piątek, 23 maja 2014

Sztuka miłości (ItaSaku) cz.6

                                                                V



- Niech ci będzie – westchnęłam.  Wywołało to tajemniczy uśmiech na twarzy bruneta. Nie sądził chyba, że tak szybko dam mu wygrać. – Namaluj mnie.
- Jesteś tego pewna?
Mój wybór zdziwił Itachiego. Mimo tego, że uśmiech nie zszedł z jego twarzy to jednak dało się wyczuć, że lekko się spiął. Z podejrzeniem sięgnął po swój szkicownik i usiadł na łóżku obok mnie.
- Co, strach cię obleciał? – Zakpiłam.
- Nie… - odparł – Po prostu..
- Po prostu usiądę na krześle naprzeciwko ciebie, dobrze? – Przerwałam mu uśmiechając się do siebie. Itachi był bardzo spięty. Punkt dla mnie.
Po chwili ustawiłam krzesło obok łóżka. I po tym moja pewność siebie wyparowała. Fakt mówiący o tym, że mam siedzieć na nim w samej bieliźnie był naprawdę dołujący. Poza tym nie mogłam myśleć o Itachim tylko, jako o artyście. W końcu był mężczyzną, któremu się spodobałam.
- Mam do dokończenia całą resztę poza twoją twarzą. Wybacz, na zajęciach za bardzo się na niej skupiłem. Planowałem to dokończyć u siebie w domu, ale skoro jest taka okazja, że jesteś tu ty i ja..
- To ja się rozbiorę – zaproponowałam i zaczęłam zdejmować spodnie. Itachi, jeszcze bardziej zdziwiony zaniemówił, ale po chwili wrócił do rzeczywistości.
- Ale jakbyś nie chciała to nie musis.. – Zaczął.
- Zamknij się w końcu! – Warknęłam. Itachi zaczął powoli mnie denerwować. – Chcę mieć to już za sobą. Moje marzenie to nie pozowanie w bieliźnie, tylko ukończenie studiów, na których   m n i e    n i e    m a.
Itachi nie odpowiedział. Po tym zdjęłam koszulkę i rzuciłam ją w kąt. Dostałam gęsiej skórki. W pokoju było dosyć chłodno, ale jak na tę porę roku powinno mnie to cieszyć, niż dołować. Gdy usiadłam na krześle i poczułam na sobie wzrok Itachiego oblał mnie rumieniec. Czułam, jak pali mi policzki. Biorąc wdech i wydech usiadłam w tej samej, pozie, co na zajęciach, po czym zaczęłam patrzyć się w przestrzeń unikając spojrzenia bruneta.
Uchiha od razu wziął się do roboty. Wyjął ołówek i zaczął malować. Początkowo coś kreślił i mazał, ale w końcu wpadł w swój rytm. Na początku spinał się tak jak na zajęciach. Drgały mu dłonie i rysik znowu się złamał. Ale nadszedł moment, w którym uspokoił się i wrócił do swojego świata – do rysunku.
Potwornie mnie to nudziło. Siedzenie w jednej pozycji początkowo było dla mnie uciążliwe, ale dało się przyzwyczaić. Zawsze gorzej było ze zniesieniem tego psychicznie. Gdy słyszysz tylko ołówki ocierające się o papier i mamrotanie osób, które cię rysują to masz wrażenie, że mija wieczność, zanim skończą.
Ciszę przerwał trzask okna. Wystraszyłam się i szybko wstałam. Od razu przed oczami miałam wczorajszy samochód i pościg na autostradzie.
- To tylko przeciąg. Spokojnie – westchnął Itachi, ale widziałam, że zgrywa pozory.  Nie wrócił też do rysunku. Odłożył szkicownik i podszedł do okna, aby je zamknąć. Po chwili zaczął z niepokojem przez nie spoglądać.
- Co się dzieje?
- Nic. Wydawało mi się coś tylko. Ubierz się – dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu. Czyli coś zobaczył. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam po ubrania. Gdy kucnęłam i byłam odwrócona do niego tyłem usłyszałam jak odchodzi od okna i sięga po swój plecak. Wyjął z niego pistolet i wsadził do spodni. Po tym wrócił do szperania w plecaku, a ja wstałam i skierowałam się do łazienki. Jednak, gdy otworzyłam drzwi Itachi zatrzymał mnie.
- Sakura, ty masz tatuaż?
- Co? – Zdziwiłam się jeszcze bardziej niż brunet. Jego pytania są czasem naprawdę dobijające. – Nie mam tatuażu i nigdy nie będę go mieć. Skąd ci nawet przyszło do głowy, że mogę jakiś mieć?
- Bo widzę? – Odpowiedział i wskazał na mnie palcem. – Tam, nad twoim tyłkiem.
- Że co? Patrzysz mi się na tyłek?! – Krzyknęłam i odwróciłam twarz, żeby nie widział, jaka jest czerwona. – Nie mam tatuażu!
Po trzaśnięciu dla zasady drzwiami podbiegłam do lustra i odwróciłam się do niego plecami. Z niepokojem skakałam wzrokiem po całych plecach. Byłam przeciwniczką tatuaży i nigdy bym sobie go nie zrobiła, jednak słowa Itachiego nie pozwalały mi tego zignorować.
- Nic tam nie mam kretynie! – Krzyknęłam do bruneta, który stał pod drzwiami. Słyszałam jego oddech.
- Masz. Tylko jeszcze tego nie zauważyłaś – odparł.
- Nie mam. – Powiedziałam ciszej, jakby sama do siebie. Nie mogłam go mieć. Ale był.
Mały numer, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Musiałam naprawdę wysilić wzrok, żeby odczytać pięć numerków: 43677.
- 43677 – powtórzyłam. – Itachi, ja nie wiem, co to jest. – Dodałam i poczułam, że mi słabo. Oparłam się o ścianę zakrywając numerek i z otwartymi ustami wpatrywałam się w drzwi.
- Wszystko dobrze?
- Tak, już się ubieram – dodałam ciszej. Sięgnęłam po czarną koszulę Itachiego i jeansowe spodnie.
- Sakura, ja chyba wiem, co to za numer.
- Nie, no co ty. – Zirytowałam się. – To dla tego numerku ten Danzo mnie ściga? To wszystko tylko dla tego pieprzonego numerku, o którego istnieniu nigdy nie miałam pojęcia?
Gdy wyszłam z łazienki, to Itachi siedział na łóżku i się we mnie wpatrywał.
- Odpowiesz mi? – Rzuciłam w jego stronę i do niego podeszłam.
- Nie muszę odpowiadać, bo znasz odpowiedź – westchnął – Zwijamy stąd. – Dodał. – Zaraz tu będą.
Przerwał mu głośny trzask dochodzący z parteru motelu. Po chwili do naszych uszu doszedł odgłos strzału i jakiś krzyk.
- Albo już są.




