W ciszy siedziałam naprzeciwko
bruneta w moim niewielkim mieszkaniu. Wpatrywałam się uporczywie w jego słabo zarysowaną
w ciemności sylwetkę. Itachi stał przy oknie i opierał się o parapet. Co chwilę
rozglądał się za okno, jednak nic nie mówił. Nawet na mnie nie spojrzał. Ja
natomiast byłam przerażona. Bałam się o moich rodziców i bałam się o siebie. Byłam
przecież sam na sam z prześladującym mnie chłopakiem.
- Nie wiem, od czego
zacząć. – Powiedział przerywając krępującą nas ciszę. – Niestety mamy mało czasu.
- Zaraz, zaraz –
przerwałam mu szybko. – Jak to m y ?
Obiecałeś przecież, że po tej rozmowie dasz mi święty spokój!
- Ale nie mówiłem o tym,
że ta rozmowa skończy się dzisiaj – odpowiedział spokojnie. – I myślę, że
najrozsądniejszym posunięciem w tym momencie będzie poproszenie cię o
spakowanie najważniejszych i najpotrzebniejszych rzeczy, jakie masz.
Nie odpowiedziałam. Nie
ruszając się z łóżka dalej wpatrywałam się w jego czarną skórzaną kurtkę.
- Masz na to kilka
minut. Po tym musisz opuścić ze mną te mieszkanie. – Dodał.
- A jak się nie zgodzę?
– Zaryzykowałam. Co, jak co, ale do tego mnie nie zmusi.
- To kilka minut po
moim wyjściu pod tę kamienicę zajedzie czarny mitsubishi. Wyjdą z niego dwie zamaskowane
osoby po to, żeby wejść do twojego mieszkania. Ich celem będzie pozbycie się
ciebie w jak najszybszy sposób. Później spotka to twoją matkę, która przyjedzie
cię odwiedzić. W tę sobotę, o ile się nie mylę.
- S..skąd ty to wiesz? –
Wydukałam. Biorąc głęboki wdech wstałam i do niego podeszłam. – I patrz na
mnie, jak do mnie mówisz! – Krzyknęłam łapiąc go za ramię – To wszystko to
kłamstwo!
- Pakuj się – Szepnął i
delikatnie złapał mnie za dłoń, którą mocno go szarpnęłam – Masz pięć minut.
Roztrzęsiona początkowo
stałam i wpatrywałam się pustym wzrokiem prosto w oczy Itachiego. Po chwili
przecierając napływające z nerwów i bezradności łzy odwróciłam się i podniosłam
z ziemi kilka leżących ubrań. Szybko stwierdziłam, że to nie ma sensu. Poza
moją komórką i ostatnimi pieniędzmi, jakie miałam w kieszeni, nie posiadałam
nic cennego. Rzucając je z powrotem na ziemię spojrzałam ponownie na bruneta.
Odpowiedział mi zdziwionym spojrzeniem, ale tego nie komentował.
- To idziemy. Szybko –
rzucił wychodząc z mieszkania.
Biegiem zeszliśmy ze
schodów. Itachi zbiegł bardzo cicho. A ja? Potykając się o własne nogi tylko go
tym zdenerwowałam. Na szczęście tego nie okazywał. Pod kamienicą brunet złapał
mnie za rękę i pociągnął na drugą stronę ulicy. Tam zaprowadził mnie pod jeden
z wielu samochodów i otworzył mi drzwi.
- Wskakuj – powiedział i
lekko popchnął mnie do środka, a gdy znalazłam się w środku to zatrzasnął
drzwi. Gdy wszedł do środka to zapiął pasy i szybko wyjechał z parkingu
kierując się na autostradę.
- Dlaczego to robisz?
Masz w tym jakiś cel? A może ty jesteś jednym z nich? Albo tylko sobie to
wymyśliłeś, żeby mnie tutaj zwabić? – Zaczęłam. Mówiłam dość cicho, ale
wszystko trafiło do mężczyzny. Nie patrząc się na mnie przyspieszył wymijając jadący
przed nami samochód.
- Powiedzmy, że mam
pewien cel. Ale nie ma teraz czasu na tłumaczenia. Za kilka minut, gdy pewne
osoby zauważą, że nie ma cię w mieszkaniu szybko sobie o mnie przypomną i
zacznie się pościg. Dlatego zapnij w końcu te pasy. – Dodał bacznie na mnie
spoglądając.
- To dlatego mnie śledziłeś przez ostatnie dwa
miesiące? – Zapytałam.
- Nie. Śledziłem cię,
bo miałem cię zabić. – Odpowiedział. – Ale tego nie zrobię, więc nie musisz się
mnie bać – Dodał, gdy zobaczył moją reakcję. Trzymałam wtedy za klamkę od drzwi
i byłam gotowa wyskoczyć z samochodu. – Drzwi są zamknięte. I tak byś nie
wyszła. A nawet gdyby ci się to udało, to byś sama się zabiła.
