piątek, 26 lipca 2013

Sztuka miłości (ItaSaku) cz.2


Słowa bruneta podziałały na mnie tak, jak kubeł z zimną wodą. Początkowo zamierzałam za nim biec i dalej się wykłócać. Ale w końcu zrozumiałam, że to nie ma najmniejszego sensu. Zrobiłabym tylko z siebie pośmiewisko i jeszcze bardziej oddaliła od siebie szansę na poznanie celów bruneta.
Jego zachowanie zaintrygowało mnie. Nie mogłam zrozumieć tego, jak można śledzić kogoś kilka miesięcy z rzędu, a na koniec udawać, że nic się nie stało. Albo jest naprawdę nieśmiałym mężczyzną, albo coś ukrywa. I jeśli to pierwsze się nie potwierdzi, to nic nie stoi mi na przeszkodzie, aby troszkę poszperać wte i wewte. 
- I jak? – Usłyszałam pytanie. Unosząc głowę zauważyłam, że minął mnie Naruto. Z wielkim uśmiechem na twarzy niósł plik wielu dokumentów. Pewnie po to, żeby znowu podlizać się jakiemuś profesorowi. Ale, no właśnie! Przecież to Naruto wspominał, że zna Itachiego.
- Do dupy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Chowając dłonie w kieszeniach od spodni oparłam się o ścianę i czekałam tylko, aż Naruto podłapie temat. Bez proszenia go o nic można z łatwością wyciągnąć z niego dosłownie wszystko.
- Hę? – Rzucił i automatycznie się zatrzymał. Łapiąc mocniej plik dokumentów podszedł do mnie i bacznie mi się przyglądając czekał na wyjaśnienia.
- Zdążyłam oddać mu szkicownik. No, ale… Potraktował mnie jak powietrze. Nie oczekiwałam, że od razu zacznie skakać i wiwatować ze szczęścia, ale wiesz, coś takiego jak dziękuję. – to, co mówiłam, nie było do końca zgodne z prawdą, ale nie zamierzałam uświadamiać blondyna o tym, że jego znajomy śledzi mnie od dwóch miesięcy. Niestety nigdy nie przykładałam większej uwagi do kultury osobistej, dlatego bałam się, że Naruto wyczuje w tym jakąś ściemę. Z niepokojem wyprostowałam się i nie unikając jego spojrzenia czekałam na odpowiedź.
- Hmm… - zaczął – To było proste do przewidzenia. Sakura, zupełnie zapomniałem cię o tym uprzedzić. Dla nieznajomych osób Itachi jest dość… niemiłą i gburowatą osobą. Nie złość się, ale to nie typ chłopaka uganiającego się za dziewczynami.
Słysząc to prychnęłam.
- Poza tym pewnie oglądałaś ten szkicownik i się chłopak zawstydził – dodał z uśmiechem klepiąc mnie po ramieniu. – Nie martw się. Pewnie, gdy znowu się spotkacie, będzie o wiele milszy. Widzę przecież, że wpadł ci w oko.
- Naruto!
- No już dobra, dobra. Tylko żartowałem – dodał ciszej. Po chwili jakby przypominając sobie o czymś ważnym szybko wyjął telefon i klnąc pod nosem wyprostował się – Muszę lecieć. Jiraya mnie zaraz zamorduje, jak nie przyniosę mu tych kartek.
- Naruto, poczekaj! - Powiedziałam szybko, gdy się odwrócił. Nieźle go tym zaskoczyłam, ale nie mogłam tego przepuścić. – Moglibyśmy się spotkać po lekcjach? Powiedziałbyś mi więcej o Itachim? Proszę.
- Ha! – Ucieszył się z błyskiem w oku. – Ja dobrze wiem, że on ci się podoba! No pewnie, że się spotkamy. Jak chcesz, to mogę przyjść do tej kawiarni, w której pracujesz.
- Tak, może być – Zgodziłam się czując ogromną ulgę. – To do zobaczenia. I powodzenia przy Jirayii!
- O tak, szczęście to mi się na pewno przyda przy tym zboczeńcu. Na razie!