Biegliśmy przez las. W nocy wydawał się ogromny. Teraz zauważyłam, że wcale nie jest taki wielki. To zwyczajny zagajnik, ale wystarczający do ukrycia samochodu wśród drzew. Uciekliśmy przez okno. Itachi skakał pierwszy po czym skoczyłam ja, prosto w jego ramiona. Miałam mu to za złe, bo wiedziałam w jakim stanie jest jego ramię. Przeze mnie musiało cholernie go boleć.
- Ja prowadzę – powiedziałam, gdy zobaczyłam, że podchodzi do drzwi od strony kierowcy – Ty się nie nadajesz. – Dodałam wskazując z wyrzutem na jego ramię.
- Nie. Nie będziesz prowadzić. Nie mam teraz czasu na tłumaczenie, jak masz jechać. To skomplikowana trasa.
- Nie, nie będziesz prowadził. Nie nadajesz się – podniosłam głos. – A tak poza tym to powinien to obejrzeć lekarz. Jak wda się jakieś zakażenie to nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Właź – wskazał na drugie drzwi kompletnie nie zwracając uwagi na to, co do niego mówię. Biorąc wdech i wydech powstrzymałam się od odpowiedzi i zrobiłam tak jak chciał. W tym momencie to ja nas spowalniałam jakąś głupią kłótnią, a powinniśmy spieprzać najszybciej jak się da.
- Tam, gdzie teraz jedziemy spędzimy około dwa dni. – Zaczął.
- O ile dojedziemy.
- Dojedziemy. Nie martw się. Nikt nie zna tego miejsca poza mną. Będziesz pierwszą osobą, której je pokażę.
- A co po tym? Co po tych dwóch dniach? – Zapytałam. Dopiero teraz doszło do mnie w jakiej sytuacji jesteśmy. Przecież nie da się uciekać przez całe życie.
- Wyjedziesz do Ameryki.
- Co?! – Krzyknęłam – Ja tam nie pojadę. Nie ma mowy. Nie zostawię Japonii.
- A jaki masz inny wybór? – Zapytał i zaczął powoli jechać w stronę którą wczoraj przyjechaliśmy. – Oni cię znajdą i zdobędą ten numer.
- A nie mogę dać im tego numerku dobrowolnie? Może daliby mi wtedy spokój..
Itachi prychnął i po tym zaczął się śmiać. Kręcąc przy tym głową spojrzał na mnie i pstryknął mi palcem w czoło - Życie nie jest takie piękne, jak ci się wydaje, kochana.