- To, o co w tym wszystkim
chodzi?! Wytłumacz mi to! Na początku mnie śledzisz. Teraz mówisz, że chciałeś
mnie zabić, ale jednak mnie nie zabiłeś. Później okazuje się, że wiesz o mojej
matce i naszym spotkaniu, którego bym nie dożyła. I jeszcze ci ludzie, o których
nie mam pojęcia..
- To ludzie Danzo. To
on ich wysłał.
- A kim jest ten cały
Danzo?
- Osobą, która chce cię
zabić.
- Dlaczego? – Zapytałam
cicho.
- Bo posiadasz coś, co
Danzo potrzebuje. Nigdy nie oddasz mu tego żywa, dlatego za wszelką cenę chce
cię martwą.
- To dlatego mnie
porwałeś!
- Wcale cię nie
porwałem. Weszłaś tu dobrowolnie. I się z tobą zgodzę, że to też dzięki temu
cię zabrałem. Ale… Myślę, że muszę ci coś dać. – Po tym na moich kolanach
wylądowała broń. – Raczej sobie z tym poradzisz. Ale wykorzystaj to z głową.
Nie strzelaj gdzie popadnie, bo skończy ci się amunicja. A teraz może zacznę w
końcu tę rozmowę, o której wspomniałem przed twoim mieszkaniem. I zapnij te
pasy!
Chwilę później, gdy
wjechał na autostradę i zaczął coraz bardziej przyspieszać westchnął i
spoglądając na mnie zaczął mówić.
- Pewnie zastanawiasz
się, dlaczego to wszystko przybrało taki obrót, co? Jakiś psychol cię śledził.
Teraz gdzieś cię wiezie. To wszystko zaczęło się, gdy twój ojciec był młody.
Miał niecałe dwadzieścia lat i chciał jak najszybciej się wzbogacić. Przyjaźnił
się wtedy z moim ojcem i z Danzo. Założyli gang i terroryzowali małe
miasteczka. Później oczywiście to wszystko rozrastało się coraz bardziej, aż
dorobili się niezłej sumy. Tylko, że twój ojciec wcale nie zamierzał się tym
dzielić. Wiedząc, że mój ojciec i Danzo nie mogą wyjeżdżać poza teren Japonii
wyjechał do Ameryki i tam wszystko roztrwonił. A później zmieniając swoją
tożsamość wrócił do Japonii, jako Mitsaku Haruno. Potem poznał twoją mamę,
kupili wspólnie dom. On został zwykłym mechanikiem nie wracając do przeszłości,
a później urodziłaś się ty. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pewnego dnia ludzie
mojego ojca się o tym nie dowiedzieli. Po tym o wszystkim dowiedziałem się ja.
Mój ojciec kazał mi o tym zapomnieć i zająć się własnymi sprawami, ale
doskonale pamiętałem, jak decyzja twojego ojca wpłynęła na mojego. Chciałem się
zemścić. I podpaliłem twój dom.
- Ale nie udało ci się
mnie zabić, tak? – Zapytałam.
- Tak, nie udało.
Dlatego w liceum próbowałem rozmawiać z Naruto i się do ciebie zbliżyć, ale on
chyba coś wyczuł. W efekcie się poddałem i tak jak poprosił mnie o to mój
ojciec, zapomniałem o tym. Aż pewnego dnia dowiedziałem się, że studiujesz w
Tokio. Znowu czując złość zmieniłem uczelnię i zapisałem się na zajęcia
plastyczne, bo doszły mnie słuchy, że tam pozujesz. I śledziłem cię codziennie.
Codziennie planowałem twoje zabójstwo. Ale rysując cię na zajęciach
zrozumiałem, że nie ma sensu posądzać cię o winy twojego ojca. Poza tym zacząłem
lubić przerysowywać cię na papier. Dlatego śledząc cię zaczynałem szkicować.
- To wszystko? –
Zapytałam ponownie, gdy Itachi zamilkł.
- Nie – Kiwnął przecząco
głową – To dopiero początek historii. A teraz nie histeryzuj.
- O co ci chodzi? – Zapytałam
z niepokojem. Bacznie się mu przyglądając złapałam broń, która dodawała mi
otuchy. Kilka sekund po tym, jak na zawołanie w samochód uderzył strzał, który
lekko zepchnął go z drogi. Ja przerażona powstrzymując się od pisku zamknęłam
oczy.
- Ludzie Danzo są za
nami. Nie chcę cię przestraszyć, ale nie wygląda to za ciekawie. Potrafisz
jeździć samochodem?
- T.tak… - Jęknęłam.
Boze, przeczytalam to chyba w 5 sekund !! Cala akcja jest niesamowita, ale widze ze sie dopiero rozkrecasz i juz mi sie to podoba :-D
OdpowiedzUsuńKate von Age