Kobieta – idealna podpora
każdego związku [ItaSaku]
Część
4
Zatrzymałem
się, przy drzwiach do ogrodu, kiedy zauważyłem dziewczynę, która siedziała pod parasolem
i czytała książkę. Na jej nos opadły okulary, po czym uniosła na włosy, przez co ułożyły się w nieładzie,
lecz wyglądała kusząco. Chciałem dowiedzieć się o niej wszystkiego, ale nie
przepadała za mną, tak samo jak w szkolnych latach. Nie pałamy do siebie
sympatią, a jeszcze pogłębiłem to z powodu mojej nieufności do ludzi. Nie ma co
się obwiniać, skoro człowiek potrafi być chytrym i robić wszystko dla siebie.
Egoistyczne postępowania. Można stwierdzić, że zrobiłem podobnie.
„Muszę
się zmierzyć z przeszłością. Zapragnąłem jej, więc nie mogę się wycofać” –
pomyślałem, kiedy zacisnąłem dłoń na klamce. Odetchnąłem głęboko, aby uspokoić
każdy nerw w ciele. Nie umiałem się opanować.
Pchnąłem
drzwi, gdy usłyszałem dźwięk komórki. Dzwonił mój informator, który miał
sprawdzić wcześniejsze życie Sakury.
- Czego się dowiedziałeś? – zapytałem od razu do
słuchawki, kiedy westchnął głośno.
- Ma bardzo ciekawą przeszłość – przekładał kartki,
które słyszałem w słuchawce. – Gdy miała sześć lat ojciec odszedł do innej
kobiety, z którą żyje w Stanach Zjednoczonych. Nie chciał przyznać się, że ma
córkę z pierwszego małżeństwa. – popatrzyłem na Sakure, która przekładała
kartki i zaznaczała zakreślaczem w książce. – matka była ciężko chora.
- Była?
- Trzy lata temu zmarła na białaczkę. Z początku
Sakura o niczym nie miała pojęcia, a gdy dowiedziała się o chorobie próbowała
zebrać jak najwięcej pieniędzy. Każda firma odmówiła pożyczki, choć zarzekała,
że odda.
Poczułem
wyrzuty sumienia. Poniżała się do takiego stopnia, żeby prosić prestiżowe firmy
o pożyczkę. Gdybym z nią wtedy porozmawiał, może dałoby się dojść do
porozumienia, ale miałem tak wielkie ego, że nie chciałem rozmawiać na ten
temat z ludźmi.
- Co robiła u Madary?
- Prosiła o pracę, chociaż jako kelnerka. Odrzucił
ją kilkakrotnie, ale w końcu przyjął. Z biegiem lat mężczyźni zaczęli się nią
interesować, i pan Uchiha wykorzystał Sakure jako towar do pieniędzy.
„Typowy
wujaszek” – pomyślałem.
- Co działo się z nią od opuszczenia ojca?
- Po roku jej matka wyszła drugi raz za mąż. Z tego
co widzę jest dość majętny i mógł pomóc jej matce, ale wynikły pewne
komplikacje. Mianowicie dobierał się do pasierbicy. Siedzi za próbę gwałtu.
Zamarłem.
Nie docierało do mnie, jak tak energiczna dziewczyna, mogła zostać molestowana
przez „kochanka” matki. Gdybym wiedział wcześniej o wszystkim z pewnością
pomyślałbym, że kłamie. Wciskuje kit, aby zdobyć pieniądze.
- Próbował ją zgwałcić… - wyszeptałem do siebie,
zapominając, że rozmawiam z osobistym źródłem informacji.
- To nie wszystko co ma wspólnego z jej ojczymem.
Znęcał się nad nią fizycznie. Z tego co widzę po aktach medycznych na brzuchu
powinna mieć bliznę po nożu. – Chciałem zakończyć rozmowę, aby przetworzyć
zebrane informację. Zniszczyła sobie życie przez ojca i ojczyma, chorobę matki
i jedynym wyjściem jakie widziała została praca w burdelu. To nie do
pomyślenia, że za młodu myślała o pomocy dla najbliższych. – Po wszystkim
przeprowadziła się do Tokio, aby zacząć lepsze życie, przy czym chodziła do
psychiatry, aby jej pomógł w uleczeniu urazu psychicznego.
