Zamówienie dla Ashita Ishida
29.04.711r
Japonia
Japonia
Heijo - kyo
Nazywam się Uzumaki Naruto. Jestem synem
obecnego cesarza Japonii. Rok
temu cesarstwo zostało przeniesione do miasta o nazwie Heijō-kyō. Byłem bardzo podekscytowany i dumny ze swoich
rodziców. Nie tylko ojca, ale także matki.
Sytuacja w państwie prezentowała się następująco. Zostało wprowadzonych
wiele zmian. Zarówno w kulturze, jak i gospodarce oraz administracji. Powstały
prowincje, sieć dróg łącząca stolicę cesarską z najważniejszymi ośrodkami w
kraju. Ludzie zobowiązani byli i nadal są do płacenia podatków w plonach oraz
tkaninach, jednak najbardziej preferowano robociznę i służbę wojskową. To chyba
wszystko co wiem o sprawach Japonii. Opowiedziała mi o tym moja matka – Kushina
Uzumaki. Zupełne przeciwieństwo taty. Niepoważna optymistka, która nie lubi
przyznawać się do błędów i kocha jeść. Jak to mówią: przeciwieństwa się
przyciągają. Mimo wszystko wiele razy słyszałem krzyki z ich prywatnej
sypialni, zawsze jednak jedna ze stron wyciągała rękę i kłótnie długo nie trwały. Poza tym.. jaki to byłby przykład dla innych obywateli?
Najpierw o innych, potem o sobie. Taki
właśnie jestem, więc w końcu mogę uchylić wam rąbka tajemnicy o Naruto - skomplikowanym dzieciaku.
Jestem
średniego wzrostu blondynem o niebieskich oczach. Lubię być luźno i skromnie
ubrany. Nie znoszę się wyróżniać i być traktowany „specjalnie” ze względu na
moje korzenie. Wolę bogate i piękne rzeczy oddać ludziom z biedniejszych
prowincji. Często wybieram się do takowych i dzielę się z nimi niepotrzebnymi
dla nas rzeczami. Bardzo mnie za to wychwalają, jednak nie biorę sobie tego do
serca. Wystarczy mi zwykły uśmiech dziecka, który dostanie coś ładnego do
ubrania i uśmiech jego matki. Jestem optymistą. Zawsze szanuję zdanie innych, nawet
gdy w ogóle się z nim nie zgadzam.
Dzisiejszego ranka miałem wielki problem ze
wstaniem, przez co o mały włos spóźniłem się na śniadanie. Leniwie się
przeciągnąłem i jak torpeda wybiegłem z dużego, ale przytulnego pokoju.
Skierowałem się korytarzem w lewo i po chwili pokonywałem stopnie zimnych,
marmurowych schodów. Moje włosy były w zupełnym nieładzie. To samo mogę
powiedzieć o ubiorze. Szerokie pomarańczowe spodnie oraz tego samego koloru
koszula, której guziki pośpiesznie zapinałem. Po kilku chwilach zadowolony
dotarłem do jadalni, gdzie spostrzegłem już resztę rodziny. Najwyraźniej
czekali na mnie. Odsunąłem powoli wysokie ozłacane krzesło i zasiadłem do
stołu.
- Dzień dobry. – powiedziałem, uśmiechając
się szczerze.
- Witaj. – odpowiedzieli równocześnie.
Zjadłem spore śniadanie. Kiedy czułem, że
jestem już wystarczająco syty i chciałem wrócić do siebie, zatrzymał mnie
ojciec.
- Zostań jeszcze chwilę, musimy porozmawiać.
– oznajmił z kamiennym wyrazem twarzy.
- Ale o czym? – westchnąłem. – Nie interesują
mnie wasze „poważne sprawy”. - narysowałem palcami cudzysłów.
- Naruto, proszę cię, posłuchaj tatusia. –
odezwała się Kushina. To przekonało mnie do pozostania. Kogo jak kogo, ale jej
bardzo się słuchałem i wykonywałem każde polecenia.