Jechaliśmy autostradą. Podczas gdy Itachi co chwilę ze spokojem zmieniał stacje radiowe, to ja z przerażeniem spoglądałam lusterko. Bałam się, że nasi prześladowcy doskonale wiedzą,  gdzie jesteśmy i tylko się z nami droczą. Itachi nic nie mówił. Gwiżdżąc w rytm piosenki wymijał kolejny samochód i znowu z troską na mnie zerknął.
- Itachi…
- Mhym..?
- A co będzie z tobą? Też wyjedziesz? – Zapytałam. Dopiero teraz do mnie dotarło, że Itachi też naraża swoje życie i jego  też będą ścigać. Poza tym zrobił to wbrew swoim wcześniejszym przekonaniom.
- Nie wiem. Nie myślałem o tym.
- Zamierzasz zostać w Japonii? – Zdziwiłam się.
- Może  tak. Może nie – westchnął – Sakura, nie zadawaj mi takich męczących pytań.
- Martwię się o ciebie kretynie. – Rzuciłam oschle. – Co jak co, ale też jesteś młody i też wiele przed tobą. Jeśli mam być szczera to nie rozumiem, jak mogłeś się w to wplątać. I co z twoimi studiami?
- Nic o mnie nie wiesz. Dlatego nie wnikaj, dobrze? Poradzę sobie. Dzięki za troskę.
- Ale…
- Sakura! – Podniósł głos – Im miej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Trzymaj się tego. Te  słowa bardzo pomagają przetrwać w dzisiejszym świecie. Bądź cicho i ciesz się, że ktokolwiek zechciał wyrwać cię z tego bagna.
- Nie no, naprawdę dziękuję mój  w y b a w c o ! Trzeba było nie podpalać mi domu, to wtedy z pewnością w takim bagnie bym nie była. Ewentualnie ludzie Danzo dorwaliby mnie i moją rodzinę o wiele wcześniej i nie byłoby teraz takich problemów..
Po tych słowach Itachi gwałtownie zjechał na pobocze i ze złością odwrócił się w moją stronę.
- Sakura, ale ty mnie denerwujesz. Ty mnie tak potwornie denerwujesz, że nie da się tego opisać. – Warknął – Ale i tak mi się podobasz – dodał i uspokajając się powrócił z jego tajemniczym uśmiechem. – A o tych buziakach będę pamiętać. I teraz nie jesteś mi winna tylko dwóch.
- Jesteś nienormalny – pokręciłam z irytacją głową.
- Ale i zakochany  - dodał. Nagle naszą sprzeczkę zagłuszył pisk.
- Co się dzie..- Przestraszyłam się. Nie skończyłam. Nasz samochód został przygnieciony przez ciężarówkę.
  



    
Gdy otworzyłam oczy to nie wierzyłam, że to przeżyliśmy. Ale obok mnie nie było Itachiego i nie było mnie już w samochodzie. Leżałam na ziemi w ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu. Wszystko mnie bolało. Powoli podniosłam się i zauważyłam, że mam całą czerwoną nogawkę. Po chwili spanikowana powstrzymywałam się od łez i z trudem wstałam. Chciałam krzyczeć. Ale jakoś dałam  radę i stłumiłam krzyk. Wszędzie było ciemno. Pomieszczenie, w którym byłam miało tylko drzwi. Ale były zamknięte. Załamałam się. Nie wiedziałam, co mam robić. A co, jeśli Itachi miał mnie tylko im dowieźć? A co, jeśli ludzie, który nas ścigali chcieli złapać tylko Itachiego? A co, jeśli to on był tym złym a cała historyjka o Danzo była tylko bajką? Nie wiedziałam już, co mam o tym wszystkim myśleć. Nie zdążyłam się rozpłakać, bo nagle zaświeciło się światło a drzwi się otworzyły. Nie zastałam w nich Itachiego. Był w nich jakiś mężczyzna.
- Wstawaj. – Rzucił oschle. – Idziemy.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W końcu dodałam kolejną część jednopartówki. Kolejną dodam jutro, albo w niedzielę. Zamierzam skończyć ją jak najszybciej, bo chcę wstawić zamówienie od kochanej ^Angel^, która i tak mnie zamorduje ;_;
Buziaki :*

5 komentarzy:

  1. Fajna notka . Jestem bardzo ciekawa następnej. Pozdro Czarna

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co w jednym masz rację naprawdę cię zamorduje ale za tak długą nieobecność no myślałam że już mnie opuściłaś. Cieszę się że dodałaś 6 część tej jednopartówki, bo właśnie na nią czekałam,ale wiadomo że chcę jak najszybciej widzieć kolejne twoje dzieła :p Już czekam na cz 7. Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja wolę nie wiedzieć, jak ty mnie zamordujesz xD No ale ważne, że jeszcze mnie nie dorwałaś :D

      Usuń
    2. Spoko mam już twój adres teraz wymyślam rodzaj tortur ;p :D

      Usuń
    3. Pamiętaj że cię zabiję jak w niedzielę nie dodasz następnej części :D

      Usuń

Etykiety:

FugaMiko (4) Hinata (1) Itachi (7) ItaSaku (56) ItaSasu (1) KakaAnko (1) KakaSaku (2) Madara (1) MadaSaku (3) MadaSakuIta (3) Minakushi (2) Naruto (1) Sakura (9) Sasosaku (2) SasuIno (1) Sasuke (5) SasuSaku (2) yaoi (1) Zamówienie (26)