojrzał w bok. Nie widział jej. 
-Nic nie wiesz. Jesteś starszy, ale głupi. Moja nienawiść do ciebie dała mi większa siłę i moc. A celem zawsze byłeś ty! 
Itachi lekko się uśmiechnął czego nie zauważył Sasuke. Zzatakował. Itachi odpierał każdy atak brata. Nie pozwalał sobie na pomiatanie sobą. Kopnął go w brzuch. Odleciał i złamał drzewo. Kości gruchotały, widocznie złamał. Wstał trzymając się za żebra. 
-To ma być ta twoja wielka moc? – zapytał ironicznie – Nie dorosłeś mi jeszcze do pięt siedemnastoletni gówniarzu lepsza była by od ciebie Sakura. 
-Ona? – zapytała śmiejąc się. – To irytująca dziewczyna. 
-Kobieta – poprawił go. 
-Kobieta? – zapytał zdziwiony – Nie widzę w niej jeszcze żadnej kobiety. To tylko puszczalska gówniara. 
-Jest o rok od ciebie starsza.I am lepsze od ciebie doświadczenia. Sam przecież zakochałeś się w niej. 
-I co z tego? To tylko zauroczenie. Gdy ty zginiesz powiem jej to i będzie po kłopocie. Nie będzie za mną już za mną taka latała. – uśmiechnął się. O Sakurze myślał w sposób, który mówił, że ją kocha, ale nigdy nie zamierzał wprost tego powiedzieć. Myślała, ze coś kiedyś z tego wyjdzie, ale już dawno się przekonała, że myliła się. On nie jest jej wart tak samo matka jej powtarzała. Wiedziała, ze musi poczekać na kogoś kto będzie ją szanował… 
-Wątpię, aby ona na ciebie patrzała. Chyba już dawno nie zwraca na ciebie uwagi, czyż nie?
-Mylisz się. Ona codziennie patrzy na mnie. Widzę jak mnie chce. To może oddam się jej… – zaśmiał się krótko – I będzie po sprawie. – stwierdził pewny swojego czynu, który zamierzał zrobić. Potem zranić? To właśnie zamierzał… Itachi nie czekał na nic, w jego oczach świecił Sharingan. To, ze Sasuke nie szanował kobiet wiedział bardzo dobrze. Interesowała go tylko zemsta. Młodszy Uchiha nie zdążył uruchomić swojego kekei genkai. Znalazł się w świecie swojego brata. Posiadacz Mangekyo Sharingana może użyć tylko tej techniki. Itachi zaczął pokazywać wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. te najstraszniejsze: zabicie rodziny, ciała całego klanu porozrzucane po rezydencji. 
Krzyczał w niebo głosy. Błagał go, aby przestał. Nie chciał tego oglądać. Patrzał dokładnie na jego ból, chciał mu zadać go ponieważ obraził kogoś na kim mu zależało. Tak by tego w ogóle nie zrobił dał by się zabić. Tego właśnie chciał, ale teraz przegiął. I będzie sprawiał mu tyle bólu ile może?! 
Sasuke teraz był przymocowany do krzyża, w oczach świecił mu Sharingan. Wbijał w Sasuke miecze, które pokrywały się jego krwią. Kap-kap. Skapywała na czarna wodę, która zatrzymała się robiąc czerwono-bordową plamę. 
-Wystarczy! – krzyczał Sasuke. Wydostał się z świata Itachiego. Z koniuszka ust uleciała krew spływając po brodzie. Nie miał nadziei na nic. Patrzał głęboko w jego oczy. Niczego nie doczytał się w nich. Tylko zimne i bez uczucia jak każde inne oczy z ich rodzinnego klanu.  Sasuke wstał wyciągnął miecz. Nie był, aż tak wykończony jak myślał Itachi. Chciał go wykończyć psychicznie, ale nie udało się. Długo włosy wyciągnął miecz. Metale odbijały się od siebie. Z daleka można było je usłyszeć. Itachi wraz z Sasuke zrobili pieczęcie. 