***
Od wczoraj niczego nie jadłam, nie piłam.
Zastanawiam się ile czasu jeszcze to potrwa. Mój klan jest bardzo szanowany w państwie. Każdy chciałby żyć z nim w spokoju i zgodzie. Niektórzy
jednak chcą tylko naszych pieniędzy i zrobią wszystko, żeby je zdobyć, jak na
przykład to.
Rodzina Hyuga cechuje się szlachetnością i chęcią pomocy dla innych
ludzi. Mój ojciec i matka od zawsze wychowywali mnie pod tymi dwoma względami.
Mam młodszą siostrę, która do końca tego nie
rozumie, ale mam nadzieję, że przyjdzie dzień, w którym wszystko dla niej
stanie się jasne.
Tego dnia… jadłam sobie obiad. Śmiałam się i
cieszyłam z obecności całej rodziny w domu. Tatuś obiecał, że spędzi ze mną popołudnie. Czego chcieć więcej, kiedy on jest wiecznie zapracowany?
Poszliśmy do dużego ogrodu aby się przewietrzyć. Długo z nim rozmawiałam.
Wytłumaczył mi, iż nie robi tego wszystkiego dla siebie, powiedział, że kocha
nas wszystkie i chce dla nas jak najlepiej. Wzruszyłam się jego słowami. Po
pewnym czasie zrobiło się zimno i postanowiłam wrócić z powrotem do środka, aby
cieplej się ubrać. Weszłam do swojego
pokoju, kiedy nagle poczułam czyjąś rękę na ustach. Nie mogłam krzyczeć, nie
mogłam nic zrobić. Z przodu wyłonił się kolejny osobnik. Wysoki mężczyzna, o
długich prostych włosach spiętych w kucyk. Uśmiechnął się zawadiacko. Podszedł
do mnie bliżej. Byłam przerażona. Złapał mnie w pasie. Odsłonił moje usta, do których włożył jakąś dziwną substancję.
Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Po chwili wziął mnie na ręce i uciekł przez
okno wraz z jego towarzyszem. Minęło kilka minut i prawdopodobnie zasnęłam.
Obudziłam się w ciasnym, przerażającym
pomieszczeniu. Powoli wstałam i usiadłam po turecku. Mój wzrok jeszcze nie
przyzwyczaił się do ciemności.
- Witaj.. – usłyszałam szept, prawdopodobnie
mojego oprawcy. Nie wiedziałam gdzie jestem i co się ze mną stanie.
- Czego chcesz!? – pisnęłam wystraszona.
- Grzeczniej, moja panno, a nie zrobię ci
krzywdy. – Zamilkłam. Oddychałam szybko i niespokojnie. Adrenalina buzowała w
moim organizmie. – Chcemy tylko pieniędzy, to wszystko. Wiemy, że bardzo
liczysz się dla swojej rodziny, dlatego też porwaliśmy cię, wiedząc, że
dostaniemy za to niemały okup. – zaśmiał się. Więc jest ich więcej.. - pomyślałam zrozpaczona. Po chwili usłyszałam kroki i poczułam rażące światło. Przymrużyłam
oczy.
- Nazywam się Itachi, a to mój przyjaciel
Kisame. – powiedział brunet, nieco spokojniejszym tonem niż wcześniej.
Tak zaczęło się moje życie z bandytami.
Straciłam już całą nadzieję w to, że wrócę do domu. Minęło tyle czasu, a moja
rodzina ani śmie mnie odzyskać. Chociaż tyle razy mieli wyznaczony termin
przyniesienia pieniędzy i odbioru mnie, nie skorzystali z tego. W sumie… nie
dziwię się im. Po co komu taka jedna, bezbronna Hinata?
Podczas pobytu w tym miejscu dowiedziałam się
wielu rzeczy, o których nigdy nikt mi nie wspominał. Mimo tego, że moi
towarzysze to porywacze, ani razu nie próbowałam ucieczki. Wręcz przeciwnie,
rozmawiałam z nimi praktycznie cały czas.