- Nie dziwię się, że potrzebowała lekarza. Musiał
być to dla niej cios, kiedy jedyna osoba, którą kochała zmarła.
- Tylko intryguje mnie jedna rzecz, do której nie
potrafię dojść.
- Jaka?
- To prawdopodobnie dziewica.
Zaksztusiłem
się śliną, kiedy powiedział mi wiadomość, która nie powinna mieć miejsca.
- Nie rób sobie jaj!
- Nie żartuję, panie Uchiha. – popatrzyłem na
dziewczynę, która popiła soku pomarańczowego, który został przyniesiony przez
służbę - Sakura pod żadnym pozorem nie spała z przypadkowym mężczyzną. Moje
przypuszczenia są takie, że po skończeniu studiów miała zamiar odejść i znaleźć uczciwą pracę.
- To, po prostu nie możliwe.
- Nie mam pojęcia jak to robi.
- Powinieneś się tego dowiedzieć. – Mężczyzna
zamilkł, kiedy usłyszał ostry głos. Nie lubiłem, gdy o kimś nie wiedziałem zbyt
dużo, ale takiej wiadomości się nie spodziewałem. Kupiłem dziewice zamiast
dziwki. Jakoś nie potrafię w to uwierzyć. Wszyscy chwalą Sakure, więc na pewno
puszcza się z każdym, aby zarobić dużą ilość pieniędzy. Musiała z czegoś
żyć.
- Najmocniej przepraszam.
- Nie jest to takie ważne, w jaki sposób to robiła.
Przechytrzyła wszystkich. Czy jeszcze masz jakieś informację?
- Proszę na nią uważać. To nie jest głupia
dziewczyna. Potrafi pokazać pazurki, kiedy znajdzie taką potrzebę. Nie naruszać
tematu ojczyma, bo to dość drażliwe. Do zobaczenia. – rozłączył się, kiedy
patrzyłem na dziewczynę, która nie odrywała się od wielostronicowej książki.
Przystanąłem
niedaleko i patrzyłem, jak w skupieniu uczy się anatomii człowieka.
„Kim,
do cholery, chcesz zostać? Lekarzem?” – zapytałem siebie, choć to było wielce
prawdopodobne, że ma zamiar leczyć ludzi, bo nie ma zamiaru widzieć, jak
następna osoba umiera na raka. –
„Czyżbyś marzyła, aby pomagać ludziom, po przez leczenie?”
Usiadłem
na drugim leżaku, kiedy na mnie spojrzała i zamknęła książkę wraz z zeszytem,
gdzie robiła notatki.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać? – wzięła głęboki
oddech, gdy spojrzała w moje oczy. Od razu odwróciła je w drugą stronę.
- Odsprzedaj mnie.
- Słucham?
- Możesz to zrobić. Co ci zależy?
- Odwaliło ci – zacisnęła dłonie w pięść, gdy zaśmiałem
się z jej reakcji. Mógłbym zażyczyć sobie za nią wiele i oddać najgorszemu
draniowi. Popatrzyłem, gdy oczekiwała
ode mnie pozytywnej odpowiedzi, ale nie zamierzałem jej oddać innemu
mężczyźnie, skoro dowiaduje się ciekawych rzeczy.
- Nie, jeszcze nie.
- Nie zrobię tego.
- Dlaczego? – zapytała, gdy spojrzała na mnie. W
oczach kipiała złość, gdyby mogła mnie zabić, dawno bym leżał. – Co takiego ci
szkodzi wziąć sobie inna dziwkę i z nią się zabawiać?
- Nie chcę.
- Denerwujesz mnie.
- Aniołku, daj spokój z proponowaniem odsprzedania.