Po zajęciach, na których po raz pierwszy nie pojawił się Itachi, szybko opuściłam uczelnię. Nie chciałam, żeby, Naruto rozmyślił się czekając na mnie w kawiarni. Niestety, blondyn miał różne dziwne pomysły i to było bardzo możliwe. Brak Itachiego też nie dawał mi spokoju. Zajęć nigdy nie opuszczał. Nawet przed tą całą dziwną sytuacją zawsze widywałam go na uczelni. Trochę głupio się z tym czułam. Miałam wrażenie, że to przeze mnie. Może zrobił to, bo wiedział, że nie odpuszczę? To logiczne, że dalej żądałabym wyjaśnień.
Do kawiarni weszłam tylnym wejściem dla pracowników. Gdy tylko ubrałam biały, znienawidzony przeze mnie fartuszek to ucieszyłam się widząc, że jestem pół godziny przed czasem. Z uśmiechem na twarzy weszłam do głównego pomieszczenia, gdzie mieściło się kilkanaście stolików.
- O, Sakura! Dobrze, że cię widzę! – Usłyszałam zza baru. Gdy tam spojrzałam, to zauważyłam machającą do mnie blondynkę.
- Cześć Temari. Ja tylko… - Zaczęłam się tłumaczyć.
- Jakiś blondyn cię szukał – Przerwała. – Mówił, że będzie na ciebie czekał w parku obok uczelni.
- Co? – Zdziwiłam się. Przecież się tutaj umawiałam z tym idiotą. I jak ja teraz stąd wyjdę? Za pół godziny mam zacząć pracę… Ach! Czemu on zawsze działa mi tak na nerwy?!
- Sakura, nie denerwuj się tak. Widzę przecież, że to dla ciebie ważne. Z chęcią zostałabym na twojej zmianie, ale dzisiaj wyjątkowo nie mogę. Ale może Yakku się zgodzi.  
- Na co mam się zgodzić? – przerwał jej brunet, który właśnie wrócił z paroma zamówieniami.
- Yakku, bo wiesz, jest taka sprawa – zaczęła Temari łapiąc go za ramię. Puszczając mi oko pomachała wesoło w moją stronę.
- Dziękuję - szepnęłam w jej stronę i kładąc fartuch barze szybko wybiegłam z kawiarni. 




W parku znalazłam się dość szybko. Gorzej było ze znalezieniem Naruto. W końcu zobaczyłam go, jak leżał pod drzewem. Chyba nawet spał. To cud, że chciało mu się fatygować aż to kawiarni.
- Naruto! – Krzyknęłam i szybko do niego podeszłam. – Co ci znowu odwaliło? Dobrze, wiesz, że miałam tam dzisiaj pracować!
- Sakurcia, spokój. Przecież już tutaj jesteś, ja też tu jestem, więc, po co ta cała afera? – Odpowiedział spokojnie leżąc dalej.
- Idioto… Dobrze wiesz, co robię, gdy się zdenerwuję.
- No dobra. Wcale nie chce mi się obgadywać z tobą Itachiego, ale skoro chcesz, to masz. Żeby później nie było, że coś ci mówiłem – dodał z błyskiem w oku.
- Taa… Będziesz pierwszą osobą, o której pomyśli, że cokolwiek powiedziałeś. A ja to potwierdzę, jak będziesz dalej tak leżał.

Chwilę później siedzieliśmy przy jakiejś fontannie. Ja z jednej strony ławki, a on z drugiej. Żeby później nie było jakiś nieporozumień. Niestety na uczelni jest dość wiele… nieżyczliwych osób.
- Itachi zawsze był bardzo podejrzanym chłopakiem. Przynajmniej dla mnie. Gdy go poznałem, to niewiele mówił i mierzył mnie tym swoim wzrokiem. Nie wiem, co dziewczynom się w tym podoba. Moje oczy są ładniejsz… Auć! No dobra, przestań – przerwał, gdy widział, że oberwie po raz drugi. – Znam go tyle lat, a do tej pory będąc z nim sam na sam nie czuję się za dobrze. Mam wtedy wrażenie, że on wszystko o mnie wie i nic przed nim nie uchowam. Okropne uczucie. Ale nie mówię, że nie da się z nim pośmiać, popić czy nieźle bawić. Poczucie humoru to on ma. Jednak, za nim zacznę mówić dalej, to wytłumacz mi, Sakura, dlaczego cię to interesuje? Ja dobrze wiem, że masz głęboko w poważaniu chłopaków. I nie bez powodu się o to pytasz.
- Ech… Nie powinnam ci tego mówić – odparłam zmieszana. Ledwo przez myśl przechodziło mi powiedzenie tego Hinacie. A co dopiero Naruto!
- Obiecuję, że nie zrobię nic głupiego. – dla potwierdzenia dotknął się prawą dłonią w okolice serca. Widząc to parsknęłam.
- Weź przestań. I tak w końcu musiałabym ci to powiedzieć. Tylko nie wiem, od czego zacząć…
- Po prostu powiedz, co on zrobił. A ja powiem ci resztę.
- Ale musisz mi obiecać, że nigdy nikomu o tym nie powiesz, chyba, że ci pozwolę. – zażądałam.
Naruto przez moment wpatrywał się w ziemię. Po ciężkim wdechu spojrzał mi w oczy
- To będzie straszne, ale dobra. Nikomu nie powiem. A teraz mów.
- On mnie śledzi. Od dwóch, albo już nawet trzech miesięcy. Codziennie aż pod moją kamienicę. Przesiaduje też czasem w mojej kawiarni. Ostatnio, gdy przez przypadek się z nim zderzyłam to wypadł mu jego szkicownik. Chciałam go mu oddać i oddałam, ale wcześniej go przejrzałam. Było tam dużo szkiców, między innymi ja. To było straszne. On jest jak jakiś chory prześladowca. A gdy się go zapytałam, o co w tym wszystkim chodzi to wiesz, co mi powiedział? Powiedział, że im mniej wiem, tym lepiej dla mnie!
Moje słowa mocno zaszokowały Naruto. Dlatego cisza, która nastąpiła niezbyt mnie zaskoczyła. Postanowiłam dać mu chwilę przerwy i nic nie mówić. Gdyby Hinata mi coś takiego powiedziała to moim pierwszym ruchem byłoby znalezienie Itachiego. Nawet wbrew jej woli.
- On? On cię śledzi? – Zapytał. – Już jakiś dziwny szantaż by do niego lepiej pasował. Ale wierzę, wierzę ci, Sakura. W końcu jesteś moją przyjaciółką... Czy komuś już to mówiłaś?
- Nie. Nie mam jakichkolwiek dowodów. – Odpowiedziałam z rezygnacją - A gdybym zaczęła je robić, to na koniec wyszłoby, że to ja go prześladuję. Nie, dzięki.
- Z miłą chęcią bym mu przyłożył. Nie torturuj mnie i mi pozwól. Proszę…
- Nie!– Niemalże krzyknęłam. - Była umowa, że nie. Nie teraz. Może kiedyś… Na razie powiedz mi wszystko, co o nim wiesz. Po tym pomyślę, co dalej. Bo ja tego nie zostawię. A ty dobrze o tym wiesz.

