CZ. I
-
Nie mogę – zrobił krok w jej stronę. Ona cofnęła się, delikatnie potrząsając
głową. – Nie mogę – powtórzył i podszedł kawałek bliżej.
Ona ponownie zwiększyła dystans, lecz
czuła, że za chwilę jej plecy zetkną się ze ścianą i pole manewru zniknie.
-
Nie mogę – przymknął oczy, zmniejszył odstęp do minimum, tym samym
przyszpilając ją do ściany. Woń jej delikatnych perfum wpływała kojąco na jego
zmysły. Sprawiała, że powoli zapominał o całym świecie.
Nie mogła uciec, w głębi serca nawet nie
chciała uciekać. Marzyła o tej chwili, choć z pozoru starała się zachowywać
dystans i udawać niedostępną.
-
Nie mogę tego zrobić. – Przytknął do jej czoła swoje, później rozpoczął
niesforną zabawę w pocieranie nosami, jak eskimoski. – Naprawdę nie mogę. –
Jego ręka powędrowała na jej policzek, ona nie stawiała oporu. Duży palec
dotknął warg.
Wydała z siebie cichy jęk, a on
odpowiedział zadziornym mruknięciem. Chciał ją pocałować, był gotów złamać
przyrzeczenie, jednak im dłużej zatapiał się w jej szmaragdowym spojrzeniu, tym
bardziej wątpił w siebie. Pierwszy raz widział w nich tyle energii, mógł
przysiąc, że czasem iskrzyły rozżarzone przez napięcie. Po dłuższej chwili
spoglądania sobie w oczy odważyła się dotknąć jego ręki. Zaplątała swoje palce
wokół jego. Drgnęła, gdy na twarzy Itachiego pojawił się nikły uśmiech.
Pragnęła go zmotywować, wyjść z inicjatywą i dać mu przyzwolenie, a tymczasem
osiągnęła odwrotny efekt. Mężczyzna odsunął się od niej, choć zadało mu to
sporo trudu i potrzebował do tego niesamowicie dużo silnej woli. Przygryzł
dolną wargę, ostatni raz pogłaskał dużym palcem jej dłoń i odwrócił się na
piętach gotowy do wyjścia.
-
Poczekaj – położyła rękę na jego plecach.
Zatrzymał się, trzymając nisko
opuszczoną głowę. Wciąż był gotowy do odejścia. Sakura miała mu sporo do
powiedzenia, wciąż czuła dreszcze na ciele i to napięcie, jakie między nimi
powstało. Ta sytuacja, choć z boku wyglądała banalnie dla niej znaczyła bardzo
wiele. Oboje coś do siebie czuli, pewnie niewytłumaczalne przyciąganie, z którym
coraz gorzej szło im walczyć. Itachi starał się zachowywać zimną krew, ale
nawet w chwili, gdy rozum krzyczał - nie
mogę - serce popychało go ku niej. Przeżywał niesamowite katusze, gdy
musiał oprzeć się urokowi dziewczyny. Urokowi, który od kilku dni coraz
bardziej zaprząta jego myśli, topornie tkwi w jego głowie.
Po kilkusekundowym sterczeniu w ciszy
Itachi wyszedł. Zrozumiał, że nic nie usłyszy. Tak było łatwiej, bo gdy
poprzednio przemówiła swoim delikatnym głosem poczuł nieznany wcześniej ścisk
za mostkiem. Zamknął wtedy oczy, spuścił brwi i czekał, mając nadzieję, że nie
zauważy tego, jaką ma do niej słabość. Ona natomiast, choć próbowała, układała
setki zdań na sekundę, nie zdołała nic wydukać. Każde słowa nagle traciły
wartość, nie były odpowiednie i nie mogły przekazać sedna sprawy, tego, co
Sakura od dłuższego czasu tłamsiła w sobie. Udawała stawianie oporu, zresztą po
jego pierwszym kroku od razu przestała myśleć o oporze, z lekka nie panowała
nad sobą. Gdy był blisko niej serce łomotało rozżarzone jego obecnością i
wyłącznie to się liczyło. Wystarczyło, aby był blisko niej, a ta traciła zdrowy
rozsądek i zmysły. Pragnęła wzajemności, nie chciała skazywać tego uczucia na
platoniczną miłość. Itachi niestety nie ułatwiał sprawy, zostawiając ją skazał dziewczynę
na walkę z pesymistycznymi myślami. Wyszedł. Po prostu wyszedł.
Osunęła się po ścianie, usiadła i
podsunęła do siebie stopy. Czoło przystawiła do kolan, a rękami objęła nogi.
Próbowała wyrzucić go ze swojej głowy. Nic z tego. Załkała. Pozwoliła sobie na
zwolnienie blokad.
Itachi stał
przed drzwiami, patrząc w sufit. Był zniesmaczony własną słabością, w pewnym
sensie siebie nienawidził. Pozwolił sobie na coś, czego nigdy, w całej swojej
karierze nie dokonał. Ta dziewczyna miała w sobie jednak czar, któremu nie mógł
się oprzeć. Westchnął i klepnął się ręką w czoło. To go przerastało.