Itachi pochodzi ze sławnego klanu Uchiha,
który od lat jest w konflikcie z naszym. Kisame natomiast był członkiem niewielkiego klanu, ale jest mistrzem jeżeli chodzi o sztuki walki i
samoobronę. Obydwoje opuścili swoje rodzinne domy aby żyć w samotności i spokoju.
Chyba im się to udało.
Powiedzieli mi, że moja rodzina od lat mydli
oczy wszystkim kogo napotka. Podobno klan Hyuga tylko wydaje się być dobrym i
pomagającym innym, jednak to bzdety. Rodzice nie widzą ludzkiego cierpienia, są
pochłonięci swoim dobrobytem. Dlaczego wszyscy tak nas wychwalają i szanują? Bo
się nas boją. Słyszałam o działaniach ojca sprzed wielu lat. Nie były
najciekawsze. Nic dziwnego, że nie kiwnie palcem aby mnie stąd wydostać.
***
- Wiesz kim jest pan Hiashi
Hyuga? – spytał w końcu.
- Tak, czy to ten, który ma
piękną, granatowo – włosom córkę? – uśmiechnąłem się promiennie. Mama zaśmiała
się perliście, jednak „Pan poważny” nadal zachowywał kamienny wyraz twarzy. –
Rzeczywiście, to on. To co mam ci do przekazania dotyczy jego córki. –
spoważniałem automatycznie. Czyżby coś się stało?
- O co chodzi? – zapytałem zaniepokojony.
- Została porwana. – oznajmił grobowym
tonem.
- Coo!? – wrzasnąłem oszołomiony.
Przecież Hyuga to jeden z „lepszych” klanów. Jak to się stało?
- Może powiesz coś więcej. – westchnąłem
ciężko. Zapomniałem jak z niego trudno wyciągnąć jakiekolwiek informacje.
- Jej ojciec to mój bardzo dobry
znajomy, dlatego też postanowiłem, że mu pomożemy?
- Pomożemy? – dałem nacisk na ostatnią
sylabę.
- Tak, ty też będziesz miał swoje
zadanie, ale na razie opowiem ci co planujemy.
- Dobrze. Zamieniam się w słuch.
***
Siedziałam na niewielkim
fotelu, wpatrując się w mroczną otchłań pokoju, kiedy nagle do środka wparował
Kisame z niezadowolonym wyrazem twarzy. Od razu wiedziałam, że coś się święci.
- Słuchaj, będziemy musieli się pożegnać. –
powiedział smutno. Zdębiałam.
- A-ale jak to pożegnać? Nie rozumiem.
- Mówiliśmy ci, że chodzi nam tylko o kasę,
nieprawdaż? Twoi rodzice nie byli aż tak bogaci, żeby cię odbić. Zadłużyli się
więc u Uzumakich.
- To ta rodzina cesarska? – spytałam
zaciekawiona.
- Tak, to właśnie oni. Za chwilę zaprowadzimy
cię w wyznaczone miejsce. – Coś mnie zabolało, nawet bardzo. Czy to dziwne, że
zaprzyjaźniłam się z bandytami? Może zaprzyjaźniłam to złe słowo, ale na pewno
zawiązałam jakąś więź. Przyzwyczaiłam się do nich, a teraz muszę ich opuścić.
Tak jak nakazał Hoshikagi wyszłam razem z nim z pomieszczenia. W naszą stronę
kierował się już Itachi.
- Kisame, zostaw nas na chwilę samych. Muszę
jej o TYM opowiedzieć. – ten przytaknął i po chwili już go nie było.
- Co takiego masz mi do powiedzenia? –
wypaliłam prosto z mostu.
- Chodzi o to, że teraz będziesz pracowała.
- Jak to pracowała? Jaśniej proszę. – Itachi
zawsze uwielbiał mówić zagadkami.