Możesz szukać kupców, ale nic mnie nie zmotywuje, aby cię oddać – westchnąłem,
gdy popatrzyłem na jej usta koloru jasnego różu, które kusiły z każdym jej
słowem. – należysz do mnie. To co moje nie może odejść, chyba że…
- Chyba że?
- Umrzesz – zaśmiałem się do niej, kiedy drgnęła
przerażona. Miała ochotę trochę pożyć i sprawić, że ludzie ją zaakceptują. –
Możesz próbować uciekać, ale gwarantuje ci, że łatwo mnie zdenerwować.
- Będziesz się nade mną znęcał? – zaśmiała się
nerwowo.
- Nigdy nic nie wiadomo. Bądź grzeczną dziewczynką,
a zobaczymy co z naszych relacji wyniknie. Nie musimy się nienawidzić –
pokazałem na umięśnionego mężczyznę w garniturze i z okularami
przeciwsłonecznymi, który ukłonił się lekko.
- Twoje niedoczekanie.
Obserwowała
mnie uważnie, kiedy kolejny raz odwróciła spojrzenie. Sakury reakcje są
naprawdę zabawne. Nie ma zamiaru patrzeć w moje oczy. Boi się. Nie wiem czego,
ale widać, że jej relacje z mężczyznami nie są najlepsze.
Dowiem
się czy naprawdę gra takie niewiniątko, czy naprawdę jest taka, jak opisał
Sakure informator. Może faktycznie jest dziewicą i ma zamiar się zakochać, po
czym wyjść szczęśliwie za mąż i spłodzić z ukochanym dzieci. Raczej tego
marzenia nie spełni, kiedy dostała mnie w zamian. Chociaż mój ojczulek na pewno
ucieszyłby się niezmiernie, jakby został dziadkiem.
- Słucham, panie Uchiha.
- James, od dzisiaj będziesz miał na oku tą panienkę
– wskazałem dłonią na Sakure.
- Chwila! – oburzyła się, kiedy usiadła wyprostowana
i popatrzyła na mnie, po czym przybliżyła się do mnie.
- Czy to na pewno rozsądna decyzja? – odezwał się
James, który pełnił funkcję mojego ochroniarza, w czasie konferencji i wyjazdów
na miasto. Nie odstępował mnie na krok, ponieważ niejednokrotnie naraziłem się
na śmierć z rąk konkurencji.
- Jesteś najlepszy w tym co robisz, mogę ci zaufać,
że ochronisz Sakure, jakbym to był ja.
- Dlaczego decydujesz za mnie? Słuchaj…- zamknąłem jej usta ręką.
- Zamknij się przez chwilę! – uniosłem głos, kiedy
zauważyłem w jej oczach strach, którego nie pokazywała. Zdziwiłem się, ale
mogłem zabrzmieć groźnie, ponieważ nie lubiłem jak kobieta wcinała się w
rozmowę mężczyzn. Często bywały irytujące i wcinały nosa, gdzie nie powinny.
- Co z panem? Ochrona jest priorytetem.
- Nie martw się, przez ten czas znajdę kogoś na
twoje miejsce, ale wolę byś został przy Sakurze. Dobrze wiesz, że będziesz jej
potrzebny.
- Tak, sir.
Wycofał
się dwa kroki, kiedy stał blisko nas, obserwując okolicę. Uwolniłem usta Sakury, kiedy czekałem na jej
wybuch złości, ale prychnęła głośno i odwróciła głowę w bok, przy czym ręce
założyła na piersi. Miałem ochotę się zaśmiać, ale powstrzymałem narastający
wybuch.
- Nie jestem twoją marionetką, U c h i h a – wysyczała nazwisko z jadem
złości, kiedy przybliżyłem się do niej, gdy popatrzyła na mnie i odsunęła się
ode mnie, widząc jak mała odległość nas dzieli.
- Marionetką może nie, ale na pewno cię nie puszczę.
Będziesz pilnowana przez najlepszego ochroniarza, więc nie powinnaś być w
niebezpieczeństwie.