Usłyszał ruch na schodach, później kroki
na korytarzu. Obejrzał się, poprawił garnitur i automatycznie sięgnął do kabury
przypiętej do paska. Na ścianie pojawił się cień, w wyniku, czego złapało go
silne uczucie stresu. Przeszłość nieustannie deptała mu po piętach, a wyrzuty
sumienia związane z Sakurą dolewały oliwy do ognia. Zza wnęki wyłonił się młody
kruczowłosy chłopak, który samym zimnym wyrazem twarzy i luźnym sposobem
chodzenia sprawił, że z serca Itachiego spadł kamień. Odczuł ulgę, gdy
tajemniczym przechodniem okazał się brat wciśnięty w ciemny garnitur. Przyszedł
go zmienić.
-
Coś ty, kurwa, znowu zrobił? – Sasuke zerknął na dłoń, która wciąż trzymała
broń w gotowości do działania.
Itachi, widząc to zainteresowanie szybko
schował rękę do kieszeni, po czym głupkowato się roześmiał drapiąc w głowę. Nie
przeszkadzało mu, że psuje sobie kitka, zaraz i tak pojedzie do domu.
-
Wyglądałeś, jakbyś zobaczył ducha. Znowu coś odjebałeś?
Starszy brat po raz kolejny zarechotał i
obojętnie wzruszył ramionami. Powolnymi krokami ruszył w stronę szatni, gdzie
będzie mógł się wykąpać i przebrać.
-
Załatwię ci coś od chińczyka, jak wrócisz do domu będziesz miał kolację.
Młodszy
Uchiha patrzył na niego podejrzliwie, ale nie zadawał kolejnych pytań. Zdołał
się zorientować, że cokolwiek zrobił brat, tym razem było na tyle upokarzające
i nieodpowiednie, aby niezręcznie unikał tematu. Pozwolił mu zachować
tajemnice, przynajmniej do czasu powrotu do domu, gdzie i tak wznowi
przesłuchanie, lecz bardziej skuteczne. Sasuke oparł się o ścianę i zapatrzył w
popychane przez wiatr liście za oknem. Czasem nienawidził tej pracy. Była
nudna, brakowało jej polotu, jakiego szukał w życiu. Dziwił się, że Itachi tak
chętnie do niej wracał i ani razu nie marudził na denne zajęcia.
Sakura
przetarła łzy i podeszła do lustra. Spojrzała na swój rozmazany makijaż. Bez
dłuższego zastanowienia zaczęła go zmywać. Nałożyła mleczko na wacik, przetarła
nim po twarzy. Na białej powierzchni pozostały brązowo-czarne ślady.
Westchnęła, ponawiając ruchy. Musiała usunąć tę nienaturalną czerń spod oczu, w
razie gdyby do pokoju wszedł niespodziewany gość. Wolała unikać pytań i udawać,
że to rutynowy zabieg oczyszczenia porów.
Ledwo zdołała zakończyć demakijaż, a już
rozległo się pukanie. Zaprosiła gościa stanowczym głosem, po czym w progu
stanął Sasuke. W pierwszym odruchy myślała, że to Itachi, więc była gotowa
szeroko się uśmiechnąć, lecz gdy zrozumiała pomyłkę pozostawiła kamienny wyraz
twarzy. Nie miała zamiaru spoufalać się z kolejnym z braci. Już raz złamała
przysięgę daną ojcu.
-
Chciałem tylko zapytać czy wszystko w porządku – pozwolił sobie wejść głębiej
do środka. – Zmieniłem właśnie brata, więc w razie, czego jestem do dyspozycji.
-
Oczywiście – odrzekła, zmuszając się do uśmiechu.
Sasuke pokiwał głową i znikł za
drzwiami. Nie lubiła, gdy się meldowali i jej przeszkadzali, ale szanowała ich
obowiązki i przymykała oko na te, dla niej bezwartościowe meldunki.
Sasuke
nie był głupi, wręcz przeciwnie. Odziedziczył po dziadku wysoką inteligencje,
nie narzekał również na spostrzegawczość. Specjalnie podczas meldunku wszedł do
środka, bo miał nadzieje, że nie zobaczy tego, czego obawiał się najbardziej.
Jednak zdołał spostrzec zaczerwienione powieki i oblegane krwinkami białka.
Płakała. Sasuke szybko połączył to z dziwnym zachowaniem brata. Temperatura w
jego ciele podwyższyła się w mgnieniu oka, próbował bezskutecznie zapanować nad
gniewem. Gotowało się w nim na samą myśl o spotkaniu z bratem, ale musiał z tą
wściekłością wytrzymać do końca zmiany. Zabije
go. Jak tylko go zobaczy od razu złamie mu nos.
Matko Kochana. Mój umysł nie może pojąć sytuacji, która jest przestawiona. Zdecydowanie zbyt mało informacji! Jakościowo rozdział jest bardzo dobry. Przypadł mi do gustu i czekam na nexta, który mam nadzieję, że pojawi się niebawem i nie będę na niego musiała czekać rok ;)
OdpowiedzUsuńNa dniach, w przyszłym tygodniu, ogarnę kolejną notkę, więc nie... Roczna poczekalnia Ci nie grozi :)
Usuńa notki dalej nie ma...
OdpowiedzUsuńNotki są u mnie na blogu, na Agoni. Wszystkie.
Usuńhttp://agoniauczuc-itasaku.blogspot.com/p/jednopartowki.html