- Będziesz spłacać dług rodziny, pracując dla
cesarza. – odparł zimno. Nie wierzyłam w to. Nie chciałam tego, wolałam już
zostać z nimi. Moje oczy zaszkliły się, ledwo powstrzymywałam się od płaczu.
- To dziwne, ale bardzo cię polubiłem,
Hinata. Nigdy bym nie przypuszczał, że spodoba mi się moja zakładnica. –
zaśmiał się i podszedł bliżej. Moje policzki zaczerwieniły się. Przypuszczam,
iż wyglądałam jak burak. Po usłyszanych słowach moje szkarłatne łzy zaczęły cieknąć
strumieniami. Bolała mnie głowa.
- Ej, młoda! – krzyknął i przytulił mnie do
swojej umięśnionej klatki piersiowej. – Nie płacz! Tam na pewno będzie ci
lepiej. Będziemy za tobą tęsknić. – poczochrał moje włosy i odsunął się ode
mnie jak oparzony. Milczałam, nie wiedziałam co mogę powiedzieć.
- Kisame cię odprowadzi. – wskazał palcem na chłopaka, który szedł w naszym kierunku.
– I jeszcze jedno... przepraszam. – powiedział cichutko, odwrócił się na pięcie i odszedł. Tak jakby przeprosiny były czymś, czego można się wstydzić.
– I jeszcze jedno... przepraszam. – powiedział cichutko, odwrócił się na pięcie i odszedł. Tak jakby przeprosiny były czymś, czego można się wstydzić.
- Gotowa? – zapytał przyjaciel bruneta.
- Oczywiście. – wysiliłam się na sztuczny
uśmiech.
***
Wyszedłem z pałacu i kierowałem
się w wyznaczone miejsce. Głowa mnie bolała od natłoku myśli, które pojawiły
się znienacka, kiedy tylko ojciec opowiedział mi o zaistniałej sytuacji. Moim
zadaniem było odebranie nowej pracownicy i „zaopiekowanie” się nią. Nie lubiłem
takich sytuacji. Nie chcę się wywyższać, ani grać zadumanego w sobie bufona.
Chciałem mieć to już za sobą,
więc przyśpieszyłem…
Autorka: Ohayo! Jest to moje pierwsze
zamówienie, więc proszę o wyrozumiałość. xd Powiedzmy, że jestem zadowolona z
tej jednopartówki. Wstawiłam na chwilę obecną pierwszą część, druga powinna
pojawić się do końca tego tygodnia. Co mogę jeszcze powiedzieć… długością jakoś
nie powaliłam, ale to miał być tylko taki krótki wstęp, wprowadzający do historii.
Bardzo prosiłabym o komentarze z oceną. Pozdrawiam serdecznie!
Boże, to jest niesamowite. *q*
OdpowiedzUsuńKocham takie opowiadania w dawnych czasach. ^^
...Minato jako bezuczuciowy sztywniak... trudno to sobie trochę wyobrazić.;p
Hinata będzie musiała pracować u Uzumakich? o_O
Coś czuję, że Naruto ją jednak uratuje. ;p
I mam jeszcze pytanko. Ile będzie części? :D
No, pozdrawiam i dużo weny życzę. :3
Iii... dodałam bloga do linków na moim. ^^
Mam talent do robienia z "grzecznych" ludzi właśnie takich oschłych i i szywniackich, no ale cóż. xd
UsuńBędą trzy części. ^^
Dziękuję serdecznie za opinię, jest mi bardzo miło. :D :3
Tylko 3? Blee. Będę płakać xD Co do historii.. Hm. Niespodziwałan się tego. No, talent to masz.. Aż miło się czytało. Trochę ubiór mi nie pasował, ale całą epokę tak opisałaś jakbyś tam była xD Itachi <3 Szkoda, że on to porywacz. :( Hinata płacze, bo będzie pracować, trochę dziwne, ale właśnie to tu idealnie pasuje xF. Naruto <3 Fajnie opisałaś jego charakter. Partówka rewelacyjna.. Dziękuję za zrealizowanie. Pozdrawiam. :3
OdpowiedzUsuń