- Jakim? – zapytała. Mogła nie domyślać się ile razy
próbowano mnie zabić, ale wcale się temu nie dziwiłam, ponieważ nie była mną
zainteresowana. Prawdopodobnie życzyła mi śmierci, tak samo każdemu podobnego
do mnie.
- Dowiesz się, gdy będzie potrzeba.
- Gbur.
- Zainteresowana?
- Nie – popatrzyła na mnie, gdy zielone oczy nie
oderwały ode mnie spojrzenia. Trwaliśmy w milczeniu, a ja nie wiedziałem,
dlaczego z taką intensywnością patrzy w moje oczy. Czasami wydawało się, jakby
wyszukiwała we mnie odpowiednich cech.
- Jesteście podobni – zdziwiłem się.
- Do kogo mnie porównywałaś?
- Do osoby na której mi zależało i mnie zraniła.
Tyle ci powiem, bo wykorzystasz to przeciwko mnie. Nie muszę tłumaczyć się
mężczyźnie, który wykupił mnie tylko dlatego, aby mieć w nocy rozrywkę.
Syknąłem
wściekły, gdy zielonooka wstała, po czym odeszła w stronę domu. Długo nie
wytrzymałem, kiedy pociągnąłem ją i usiadłem na nią okrakiem, gdy leżała na
leżaku, przy czym patrzyła na mnie zdziwiona.
- Mówiłem ci, abyś mnie nie denerwowała.
- Czy taka nie jest prawda? Po to tu jestem. Mam cię
zaspakajać, abyś nie musiał obracać w innych ladacznicach – uśmiechnąłem się, kiedy
zdziwiła się moją reakcją.
- Dziwki maja nas zadawalać – zakpiłem, kiedy
przysunąłem się do niej. Dotknąłem jej ciała, kiedy zadrżała. Dotknęła klatki
piersiowej, gdy uchwyciłem ręce, po czym przywarłem do drewnianych desek drobne
dłonie. – Ty dostarczysz mi rozkoszy.
Patrzyła
na mnie wrogo, kiedy uchwyciłem za jej podbródek, gdy wyczułem przyśpieszony
oddech Sakury. Patrzyła mi w oczy, dzięki czemu pragnąłem posmakować ust mojej
własności. Nie mogła się oprzeć, nawet jeśli jej to się nie podoba.
Posmakowałem
słodkich ust, które smakowały maliną.
Polizałem dolną wargę, gdy miałem zamiar dostać więcej ciała dziewczyny.
Dotknąłem jej języka swoim, gdy swoje dłonie splatała na szyi po czym nie
mogłem się oprzeć by zobaczyć jej całe ciało.
Zrzuciła
mnie z siebie, kiedy spojrzałem na nią, jak odchodziła.
- Pieprzony Uchiha! – pokazała środkowy palec i
odeszła. Jamsa wygoniłem za nią, wiec wyrównał z nią kroku. Patrzyłem jak znika
za szklanymi drzwiami i zmierza korytarzem w stronę pokoju.
Dotknąłem
warg, które całowała łapczywie i z żarem namiętności, który prawdopodobnie mógł
się pogłębić, gdyby nie moja decyzja posiadania ciała Sakury. Pragnąłem ujrzeć ją nagą przede mną, ale do
tego jeszcze długa droga, gdy się do mnie przekona. Choć jestem przekonany, że
całować będziemy się dużo częściej, aby poczuć narastającą przyjemność.
„Pocałunki
wchodzą w grę. Zapowiada się ciekawie” – pomyślałem, gdy wstałem i otrzepałem z
siebie resztki piasku, po czym ruszyłem do rezydencji, aby wyruszyć na umówione
spotkanie z obcokrajowcami z Ameryki.
~W
innej części miasta~
Bar „Pod Lisim Ogonem” – Tokio.
Siedziałem
w loży, którą zawsze zajmowałem i patrzyłem na bójkę przyjaciół.
- Na pewno nie mogę się do nich przyłączyć? –
popatrzyłem na Hidana, który świdrował mnie fioletowym spojrzeniem. Błagał
mnie, abym dał mu pozwolenie na wkroczenie do akcji.