- Itachiego poznałem, gdy zacząłem chodzić do liceum. – Zaczął - Znałem go wcześniej z widzenia, ale nigdy do niego nie zagadałem. I to nie z byle jakiego powodu. On zawsze trzymał z takimi podejrzanymi typami, których unikał każdy. Poza tym miałem już dobrych kumpli. Ale w liceum jakoś to minęło. Może dlatego, że tych plotek już nikt nie brał na poważenie. Chyba nie miałaś okazji go poznać, bo w tamtym czasie się przeprowadziłaś na drugi koniec miasta, pamiętasz to? I zmieniłaś szkołę.
Doskonale to pamiętałam. To najgorszy epizod w moim życiu. Już lepiej wspominam kradzież wszystkich moich rzeczy w tym roku, niż to.
Gdy byłam młodsza, wcale nie miałam tak krucho z kasą. Moja mama była księgową, a ojciec prowadził warsztat samochodowy. Wszystko było ładnie i pięknie, dopóki pewnego dnia nie podpalono mi domu. Warsztat i cały nasz dobytek spalono. Dzięki temu wylądowaliśmy w starym, rozlatującym się mieszkaniu w najgorszej części miasta. Przez to nie mogłam iść do liceum do którego szedł każdy kogo znałam, bo po prostu nie było na to pieniędzy. A co najgorsze – nigdy nie znaleziono sprawców i nie wyjaśniono, co było tego powodem. Ja zawsze uważałam, że to nie był przypadek, ale moi rodzice zawsze mnie zbywali mówiąc, że mam za bujną wyobraźnię.
- Później zaczęły się wspólne imprezy, wagary. Ogólnie to trzymaliśmy ze sobą. Ale zawsze w tym Itachim było coś, czego nie mogłem rozgryźć. Coś ukrywał przed resztą. Nie chcę tego mówić, ale obiecałem, że powiem ci wszystko. Zaraz po pożarze w twoim domu ktoś kiedyś powiedział, że widział w pobliżu Itachiego i tę całą bandę. Wtedy uważałem to za zwykłe plotki, bo przecież jeden z ich grupy mieszkał niedaleko ciebie. Ale teraz… Myślę, że mogłabyś się temu przyjrzeć. A ja, jak chcesz, pogadam z innymi i dowiem się więcej. Bo więcej już nie wiem. Przykro mi.