-Katon: Gokakyo no Jutsu – z ich ust wyleciał duża kula ogni, która się połączyła. Itachi nie mógł dłużej zwlekać. Przymknął jedno oko. Koncentrował się na jednej rzeczy, aby uzupełnić dużo chakry do tej techniki. Wiedział, że przeciąży tym oczy i może nie przeżyć. A chciał dwa razy wykorzystać to wszystko.  *Amaterasu* – pomyślał. Otworzył powiekę. Wokół nich pojawił się wysoki czarny płomień, który zaczął wszystko niszczyć co spotykał po drodze. Zbliżało się do nich. Wiedział, ze to będzie jego koniec. Z oka popłynęła krew, która była oznaką słabości oka.  Brał przez tyle lat tabletki, aby przytrzymać się przy życiu. Nie było na to lekarstwa. Czekał… Czekał przez tyle lat, aby wyznać coś jednej osobie. I to miało tu się tak skończyć? *Ma tyle siły,  aby kontrolować dwie techniki? Nie możliwe* – myślał skupiony Sasuke. Technika ognia każdemu zgasła. Sasuke zaatakował ponownie. Trzymał się już słabo na nogach. Ogień docierał do niego z szybkością. Chwycił miecz, który nabuzował elektrycznością. 
-Już nie żyjesz! – biegł w jego stronę wykończony. To miał być jego ostatni cios. Przed nim pojawiła się różowo włosa dziewczyna. Nie mógł już się zatrzymać nie miał takiej możliwości. Czekała, aż nadejdzie cios. Chciała teraz chronić, chronić Itachiego. Przymknęła powieki. Nadszedł cios, ale poczuła, że ktoś przed nią stoi. Spojrzała się. Był to Itachi. Przytuliła go. - Cholera… To już koniec? – zapytał. Upadł na kolana. I do przodu. Nie oddychał. Zginął z wyczerpania. 
-Czemu do cholery? – pytała Sakura płaczliwym głosem. – Nie chciałam tak. Nie po to stanęłam przed tobą! – łzy uroniły się z jej oczu. zacisnęła dłonie na jego piersi. Chwycił je. – Miałeś uciekać. 
-Bez ciebie? – zapytał. – Bez ciebie to nie normalne życie. – wyjął miecz. Z ich ciał ciekła krew. – Bez ciebie życie było by nudne. Nic by mi się nie chciało, wolał bym już się zabić w takim razie. a uciekać nie potrafiłem. To był impuls. Taki… – kaszlnął. Upadł. Leżał teraz na plecach. Ona przy nim klęczała i próbowała leczyć, ale to nic nie dawało. 
-Nie.. – mówiła żałośnie. Sama wiedziała, że umrze. Nic jej już nie mogło zatrzymać od agonii. łez nie powstrzymywała, wolała płakać przy nim niż w śnie. Wytarł drżącą dłonią łzy, a drugą wziął rękę z swojej klatki, gdzie leczyła. 
-Uciekaj. 
-Nie. Dziękuję ci. – powiedziała z delikatnością. Patrzała w jego czarne jak noc oczy. Wytarła krew z policzków, która ciekła z oczu. – Dziękuję za twą miłość, Itachi. Byłam ślepa, ślepa, zaślepiona Sasuke. A ty mnie… – kaszlnęła. Czekała ją śmierć przy nim. Całą wieczność będzie z nim. – …kochałeś. Za to jestem ci wdzięczna. Dlatego teraz umrę razem z tobą, u twojego boku. Nikt mi nie powie co mama robić jak to robili. Nikt nie będzie chronił jak zrobiłeś to ty. Z miłości umrę. Dzięki tobie wiem, że ktoś szczerze mnie pokochał. – powiedziała. Jego ręka ześlizgnęła się na gardło. Wiedziała, że traci siły. Nogi zaczęły jej się trząść. 
-Sakura… ty…
-Jeszcze raz cię przepraszam. Ty byłeś i będziesz moją miłością. teraz będziemy razem. 
-Wątpię. 
-Lecz ja nie. – nachyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Oddał go. Z każda minioną chwilą tracili coraz więcej sił. Czarne płomienie śmierci dotykały ich, a oni nic. Leżeli koło siebie. Wtuleni. Nie nie wrzeszczeli. Okrył ich błogi, wieczny sen. To koniec ich życia na ziemi, teraz zaczęli nowe życie, gdzie będą żyli wiecznie i nic ich nie rozdzieli. Tam będą mieli dla siebie błogi spokój, który zagości w ich sercach jak i umyśle. 

***
No nowa partówka. 
Mam nadzieję, że się podobało. 
Pozdrawiam. 

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa a za razem świetna partówka. Ogólnie lubię Fszystkie Twoje opowiadania a To zaliczam do tych lepszych :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak potrafić w tak niewielkiej długości napisać coś tak dobrego :) Dobra robota! :)

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)