- Nie.
- To zaczyna być nudne. Dlaczego oni mogą się dobrze
bawić? – posłałem mu uśmiech. Hidan z swoją składaną kosą był asem, którego
wolałem nie wykorzystywać do podrzędnych zadań typu bójka, czy okaleczenie
ciała. Z bójki uwielbiał robić rzeźnię „świń”.
- Powiesz, czemu twój szef nie zjawił się na
miejscu?
- Ja… - szukał wymówki, kiedy poruszał niecierpliwie
palcami u rąk. Zamierzał stąd szybko uciec, kiedy popatrzył na walczących
mężczyzn. Jego przyjaciele zostali poobijani, i ledwo wstawali.
- Nie mów nic tej gnidzie! – krzyknął jeden, gdy
westchnąłem, po czym na niego spojrzałem.
- Chyba powinienem wysłać twojemu szefowi wiadomość,
po której zrozumie co go czeka – zakpiłem, kiedy odstawiłem na stolik szklankę
z whisky. Popatrzyłem na brązowowłosego, leżącego przed Deidarą, gdy próbował
unieść się, ale został kopnięty i przeturlał się do pobliskiego stolika.
Po
pomieszczeniu rozległ się krzyk mężczyzny, gdy blondyn wykręcił rękę, przy czym
połamał. Z otwartej rany spływała krew na podłogę, barwiąc na rdzawy kolor.
Odsuwał się od Deidary, gdy wpadł na ladę baru, po czym niezdarnie się uniósł.
- Jesteś uparty, ale jeśli ciebie nie złamiemy,
zrobimy to z nim – Deidara wskazał na Kibę, który nerwowo siedział na dupie i
patrzył, jak znęcamy się nad jego kompanem. Nowicjusze zazwyczaj nie trzymają
gęby na kłódkę. Dbają o swoje życie, nie wiedząc, że i tak zostanie odebrane im
ostatnie tchnienie.
Shino
upadł kolejny raz na podłogę, kiedy z ust pociekła krew i wypluł połamanego
zęba, gdy spojrzał na mnie ze złością, po czym zacisnął zęby. Upiłem łyka
złocistego płynu, gdy spojrzałem na Deidare, który odsunął się od niego.
- Hidan.
- Czego? – zapytałam naburmuszony, kiedy nie mógł
się przyłączyć do zabawy z wysłannikami z którymi mieliśmy załatwić sprawy
związane z transakcjami. Widziałem w tym podstęp, przez co nie mogłem im
zaufać. Oby dwoje są już martwi. Nie zostawiam ludzi, którzy poznali nasze
imiona i twarze, a ich szef leci sobie w kulki. Takim typom nie warto zaufać.
- Twoja kolej.
- Naprawdę? – ucieszył się jak małe dziecko, które
dostało zabawkę. Uwielbiał bawić się ze swoimi ofiarami, gdyż podniecał go
krzyk, gdy umierali w agonii, prosząc o życie.
- Czuję, że to będzie rzeź.
- Nie inaczej – zakpiłem.
Popatrzyłem
na blondyna, który westchnął, wiedząc jak skończy się konfrontacja z mężczyzną.
Nie miałem wątpliwości, że dzisiejsza noc będzie długa, ponieważ w domu czekała
mnie kłótnia z Sakurą, która nie akceptowała sprzedania. Blondyn nachylił się
nade mną, kiedy wyczułem oddech na szyi.
- Masz zamiar pozwolić Hidanowi rozszarpać go na
strzępy? – popatrzyłem na srebrnowłosego, który obciął mężczyźnie rękę, z
której trysnęła krew. Barwiła kafelki na szkarłatny kolor. Prawdopodobnie się
wykrwawi, a jak do tego nie dojdzie,
dzieło dokończy Hidan.
- Nic i tak nie powie, a może pocierpieć na moich
oczach. Dawno nie widziałem, jak ludzie błagają o litość.
- Gdyby twój ojciec dowiedział się, co robisz od
razu miałbyś przechlapane.