Po tej rozmowie, dogadaniu się z blondynem, że co dwa dni będzie się ze mną kontaktował w sprawie Itachiego i obiecaniu, że nie będę robić nic głupiego, popadłam w melancholię. Starałam się jakość rozgryźć tę sprawę i powiązać te fakty, ale mi to nie wychodziło. Wersja Itachiego-Prześladowcy była lepsza niż ta, którą uświadomił mi Naruto. Poza tym kompletnie nie pamiętałam Itachiego z czasów dzieciństwa. A co do pożaru to zawsze uważałam, że zrobił to jakiś mechanik z konkurencyjnego warsztatu.
Nienawidziłam przypominać sobie dnia pożaru, ale nawet to nie pomogło. Pamiętam, że kilka dni wcześniej pod moim domem stał dziwny samochód z przyciemnianymi szybami, ale się tym nie przejęłam.  Moi rodzice chyba też, skoro te ostatnie dni w moim domu były bardzo spokojne. A później okropny dym i krzyk mojej mamy. Na szczęście nic się nam nie stało i wyszliśmy z domu cało.
Nagle z zamysłu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Myślałam, że to Naruto. Już się nawet ucieszyłam, ale widząc napis ‘mama’ lekko się zdenerwowałam. Ona nigdy nie dzwoniła bez powodu.
- Tak?
- Sakura? Wszystko u ciebie dobrze?
- No tak. Po staremu – odparłam powoli. To było podejrzane. W głosie mojej mamy wyczuwałam strach.
- To się cieszę – dodała z ulgą – Nie byłabyś zła, gdybym odwiedziła cię w tym tygodniu? Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Niestety to nie sprawa na telefon.
- Tak, możesz wpaść. Od dwóch lat staram się, żebyś odwiedziła mnie z tatą, ale wam nigdy się nie chciało. A co tam u taty ciekawego?
- U..u taty? Jest w porządku. – Odpowiedziała dziwnie cicho. Czyli jest źle i coś się stało.
- To może ja was odwiedzę? Dawno nie byłam w domu – zagaiłam.
- Nie! To znaczy… Nie obraź się, proszę, ale szkoda, żebyś traciła czas na przyjazdy i odjazdy…
- Czyli przyjedziesz z tatą?
- Nie. Przyjadę sama. Tato nie ma jak. Pracuje.
- Hmm… Dobra, to przyjedź sama. Pa – dodałam cicho, gdy mama bez słowa się rozłączyła i w słuchawce rozbrzmiało pikanie.




Po tym zdecydowałam jak najszybciej wrócić do kawalerki, spakować się i wrócić do rodzinnego miasta. Moja mama zawsze słynęła z długich rozmów i jeszcze dłuższych pożegnań. To przed chwilą było znakiem tego, że od dłuższego czasu działo się coś niedobrego. I jeszcze ta sprawa z Itachim... To chyba prawda, że dobre rzeczy nie dzieją się kolejno, ale złe owszem. Mijając ostatnie skrzyżowanie poczułam, że zaczyna padać. Przyspieszyłam i po chwili znalazłam się na korytarzu. Szybko wbiegłam na moje piętro i jeszcze szybciej zwolniłam, gdy zobaczyłam, że ktoś stoi przed moim mieszkaniem. To nie mógł być Naruto ani Hinata. Nikt z nich nie ubierał się na czarno. Ale było za późno na jakiekolwiek zawrócenie, czy schowanie się u sąsiadów z którymi miałam na szczęście dobry kontakt. Nieznajomy patrzył się prosto na mnie opierając się o moje drzwi, które były otwarte. Dziwne, że nie wszedł do środka i nie zaczekał w środku.
- Nigdy nie wracałaś po 22. Już myślałem, że coś ci się stało – powiedział nieznajomy.
- Itachi. - szepnęłam. Poznałam ten głos. Tylko on mógł też wiedzieć, kiedy wracam... - Po tym, co mi nagadałeś masz jeszcze czelność nachodzić mnie o tej porze? – warknęłam po chwili, chociaż tak w głębi duszy byłam przerażona.

- Musimy pogadać. - zaczął -  To ważne. Obiecuję, że po tym dam ci święty spokój. I całkowicie zniknę z twojego życia.


__________________________________________
To już druga część ;) Planuję zrobić jeszcze dwie i dodać je w sierpniu. Z góry przepraszam, że na razie ItaSaku jest tylko z nazwy i Itachi pojawił się dopiero na końcu. Obiecuję, że w następnych częściach będzie go o wiele więcej :)
Pozdrawiam! ^^

3 komentarze:

  1. Ajjj, troszke mi Twój styl pisania nie przypadł do gustu, jednak moja ciekawość bierze góre i czekam na kolejne części :)

    Słonecznie pozdrawiam :P ¤

    OdpowiedzUsuń
  2. No mam nadzieję że będzie go więcej i szybko pojawią się następne części słońce.Jak zwykle wszystko super jestem ciekawa co on jej nagada :) Czekam na następną część :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie nakręciłaś tym opowiadaniem, więc siadaj do komputera i pisz kolejną część, bo ciekawość nie daje mi spać :)

    OdpowiedzUsuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)