- Wyszłoby na moje. Potrafię manipulować ludźmi, w
tym swoją rodziną.
- Straszne – zakpił Deidara, gdy Kiba patrzył na nas
z szokiem.
- Co mam z tobą zrobić? – zapytałem, patrząc na
brązowowłosego. Musiałem w pewien sposób ostrzec szefa ich grupy, która zaszła
za daleko. Miała zamiar wykorzystać mnie – osobę przedsiębiorcza – do swoich
celów. Mieliśmy wyjść na zero, ale potrafiłem przechytrzyć podrzędnych
wysłanników. – gdyby twój szef przemyślał decyzję, nie skończyło się jak teraz.
- Jesteś przeszkodą.
- Kiba, nie! – krzyknął ciemno włosy, kiedy ledwie
podnosił się z ziemi, za pomocą ręki – Pogarszasz naszą sytuacje.
- Myślisz, ze komukolwiek szkodzę? – zapytałem.
Obracałem nóż w dłoni, kiedy zamachnąłem się nim i przebiłem dłoń
brązowowłosego. Krzyknął boleśnie. – jedynie tym, którym się nie podobają moje
układy. Twój szef mógł zarobić dwa krotnie więcej. Ale jego pycha nie pozwoliła
wyjść z twarzą. Wysłał swoich pachołków!
- I tak nas zabijesz.
- Nie – uśmiechnąłem się – Ty przeżyjesz. – krzyknął,
gdy wyjąłem nóż z jego dłoni i wszyscy na mnie patrzeli z szokiem, kiedy
obserwowałem Hidana znęcającego się nad Shino. – Hidan, wystarczy.
- Daj mi go załatwić.
- Za chwilę to skończysz, ale wolę, aby patrzał jak
jego kolega zwija się z bólu. Nie złamiemy go, ale może tortury koleżki otworzą
mu gębę.
- Ścierwu nic nie powiem – został uderzony w twarz
nogą przez Hidana.
- Zamknij pysk – wstałem, kiedy porozumiewawczo na
Sasoriego, który wstał z westchnięciem i przysunął leniwie krzesło. Zrobił
balona z gumy, który pękł. Z szafki niedaleko baru wyciągnął linki.
- Będzie zabawnie – podśmiewał się czerwono włosy,
kiedy zakładałem rękawiczki, które miały zakryć dowody zbrodni nad jednym z
ludzi konkurencji. Teraz z nimi nie podam sobie reki. Chociaż nigdy nie pałałem
do nich zaufaniem, ale przypuszczałem, że moja ocena jest błędna.
Posadzili
Kibe na krześle i przywiązali żyłkami, które znaleźli. Nie miałem ochoty na
zabawę z konkurencją. Wkurzał mnie fakt, że ich szef nie wziął tego na
poważnie, a jeszcze w głowie siedzi mi Sakura, gdy miałem nadzieje, że nie
próbuje uciec pod moją nieobecność. Choć to wielce prawdopodobne, że nie
zostanie w moim domu ani chwili dłużej. Oskarża mnie o brak pomocy, ale to jest
przeszłość. Warto żyć tą chwilą i przyszłością, która spędzi na ten czas ze
mną.
- Co mi zrobicie?! Nie możecie.
- Możemy wszystko – zakpiłem. – Co wolisz najpierw:
obcięcie wolno języka, czy wyłupanie oczu?
- Itachi, jedno nie wyklucza drugiego – zaśmiał się
Deidara. – Wolałbym język, będzie mniej krzyczał.
- Nie. Oczy – stwierdził Hidan – To raj dla uszu,
kiedy słyszysz ich cierpienie. Jesteś panem i zbawcą, gdy możesz ocalić lub
zamordować.
- Słyszeliście szefa – odezwał się Sasori.
Specjalista od chemikaliów, które od czasu do czasu używaliśmy, aby ludzie poczuli, jak to jest, gdy w
mieście rządzi mafia. Poczują nasza obecność. W tym także dzieci, które
zażywają narkotyki, próbują zabawiać się na swój sposób, przy czym dochodzi do
śmierci. Nie potrafią się powstrzymać. Pragną zostawać w stanie euforii, gdzie
jest ich świat, w jakim maja zamiar żyć. – Facet ma wybrać co chce pierwsze. Choć
zgadzam się z Hidanem. Krzyk agonii jest uspokajający dla duszy.
- Wybrałem psychopatów – stwierdziłem.
- Sam nim jesteś – zaśmiał się Kisame, który
siedział niedaleko i patrzył na całe zajście, przy czym palił kolejnego
papierosa. Nałogowy palacz w końcu się odezwał, nic dziwnego, że dławi się
świeżym powietrzem, jak jest uzależniony od tytoniu.
- Nie podnieca mnie widok wnętrzności.
- Może ten widok nie podnieca cię jak Hidana –
zaśmiał się, kiedy podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu, po czym
przysunął się bliżej mnie. – Pomyśl o
tej dziewczynie, którą masz. Z pewnością byś zrobił z nią… – nie dałem mu
dokończyć, kiedy wymierzyłem mu sierpowego w policzek. Popatrzył na mnie i się
zaśmiał, kiedy zobaczył moją frustrację, gdy tylko wspomniał o Sakurze.
- Mówiłem – zaśmiał się, gdy otrzepał ubrania z
kurzu, po czym usiadł na krześle przy barze. Zajrzał za bar i uchwycił butelkę
ze złocistym płynem, gdy nalał płynu trzy czwartą. – jesteś najgorszy z nas wszystkich.
- Przyznaje mu rację. Znęcasz się nad ofiarami, aby
odstresować się od problemów.
- Zamknijcie się!
Kiba
patrzył na mnie przerażonym spojrzeniem, kiedy Sasori odwinął narzędzia, które trzymałem
w zamszowym futerale. Shino został przygnieciony nogą Kisame, kiedy próbował
uratować towarzysza broni.
- Wybacz złociutki. Ty masz być widzem. Nie jesteś w
tym stanie nic zrobić. Patrz uważnie, jak nasz szef okaleczy twojego kompana.
- Będziecie smażyć się w piekle.
- Nie martw się, nie tobie o tym przesądzać –
zaśmiał się Kisame, który popijał kolejnego drinka, którego sam nalał.
- Co chcesz ze mną zrobić?
- Nie martw się, przecież mówił, że cię nie zabije.
– powiedział Deidara, który opadł na kanapę i patrzył w przestraszone oczy
brązowowłosy, gdy wybierałem narzędzie tortur. Miałem ochotę usłyszeć głośny
krzyk, jak i zobaczyć stróżki krwi płynące po bladym ciele.
Oblizałem
łapczywie wargi, kiedy pomyślałem o Sakurze.
„Nie
powinienem myśleć o niej, jakby wiła się pode mną z bólu” – zaśmiałem się z
własnych myśli.
- Wiesz, że kara mutylacyjna popularna była w
średniowieczu, a znana już w starożytności? – uchwyciłem skalpel i obcęgi, po
czym stanąłem przed swoja ofiarą, która będzie krzyczeć z bólu, jeśli
wydobędzie z siebie choć trochę głosu agonii. – Obcinali różne części ciała,
aby ludzie zadośćuczynili. Splugawili ich własności, ale kto powiedział, że nie
można tego wykorzystać na ludzi tak szlachetnych jak wy.
- Sadysta – powiedział Kisame.
- Najpierw oczy, OCZY! – Hidan zmuszał mnie, abym
zabrał się najpierw za narząd wzroku. Jego wzrok świadczył o tym, jak bardzo
chciał, aby krzyczał z bólu przy wyrywaniu gałek ocznych.
- Hamuj się trochę, psychopato – podrapał się
zażenowany po potylicy, gdy Sasori miał go serdecznie dosyć, jeśli chodziło o
wyżywanie się na ofiarach. Robiłem to tylko, gdy ludzie próbowali mnie oszukać,
a innymi słowy nie wróżyło to dla żadnej osoby dobrze. Uchwyciłem podbródek
brązowowłosego, kiedy przybliżyłem skalpel do gałek ocznych.
- Nie! Nie chcę! – zamknął oczy, gdy dotknąłem brwi,
kiedy drgnął. Bał się. Gdy widziałem jego strach, chwiałem aby pokazał mi więcej.
Więcej swojego tchórzostwa, które pogłębiało się z każdym moim ruchem skalpela.
Krzyk
udręki, sprawił dreszcze, gdy wbiłem w białko skalpel, który pchałem mocniej,
kiedy trzymałem Kibe, który wiercił się z cierpienia. Po srebrnym narzędziu spłynęła krew do białej
rękawicy, po czym bez problemów wyciągnąłem narząd wzroku.
Krzyk
rozniósł się po pomieszczeniu.
- Tak! Podniecające! – krzyknął Hidan. Popatrzyłem na
Shino, leżącego na ziemi, który obserwował jak wymachuje sześcio centymetrowym
narzędziem wzroku. Nie cackałem się z
drugim, kiedy wbiłem w gałkę ostrze, gdy krew trysnęła na policzek, a gdy
wyciągnąłem narząd spłynęła po policzku, brudząc moje ulubione dżinsy.
Syknąłem,
kiedy popatrzyłem na plamę, która wsiąknęła w ciemne spodnie. Nie lubiłem tej
roboty ze względu na rozlew krwi. Traciłem więcej ubrań, i tych ulubionych.
Cóż, ale skoro ich szef nie potrafił mnie wysłuchać, zobaczy jakim zaszczytem
siebie obdarzy.
Kiba
spuścił głowę, gdy krew brudziła jego jasną koszulę z spodniami, kapiąc na
podłogę.
- Nie martw się, twoje katusze niedługo się skończą.
- Co chcesz jeszcze zrobi? Odebrałeś mu wzrok! –
krzyknął mężczyzna, którą przygniótł Kisame do podłogi. Popatrzyłem na brązowowłosego,
który trząsł się ze strachu.
- Nie martw się, przeżyje. Trochę go pokaleczę, ale
wasz szef zrozumie dosadnie moją wiadomość. Traktuję go ulgowo.
Uchwyciłem
kombinerki, kiedy podszedłem do niego, po czym złapałem język, choć próbował
się wyrwać.
- Mówiłem przecież że przeżyje. Daj się trochę
pobawić. – uśmiechnąłem się, kiedy blondyn spojrzał na mnie i wywrócił oczami,
lecz nie oderwał ode mnie wzroku, kiedy jednym ruchem obciąłem ofierze język. Wyrzuciłem
go wprost przy kompana Kiby.
- Co tak szybko? – zapytał Dei.
- Zaczyna mnie to nudzić. Hidan, dokończ sprawę z Shino.
- Tak, jest!
Patrzyłem
na mężczyznę, który dławił się własną krwią i pluł nią bez skutku.
- Ciebie młodzieńcze podrzucę do twojego pracodawcy.
Chętnie zobaczę, jaka będzie jego mina, gdy zobaczy okaleczone ciało.
Zaśmiałem
się, kiedy odwiązali mężczyznę, po czym Sasori wyciągnął go na zewnątrz.
Próbował coś powiedzieć, ale wychodził bełkot, przez co zadławił się kolejny
raz czerwonym płynem.
- Deidara.
- Mam zrobić c o ś
wybuchowego?
- Doskonale.
Odszedłem
u boku blondyna, gdy zamykałem drzwi, ostatni raz patrzywszy na Hidana, który z
uśmiechem na twarzy ćwiartował ciało poturbowanego wysłannika przemytnika
narkotykowego.
~Kimi-san~
Jak zawsze super :) czekam na dalszą część!
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że zaczeta historie trzeba dokończyć ? :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca historia, szkoda, że nie ma dalszych cześci, mam nadzje, że to się zmieni wkrótce. pozdrawiam, masz dziewczyno talent :)
OdpowiedzUsuń/Kirei